Oj Lumber, Lumber. Toż ta opowiastka kupy się nie trzyma. Dziennikarz wie co kobitka co tydzień robiła na spotkaniach. Spotkania zaś odbywają się w grupkach po kilka osób, podzielonych pod kątem płci i wieku, ażeby ludzie się nie wstydzili gadać ze sobą. Wychodzi na to, że mesieu Marcin Wójcik, to najwidoczniej madame Martyna Wójcikowa, która trafiła przypadkiem do tej samej grupy co żona Pawełka. A później zaś kobitka łaziła na prywatne spotkania z jakąś psycholożką. I widocznie Martyna Wójcikowa tą psycholożką jest, bo skąd niby wie co się tam działo? To jest jakiś fejk.
Sebastian Flak