Sorry stary, ale dyskusja z Tobą jest niemożliwa. Pozwól, że Ci zrelacjonuję jak wygląda nasza rozmowa o ubezpieczeniach.
- Co z ludźmi, którzy nie wykupią żadnego?
- A skąd pewność, że tacy będą?
- W Stanach jest ich 45 milionów.
- A co, myślisz, że wszyscy nagle umierają i padają na ulicach jak muchy?
- Nie, ale tacy są i nie da się wykluczyć, że będą kiedyś potrzebować pomocy medycznej.
- Ahaha, a więc jednak nie umierają czyli przegrałaś.
Jesteś jak dziecko, widzisz tylko to co chcesz widzieć, sprowadzasz rozmowę do absurdu (dopóki nie umierają wszyscy z 45 milionów to co za różnica, co się stanie z tymi, którzy jednak umrą). Naucz. Się. Dyskutować.
Cały czas dyskutujesz ze słowami, których nigdy nie powiedziałam i jesteś niezmiernie z siebie zadowolony, bo słowa, które mi wcisnąłeś w usta świadczą na korzyść Twoich argumentów. Szkoda tylko, że sam wymyślasz mi argumenty, żeby potem całkowicie ignorując to co mówię w kółko je sobie obśmiewać.
Z żadnych argumentów się nie wycofuję, po prostu raczyłeś zauważyć, że to co mówię nie pokrywa się z tym, co sobie wymyśliłeś. To Ty obracasz dyskusję w którą stronę Ci akurat wygodnie. Nie pisałam nigdy o masowym pomorze, to Ty pierwszy wyskoczyłeś z tym stwierdzeniem, zadowolony, że tego Ci nikt nie udowodni a skoro nie udowodni to nikt nie ma racji i jesteś zajebisty. O czym ja ciągle pisałam to o fakcie, że coś trzeba będzie zrobić z ludźmi, którzy tej opieki nie opłacili, a i tak zachorują. Kropka. Więc przestań sobie wymyślać z łaski swojej.
Daj znać jak będziesz chciał dyskutować ze mną a nie swoimi urojeniami, ja na ten moment pasuję, sorry.
Tylko że w równaniu oprócz dawcy nerki i ewentualnego biorcy gotowego zapłacić są też ludzie, których na to nie stać. A którzy płacili podatki czy tam ubezpieczenie w równym stopniu co pan bogaty, szanse na przeżycie z tą nerką mają większe i generalnie wszystkie argumenty medyczne sprowadzają się do tego, by dać ją im, a nie alkoholikowi, którego organizm i tak ją odrzuci i zmarnuje. Więc o ile handlowanie swoim ciałem samo w sobie uważam za dopuszczalne, o tyle kontrolę nad tym powinni sprawować wyspecjalizowani lekarze, świadomi tego, kto się do przeszczepu w ogóle nadaje i ma szansę na przeżycie. Nie mam nic przeciwko sprzedawaniu narządów, byle nie równało się to "dostanie ten, kto zapłaci najwięcej". Niech ostateczną decyzję podejmą osoby znające się na transplantologii, a nie biznesmeni.
Aborcja jest dla mnie kompletnie osobnym tematem, bo w jej przypadku mówimy o zmuszaniu ludzi do pewnych konkretnych zachowań (musisz urodzić), a w przypadku handlu organami do regulowania kwestii ich sprzedaży.
- Co z ludźmi, którzy nie wykupią żadnego?
- A skąd pewność, że tacy będą?
- W Stanach jest ich 45 milionów.
- A co, myślisz, że wszyscy nagle umierają i padają na ulicach jak muchy?
- Nie, ale tacy są i nie da się wykluczyć, że będą kiedyś potrzebować pomocy medycznej.
- Ahaha, a więc jednak nie umierają czyli przegrałaś.
Jesteś jak dziecko, widzisz tylko to co chcesz widzieć, sprowadzasz rozmowę do absurdu (dopóki nie umierają wszyscy z 45 milionów to co za różnica, co się stanie z tymi, którzy jednak umrą). Naucz. Się. Dyskutować.
Cały czas dyskutujesz ze słowami, których nigdy nie powiedziałam i jesteś niezmiernie z siebie zadowolony, bo słowa, które mi wcisnąłeś w usta świadczą na korzyść Twoich argumentów. Szkoda tylko, że sam wymyślasz mi argumenty, żeby potem całkowicie ignorując to co mówię w kółko je sobie obśmiewać.
Z żadnych argumentów się nie wycofuję, po prostu raczyłeś zauważyć, że to co mówię nie pokrywa się z tym, co sobie wymyśliłeś. To Ty obracasz dyskusję w którą stronę Ci akurat wygodnie. Nie pisałam nigdy o masowym pomorze, to Ty pierwszy wyskoczyłeś z tym stwierdzeniem, zadowolony, że tego Ci nikt nie udowodni a skoro nie udowodni to nikt nie ma racji i jesteś zajebisty. O czym ja ciągle pisałam to o fakcie, że coś trzeba będzie zrobić z ludźmi, którzy tej opieki nie opłacili, a i tak zachorują. Kropka. Więc przestań sobie wymyślać z łaski swojej.
Daj znać jak będziesz chciał dyskutować ze mną a nie swoimi urojeniami, ja na ten moment pasuję, sorry.
Cytat:Generalnie nie chodziło o postawienie znaku równości, ale samą zasadę poszanowania cudzych decyzji dotyczących cudzego ciała, którą to zasadę Mojwa zdaje się wyznawać, i Ty zresztą też. Ale skoro już zaczęliśmy porównywać zjawisko aborcji do oddawania organów, to podobieństwa jednak są spore, głównie w aspekcie krzywdy wyrządzanej przeprowadzeniem/zaniechaniem tych zabiegów stronom trzecim - płodowi (czy też mordowanemu nienarodzonemu dziecku, jak kto woli :-> i potencjalnemu odbiorcy narządu, który bez przeszczepu może przecież umrzeć. A krzywda, której osoba odmawiająca zgody na przeszczep stara się uniknąć, także obejmuje poczucie dyskomfortu i zagrożenia.
Tylko że w równaniu oprócz dawcy nerki i ewentualnego biorcy gotowego zapłacić są też ludzie, których na to nie stać. A którzy płacili podatki czy tam ubezpieczenie w równym stopniu co pan bogaty, szanse na przeżycie z tą nerką mają większe i generalnie wszystkie argumenty medyczne sprowadzają się do tego, by dać ją im, a nie alkoholikowi, którego organizm i tak ją odrzuci i zmarnuje. Więc o ile handlowanie swoim ciałem samo w sobie uważam za dopuszczalne, o tyle kontrolę nad tym powinni sprawować wyspecjalizowani lekarze, świadomi tego, kto się do przeszczepu w ogóle nadaje i ma szansę na przeżycie. Nie mam nic przeciwko sprzedawaniu narządów, byle nie równało się to "dostanie ten, kto zapłaci najwięcej". Niech ostateczną decyzję podejmą osoby znające się na transplantologii, a nie biznesmeni.
Aborcja jest dla mnie kompletnie osobnym tematem, bo w jej przypadku mówimy o zmuszaniu ludzi do pewnych konkretnych zachowań (musisz urodzić), a w przypadku handlu organami do regulowania kwestii ich sprzedaży.
"- Chciałem powiedzieć - wyjaśnił z goryczą Ipslore - że na tym świecie jest chyba coś, dla czego warto żyć.
Śmierć zastanowił się przez chwilę.
KOTY, stwierdził w końcu. KOTY SĄ MIŁE."
Śmierć zastanowił się przez chwilę.
KOTY, stwierdził w końcu. KOTY SĄ MIŁE."