Naszła mnie taka myśl.
Nie wiem dlaczego ale największe gównoburze na forum z reguły wybuchają, kiedy pojawia się temat postawy ateisty wobec wychowania swojego dziecka.
Jak amen w pacierzu, kiedy ateista wyraża chęć wychowania dzieciaka w ateizmie, to zaraz rzucacie się na niego jak stado piranii.
Wszyscy traktują indoktrynację kościelną od najmłodszych lat, jak coś tak naturalnego, jak ospa wietrzna, którą trzeba przechorować.
Ateista ma cicho siedzieć i broń boże nie ujawniać się ze swoim schorzeniem.
Ateizm to jakaś choroba weneryczna?
Nie wiem dlaczego ale największe gównoburze na forum z reguły wybuchają, kiedy pojawia się temat postawy ateisty wobec wychowania swojego dziecka.
Jak amen w pacierzu, kiedy ateista wyraża chęć wychowania dzieciaka w ateizmie, to zaraz rzucacie się na niego jak stado piranii.
Wszyscy traktują indoktrynację kościelną od najmłodszych lat, jak coś tak naturalnego, jak ospa wietrzna, którą trzeba przechorować.
Ateista ma cicho siedzieć i broń boże nie ujawniać się ze swoim schorzeniem.
Ateizm to jakaś choroba weneryczna?
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.