avidal napisał(a):Pierwotnie wystarczyło zapewne podnieść głos, chocby po to aby zwrócic na siebie uwagę; zazwyczaj to osobnik o wysokim statusie społecznym wydaje rozkazy i może sobie pozwolić na podwyższenie intonacji, nie obawiając się negatywnych reakcji. Z czasem to przestało wystarczać, więc dobór płciowy faworyzował specjalizację werbalną, bądź to w kierunku modulacji i barwy głosu (tym lepiej jeśli śpiew występował w akompaniamencie, nie zaś a'capella - kreatywność i inwencja twórcza od niepamiętnych czasów musiały być uważane za seksowne), bądź wyrafinowania językowego (poezja).O, o coś takiego mi chodziło, dzięki. W sumie też spodziewałem się, że to mniej więcej tak wygląda. :razz:
Gust muzyczny.
|
04.10.2008, 23:43
05.10.2008, 14:05
Liczba postów: 4,045
Liczba wątków: 85 Dołączył: 05.2006 Reputacja: 1 Płeć: mężczyzna Wyznanie: ateista
Wyjasnienie pochodzenia sztuki , a więc i muzyki, zarówno jej tworzenia, jak i odbierania, przy pomocy doboru płciowego nie jest jakąś ortodoksją. Konsensusu brak. Wspomniany S.Pinker, na przykład, wychodzi z założenia, że sztuki piękne, muzyka, humor, beletrystyka, religia i filozofia - sa to wszystko biologiczne skutki uboczne innych nabytych w drodze ewolucyjnej zdolności. Pomija rolę doboru płciowego, i nie jest jedyny. Powiedziałbym nawet, ze jest w większości. Ja natomiast przedstawiłem wyjaśnienie, które mnie najbardziej przekonuje. Skoro istnieją dwie możliwości, dobór naturalny, lub płciowy, i pierwsza z nich zawodzi, dlaczego nie spróbować skupić się na drugiej? Wielu ewolucjonistów nie tyle nie wyklucza roli doboru płciowego, co po prostu zwyczajnie nie biorą go pod uwagę. Nieskromnie uważam, że to błąd. Dobór płciowy jest bodaj jeszcze potężniejszym narzędziem selekcyjnym, niż dobór naturalny, a na dodatek działa w porównaniu z nim dużo szybciej i gwałtowniej, nie ustępując przy tym wcale jeśli chodzi o walory twórcze.
Pomyśl tylko-tryliony organizmów kręcących sie dokoła, każdy pod hipnotycznym działaniem jedynej prawdy, wszystkie te prawdy identyczne i wszystkie logicznie sprzeczne ze sobą: Moje dziedziczne tworzywo jest najważniejszym tworzywem na Ziemi; jego przetrwanie usprawiedliwia twoją frustrację, ból, a nawet śmierć. I ty jesteś jednym z tych organizmów, i przeżywasz swoje życie w niewoli logicznego absurdu.
R.Wright [i]Moralne zwierzę
08.11.2008, 14:09
Kocham muzykę... Nie wyobrażam sobie bez niej życia... ;-)
Wydaje mi się, że umiłowanie piękna to normalny element ludzkiej natury.
08.11.2008, 17:12
Skrajna Prawa NJN napisał(a):Kocham muzykę... Nie wyobrażam sobie bez niej życia... ;-)a może by tak na temat? bo tu nie piszemy o tym kto co lubi.
08.11.2008, 22:05
Widzę, że w tym temacie ludzie też wykazują się ignorancją w stosunku do muzyki elektronicznej, nazywanej przez większość nie obeznanych w temacie "techno", "techniafka", "białe rękawiczki i zap". Trochę szkoda, ale electronic dance music to nie tylko banda debili z odkurzaczami na plecach.
Życie - to sztuka wyciągania wystarczających wniosków z niewystarczających przesłanek. Samuel Butler
08.11.2008, 22:39
TouchDown napisał(a):Widzę, że w tym temacie ludzie też wykazują się ignorancją w stosunku do muzyki elektronicznej, nazywanej przez większość nie obeznanych w temacie "techno", "techniafka", "białe rękawiczki i zap". Fakt, "agrotechno" to duzo ladniejsza nazwa na ten gatunek ^^
Niech zyje Lenin, Stalin i Jaroslaw Kaczynski! ☭
15.11.2008, 13:37
agrotechno... :-D tego jeszcze nie słyszałem.
W muzyce najbardziej lubię melodie czyli charakterystyczne zmiany częstotliwości pierwszej harmonicznej sygnału dźwiękowego (zaburzenia fal powietrza) odbierane przez zmysł ludzki w ten sposób, że bierze się pod uwagę konkretne progi zmian. Zmiana o jeden ton, o półton o 8 tonów=gama. Co ciekawe, w innych kulturach występują ćwierćtony zwłaszcza w śpiewie.
Nie uznaję hip hopu jako stricte muzyki - ze względu na przeważający brak lini melodycznej wokalu. Rap uznaję więc jako poezję recytowana w rytmiczny sposób na tle rytmicznej muzyki o niskich walorach artystycznych. Walorów tej poezji nie podejmuję się oceny, gdyż liryka nie leży w kręgu moich zainteresowań. Od czasu do czasu słucham hip-hopu, żeby nikt mi nie zarzucił, że wypowiadam się o czymś czego nawet na uszy nie słyszałem. Prywatnie bardzo lubię klasykę fortepianową, gitarową - ale jako że gitara jest typowo solowym instrumentem (nawet rytmiczna) to mam na myśli zestaw gitara+bas+niekoniecznie perkusja+dodatki (jak jest więcej dodatków niż potrzeba to niestety z muzyki robi się hałas). Polecam T. Macalpine oraz Chopina. Przy okazji moge podac link do amatorskiego, dzis nagranego utworu Chopina. Celowo wybrałem inne brzmienie niż fortepian. Kto chce może posłuchać: youtube.com/watch?v=ATK9kEvYKTg P.S. Niektórzy moderatorzy nie lubią odgrzebywania starych tematów, więc z góry sorry, ale i tak uważam że lepiej dopisać coś do istniejącego niż zakładać nowy.
02.03.2010, 01:02
Ewolucyjne podłoże muzycznego gustu? Heh... ciekawa sprawa. Jak się przyjrzeć przyrodzie, to zauważymy, że dźwięk jest bardzo ważny dla niemal każdego bardziej złożonego organizmu. Ostrzega, straszy, pozwala wykryć niebezpieczeństwo, wabi partnerki, pozwala na komunikację, czasami służy do zdobywania pożywienia itp. Zastosowań dźwięku w naturze jest mnóstwo i praktycznie cały czas słychać gdzieś jakieś dźwięki. Cisza jest nienaturalna. Kiedy jest cicho to coś jest nie tak. Całkowita cisza budzi niepokój (każdy film akcji o heroicznych herosach walczących w lesie to potwierdza ).
Może dlatego człowiek zwłaszcza dziś, gdy siedzi w domu odcięty od znajomych dźwięków przyrody usiłuje je czymś zastąpić? A kiedy już połączysz jakiś dźwięk z uczuciem przyjemności to... "amen w pacierzu" jak to mówią. Będziesz wracał nie tyle do tego dźwięku, co do uczucia z którym dźwięk ci się skojarzył A dawniej? Cóż... pewnie człowiek wolał otoczyć się dźwiękiem znajomym, który kojarzył mu się dobrze, niż wsłuchiwać się w niebezpieczeństwa natury I mam takie wrażenie, że właśnie po to powstała muzyka. PS. Dla zobrazowania sytuacji proponuję przespacerować się po wyjątkowo ciemnym i strasznym lesie najpierw bez słuchawek na uszach, a potem z nimi
Niebo dla tego, kto rozpęta piekło!
Piekło dla tego, kto nie wierzy w niebo!
18.04.2010, 13:26
Odbiór muzyki jest realizowany przez ten obszar mózgu, który jest odpowiedzialny za generalizację dźwięków. To ten sam obszar, który pracuje przy rozpoznawaniu mowy. Ogólnie - generalizacja jest wstępną obróbką danych tak, aby do właściwego obszaru analizującego strumień danych zmysłowych nie trafiał natłok nieposegregowanych surowych informacji. To umożliwia sprawniejszą obróbkę czyli rozpoznanie elementów istotnych z konkretnego, użytkowego punktu widzenia. To dlatego w nauce języków obcych bardzo dobrą metodą jest słuchanie tekstu w danym języku, nawet, jeśli się tego języka jeszcze nie umie i nie rozumie. To właśnie wtedy następuje uczenie się obszaru generalizacji a nie właściwego obszaru "roboczego".
Co do ewolucji: Jedna z hipotez głosi, że muzyka rozwinęła się jako skutek uboczny rozwoju mowy a później została zaadoptowana przez gatunek na potrzeby "grupotwórcze". Kwestia co komu się podoba jest tu absolutnie nieistotna.
26.08.2010, 16:42
Są już koncepcje ewolucyjne zamiłowania do muzyki. Ogólnie rzecz biorąc chodzi o to, że komunikacja wokalna (ale nie językowa) zwierząt jest bardziej opłacalna ewolucyjnie, ponieważ sygnały, które wysyłają np. ptaki docierają dalej, niż informacje chemiczne. Nie bez znaczenia jest także to, że funkcje językowe człowieka i ich neuronalna organizacja są ściśle uzależnione od precyzyjnej styruktury czasowej komunikatów słyszanych i mówionych - czyli rytmu.
Grunwald trwa !
|
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości