To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Jak trwoga, to do Boga!
#1
Tak jak w tytule.. coś mi się wydaję że dużo tu niedojrzałych ateistów, którzy na popisują się na religii, mocno ekscytują się podczas rozmowy z katechetką, i oczywiście jak większość, śmieją się z bredni, którymi od czasu do czasu straszą wiernych księża. Lubią być "anty", przekorni, chcą się wyróżnić z tłumu i tego typu klimaty, fajnie być ateistą jak jest lajtowo, jak się siedzi przed kompem, pisze posty i zagryza kanapkami, które mama zrobiła w kuchni z topionego serka Hochland z szynką, a co w sytuacji ekstremalnej?
Pierwsze z brzegu przykłady: stoicie nad grobem, niedługo przyjdzie się zmierzyć z nicością, będzie już pora żeby oddać wypożyczone kilogramy białka, tłuszczu etc. bezosobowej przyrodzie, będziecie zimnym rozkładającym się budzącym obrzydzenie trupem i niczym więcej, a Wasza "dusza" nie odleci bynajmniej do niebieskiej krainy wiecznej szczęśliwości, to czy do waszych mózgów nie zacznie zakradać się boczną furtką myśl, że może coś jednak jest po tamtej stronie, że trochę lipa tak po prostu umrzeć i tyle. Nie pomyślicie że materia to nie wszystko, że musi istnieć pierwiastek duchowy, nie zaczniecie patrzeć przychylniejszym okiem na "Boga"?Który z Was ateistów nie "zmięknie" gdy będzie umierał mu ktoś bliski, czy nie będziecie przeklinali właśnie Boga jeżeli się okaże że macie śmiertelną chorobę, a od śmierci dzieli Was pół roku z dnia na dzień coraz gorszego życia? Jak to Wy widzicie?
Odpowiedz
#2
Jak ? Ze trollujesz :] Dziekuje za uwage i zycze milego tygodnia.



PS: mnie nie interesuje, czy bog istnieje, czy nie. Ty naprawde myslisz, ze jak sie na 10 minut przed smiercia "nawrocisz", to bedzie fajnie i milo ? Duży uśmiech Czy bog jest, czy go nie ma, wszelkie "nawrocenia na wszelki wypadek" sa czyms tak infantylnym, naiwnym i zdradzajacym ograniczenie umyslowe danej osoby, ze szkoda zajmowac sie takimi przypadkami. Jesli boga nie ma, to swietnie, "sen wieczny", nie ma sie czego bac. Czy boisz sie zasypiac ?
A jesli bog jest, to sledzi cale moje zycie, ma na moj temat swoje zdanie i na moje ewentualne nedzne kombinowanie powinien splunac z pogarda. nic juz nie zmienie, nie przekonam boga, ze jestem inny, niz jestem (wszak on WIDZI moje mysli, czyz nie ? :> w koncu jest wszechmocny) i nic juz nie zmienie. Czym sie mam martwic ? Martwic sie mozna czyms, na co jeszcze ma sie jakis wplyw.

Pierwiastek duchowy ? ............... nooo, powazna sprawa Oczko
Null pointer exception
Odpowiedz
#3
po co bac sie smierci? ona byla, jest i bedzie. moge umrzec nawet teraz. ktos kto kombinuje i nie ma odwagi umrzec w zgodzie z przekonaniami nie jest wart szacunku.
Cytat:Który z Was ateistów nie "zmięknie" gdy będzie umierał mu ktoś bliski...
mnie smierc bliskiej osoby utwierdzila wlasnie w moich przekonaniach.
Go vege!
--------------------------------------
Posłuchaj mnie, man ty pierdol ten chłam
Nie ma tu dla nas miejsca, i ty nie pchaj się tam...
--------------------------------------
Odpowiedz
#4
99%katolik napisał(a):trochę lipa tak po prostu umrzeć i tyle

Rozumiem Cię. Naprawdę. Zgadzam się - niedługo umrzemy i będzie prawdziwy koniec. Myślę nad tym często. Staram się jakoś wykorzystać to życie, jakie mam. Co więcej pozostaje?

Ale i Ty to zrozum. Bogów wymyślili ludzie właśnie m. in. z tego powodu, że bali się śmierci. To smutne, ale prawdziwe. Nic na to nie poradzisz. Taka okrutna prawda.
Odpowiedz
#5
Cytat:jak się siedzi przed kompem, pisze posty i zagryza kanapkami, które mama zrobiła w kuchni z topionego serka Hochland z szynką

Co to ma być!? :lol2:

Cytat:Ale i Ty to zrozum. Bogów wymyślili ludzie właśnie m. in. z tego powodu, że bali się śmierci.

