Tylko takie fundamentalne pytanie...
Czy aby chodzić na lekcję(!) religii jest jakiś wymóg, że trzeba być wierzącym? Nie ma. Uogólniając lekcja jest sposobem na nauczenie. Jako, że księża czy katecheci są niekompetentni, bo nie dość, że niczego nie uczą, to do tego ograniczają się tylko do chrześcijaństwa.
A przecież religii jest kilka i ja jako obserwator jestem ciekaw ich genezy.
No ale przeciętna lekcja religii, to na początku i na końcu marnowanie czasu na modlitwę(niczego to nie uczy), później pseudotemat z gatunku "Bóg jest wszystkim"(też niczego nie uczy).
To jest oczywiście debilne, że zamiast informacji dostajemy indoktrynację,
(prawie) wszyscy są zadowoleni. Aż mi się ręce trzęsą jak o tym myślę.
Czy aby chodzić na lekcję(!) religii jest jakiś wymóg, że trzeba być wierzącym? Nie ma. Uogólniając lekcja jest sposobem na nauczenie. Jako, że księża czy katecheci są niekompetentni, bo nie dość, że niczego nie uczą, to do tego ograniczają się tylko do chrześcijaństwa.
A przecież religii jest kilka i ja jako obserwator jestem ciekaw ich genezy.
No ale przeciętna lekcja religii, to na początku i na końcu marnowanie czasu na modlitwę(niczego to nie uczy), później pseudotemat z gatunku "Bóg jest wszystkim"(też niczego nie uczy).
To jest oczywiście debilne, że zamiast informacji dostajemy indoktrynację,
(prawie) wszyscy są zadowoleni. Aż mi się ręce trzęsą jak o tym myślę.