Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Offtop dietetyczny
https://next.gazeta.pl/next/7,172392,301...#s=BoxOpMT
Cytat:"W glebach w okolicy fermy drobiu obecne są antybiotyki o szerokim spektrum działania - stwierdzili naukowcy z UWM w Olsztynie. Leki wykryto także w wodzie gruntownej, a antybiotyki - w wodzie pitnej. Zawartość fosforu była dwuipółkrotnie wyższa w porównaniu ze średnią dla gleb w Polsce.
(...)
W wodzie gruntowej pobranej na głębokości 35 m wykryliśmy siedem leków - poinformowała prof. dr hab. Agnieszka I. Piotrowicz–Cieślak z Katedry Fizjologii, Genetyki i Biotechnologii Roślin na Wydziale Biologii i Biotechnologii UWM, cytowana w rozmowie zamieszczonej na stronach internetowych Uniwersytetu Warmińsko Mazurskiego (UWM).

Poza tymi odwiertami naukowcy zbadali też wodę kranową - pitną. - Analizowaliśmy trzy lokalne ujęcia i w każdym stwierdzaliśmy obecność antybiotyków - podkreśliła Piotrowicz-Cieślak.

To co jest w mięsie takiego typowego marketowego kurczaka?
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz
Cytat:Badaniami żywności zajęła się organizacja Pesticide Action Network. Przyjrzał się ona warzywom i owocom, które są sprzedawane w Unii Europejskiej. Niestety, niektóre produkty mogą zawierać bardzo duże ilości niepotrzebnej chemii, której spożywanie jest szkodliwe! 


Badacze skupili się na wykryciu w warzywach i owocach tych substancji, które sama Unia określiła jako szczególnie niebezpieczne dla zdrowia. Najgorzej w zestawieniu krajów, które sprzedają niezdrowe warzywa i owoce wypada Belgia. Produkty pochodzące z tego kraju zawierały aż 36% szkodliwych substancji. 

Kolejne miejsca zajęły: Irlandia z wynikiem 26%, Francja - 22% i Włochy - 21%. Polska znalazła się na 12. miejscu – specjaliści wykryli w owocach i warzywach z Polski 16% toksycznych substancji. Wciąż jest znacznie lepiej, niż w innych krajach Europy.

Więcej: https://www.planeta.pl/Ciekawostki/SKAZO...07-06-2022

Przecież to wiadome od dawien dawna, że zwierzęta są na sterydach, hormonach i antybiotykach. A warzywa pędzone są na moczniku, chujwi jakich nawozach i chujwi czym pryskane.

Nie wspominając nawet o tym że niektóre warzywa jak np. marchewka czy słonecznik mają naturalną tendencję do wyciągania/ chłonięcia metali ciężkich z gleby.

Tak ogólnie to nie jedzmy niczego.

DziadBorowy napisał(a): To co jest w mięsie takiego typowego marketowego kurczaka?

A i jeszcze jedna rzecz mnie się przypomniała. Przed ubojem przez ostatnie 3 czy tam 4 tygodnie życia zwierzęcia nie podaje mu się żadnych antybiotyków. Ono się wtedy z nich oczyszcza i teoretycznie w mięsie docelowym nie powinno być tego co jest w glebie przy chodowli zwierząt.

I jeszcze jedno, bo my tu o warzywach i mięsie, a przecież mamy jeszcze zdrowoutenkie banany czy pomarańcze które zanim do nas dopłyną są maczane w jakiejś chemii żeby się nie zepsuły w transporcie...

Tak jak pisałem - nie jedzmy niczego i w ogóle nie żyjmy, bo życie grozi śmiercią.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
Przecież taki kurczak żyje 6 tygodni zanim trafi na stół. Więc jakoś w to niepodawanie mu antybiotyków przez 4 ostatnie tygodnie średnio wierzę.

https://www.schweitzer.pl/zwierzeta/kurczaki-brojlery


A syf w owocach i warzywach jest jednak nieco mniejszej kategorii niż ten w mięsie z hodowli przemysłowej.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz
My też jesteśmy naszpikowani chemią. Podobno współczesny człowiek rozkłada się po śmierci dłużej niż jego przodkowie. A gdyby przenieść człowieka sprzed stu czy dwustu lat, chemia w żywności by go zabiła. My się do tego syfu niejako przystosowaliśmy. Za to przeniesieni w przeszłość moglibyśmy się pochorować od ówczesnego żarcia. Tak było w książce o jedzeniu, którą czytała znajoma. Teraz próbuję sobie przypomnieć, co to za książka.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Odpowiedz
Ciekawostka: https://katowice.stat.gov.pl/files/gfx/k...anczyk.pdf i ostatnia strona tego opracowania:

Wnioski
• Nie ma związku pomiędzy ilością skonsumowanych leków a czasem trwania życia, stanem zdrowia.
• Istnieje silna potrzeba tworzenia baz danych odnośnie ilości produkcji i konsumpcji leków,
• Nadmierna konsumpcja leków jest przyczyną zatruć, chorób i śmierci,
• Istnieje wiele programów zwalczających polipragmazję,
• Opieka farmaceutyczna ma przyczynić się do zrównoważonej farmakoterapii.


