Kwestia warunków pomocy i pilnowania dystrybucji. Do tego dochodzi otoczenie rówieśników o nieco wyższym statusie materialnym od przeciętnej i wuala, masz wyniki. Jak coś działa tylko na ogólnie określonych zasadach bez patrzenia non stop na ręce to ryzyko wypierdolenia środków drastycznie wzrasta. A tak właśnie jest w wypadku państwowych dotacji do czegokolwiek. Żeby pilnować uczciwości wnioskodawców potrzeba by było co najmniej kilka razy więcej urzędników, i to co by oszczędzono na tych nieuczciwych wydano by na urzędników. Tak czy inaczej dupa blada. Pomoc powinna być zawsze spersonalizowana, bo próby jej upowszechnienia przez instytucjonalizację i dystrybucję państwową spędzają na niczym. Brak w państwie wydajnych narzędzi do pilnowania wydatków i uniemożliwiania defraudacji. Prywaciarz albo sam dba by jego kasa nie ginęła bo zginie albo odwracają się od niego klienci od których ma kasę i też zginie. A państwo zawsze się wyżywi. Toteż środki jak pokazują badania, w 6-8 na 10 przypadków trafiają do ludzi do których nie powinny. Przytłaczająca większość przypadków państwowej pomocy to zwykle wyłudzenia. A i z tych osób które ściśle spełniają wymogi spora ilość to nie są ludzie którzy by sobie sami nie poradzili. Po prostu wygodniej brać, zwłaszcza jak nikt niczego nie wymaga w zamian. Jaki prywaciarz mógłby sobie na taką politykę pozwolić?
Sebastian Flak