Wszelkie podziały na czynnych i biernych, niewierzących i ateistów (i do tego dorabianie jakiejś idiotycznej formułki która ma poniżyć w stosunku do Ciebie resztę ateistów) są bez sensu. Nawet wywodząc semantycznie:
á-theos, gdzie theós to z greki "bóg" a z przedrostkiem "a", który jest zaprzeczeniem znaczy tyle, co "bezbożny", albo "odwrócony od boga" i tym podobne, wszystko kręcące się w około odrzucenia boga. I gdzie ty do diabła widzisz w tym cokolwiek mówiącego o pracy nad sobą...?
á-theos, gdzie theós to z greki "bóg" a z przedrostkiem "a", który jest zaprzeczeniem znaczy tyle, co "bezbożny", albo "odwrócony od boga" i tym podobne, wszystko kręcące się w około odrzucenia boga. I gdzie ty do diabła widzisz w tym cokolwiek mówiącego o pracy nad sobą...?
"Śmierć nie rzuca się na odważnych: staje tylko naprzeciw nich jak zły pies i patrzy zielonymi oczyma: czy nie zmrużą powieki." - B.Prus