Czy ktoś z Was wyciągnie wnioski z tych wniosków? Czy po takiej lekturze zainteresuje Was jeszcze chemia w żywności?
Odpowiedz
INSTI napisał(a): Nie ma związku pomiędzy ilością skonsumowanych leków a czasem trwania życia, stanem zdrowia.
INSTI napisał(a): Nadmierna konsumpcja leków jest przyczyną zatruć, chorób i śmierci,

No kuźwa albo jedno albo drugie.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
Ciekawa ta sprzeczność, prawda? Rzuca się w oczy od razu, ale ma uzasadnienie w statystykach zawartych w dokumencie. Więc jak to jest, że zabija, ale nie skraca życia? Może to sprzeczność tylko pozorna? Ciekawe mnie jak wzrósłby poziom sztucznej chemii w żywności, gdyby medykamenty spożywane "osobno" zmielić i dodać do żywności tak jak wszelkie dodatki "E",
Odpowiedz
Żeniec
Zawsze wierzyłem (i nadal wierzę) w logikę, choć jestem niewierzący. Pozostaje mi wiara, bo w tej dziedzinie matematyki wiem mało, a obserwując innych nadal nie wiem i nie mogę zrozumieć, czym jest ta logika. Nie widzę tego łącza pomiędzy teorią, a rzeczywistością. Czy wykreował ją odizolowany umysł „z niczego”, czy raczej zmajstrował ją umysł obserwatora – praktyka – materialisty? Zawsze zaskakuje mnie, że ta logika często zawodzi w konfrontacji z rzeczywistością. Prostodusznie jednak czuję, że jak jest przyczyna, to i skutek musi być.

Moją przygodę w tym wątku rozpocząłem od twierdzenia, iż NKT nie szkodzą i aby uniknąć metabolicznej „roboty głupiego” korzystnym dla człowieka rozwiązaniem jest spożywanie tłuszczy zwierzęcych, zawierających dużo nasyconych kwasów tłuszczowych

Większość twierdzi, iż NKT w diecie są szkodliwe. To przeanalizujmy dwa proste fakty:

1. W ciele zdrowego człowieka o wadze 70 kg mamy 130 000 ccal w zgromadzonym tłuszczu. Ponad połowa to tłuszcze właściwe zawierające NKT. Organizm utrzymuje tę ilość tłuszczu niezależnie od diety – weganie, wegetarianie, mięso jady, tłuszczo jady i wielbiciele schabowego. To znaczy, że jeśli delikwent żywi się tylko kukurydzą albo ziemniakami to pochłoniętą glukozę przerobi w komórkach na NKT. Tłuszczojad (np. Mongoł) nic nie musi przerabiać, bo zjada gotowe kwasy tłuszczowe. Te kwasy są używane w cyklu Krebsa. Są całkowicie katabolizowane, w całości (100%) i nie pozostawiają po sobie żadnych innych związków. Z glukozą jest trochę gorzej.

2. Każdy biochemik, większość lekarzy i coraz większa grupa dietetyków potwierdzi, że mięśnie szkieletowe oraz mięsień serca do produkcji energii (wodór) zużywają ze wszystkich, dostępnych źródeł - 75 % NKT, a pozostałe 25 % to w kolejności – ciała ketonowe, glukoza, kwas glutaminowy. A jak z mózgiem? To cholernie ciekawy temat, a opracowania naukowe i artykuły jakoś nie idą „ramię w ramię” z logiką.

Przypominam przykład mysikrólika i maratończyka – na glukozie „pojadą” do 10 km, a na NKT mysikrólik przelatuje co rok 600 km, maratończyk natomiast przebiegnie też około 600 km – teoretycznie, rzecz jasna.

To jak będzie z tą logiką?? No teraz jest tak:
Jeśli mówimy, iż tłuszcz szkodzi i zawsze szkodził człowiekowi – bo otyłość, miażdżyca i nowotwory, to powiedzmy też, że krowie szkodzi trawa, bo przez całe życie ma sraczkę.

żeniec napisał(a):
Teista napisał(a): Biochemiczne dowody 100 letnich badań mają za nic.
Pierdolisz waść, że szkoda pisać.

Teista napisał(a): Z tego powodu pozwoliłem sobie na kilka „wykładów” opisujących podstawy podstaw. Dwa usunięte masz tu:
https://ateista.pl/showthread.php?tid=75...#pid775182
Czemu to nie dociera?  To inny temat.
Nie dociera, bo nie powinno, bo to, co piszesz, nie jest prawdą.
Czyli podręczniki do biochemii zawierają nieprawdę? No, No….. odważny wniosek.


INSTI napisał(a): Amoniak w oddechu to ciężki kac w długim ciągu alkoholowym i tymże lub czymś innym spowodowana (cukrzyca lub inne choroby) kwasica ketonowa wymagająca hospitalizacji, czyli stan patologiczny. Przy głodówce jest to do uzyskania dopiero na etapie wymagającym interwencji medycznej. Po zmniejszeniu udziało węglowodanów w diecie odczuwa się dyskomfort w okresie początkowym tylko dlatego, że protestuje psychika, ale po tygodniu wszystko wraca do normy i dietę opartą na tłuszczu, białku i przy zmniejszony udziale węglowodanów można kontynuować przez dekady, przy czym nigdy nie będzie to dieta czysto ketogenna, bo ta jest w praktyce jest nieosiągalna, gdyż nie da się odżywiać wyłącznie czystym smalcem, olejem rzepakowym i wodą przy zerowym udziale jakiegokolwiek białka glukogennego i jakichkolwiek węglowodanów. I to dopiero jest moja własna odpowiedź na moje własne pytanie, skoro nikt inny nie che odpowiedzieć.
Bardzo łatwo wejść w tryb keto. Trzeba rozsądnie dawkować białko (0,5 g na KNW), jeść tłuszczu ile wlezie i nie spożywać węglowodanów w ogóle. Wtedy jesteś na ekstremalnym „keto”.  To jest dobre, ale nie zawsze. Dieta keto powoduje utratę białka. Jeśli na keto diecie spożywasz białka referencyjne, to w metabolicznym rozrachunku tracisz aminokwasy glukogenne, a więc w efekcie dostarczasz komórkom niezbilansowany zestaw aminokwasów. Czyli tak, jakby jeść groch z kapustą. To trzeba mieć na uwadze. Lepiej jest zjeść 40 gramów glukozy/ 24h i korzystać w pełni ze spożywania białek referencyjnych.

Amoniak w oddechu to problem z nerkami. Nie filtrują mocznika i ten wychodzi z potem (śmierdzisz), i jest wydzielany w jamie ustnej. W kontakcie ze śliną rozpada się na amoniak. Miał z tym problem Stefan Batory.

Kwasica ketonowa to objaw, a nie przyczyna. Nie leczymy kwasicy, leczymy cukrzycę. To jest, chciałem powiedzieć, nie leczymy cukrzycy, a zbijamy w dół insuliną poziom glukozy we krwi, która staje się toksyczna dla wszystkich komórek (mówimy o cukrzycy typ I).
I jeszcze jedno: Każda dieta składa się z podstawowych elementów: białko, energia, mikroelementy, witaminy.  Dieta ketogenna bierze pod uwagę aminokwasy, które zostaną zamienione w glukozę. Inaczej nie można, ponieważ z NKT nigdy nie powstanie glukoza – u zwierząt, rzecz jasna.
Śpieszmy się czytać posty,  tak szybko  są kasowane....
Nie piszę o tym zbyt często lecz piszę o tym raz na zawsze... a jestem tak jak delfin łagodny i mocny i nie zawsze powrócę, nigdy nie wiadomo mówiac o miłosci czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą
Odpowiedz
DziadBorowy napisał(a): Przecież taki kurczak żyje 6 tygodni zanim trafi na stół. Więc jakoś w to niepodawanie mu antybiotyków przez 4 ostatnie tygodnie średnio wierzę.

Aha. No to może ma to większy sens w przypadku wieprzowiny i wołowiny.

DziadBorowy napisał(a): A syf w owocach i warzywach jest jednak nieco mniejszej kategorii niż ten w mięsie z hodowli przemysłowej.

Ale też jest. Pamiętam jaka kiedyś była afera bo w tym małych słoiczkach Gerbera dla niemowlaków, w daniach z marchewką było bardzo duże stężenie jakiegoś metalu ciężkiego.

Bo jest ogólnie tak, że niektóre warzywa same z siebie wyciągają z ziemi arsen, ołów, kadm etc. Dlatego ja np. mam dużo dyń na polu, bo dynie w przeciwieństwie do marchewek nie wciągają syfu.

A że mięso jest gorsze to prawda, bo przecież zwierzęta najpierw nażrą się cholera wie czym pryskanej i nawożonej paszy. No i dochodzą do tego antybiotyki etc.

Ale to wydaje mi się mega podejrzane:

DziadBorowy napisał(a): W glebach w okolicy fermy drobiu obecne są antybiotyki o szerokim spektrum działania - stwierdzili naukowcy z UWM w Olsztynie. Leki wykryto także w wodzie gruntownej, a antybiotyki - w wodzie pitnej. Zawartość fosforu była dwuipółkrotnie wyższa w porównaniu ze średnią dla gleb w Polsce.
(...)
W wodzie gruntowej pobranej na głębokości 35 m wykryliśmy siedem leków - poinformowała prof. dr hab. Agnieszka I. Piotrowicz–Cieślak z Katedry Fizjologii, Genetyki i Biotechnologii Roślin na Wydziale Biologii i Biotechnologii UWM, cytowana w rozmowie zamieszczonej na stronach internetowych Uniwersytetu Warmińsko Mazurskiego (UWM).

Poza tymi odwiertami naukowcy zbadali też wodę kranową - pitną. - Analizowaliśmy trzy lokalne ujęcia i w każdym stwierdzaliśmy obecność antybiotyków - podkreśliła Piotrowicz-Cieślak.

Jak to możliwe. Przecież woda pitna idzie rurami z wodociągów z zapewne jakiegoś zupełnie innego miejsca niż to w którym się znajduje ferma drobiu. Sofeiczu, byś się zapytał swojej żony jakim cudem jest to możliwe, bo ja nie ogarniam.

Chyba, że te lokalne ujęcia to właśnie studnie głębinowe z okolicznych domostw - wtedy mnie to nie dziwi.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
DziadBorowy napisał(a): Przecież taki kurczak żyje 6 tygodni zanim trafi na stół. Więc jakoś w to niepodawanie mu antybiotyków przez 4 ostatnie tygodnie średnio wierzę.
Podawanie antybiotyków zwierzętom hodowlanym jest powszechnie stosowane i ma sens jedynie wtedy, gdy we właściwej fazie rozwojowej/hodowlanej podasz ten antybiotyk, wtedy gdy intensywnie przyrasta ich biomasa. To jest powód podawania antybiotyków. Jeśli rachunek ekonomiczny wskazuje, że podawanie antybiotyków nie przynosi zysku – to wtedy nie podaje się antybiotyków zwierzętom.  Do tego dochodzi karencja, której każdy (bez wyjątku) producent przestrzega. Dlaczego?? Bo antybiotyki dla zwierząt są drogie. 
To „odstawienie” antybiotyków jest dokładnie skorelowane z dniem uboju, a ponieważ antybiotyki szybko rozkładają się w ciele zwierzaka, to w Tesco - wędlina, schab,  karkówka  i antrykot nie zawierają nawet śladu antybiotyków, co jest bardzo często i bardzo dokładnie kontrolowane przez producentów, wszystkie inspekcje urzędowe (IHARS, Sanepid, Weterynaria) oraz przez przeróżne organizacje pozarządowe.


Zefcio napisał(a): Nie na temat oczywiście. Nie mówimy bowiem nic o tłuszczach produkowanych przez człowieka.

Oczywiście, że na temat. Wczytaj się do kogo kieruję odpowiedź. Coś przeoczyłeś, bo wcześniej była mowa o syntezie NKT, ale ten post ktoś wykasował, ktoś….. Duży uśmiech Duży uśmiech . 

Pisałem też o prostej zasadzie – jak nie wprowadzisz NKT w diecie, to będziesz musiał sam to wyprodukować.

A teraz geniusz biotechnologii  - Zefcio -  dokładnie Nam wszystkim wytłumaczy:

1. Czym różni się kwas palmitynowy w tkance tłuszczowej człowieka od tego, który spożywamy? 

2. Jakie różnice w szlaku metabolicznym występują dla tego kwasu pochodzącego z diety i tego, który zostanie „uruchomiony”, a wcześniej wytworzony z glukozy w tkance?

Ale zanim Zefcio zacznie tłumaczyć, to może odpowie wreszcie na pytanie postawione wcześniej (kilka razy):
 
Które drobnoustroje chorobotwórcze umierają za sprawą gorączki? 

Proszę o podanie pełnych nazw naukowych – a więc nazwy rodzaju i nazwy gatunku. Wystarczy podać 4 przykłady.
Śpieszmy się czytać posty,  tak szybko  są kasowane....
Nie piszę o tym zbyt często lecz piszę o tym raz na zawsze... a jestem tak jak delfin łagodny i mocny i nie zawsze powrócę, nigdy nie wiadomo mówiac o miłosci czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości