Ogladalem ten film po raz pierwszy, gdy mialem kolo 12 lat. Przez przypadek i oczywiscie nie do konca. Trudno mi bylo go zrozumiec... ale cos mnie urzeklo w tym filmie. Potem ogladalem go jeszcze 2 razy, ale raczej bez zainteresowania.
Dzis mialem mozliwosc obejrzec go ponownie i "zaskoczylem". Moze to i nieco "obciachowe" - bo co tam taki "Jańcio" w dobie "M jak milosc"... jednakze... ten film to przykry moralitet, ale nie taki mentorsko doslowny. Tu sie samemu dochodzi do pewnych wnioskow. Pokazuje, jak zle moze wykorzystac czlowiek swoj dar, jak latwo moze zatracic sie w bogactwie i poklasku... jak bolesnie potem sie upada i jak niespodziewanie... i jak trudno odzyskac stracony czas.
Ulubione sceny:
- gdy Jancio opowiada o swojej misji i koniecznosci wyruszenia w swiat, Weronka chce sobie obciac jezyk, aby nie kusilo jej do rozmowy z innymi mezczyznami
- chwila po odejsciu Jańcia, gdy Weronka spiewa swoja skarge
- pokaz Stygmy, gdy Jancio jeszcze ma skrupuly - "za pieniadze ?"
- po pokazie Stygmy, gdy Jancia dopada tesknota za Weronka
- gdy Weronke odwiedza "dziad" - jej wypowiedz "masz w gebie gowno, [...] ale jeszcze z goscincem wyprawie - bo tak mnie uczyl Jańcio"
- gdy Jancio dopada w lesie "dziada", ktory mu dobitnie wyjasnia: "nie... teraz ja pan, a ty - dziad"
- bolesna chwila, gdy Jańcio pyta Weronki: "a gdybym znow ruszyl we swiat, chcialabys sobie obciac znow jezyk ?" , a ona mu odpowiada: "widzisz Jancio nasza kuchnie ? Pod kominem wygaslo... nie dokladales do ognia Jancio... gdyby mozna bylo cofnac czas"
- monolog Stygmy przy "wrosnietym w ziemie" Jańciu
- przebudzenie Jańcia
- spotkanie Jańcia z Sochą: "widzisz Socha, jeden zły uczynek, jednego zlego czlowieka...", "i ja zrobie dobry uczynek - nie zabije ciebie, Socha" i chwile pozniej, gdy Socha pada na kolana i placze.
Ten film trafia na stale do mojego skromnego repertuaru ulubionych filmow.
Dzis mialem mozliwosc obejrzec go ponownie i "zaskoczylem". Moze to i nieco "obciachowe" - bo co tam taki "Jańcio" w dobie "M jak milosc"... jednakze... ten film to przykry moralitet, ale nie taki mentorsko doslowny. Tu sie samemu dochodzi do pewnych wnioskow. Pokazuje, jak zle moze wykorzystac czlowiek swoj dar, jak latwo moze zatracic sie w bogactwie i poklasku... jak bolesnie potem sie upada i jak niespodziewanie... i jak trudno odzyskac stracony czas.
Ulubione sceny:
- gdy Jancio opowiada o swojej misji i koniecznosci wyruszenia w swiat, Weronka chce sobie obciac jezyk, aby nie kusilo jej do rozmowy z innymi mezczyznami
- chwila po odejsciu Jańcia, gdy Weronka spiewa swoja skarge
- pokaz Stygmy, gdy Jancio jeszcze ma skrupuly - "za pieniadze ?"
- po pokazie Stygmy, gdy Jancia dopada tesknota za Weronka
- gdy Weronke odwiedza "dziad" - jej wypowiedz "masz w gebie gowno, [...] ale jeszcze z goscincem wyprawie - bo tak mnie uczyl Jańcio"
- gdy Jancio dopada w lesie "dziada", ktory mu dobitnie wyjasnia: "nie... teraz ja pan, a ty - dziad"
- bolesna chwila, gdy Jańcio pyta Weronki: "a gdybym znow ruszyl we swiat, chcialabys sobie obciac znow jezyk ?" , a ona mu odpowiada: "widzisz Jancio nasza kuchnie ? Pod kominem wygaslo... nie dokladales do ognia Jancio... gdyby mozna bylo cofnac czas"
- monolog Stygmy przy "wrosnietym w ziemie" Jańciu
- przebudzenie Jańcia
- spotkanie Jańcia z Sochą: "widzisz Socha, jeden zły uczynek, jednego zlego czlowieka...", "i ja zrobie dobry uczynek - nie zabije ciebie, Socha" i chwile pozniej, gdy Socha pada na kolana i placze.
Ten film trafia na stale do mojego skromnego repertuaru ulubionych filmow.
Null pointer exception