Zgadzam się w pełni.
99%katoliku:
Nie mierz ludzi swoją miarą - są ludzie silni, nie potrzebujący bajeczki o bogu żeby przestać się bać...
GOTT IST TOT
Odpowiedz
#6
99%katolik napisał(a):Tak jak w tytule.. coś mi się wydaję że dużo tu niedojrzałych ateistów, którzy na popisują się na religii, mocno ekscytują się podczas rozmowy z katechetką, i oczywiście jak większość, śmieją się z bredni, którymi od czasu do czasu straszą wiernych księża.
Nie w moim przypadku.
99%katolik napisał(a):Lubią być "anty", przekorni, chcą się wyróżnić z tłumu i tego typu klimaty, fajnie być ateistą jak jest lajtowo, jak się siedzi przed kompem, pisze posty i zagryza kanapkami, które mama zrobiła w kuchni z topionego serka Hochland z szynką,
Nie w moim przypadku.
99%katolik napisał(a):a co w sytuacji ekstremalnej?
W sytuacji kłótnie, dyskusji, obrony swoich poglądów? Nigdy nie kule pod siebie ogona.
99%katolik napisał(a):że trochę lipa tak po prostu umrzeć i tyle.
Lipa, ale tak to jest.
99%katolik napisał(a):Nie pomyślicie że materia to nie wszystko, że musi istnieć pierwiastek duchowy, nie zaczniecie patrzeć przychylniejszym okiem na "Boga"?
Po co? Ze strachu? Wstyd.
99%katolik napisał(a):Który z Was ateistów nie "zmięknie" gdy będzie umierał mu ktoś bliski, czy nie będziecie przeklinali właśnie Boga jeżeli się okaże że macie śmiertelną chorobę, a od śmierci dzieli Was pół roku z dnia na dzień coraz gorszego życia? Jak to Wy widzicie?
Nie boga, bo boga nie ma.
Odpowiedz
#7
99%katolik napisał(a):Tak jak w tytule.. coś mi się wydaję że dużo tu niedojrzałych ateistów, którzy na popisują się na religii, mocno ekscytują się podczas rozmowy z katechetką, i oczywiście jak większość, śmieją się z bredni, którymi od czasu do czasu straszą wiernych księża.
(...ciach...!)
Jak to Wy widzicie?
Prawdziwy ateista nigdy, przenigdy nie będzie "zwracał się do boga" w obliczu zagrożenia. Skoro jest osoba niewierzącą to w jaki sposób może nagle "uwierzyć" i wzywać "kogoś" kto wg niego nie istnieje? Ludzie, o których piszesz, te małolaty kłócące się z księżmi i katechetkami na religi, noszące koszulki "precz z czarną stonką", demonstracyjnie nie chodzący do kościoła to w 99% nie sa ateiści. Może jacyś niedojrzali antyklerykałowie, ale nie ateiści. W ich przypadku sprawdza się porzekadło, które jest tematem wątku.
Ateiście tak naprawdę "zwisa i powiewa", że ksiądz w jego parafii ma 3 kochanki, że katechetka się puszcza, że w biblii napisane jest tak, a ksiądz mówi na odwrót...itp - z wyjątkiem rzeczy, które go bezpośrednio dotyczą.
Jeśli chodzi o mnie - nauczyłem się żyć obok religii, wierzę, że pokojowa koegzystencja (taka symbiozaUśmiech) katolików i ateistów jest możliwa. Wiem, że czasami to po prostu ręce opadają, ale pomyślmy, że i my, ateiści często postępujemy niewłaściwie wobec naszych katolickich braci.
"Marian zataczając się wracał jak zwykle znajomym chodnikiem do domu. Przez zamglone od całonocnej popijawy oczy widział mieszkańców Skórca bezskutecznie uganiających się choćby za kromką jakiegokolwiek pieczywa. Na razie było jednak cicho."

Jan Oborniak "Bankiet w piekarni" (zbiór opowiadań pt: "Krzyk ciszy", wyd. Opoka, Warszawa 1986)
Odpowiedz
#8
Marcin_77 napisał(a):Ateiście tak naprawdę "zwisa i powiewa", że ksiądz w jego parafii ma 3 kochanki, że katechetka się puszcza, że w biblii napisane jest tak, a ksiądz mówi na odwrót...itp - z wyjątkiem rzeczy, które go bezpośrednio dotyczą.
Nie no, zakłamanie mi nie zwisa. Obojętnie czy to dotyczy księdza, polityka, czy robotnika. Jak ktoś łże, łamie prawo, to trzeba karać.
Odpowiedz
#9
99%katolik napisał(a):które mama zrobiła w kuchni z topionego serka Hochland z szynką

Daj spokój człowieku, te z szynką są niedobre. Najlepsze są te bez żadnych dodatków! W ogóle lepszy jest serek Almette jogurtowy.


a co do reszty Twojego postu, to nic nie warte biedolenie o dupie maryny...
charm is deceptive
beauty is fleeting

http://www.youtube.com/watch?v=njuqQFRBcV4
Odpowiedz
#10
juzew napisał(a):Daj spokój człowieku, te z szynką są niedobre. Najlepsze są te bez żadnych dodatków! W ogóle lepszy jest serek Almette jogurtowy.

Z topionymi to prawda, ale Almette najlepszy jest z cebulką i szczypiorkiem!

"Ateiści" o których mówisz są, i jest to zjawisko powszechne. Trochę mnie denerwują tą swoją niechęcią do kościoła na pokaz, ale po przemyśleniu wole ich, niż nawiedzone dziewczynki (bądź chłopczyki) z kółka różańcowego.
Ha! Ha! Ha!
Odpowiedz
#11
99%katolik napisał(a):, którzy na popisują się na religii, mocno ekscytują się podczas rozmowy z katechetką, i oczywiście jak większość, śmieją się z bredni, którymi od czasu do czasu straszą wiernych księża. Lubią być "anty", przekorni, chcą się wyróżnić z tłumu i tego typu klimaty, fajnie być ateistą jak jest lajtowo, jak się siedzi przed kompem, pisze posty i zagryza kanapkami, które mama zrobiła w kuchni z topionego serka Hochland z szynką, a co w sytuacji ekstremalnej?
Takich jest całe mnóstwo..Oni to chyba nie ateiści tylko spamerzy.

Facet,zrozum(chrześcjanie,co mierzą wszystko swoją miarą mają problemy z pojęciem tego) ateizm to nie religia!!Ateizm to światopogląd\filozofia,prąd umysłowy nawet-ale nie religia!Ja nie wierze w żadne bóstwo i stwierdziłem że jestem ateistą.I tyle.
Odpowiedz
#12
Ok, respekt dla was, ja wierzę w Boga ze strachu, dlatego pisze takie posty
Odpowiedz
#13
99%katolik napisał(a):Ok, respekt dla was, ja wierzę w Boga ze strachu, dlatego pisze takie posty
Wierzysz w boga ze strachu? Dla mnie to brzmi jak paradoks, no ale... niech Ci tam będzie.
"Marian zataczając się wracał jak zwykle znajomym chodnikiem do domu. Przez zamglone od całonocnej popijawy oczy widział mieszkańców Skórca bezskutecznie uganiających się choćby za kromką jakiegokolwiek pieczywa. Na razie było jednak cicho."

Jan Oborniak "Bankiet w piekarni" (zbiór opowiadań pt: "Krzyk ciszy", wyd. Opoka, Warszawa 1986)
Odpowiedz
#14
Witaj. Wbrew pozorom, możesz mieć bardzo dużo racji.

99%katolik napisał(a):... a co w sytuacji ekstremalnej? Który z Was ateistów nie "zmięknie" gdy będzie umierał mu ktoś bliski, czy nie będziecie przeklinali właśnie Boga jeżeli się okaże że macie śmiertelną chorobę, a od śmierci dzieli Was pół roku z dnia na dzień coraz gorszego życia? Jak to Wy widzicie?

Przede wszystkim, w ekstremalnych sytuacjach, człowiek przestaje zdrowo myśleć. Nie dostrzega oczywistych faktów. W przypadku choroby często dochodzą omamy, halucynacje itp.
Trzeba pamiętać, że wielu z nas, ma wszczepiony pierwiastek boga już od dziecka. Jest to jakby pierwotna, początkowa podstawa naszego oprogramowania ! Nie bez powodu kościół nad tym pracuje, kolorowe migające lampki na choinkach, cukrowe, słodkie barany do święcenia, czekoladowe mikołaje, itd. Ma to za zadanie powiązać wszystko co dobre, co smaczne, co ładne z bogiem.
Mało tego, małe dziecko uczy się, że bóg jest dobry, do boga możesz się zawsze zwrócić, zawsze cię uratuje, zawsze przyjdzie z pomocą, on cię kocha, itd. Dziecko zapamiętuje takie rzeczy.

Teraz jestem zdrowy i myślę rozsądnie, wiem, że bóg, i raj to są ich wymysły. Jednak nie wykluczam, że w momencie ogromnego cierpienia, pogranicza śmierci, kiedy funkcjonowanie mojego mózgu zostanie ograniczone, nie pozostaje tylko ta podstawowa piertotna postawa którą jest właśnie wszczepiona wiara w boga.
Bardzo możliwe, że wtedy zacznę szukać pomocy właśnie w bogu, gdyż tak mnie nauczono jako dziecko.
Zauważ, że częśto jeżeli ktoś znajduje się w skrajnym niebezpieczeństwie, to nie myśli co robić, tylko woła 'ratunku !', krzyczy albo ucieka. Nie myśli, nie analizuje sytuacji, tylko dają górę jego pierwotne emocje. Odwołuje się po prostu do pierwotnie wszczepionych zasad funkcjonowania.
Również w przypadku śmierci, ludzie częśto wołają matkę lub ojca, czyli cofają się do pierwotnego oprogramowania mózgu.

Nie mogę w żaden sposób być pewnym, że w obliczu śmierci, mój mózg nie ograniczy się do pierwotnie wszczepionych zasad. Dlatego mówię, że jest to bardzo prawdopodobne, że tak będzie. Choć z całych sił będę się starał zachować trzeźwość umysłu. Co wcale nie znaczy to że bóg istnieje, lub coś w tym stylu.

Teraz zrozumiesz zapewne nacisk religii na małe dzieci. Np. obrzezanie żydów. Taki żyd, mająć niezatartą pamiątkę w psychice zawsze się do niej odwoła w skrajnym przypadku.
Tak więc, koledzy ateiści, nie bądźmy tacy pewni, że w obliczu śmierci nasza psychika nie podupadnie :-)
Odpowiedz
#15
aztec napisał(a):nie pozostaje tylko ta podstawowa piertotna postawa którą jest właśnie wszczepiona wiara w boga

aztec napisał(a):że wielu z nas, ma wszczepiony pierwiastek boga już od dziecka. Jest to jakby pierwotna, początkowa podstawa naszego oprogramowania

O nie...mylisz sie.Nie ma nic z góry wszczepionego.Jeśli człowiek,ktory dojrzał prawdę,to nie uwierzy w kłamstwo,bo wie że to kłamstwo.Moje życie należy do mnie,i żadne wychowanie tego nie zmieni.Po wychowaniu,można oczywiście kierować się zasadami,według których cię wychowywano,ale to tuz po ,,zakończeniu'' wychowywania,czyli gdy masz np.18 lat.Wychowanie rzutuje tylko na moment,w którym zostało zakończone,a nie na całe życie.Jeśli więc czlowiek zmien zasady,wdług ktorych go wychowywano kilka lat później,to już do tych zasad nie powróci.Efekt podprogowy(jak tu sugerujesz) jest krótkotrwały,nigdy nie rzutuje na dłuższą ilość czasu.

aztec napisał(a):Jednak nie wykluczam, że w momencie ogromnego cierpienia, pogranicza śmierci, kiedy funkcjonowanie mojego mózgu zostanie ograniczone
Człowiek nie małpa,tragedie go nie ograniczają(małpe zresztą chyba też).
Nie doceniasz siły ludzkiej woli,potęgi jego umysłu.
aztec napisał(a):Nie mogę w żaden sposób być pewnym, że w obliczu śmierci, mój mózg nie ograniczy się do pierwotnie wszczepionych zasad. Dlatego mówię, że jest to bardzo prawdopodobne, że tak będzie.
Twój mózg=ty.Jeśli ty myślisz,że prawdopodobnie tak będzie,to i twoj mózg tak ,,myśli''.Jeśli jednak wiesz,że tak nie będzie,bo twoj muzg to ty,to tak nie będzie.
Uderzaj.Wszystko inne ma drugorzędne znaczenie.Uderzaj.
Odpowiedz
#16
Być może się mylę. Nie wiem. Nie byłem w tak skrajnej sytuacji.
Obawiam się jednak że w drastycznym momencie mózg nie sięga do całego dorobku, tylko do pierwotnych wszczepionych podstaw.

