Dwa Litry Wody napisał(a): Jeżeli możesz liczyć wyłącznie na siebie, to masz spore szanse, że nigdy nawet nie zauważysz tego, że jakikolwiek kapitał kulturowy jest ci potrzebny. A samodzielna nauka przynosi trwałe efekty dopiero wtedy, gdy widzisz w niej sens.
A to da się wyjść z kultury? Się nią nasiąka przez osmozę jak głosi artykuł? Bo widzę tu dwa sprzeczne stanowiska.
Cytat:Serio. Zacytujmy fragment linkowanego przez Baptiste artykułu: „Takie dzieci pewne rzeczy po prostu wiedzą - znają nazwiska premiera i kilku ministrów, znaczenie słów takich jak "paradoks" albo "groteska", rozpoznają obrazy van Gogha i Picassa, wymienią kraje sąsiadujące z Chorwacją, wiedzą jakie produkty spożywcze zabierają węglowodany i to mimo że żadnego z tych zagadnień nie przerabiały jeszcze w szkole.”. To jest olbrzymia przewaga, która sprawia, że dzieciaki lepiej wykształconych rodziców dostają za darmo to na co dzieciaki rodziców wykształconych gorzej muszą dopiero tyrać w pocie czoła.
Chwila, chwila - informacja jest za darmo, w bibliotece, albo kosztuje tyle co dostęp do neta. Socjalizacja przebiega głównie w szkole i za pomocą mediów. Rodzic może być wsparciem, ale nie oszukujmy się, o paradoksach groteski nie rozmawia się w domach. Prędzej o praniu, śmieciach do wyniesienia i tym jaki film obejrzeć. I tutaj moc rodzica nie ma walorów boskich a to co jest w domu jest w szczytowym punkcie jedynie dodatkiem do deseru a nie daniem głównym. Rodzic jedyne co może to dbać o dostęp i jakość materiału, ale nie ma żadnej gwarancji, że coś z tego się wykluje. Dziecko musi mieć i aparat i chęci. I jakoś tak się dzieje, że dzieci z dobrym aparatem poznawczym jakoś częściej wychodzą na ukulturalnionych, niż te nie.
Sebastian Flak