To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Współpraca Kościoła z argentyńską juntą
#1
http://www.gazetawyborcza.pl/1,75248,4295870.html

Co prawda to Wyborcza.... ale ciekawe... trzeba bedzie poczytac o tym...

Kto wie, moze to jednak patriota-bohater, ktorego komunistyczno-liberalne media przerobily na skurw...na w koloratce ?

Donosił śledczym o tym, co wyznali mu więźniowie, a katów uspokajał, że to, co robią, jest konieczne - mówią świadkowie o ks. Christianie von Wernichu, który współpracował z argentyńską juntą

[Obrazek: z4297163nnx5.jpg]

Argentyna mozolnie dokopuje się prawdy i sprawiedliwości, od kiedy cztery lata temu prezydent Nestor Kirchner skłonił parlament do unieważnienia ustaw amnestyjnych z połowy lat 80. Gwarantowały one bezkarność setkom wojskowych i policyjnych oprawców winnych wymordowania blisko 30 tys. osób za rządów junty wojskowej w latach 1976-1983.

Zhańbił Kościół i Ojczyznę

Jedną z najbardziej ponurych prawd dyktatury, która dotąd czeka na pełne oświetlenie i zadośćuczynienie jest milczące wspólnictwo hierarchii Kościoła katolickiego w zbrodniach wojskowych. W czwartek przed sądem w La Placie stanął kapelan policji prowincji Buenos Aires Christian von Wernich.

Regularnie odwiedzał on pięć tajnych katowni w rejonie La Platy, gdzie junta więziła, torturowała oraz mordowała ludzi podejrzewanych o lewicowe skłonności i wywrotowe plany. Według zeznań dziesiątek świadków, kapelan błogosławił katom, a ich ofiary nakłaniał do skruchy i zeznań. Prokuratur oskarża go o współudział w siedmiu zabójstwach oraz 41 przypadkach tortur.

Prezydent Kirchner oświadczył, że proces kapelana, pierwszego duchownego oskarżonego o zbrodnie dyktatury, to "nie zemsta, lecz sprawiedliwość" i "bardzo ważny dzień dla Argentyny". Bo duchowni jak von Wernich "zhańbili i Kościół katolicki, i Ojczyznę, a tym, których już dziś z nami nie ma, a którym pomogli odejść, odmówili nawet spojrzenia w oblicze Chrystusa".

Proces toczy się przy licznych środkach bezpieczeństwa, ksiądz ubrany jest w kamizelkę kuloodporną i siedzi za pancerną szybą. Rząd zobowiązał się zapewnić maksymalną ochronę około 120 świadkom, którzy mają przejść przez salę sądową.

Wszystko dlatego, że kilka miesięcy temu, w czasie procesu zastępcy komisarza policji Buenos Aires Miguela Etchecolatza zaginęła bez wieści jedna z jego niedoszłych ofiar, główny świadek oskarżenia Jorge Julio Lopez. Komisarza skazano na dożywocie, ale po Lopezie do dzisiaj nie ma śladu, a na świadków w innych procesach o zbrodnie dyktatury padł strach przed zemstą wciąż bezkarnych byłych wojskowych lub ich najemników od mokrej roboty.

Ks. Wernich potwierdził przed sądem jedynie swoją tożsamość, poskarżył się, że w areszcie siedzi od czterech lat, ma mizerną emeryturę profesorską, po czym odmówił składania zeznań i odpowiadania na pytania sądu.

A będzie miał się z czym zmagać. W pierwszych rzędach siedzą Matki i Babcie z Placu Majowego, czyli matki i babcie ludzi zabitych przez dyktaturę, które od kilkudziesięciu lat poszukują grobów swoich bliskich lub choćby wieści o ich losie (a także losie dzieci odebranych zabijanym w katowniach matkom). Pod sądem stały setki ludzi, m.in. rodzin ofiar, krzyczących: "Wernich, ty morderco!".

To dla dobra ojczyzny

Zeznania złożone w śledztwie świadków, m.in. ludzi, którzy przeżyli katownie, mrożą krew w żyłach. Jak wspomnienie skruszonego policjanta Julio Emmeda: "W naszej brygadzie czekał na nas ojciec Christian von Wernich, który już zdążył porozmawiać z wywrotowcami i ich pobłogosławił. Wsiadłem do auta, w którym jechał ksiądz. Po drodze miałem ogłuszyć jednego więźnia, ale nie udawało mi się, więc Gimenez [inny z policjantów] wyciągnął rewolwer. Jak to ten więzień zobaczył, rzucił się do przodu i wywiązała się walka. Wtedy rąbnąłem go kilka razy w głowę kolbą mojego rewolweru. Zaczął mocno krwawić tak, że księdza, szofera i nas dwóch funkcjonariuszy ochlapało".

"Stanęliśmy i wyciągnęliśmy wszystkich trzech wywrotowców. Byli jeszcze żywi. Rzuciliśmy ich na trawę, a lekarz Jorge Berges każdemu dał po dwa zastrzyki, prosto w serce, z takim czerwonawym płynem, to była trucizna. Potem pojechaliśmy się umyć i przebrać, bo wszędzie mieliśmy krew. Ojciec Wernich zaczął ze mną rozmawiać, bo zobaczył, że byłem pod wrażeniem tego, co zaszło. Powiedział, że to było konieczne, że to czyn patriotyczny i że Bóg wie, że to wszystko dla dobra ojczyzny".

Inni świadkowie i niedoszłe ofiary opowiedzą, jak ks. Wernich odwiedzał ich w celach, nakazywał skruchę za grzechy, namawiał do szczerych zeznań dla łagodniejszego potraktowania, a o tym, co usłyszał, donosił śledczym. Błagającemu o życie skatowanemu więźniowi mówił np.: "Życie człowieka zależy do Boga i twojej współpracy w śledztwie".

W jednej z katowni ochrzcił urodzoną w niewoli dziewczynkę, której matka zaraz po porodzie została zamordowana. Pomagał też w odebraniu dziecka Hectorowi Baratiiemu oraz jego żonie Elenie de la Cuadra. Rodzice zostali zabici, a dziecko oddane nieznanym do dzisiaj adopcyjnym rodzicom (odbierane dzieci z reguły trafiały do oficerów wojska).

"Ksiądz powiedział, że nie wolno nam nienawidzić. Ja mu na to, że trudno kochać tych pięciu, którzy mnie torturują. Odparł, że musimy zapłacić za swoje czyny cierpieniem albo i życiem, bo jesteśmy winni. Hector Baratii zapytał, za co ma płacić jego kilkudniowa córeczka. Powiedział, że ona płaci za grzechy rodziców" - mówił świadek Luis Velasco.

Wyjątek czy reguła

Christian von Wernich potwierdził w śledztwie, że odwiedzał katownie. - Rozmawiałem z personelem, a także z zatrzymanymi. Atmosfera była tam bardzo miła - mówił. Ale nic nie wiedział ponoć o torturach i mordach. Twierdzi, że jest niewinny i zapowiada twardą obronę.

Ale nie ma wielkich szans. Przeciw niemu będą świadczyć ofiary, ich bliscy i skruszeni kaci, a nawet księża, którzy się juncie nie poddali.

Hierarchia katolicka otwarcie wspierała juntę jako obrońców zachodniej cywilizacji chrześcijańskiej przed barbarzyństwem komunistycznym, milczała o jawnych zbrodniach, a rodzinom ofiar odmawiała pomocy. Po latach, w 2000 r. przepraszała, ale nie za swoją instytucjonalną rolę, lecz za postępowanie "wielu swoich synów", choć przyznawała, że mogła zrobić więcej dla obrony ludzi przez represjami.

- Von Wernich to nie był sporadyczny przypadek, lecz reguła - oświadczył wczoraj Horatio Verbitsky, autor demaskatorskiej książki o roli Kościoła w czasach dyktatury wojskowej. Ale przypadek skrajny, bo kapłan sam tu jest policjantem.

Po upadku junty w 1983 r. Von Wernich przeniósł się do niewielkiej parafii 250 km od Buenos, a potem do Chile, gdzie pracował jako ksiądz pod zmienionym nazwiskiem. W 2003 r. dokonano jego ekstradycji do Argentyny. Nie poniósł dotąd żadnych kościelnych konsekwencji swych czynów sprzed 30 lat.

Argentyńscy biskupi na razie nie skomentowali procesu.
Null pointer exception
Odpowiedz
#2
Athei Overlord napisał(a):Kto wie, moze to jednak patriota-bohater, ktorego komunistyczno-liberalne media przerobily na skurw...na w koloratce ?

Nie sądzę, to tacy faszyści byli. W latach 1890-1930 Argentyna należała do dziesięciu najbogatszych krajów świata. Potem wpadła w kryzys gospodarczy (acz nie przez wzgląd na wewnętrzne błędy systemowe, lecz kryzys światowy) i w odmęty interwencjonizmu na dziesięciolecia.

Junta tu nic nie zmieniała, jeszcze pogłębiła takimi idiotyzmami jak wojna z WB o Falklandy (oni roili sobie z mocarstwem wojnę wygrać?).
Zły neoliberalny/libertariański Kot (czarny & drapieżny).

-----------------------------------
Pisywałem od długiego czasu; część moich starszych wypowiedzi można traktować jako nieaktualne.
BARDZO NIEAKTUALNE.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości