Post powstał jako odpowiedź w jednym z tematów,ale rozwinął się na tyle,że postanowiłem zrobić z niego osobny temat.Opieram się w nim w sporej mierze na danych przedstawionych przez pilastera w jego esejach,jednak dodaję do tego szczyptę rozsądku i obiektywizmu.
Wystarczy spojrzeć na pustynną Australię, zziębniętą Kanadą i USA z jednej, a Amerykę Łacińską z jej zasobami z drugiej strony by się przekonać, kto lepiej się gospodarzył.
Wystarczy spojrzeć na to, co się stało z Rzymem zaraz po przejęciu chrześcijaństwa, zaledwie 1-2 wieki później upadł. A następnie po przejęciu chrześcijaństwa, przez nie odbiegających zbytnio od poziomu Rzymu "barbarzyńców" nastąpiła zapaść społeczno-kulturalno-gospodarcza europy.Podnosiła się ona etapami,najpierw po zetknięciu się z Islamem,oczywiście nie dyplomatycznie ale napadając na niego,następnie po zajęciu i starym chrześcijańskim sposobem wytrzebieniu nowego świata (ludobójstwo całych trzech kontynentów, wydarzenie bez precedensu),potem w wyniku oświeceniowej laicyzacji i kolonizacji Afryki,której szczęśliwie nie przetrzebiono do końca.
Czemu Europa rozwinęła się gospodarczo bardziej niż inne kultury. Otóż rozwój kultur jest proporcjonalny do jej kontaktów z innymi albo do jej wielkości. Z tego to powodu kultury Australijskie nie odegrały żadnej roli w historii świata, były odcięte od innych ludów, mogły wymieniać idee,towary itd. jedynie we własnym wąskim gronie,jakąś tam rolę odegrały kultury amerykańskie, dysponowały większym obszarem styczności między ludami, potem byłą Afryka, a na koniec gruba czwórka, kultura rzymska, Perska, Indyjska i Chińska. Z tych kultur rzym pozostawał w tyle, a niektóre z pozostałych często odbiegały od pozostałych. Czemu zatem Europa wyszła na prowadzenie? Tłumaczy to ta sam teoria. Sprawdźcie sobie drogę do Ameryk z Chin Indii albo Bliskiego wschodu... Po prostu Europejczycy mieli tam najbliżej, i nie bez problemów ze strony kościoła tam w końcu trafili. Stamtąd ściągnęli mnóstwo złota, czym doprowadzili do "inflacji" na Bliskim Wschodzie. Ten już się po tym ciosie nie podniósł i nie bardzo podnosi do tej pory. Nawet do Afryki Europejczycy mieli najbliżej. Bliski wschód styka się z tym kontynentem swoim "krótszym bokiem", Europa dłuższym, Indie i Chiny nie stykają się wcale. Arabscy kupcy dopłynęli aż do krańców Indonezji, pokojowo nawracając te wyspy, mimo że istniały tam już wysoko rozwinięte religie. Chrześcijanie pokonali podobną drogę tylko po to, by wytrzebić Indian.
Czemu zatem Europejczycy panując nad całym niemal światem i gospodarczo wyprzedzając każdą z kultur wielokrotnie, dysponując taką przewagą nie potrafili jeszcze przyspieszyć.Nie pytam tu jeszcze,czemu to inni zaczęli ich doganiać, pytam, czemu a)zwiększanie dystansu pomiędzy Europą a resztą nie rosło wykładniczo b)czemu nie rosło przynajmniej w takim tempie jak wcześniej. Przecież Europejczycy najgorszy moment wyścigu mieli za sobą, i teraz kontrolowali działania pozostałych graczy. Otóż wrodzona chrześcijańska "miłość bliźniego dała się im we znaki". Europa pogrążyła się w dwóch wojnach światowych lub jednej długaśnej wojnie, a obcy kulturowo element posłała do przeróbki na mydło i peruki swym coraz to doskonalonym barbarzyńskim sposobem. To jednak nie pogrążyło europy zupełnie. Jedynie zahamowało wykładnicze zwiększanie dystansu do świata a nawet w ogóle powiększanie tego dystansu. Wtedy jednak eurpejczycy pogrążyli się w swej chrześcijańskiej miłości bliźniego i postanowili że nikt nie zasługuje na to żeby być biednym, scharowanym, w ogóle zmuszonym do wysiłku. Na dobre rozwinął się komunizm, europejskich odpryskach zwany też teologią wyzwolenia. W latach 70 spowodował on zapaść połowy europejskiego świata. Jednocześnie w drugiej połowie tego świata nastąpił kryzys spowodowany wyzbyciem się wszelkich zasad. Nie tylko tych narzuconych, nie tylko tych starych, ale w ogóle pomysły, że powinno się mieć zasady. Niechęć do pracy, upadek rodziny i spadek przyrostu naturalnego, lekkie życie, dekadencja, dekadenckie zwracanie uwagi na problemy naprawdę nieistotne, wymyślone w gronie intelektualistów wypromowane a potem narzucone, skłócanie kolejnych grup społecznych, pierwszy raz w historii znalezienie sposobu na sterowanie społeczeństwem bez oficjalnych ram prawnych umożliwiających takie sterowanie (tzw. wolne media, które powtarzają tylko po sobie i nie przedstawiają wszystkich punktów widzenia). To wszystko dokopało zachodowi europy. I tak dostały same od siebie dwie gałęzie, a przecież współzawodniczyły one również miedzy sobą, zbrojąc się na nieracjonalną i niepotrzebną skalę (różnica między 10 000 a 30 000 głowic atomowych jest prawie żadna).
W tym samym czasie ta wywołane na własne życzenie problemy europy nie pozwoliły jej szachować reszty świata. Nie doszło by do tego, gdyby po prostu Europa a nawet „dwie” europy miały problem, ale nie rywalizowały przy tym ze sobą. Jednak do zgody dzicz europejska nie jest zdolna. Wszystkie z kultur grubej czwórki zaczęły się podnosić. Najszybciej uczynił to daleki wschód i kilka państw w tym dużych tego regionu Japonia, Korea, Tajwan, Hong Kong i Singapur, częściowo Tajlandia dogoniło lub przegoniło zachód. Zwłaszcza pogrążoną w sporym kryzysie i lewackim wynaturzeniu Amerykę Łacińską. Znacznie wolniej Indie. Wydawało się że drogą dalekiego podąży bliski wschód. Jednak nie dopuściła do tego odwieczna agresja barbarzyńców w tym regionie. Zbrodniczy reżim półeuropejski (ale popierany przez europejczyków) w Izraelu, popieranie socjalistycznego zbrodniarza Saddama Hussajna w napaści na Islam, napaść ateistów na Afganistan, to wszystko oddaliło Islam obyczajowo od najracjonalniejszego wtedy poziomu tradycjonalizmu, porównywalnego z tym poziomem dla stanów lat 50-tych. Doprowadziło między innymi do klęski szacha, oraz do fundamentalizacji Afganistanu i Pakistanu. Antyzachodniość utrudnia społeczeństwom tego regionu usunięcie krwawych dyktatorów i monarchów, mimo że są oni prozachodni, w końcu demokracja też jest prozachodnia… Mułamar Kadafi i król Arabii Saudyjskiej mogą spać spokojnie.
Mimo tego, również ten region nieznacznie dogonił Europę. Ta z kolei zdawała odbijać się od dna. Jej wschodnia cześć upadła w sposób pokojowy i zdecydowała się przyjąć bardziej racjonalny system gospodarczo polityczny. Niestety typowym dla europejczyków sposobem niszczenie siebie nawzajem nie zostało to wsparte z zachodu. Zamiast tego zachód zaczął szukać ekspansji na wschodzie. Zbyt szybkie rozszerzenie NATO i UE, wspieranie własnych interesów na wschodzie a nie interesów wschodu doprowadziły do niechęci Rosjan, Białorusinów i Ukraińców do Zachodu. Kraje te przeżywały też w latach 90-tych falę związanego z przemianami regresu, nie ma w tym nic dziwnego, po początkowym spadku przyszłyby wysokie zwyżki, ale w sytuacji kiedy wysiłek wytrzymania tego ciosu został zmarnowany, nie można spodziewać się po tym regionie tak szybkiego rozwoju na jaki go naprawdę byłoby stać…
W momencie, kiedy zachód europy zajmował się w najkorzystniejszym dla siebie czasie powolnym niszczeniem wschodu, na dobre z dołka wyszedł Daleki wschód, teraz w postaci swojego centrum, Środka, Chin. Jednocześnie drogą rozwoju podążyły Indie, a nawet część państw islamskich tamtego regionu, Pakistan i Iran, ze swoim 8,4 oraz 7,5 % owym wzrostem gospodarczym w ostatnich latach. Podobnie stało się z zarówno islamskimi jak i chrześcijańskim państwami Afryki, gdzie zaczęły inwestować Chiny.
Europa na dobre straciła te państwa. Chiny bowiem, w przeciwieństwie do europejskich ludobójców pamiętanych jeszcze w dwóch ostatnich pokoleniach poszły drogą pokojowej współpracy oraz pomocy w rozwoju, w tym w rozwoju praw człowieka. Tak chętnie przywoływany przypadek Darfuru nie zmienia całościowego obrazu tej sytuacji. Jaka byłą odpowiedź europy na tę współpracę…? Uznanie, że UE będzie promowała prawa europejczyka (zwane prawami człowieka) nie tylko w europie ale też w Afryce (jak to wygląda w Szwecji przekonałem się na własnej skórze, dobre uniwersytety nie przyjmują Afrykanów, za to Hogskole bardzo chętnie, na prawa człowieka albo teologię, nigdy na kierunki techniczne, za miskę Internetu i czystej toalety czarniutkie małpki zostaną wytresowane jak zmieniać Afrykę).
I tak Europa dzieli się obecnie na tę, która w agresywny sposób promuje „demokrację” i tę która narzuca prawa europejczyka. Działalność tej pierwszej przyniosła ponowny wzrost konserwatyzmu na Bliskim Wschodzie do nieracjonalnego poziomu. Szczęśliwie jednak ta część europy nie ma siły aby przyczepić się wszystkich trzech kultur jednocześnie. Po antychińskiej polityce trwającej do 2001 roku uznano najwyraźniej że Chiny niechybnie dobiją do czołówki. Nie rzucono się też na Indie. Za względną niezależność tych państw odpowiada zwalczanie islamu.
Działalność tej drugiej uderza bardziej w nią samą, choć i zainfekowane przez nią kraje pogrążają się w chaosie. Wyludnienie kontynentu jest faktem, starzenie się również. Wszystko to prowadzi nas niechybnie do kryzysu systemu emerytalnego który nastąpi za 20 lat a następnie będzie się pogłębiał. W tym czasie kontynent, który kiedyś inaczej niż inni stawiał na rozwój nie osobisty i kulturowo-duchowy ale cywilizacyjny, skończy z żadnym rozwojem, pogrąży się w prostych przyjemnościach seksu i konsumpcjonizmu, w walce o dekadenckie idee, nie dotyczące realnych problemów, we wprowadzaniu ustaw które komplikują tylko życie.
Obie części styranej europy rozwijaja się gospodarczo o 3,5% wolniej niż średnia światowa, i o 6% wolniej niż reszta świata. Obie nie mają sposobu na poprawę tej sytuacji poprzez zwiększenie wskaźnika IEF. Obie izolują od siebie obcych murami (a pamiętajmy że izolacja była jednym z czynników stagnacji cywilizacyjnej regionów).
Niechybnie już wkrótce Europa osiągnie granicę, za którą zmiany ilościowe przechodzą w jakościowe. Pierwszym językiem Internetu stał się już chiński. Co uczyni Europa, kiedy jej obywatele będą musieli poszukiwać informacji w języku chińskim albo hindi, lub arabskim. Europejczykom ciężko idzie nauczenie się innego języka z łacińskim alfabetem, a co dopiero o alfabetach tak odmiennych (jak europejczycy korzystają z informacji w języku arabskim widzimy już dziś). Co jeżeli będzie trzeba poświęcać 3 h tygodniowo na finansowanie nauki obcych języków? Co jeżeli latać do obcych krajów albo zdobyć posadę w instytucji międzynarodowej lub korporacji będzie można jedynie znając chiński? Co jeżeli walutą światową przestanie być słabnący dolar i nie będzie można eksportować inflacji? Jak zareagują europejczycy na słowa chińskiej organizacji mówiącej o nie przestrzeganiu w Europie jakichś praw (a do europejskich praw chińczycy już zostali zrażeni cyrkiem wokół olimpiady, drugi po napaści na Afganistan i Irak strzał w kolano)? Czy irracjonalną wściekłością ukręcą na siebie bicz? Czy może irracjonalnie odizolują się, co czynią już teraz, kiedy imigranci stanowią jedynie 2% ich społeczeństwa. Co się stanie z jankeską nauką kiedy doktoranci nie będą napływać do stanów z obcych krajów ale odpływać ze stanów do innych państw (zakładając, że w USA są w ogóle jakieś inteligentne osoby)?
Jedynym co Europejczycy mogą do tego czasu uczynić, jest zejście z wojennej ścieżki z islamem i zmiana ichniejszej obyczajowości na trochę mniej surową. Może to tym społeczeństwom wyjść tylko na dobre (być może też sprawi, że dołączą one w rozwoju do Chin i Indii, bo zachód i tak już biją na łeb), podczas gdy dalsza radykalizacja europy pogrąży ja całkowicie. Jest w tym jakaś sprawiedliwość historii.
Wystarczy spojrzeć na pustynną Australię, zziębniętą Kanadą i USA z jednej, a Amerykę Łacińską z jej zasobami z drugiej strony by się przekonać, kto lepiej się gospodarzył.
Wystarczy spojrzeć na to, co się stało z Rzymem zaraz po przejęciu chrześcijaństwa, zaledwie 1-2 wieki później upadł. A następnie po przejęciu chrześcijaństwa, przez nie odbiegających zbytnio od poziomu Rzymu "barbarzyńców" nastąpiła zapaść społeczno-kulturalno-gospodarcza europy.Podnosiła się ona etapami,najpierw po zetknięciu się z Islamem,oczywiście nie dyplomatycznie ale napadając na niego,następnie po zajęciu i starym chrześcijańskim sposobem wytrzebieniu nowego świata (ludobójstwo całych trzech kontynentów, wydarzenie bez precedensu),potem w wyniku oświeceniowej laicyzacji i kolonizacji Afryki,której szczęśliwie nie przetrzebiono do końca.
Czemu Europa rozwinęła się gospodarczo bardziej niż inne kultury. Otóż rozwój kultur jest proporcjonalny do jej kontaktów z innymi albo do jej wielkości. Z tego to powodu kultury Australijskie nie odegrały żadnej roli w historii świata, były odcięte od innych ludów, mogły wymieniać idee,towary itd. jedynie we własnym wąskim gronie,jakąś tam rolę odegrały kultury amerykańskie, dysponowały większym obszarem styczności między ludami, potem byłą Afryka, a na koniec gruba czwórka, kultura rzymska, Perska, Indyjska i Chińska. Z tych kultur rzym pozostawał w tyle, a niektóre z pozostałych często odbiegały od pozostałych. Czemu zatem Europa wyszła na prowadzenie? Tłumaczy to ta sam teoria. Sprawdźcie sobie drogę do Ameryk z Chin Indii albo Bliskiego wschodu... Po prostu Europejczycy mieli tam najbliżej, i nie bez problemów ze strony kościoła tam w końcu trafili. Stamtąd ściągnęli mnóstwo złota, czym doprowadzili do "inflacji" na Bliskim Wschodzie. Ten już się po tym ciosie nie podniósł i nie bardzo podnosi do tej pory. Nawet do Afryki Europejczycy mieli najbliżej. Bliski wschód styka się z tym kontynentem swoim "krótszym bokiem", Europa dłuższym, Indie i Chiny nie stykają się wcale. Arabscy kupcy dopłynęli aż do krańców Indonezji, pokojowo nawracając te wyspy, mimo że istniały tam już wysoko rozwinięte religie. Chrześcijanie pokonali podobną drogę tylko po to, by wytrzebić Indian.
Czemu zatem Europejczycy panując nad całym niemal światem i gospodarczo wyprzedzając każdą z kultur wielokrotnie, dysponując taką przewagą nie potrafili jeszcze przyspieszyć.Nie pytam tu jeszcze,czemu to inni zaczęli ich doganiać, pytam, czemu a)zwiększanie dystansu pomiędzy Europą a resztą nie rosło wykładniczo b)czemu nie rosło przynajmniej w takim tempie jak wcześniej. Przecież Europejczycy najgorszy moment wyścigu mieli za sobą, i teraz kontrolowali działania pozostałych graczy. Otóż wrodzona chrześcijańska "miłość bliźniego dała się im we znaki". Europa pogrążyła się w dwóch wojnach światowych lub jednej długaśnej wojnie, a obcy kulturowo element posłała do przeróbki na mydło i peruki swym coraz to doskonalonym barbarzyńskim sposobem. To jednak nie pogrążyło europy zupełnie. Jedynie zahamowało wykładnicze zwiększanie dystansu do świata a nawet w ogóle powiększanie tego dystansu. Wtedy jednak eurpejczycy pogrążyli się w swej chrześcijańskiej miłości bliźniego i postanowili że nikt nie zasługuje na to żeby być biednym, scharowanym, w ogóle zmuszonym do wysiłku. Na dobre rozwinął się komunizm, europejskich odpryskach zwany też teologią wyzwolenia. W latach 70 spowodował on zapaść połowy europejskiego świata. Jednocześnie w drugiej połowie tego świata nastąpił kryzys spowodowany wyzbyciem się wszelkich zasad. Nie tylko tych narzuconych, nie tylko tych starych, ale w ogóle pomysły, że powinno się mieć zasady. Niechęć do pracy, upadek rodziny i spadek przyrostu naturalnego, lekkie życie, dekadencja, dekadenckie zwracanie uwagi na problemy naprawdę nieistotne, wymyślone w gronie intelektualistów wypromowane a potem narzucone, skłócanie kolejnych grup społecznych, pierwszy raz w historii znalezienie sposobu na sterowanie społeczeństwem bez oficjalnych ram prawnych umożliwiających takie sterowanie (tzw. wolne media, które powtarzają tylko po sobie i nie przedstawiają wszystkich punktów widzenia). To wszystko dokopało zachodowi europy. I tak dostały same od siebie dwie gałęzie, a przecież współzawodniczyły one również miedzy sobą, zbrojąc się na nieracjonalną i niepotrzebną skalę (różnica między 10 000 a 30 000 głowic atomowych jest prawie żadna).
W tym samym czasie ta wywołane na własne życzenie problemy europy nie pozwoliły jej szachować reszty świata. Nie doszło by do tego, gdyby po prostu Europa a nawet „dwie” europy miały problem, ale nie rywalizowały przy tym ze sobą. Jednak do zgody dzicz europejska nie jest zdolna. Wszystkie z kultur grubej czwórki zaczęły się podnosić. Najszybciej uczynił to daleki wschód i kilka państw w tym dużych tego regionu Japonia, Korea, Tajwan, Hong Kong i Singapur, częściowo Tajlandia dogoniło lub przegoniło zachód. Zwłaszcza pogrążoną w sporym kryzysie i lewackim wynaturzeniu Amerykę Łacińską. Znacznie wolniej Indie. Wydawało się że drogą dalekiego podąży bliski wschód. Jednak nie dopuściła do tego odwieczna agresja barbarzyńców w tym regionie. Zbrodniczy reżim półeuropejski (ale popierany przez europejczyków) w Izraelu, popieranie socjalistycznego zbrodniarza Saddama Hussajna w napaści na Islam, napaść ateistów na Afganistan, to wszystko oddaliło Islam obyczajowo od najracjonalniejszego wtedy poziomu tradycjonalizmu, porównywalnego z tym poziomem dla stanów lat 50-tych. Doprowadziło między innymi do klęski szacha, oraz do fundamentalizacji Afganistanu i Pakistanu. Antyzachodniość utrudnia społeczeństwom tego regionu usunięcie krwawych dyktatorów i monarchów, mimo że są oni prozachodni, w końcu demokracja też jest prozachodnia… Mułamar Kadafi i król Arabii Saudyjskiej mogą spać spokojnie.
Mimo tego, również ten region nieznacznie dogonił Europę. Ta z kolei zdawała odbijać się od dna. Jej wschodnia cześć upadła w sposób pokojowy i zdecydowała się przyjąć bardziej racjonalny system gospodarczo polityczny. Niestety typowym dla europejczyków sposobem niszczenie siebie nawzajem nie zostało to wsparte z zachodu. Zamiast tego zachód zaczął szukać ekspansji na wschodzie. Zbyt szybkie rozszerzenie NATO i UE, wspieranie własnych interesów na wschodzie a nie interesów wschodu doprowadziły do niechęci Rosjan, Białorusinów i Ukraińców do Zachodu. Kraje te przeżywały też w latach 90-tych falę związanego z przemianami regresu, nie ma w tym nic dziwnego, po początkowym spadku przyszłyby wysokie zwyżki, ale w sytuacji kiedy wysiłek wytrzymania tego ciosu został zmarnowany, nie można spodziewać się po tym regionie tak szybkiego rozwoju na jaki go naprawdę byłoby stać…
W momencie, kiedy zachód europy zajmował się w najkorzystniejszym dla siebie czasie powolnym niszczeniem wschodu, na dobre z dołka wyszedł Daleki wschód, teraz w postaci swojego centrum, Środka, Chin. Jednocześnie drogą rozwoju podążyły Indie, a nawet część państw islamskich tamtego regionu, Pakistan i Iran, ze swoim 8,4 oraz 7,5 % owym wzrostem gospodarczym w ostatnich latach. Podobnie stało się z zarówno islamskimi jak i chrześcijańskim państwami Afryki, gdzie zaczęły inwestować Chiny.
Europa na dobre straciła te państwa. Chiny bowiem, w przeciwieństwie do europejskich ludobójców pamiętanych jeszcze w dwóch ostatnich pokoleniach poszły drogą pokojowej współpracy oraz pomocy w rozwoju, w tym w rozwoju praw człowieka. Tak chętnie przywoływany przypadek Darfuru nie zmienia całościowego obrazu tej sytuacji. Jaka byłą odpowiedź europy na tę współpracę…? Uznanie, że UE będzie promowała prawa europejczyka (zwane prawami człowieka) nie tylko w europie ale też w Afryce (jak to wygląda w Szwecji przekonałem się na własnej skórze, dobre uniwersytety nie przyjmują Afrykanów, za to Hogskole bardzo chętnie, na prawa człowieka albo teologię, nigdy na kierunki techniczne, za miskę Internetu i czystej toalety czarniutkie małpki zostaną wytresowane jak zmieniać Afrykę).
I tak Europa dzieli się obecnie na tę, która w agresywny sposób promuje „demokrację” i tę która narzuca prawa europejczyka. Działalność tej pierwszej przyniosła ponowny wzrost konserwatyzmu na Bliskim Wschodzie do nieracjonalnego poziomu. Szczęśliwie jednak ta część europy nie ma siły aby przyczepić się wszystkich trzech kultur jednocześnie. Po antychińskiej polityce trwającej do 2001 roku uznano najwyraźniej że Chiny niechybnie dobiją do czołówki. Nie rzucono się też na Indie. Za względną niezależność tych państw odpowiada zwalczanie islamu.
Działalność tej drugiej uderza bardziej w nią samą, choć i zainfekowane przez nią kraje pogrążają się w chaosie. Wyludnienie kontynentu jest faktem, starzenie się również. Wszystko to prowadzi nas niechybnie do kryzysu systemu emerytalnego który nastąpi za 20 lat a następnie będzie się pogłębiał. W tym czasie kontynent, który kiedyś inaczej niż inni stawiał na rozwój nie osobisty i kulturowo-duchowy ale cywilizacyjny, skończy z żadnym rozwojem, pogrąży się w prostych przyjemnościach seksu i konsumpcjonizmu, w walce o dekadenckie idee, nie dotyczące realnych problemów, we wprowadzaniu ustaw które komplikują tylko życie.
Obie części styranej europy rozwijaja się gospodarczo o 3,5% wolniej niż średnia światowa, i o 6% wolniej niż reszta świata. Obie nie mają sposobu na poprawę tej sytuacji poprzez zwiększenie wskaźnika IEF. Obie izolują od siebie obcych murami (a pamiętajmy że izolacja była jednym z czynników stagnacji cywilizacyjnej regionów).
Niechybnie już wkrótce Europa osiągnie granicę, za którą zmiany ilościowe przechodzą w jakościowe. Pierwszym językiem Internetu stał się już chiński. Co uczyni Europa, kiedy jej obywatele będą musieli poszukiwać informacji w języku chińskim albo hindi, lub arabskim. Europejczykom ciężko idzie nauczenie się innego języka z łacińskim alfabetem, a co dopiero o alfabetach tak odmiennych (jak europejczycy korzystają z informacji w języku arabskim widzimy już dziś). Co jeżeli będzie trzeba poświęcać 3 h tygodniowo na finansowanie nauki obcych języków? Co jeżeli latać do obcych krajów albo zdobyć posadę w instytucji międzynarodowej lub korporacji będzie można jedynie znając chiński? Co jeżeli walutą światową przestanie być słabnący dolar i nie będzie można eksportować inflacji? Jak zareagują europejczycy na słowa chińskiej organizacji mówiącej o nie przestrzeganiu w Europie jakichś praw (a do europejskich praw chińczycy już zostali zrażeni cyrkiem wokół olimpiady, drugi po napaści na Afganistan i Irak strzał w kolano)? Czy irracjonalną wściekłością ukręcą na siebie bicz? Czy może irracjonalnie odizolują się, co czynią już teraz, kiedy imigranci stanowią jedynie 2% ich społeczeństwa. Co się stanie z jankeską nauką kiedy doktoranci nie będą napływać do stanów z obcych krajów ale odpływać ze stanów do innych państw (zakładając, że w USA są w ogóle jakieś inteligentne osoby)?
Jedynym co Europejczycy mogą do tego czasu uczynić, jest zejście z wojennej ścieżki z islamem i zmiana ichniejszej obyczajowości na trochę mniej surową. Może to tym społeczeństwom wyjść tylko na dobre (być może też sprawi, że dołączą one w rozwoju do Chin i Indii, bo zachód i tak już biją na łeb), podczas gdy dalsza radykalizacja europy pogrąży ja całkowicie. Jest w tym jakaś sprawiedliwość historii.