żeniec napisał(a): Uzasadnienie wyroku rozwiewa te wątpliwości. Nie chodzi tylko o to, że ksiądz latał w sutannie:
Hmm....
"R. B. nie ukrywał swej profesji przed osobami trzecimi. Zawsze miał na sobie sutannę albo koloratkę."
"Wyjeżdżał jako ksiądz (w sutannie albo z koloratką) z powódką i w jednym pokoju z nią nocował."
Może nie tylko o to, ale także o to.
EDIT: Najbardziej kuriozalny fragment wyroku, zaraz po drugim cytacie:
"Niewątpliwie sytuacja, gdy dorosły mężczyzna z nieletnią, drobną dziewczynką zajmuje wspólny pokój powinna budzić, co najmniej zainteresowanie czy obawę. Jedynym nasuwającym się wytłumaczeniem braku interwencji jest fakt, że ten mężczyzna był księdzem, a więc osobą budzącą zaufanie."
Autor tego uzasadnienia nie wyobraża sobie widocznie, że ojciec wyjeżdża z nieletnią córką na urlop; natomiast jak jest to "ojciec zakonny", to dzięki koloratce sprawa jest normalna...
Cytat:"Analizując, kto i jakiego rodzaju czynności powierzył R. B. Sąd sięgnął do regulacji zawartych w prawie kanonicznym.
Hmm... wśród części polskich internautów wzburzenie było wielkie, jak zachodnie sądy badały regulacje szariatu względem ich prawa krajowego. Tutaj polski sąd włącza regulacje prawa kanonicznego w uzasadnienia wyroku... niech będzie, że jako "prawo wewnętrzne pewnej autonomicznej organizacji religijnej". Jednak sformułowanie lekko niezręczne, IMHO. Zwłaszcza że kluczowa kwestia misji kanonicznej jest regulowana m.in. przez Konkordat, który jest częścią prawa państwowego.
Cytat:Wskazał, że powierzono mu szeroko rozumianą działalność duszpasterską, w tym prowadzenie lekcji religii w miejscowym zespole szkół decyzją wikariusza generalnego Towarzystwa (...) dla (...)Decyzja ta wymagała porozumienia przełożonego Towarzystwa (...) i właściwego biskupa, co nie eliminowało podległości R. B. władzy przełożonego w ww. dziedzinach."
Nie wiem, czy wiesz, ale katechetami bywają siostry zakonne, osoby świeckie, czasem płci żeńskiej także. Czy oni też mogą podpaść pod odpowiedzialność biskupa, jeżeli nie mają własnego majątku? Pytanie retoryczne, na marginesie, dygresja tylko.
A tak bardziej na serio to wyżej wymieniony passus nie jest ważny w kontekście "Czy Kościół odpowiada" ale "Która instancja kościelna odpowiada". W przypadku zakonników jest to zakon, w przypadku innych księży byłby to biskup. Tutaj sąd stwierdza, że mimo pracy katechety nadal to zakon ma płacić, a nie biskup wysyłający na katechezy.
Cytat:I cytując całość fragmentu przytoczonego przez Ciebie:
"Gdyby sprawcy nie byli księżmi do molestowania by nie doszło, gdyż małoletni nie mieli by spotkań z nimi. Stanowisko księdza stwarzało możliwości kontaktu z małoletnimi i sprzyjało molestowaniu, czy ułatwiało je, co pozostawało w związku z inkardynacją księdza (z powołaniem przez biskupa, przypisaniem do parafii), zakresem jego czynności, przynajmniej niektórych, wynikających z prawa kanonicznego lub powierzonych (np. katechetom).
Nie wiem, po co mi przytaczasz fragment, który uznaję za centralny i którego zawartość dobrze znam. Może na poparcie tezy, że jednak "klub księży"? Bo przecież taki jest tenor wycinku pracy pana Nestorowicza, odpowiedzialność Kościoła za czyny księży. Myślałem, że moi oponenci w tym wątku chcą mnie odwieść od tego jakże błędnego poglądu.
I nie zacytowałeś całości, jak twierdzisz, tylko drugą połowę. Fragment o "przedstawicielach" Pana Boga jest w pierwszej połowie tego akapitu. Nie będę cytował, bo i po co.
Cytat:Molestowanie odbywało się najczęściej w miejscach służbowych księdza - na plebanii, gdzie mieszkał i przyjmował wiernych, w salkach katechetycznych przy kościele, czy nawet w kościele. To daje podstawy do stosowania art. 430 k.c., a w pewnych przypadkach art.429 k.c., a w wypadku, gdy przełożeni wiedzieli o przestępstwie i je ukrywali – art. 416 k.c."
Co do tego fragmentu nie jestem pewien, czy nie jest kontynuacją cytatu z w/w artykułu, czy już jest odniesieniem do księdza Romana B. Jeżeli to drugie, to należy zauważyć, że określenie "najczęściej" nie pasuje do sytuacji. Na ile udało mi się sprawdzić dane, cała sprawa ciągnęła się od pierwszych prób w czerwcu 2006 do ujawnienia sprawy w sierpniu 2008. Przez pierwsze pół roku, owszem, ksiądz korzystał głównie z miejsc kościelnych lub sytuacji "około-kościelnych" (pielgrzymka etc.). Ale na początku 2007 przenosi ją do domu po swojej mamie. Tutaj przebywa najdłużej. Potem wraca do domu rodzinnego a spotkania odbywają się przy różnych okazjach i w różnych miejscach. Nie zauważyłem, żeby sąd inaczej oceniał te czyny w zależności od miejsca popełniania przestępstwa.
Być może zresztą to "najczęściej" jest i tak nie ważne, bo liczy się, że ksiądz był zawsze w koloratce, nawet "w czasie wolnym"?
Cytat:Socjopapa może i trochę za ostro Cię batoży w tym wątku, ale faktycznie stwarzasz wrażenie, jakbyś wyroku nie czytał w całości, lub celowo pomijał fragmenty, które wyjaśniają Twoje wątpliwości.
Wyrok długi, więc owszem, nie wszystkie fragmenty i niuanse czytałem z należytą wnikliwością. I owszem, skoncentrowałem się na tych fragmentach wyroku, które budzą moje największe wątpliwości. Jeżeli wyrok odnosi się do dwóch artykułów w sprawie "klubu księży" oraz cytuje bardzo wątpliwą prawnie kategorię ""przedstawicieli" Pana Boga", to budzi to moje wątpliwości co do argumentacji tych sędziów. Mimo tych wszystkich wywodów o innych fragmentach tego wyroku, ten zacytowany przez Ciebie jak i innych powyżej nadal stoi jak stał, bez zmian.
Co do Socjo to dałem sobie spokój, dyskusja z nim podwyższa mi ciśnienie a ostatnio muszę dbać o zdrowie.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!