Było nawet kilka przypadków w Polsce, że katolicy tuż po rabacji, jedli własne dzieci. Głód zwyciężył dorobek mózgu.
Bardzo często się zdarza, że kobieta wierząca, rodząc dziecko zakopuje je, wyrzuca na śmietnik lub w inny sposób uśmierca. Oczywiście kłuci się to z dorobkiem mózgu, a jest przyczyną być może pierwotnych instynktów, być może podstawowego programu mózgu człowieka.
Również wisielce. Ileż jest wisielców katolików ? Masa. Również jest to zaprzeczenie wiary, religii i społecznych zasad, jednak mózg szwankuje i zwis na gałęzi.
Nie mogę powiedzieć, że gdy mózg zacznie szwankować to nie zacznę wierzyć w makaronowego :-)

Myślę, że ważne jest też podejście do śmierci, jako normalnego procesu. Jeżeli ateista to zrozumie, to nie powinien się w ostatnim momencie chwytać boga jak tonący brzytwy.
Odpowiedz
#17
Cos takiego jak wielki głud czy pierwotne instynkty to tak(ale i tak można bad nimi zapanować.Co nie oznacza,że sie powinno).Co jednak mają pierwotne instynkty jakie ma każdy człowiek do indoktyrnacji?
Uderzaj.Wszystko inne ma drugorzędne znaczenie.Uderzaj.
Odpowiedz
#18
Cytat:Ok, respekt dla was, ja wierzę w Boga ze strachu, dlatego pisze takie posty
Uwierzę ci jak pokażesz mi wierzącego który gdy go śmiertelna choroba dopada nie zasuwa do najlepszego lekarza z kopertą tylko idzie na pieszą pielgrzymkę z tą kopertą na jasną górę, czy do sławniejszych katolickich "uzdrowisk". Albo gdy grozi bandzior, złodzieje kradną mu samochód albo kibole tłuką okna rzuca się na kolana chwyta za różaniec, bo Bóg wytrąci broń z ręki przestępcy, pokarze złodzieja... zamiast dzwonić na policję. Ludzie mają w dupie tego swojego Boga, boją się tylko, żeby proboszcz na nich nie nagadał na niedzielnej mszy i tego typu bzdury.
Odpowiedz
#19
99%katolik napisał(a):stoicie nad grobem, niedługo przyjdzie się zmierzyć z nicością, będzie już pora żeby oddać wypożyczone kilogramy białka, tłuszczu etc. bezosobowej przyrodzie, będziecie zimnym rozkładającym się budzącym obrzydzenie trupem i niczym więcej, a Wasza "dusza" nie odleci bynajmniej do niebieskiej krainy wiecznej szczęśliwości, to czy do waszych mózgów nie zacznie zakradać się boczną furtką myśl, że może coś jednak jest po tamtej stronie, że trochę lipa tak po prostu umrzeć i tyle.

"I nie będzie niczego" K. Kononowicz. Doktor Ateologii Podwórkowej. Także polityk Duży uśmiech
Stalk the weak, crush their skulls, eat their hearts, and use their entrails to predict the future.
Odpowiedz
#20
DarkWater napisał(a):Uwierzę ci jak pokażesz mi wierzącego który gdy go śmiertelna choroba dopada nie zasuwa do najlepszego lekarza z kopertą tylko idzie na pieszą pielgrzymkę z tą kopertą na jasną górę, czy do sławniejszych katolickich "uzdrowisk". Albo gdy grozi bandzior, złodzieje kradną mu samochód albo kibole tłuką okna rzuca się na kolana chwyta za różaniec, bo Bóg wytrąci broń z ręki przestępcy, pokarze złodzieja... zamiast dzwonić na policję. Ludzie mają w dupie tego swojego Boga, boją się tylko, żeby proboszcz na nich nie nagadał na niedzielnej mszy i tego typu bzdury.

Bóg dał mi nogi żebym mógł spieprzać jak sie coś dzieje. Bóg dał ludziom rozum aby mogli poznawać, dlatego idziemy do lekarza a nie na pielgrzymkę. Bóg dał inteligencję aby bandzior który ukradł samochód został złapany i ukarany przez tych którzy wierzą w prawo i dobro.
Ogólnie to TY jesteś też częścią świata i TY możesz coś zmienić.
Modlitwa zostaje wtedy kiedy siedzisz w pokoju bez okien z zabarykadowanymi drzwiami i nic więcej Ci nie zostało. (wersja dla wierzącego)
Albo masz nadzieje, że ktoś Cie znajdzie i otworzy drzwi. (wersja dla niewierzących)
aztec napisał(a):Myślę, że ważne jest też podejście do śmierci, jako normalnego procesu. Jeżeli ateista to zrozumie, to nie powinien się w ostatnim momencie chwytać boga jak tonący brzytwy.
I nie powinien. Jeśli był dobrym człowiekiem to może odejść bez obaw, ma 50% szans, że trafi na "Sąd". Jesli żył godnie to spoko, jesli nie... cóż... zawsze zostało 50% :]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości