Witam!
Jestem uczeniem liceum ogólnokształcącego. Na początku grudnia 2009 wypisałem się z religii. Wszystko byłoby cacy, gdyby nie sytuacja, która dzisiaj mi się przydarzyła.
Pani wychowawczyni kazała podliczyć sobie każdemu średnią, w celu weryfikacji. Każdy mówił ją po kolei na głos. Gdy doszło do mnie, z dumą odrzekłem "4,75", co było drugą średnią w klasie. Zdziwiłem się jednak, kiedy pani wychowawczyni odrzekła, że z jej obliczeń wynika, że mam średnią 4,4.
Różnica w obliczeniach wynosiła 0,31, czyli dosyć sporo W wyniku ustaleń okazało się że miły klecha wystawił mi ocenę z religii, chociaż na nią nie chodzę Co więcej oceną tą jest dopuszczający (2) Pani wychowawczyni nie zauważyła niestety braku logiki w tej sytuacji.
Sam nie wiem, co teraz robić. Z jednej strony uważam, że to całkiem zabawne, dostać 2 z religii, ale z drugiej strony dać katabasowi powód do satysfakcji?
Jestem uczeniem liceum ogólnokształcącego. Na początku grudnia 2009 wypisałem się z religii. Wszystko byłoby cacy, gdyby nie sytuacja, która dzisiaj mi się przydarzyła.
Pani wychowawczyni kazała podliczyć sobie każdemu średnią, w celu weryfikacji. Każdy mówił ją po kolei na głos. Gdy doszło do mnie, z dumą odrzekłem "4,75", co było drugą średnią w klasie. Zdziwiłem się jednak, kiedy pani wychowawczyni odrzekła, że z jej obliczeń wynika, że mam średnią 4,4.
Różnica w obliczeniach wynosiła 0,31, czyli dosyć sporo W wyniku ustaleń okazało się że miły klecha wystawił mi ocenę z religii, chociaż na nią nie chodzę Co więcej oceną tą jest dopuszczający (2) Pani wychowawczyni nie zauważyła niestety braku logiki w tej sytuacji.
Sam nie wiem, co teraz robić. Z jednej strony uważam, że to całkiem zabawne, dostać 2 z religii, ale z drugiej strony dać katabasowi powód do satysfakcji?