zefciu napisał(a):Oczywiście powodem jest to, że w Polsce jest jeszcze za mało socjalizmu. Przecież nie może być inaczej.
Nie będę tutaj argumentował ani za interwencjonizmem, ani przeciwko. Ale podam pewien bardzo mozliwy do zaistnienia w realu przykład.
Powiedzmy ze (zakładam ze mamy już ten pozbawiony interwencjonizmu ustrój) powstaje pewna firma zajmująca się przewozem czegoś tam samochodami ciężarowymi. No i firma ta kupuje samochody nie do końca sprawne. I tymi samochodami pracuje. Zatrudniony kierowca (pan Zbychu powiedzmy) ma do wyboru: czy pojedzie niesprawnym samochodem, i zarobi pieniążki ale też będzie brał pod uwagę ze niesprawnosć pojazdu spowoduje wypadek, czy też nie pojedzie niesprawnym, i nie będzie miał pieniążków. Pan Zbychu jednak, urodzony anarchokapitalista, postanawia jeździć niesprawnym pojazdem. Bierze ryzyko pod uwagę. No i tak się nieszczęśliwie zdarza, ze w morderczym tempie (kapitalizm i rywalizacja), brakuje mu hamulców (bo są niesprawne a naprawa przecież kosztowalaby) i wpada na przechodniów, zabijając kilku na miejscu, w tym i siebie. Jaki mamy bilans: Zbychu nic nie zarabia, bo jest martwy, przechodnie sa również martwi. Oczywiście, odpowiednie firmy niszczą firmę którą zajmowała się przewozem używając niesprawnych samochodów, zdobywają odszkodowania dla rodzin ofiar, itd. Ale żadna z tych firm nie wróci martwych do zycia. Jaka jest proporcja pomiędzy tym ze odpowiedzialni właściciele firmy bankrutują i idą siedzieć (ale gdzie? Do prywatnego więzienia jak przypuszczam) a inni tracą życie? Tu raczej pojawia się pewna dysproporcja. Pieniądz nie zwróci życia martwym ani żywych ich bliskim. A dodajmy, że rozwijające się firmy wielokrotnie łamią (teraz) różne przepisy, po to aby zarobić, zaoszczędzić. Możemy powiedzieć ze w warunkach anarchokapitalizmu owe oszczędności zwróciłyby się w postaci podatku który nie byłby wówczas płacony. Czy jesteśmy jednak tego w 100% pewni, czy tylko zakładamy że każdy zachowywałby się w 100% racjonalnie, i nie poddawał takim namiętnosciom jak chociażby chciwość, widmo szybkiego zarobku, itp. Pamiętajmy ze rozmawiamy o warunkach wyjątkowo dzikiej rywalizacji - jedni być może nie ryzykowaliby, jednak ci którzy zaryzykowaliby, i odniesli sukces, prześcigliby innych, tym samym motywując pozostały do tego aby rownież sięgnęli po środki ryzykowne. Jak to widzisz? Kiedy inny dziko by ryzykowali i czasami odnosili sukcesy a czasami nie, to czy pozwoliłbyś sobie na bankructwo poprzez stosowanie metod ostrożnych?
Ja osobiście nie wiem jak by to było. I nie opowiadam się za żadną z tych wizji (interwencjonizm czy antyinterwencjonizm). Chciałbym jednak usłyszeć zdanie innych co o tym myślą.
Stalk the weak, crush their skulls, eat their hearts, and use their entrails to predict the future.