Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Stanisław Michalkiewicz – Najwybitniejszy hipokryta
bert04 napisał(a): Może nie tylko o to, ale także o to.
No ale to diametralna różnica - czyż nie? Jakby fakt bycia księdzem w ogóle nijak się nie miał do okoliczności, to "przynależność do klubu" nie miałaby znaczenia.

bert04 napisał(a): Hmm... wśród części polskich internautów wzburzenie było wielkie, jak zachodnie sądy badały regulacje szariatu względem ich prawa krajowego. Tutaj polski sąd włącza regulacje prawa kanonicznego w uzasadnienia wyroku... niech będzie, że jako "prawo wewnętrzne pewnej autonomicznej organizacji religijnej". Jednak sformułowanie lekko niezręczne, IMHO. Zwłaszcza że kluczowa kwestia misji kanonicznej jest regulowana m.in. przez Konkordat, który jest częścią prawa państwowego.
Nie włącza regulacji prawa kanonicznego do uzasadnienia wyroku, tylko je analizuje badając okoliczności czynów - jak bardzo bycie księdzem, członkiem TC, etc. umożliwiło dokonywanie przestępstw, a zapisy prawa kanonicznego o tym m.in. mówią.
Napisałeś powyższe tak, jakby Sąd orzekał na podstawie prawa kanonicznego, a nic takiego nie ma miejsca.

bert04 napisał(a): Nie wiem, czy wiesz, ale katechetami bywają siostry zakonne, osoby świeckie, czasem płci żeńskiej także. Czy oni też mogą podpaść pod odpowiedzialność biskupa, jeżeli nie mają własnego majątku? Pytanie retoryczne, na marginesie, dygresja tylko.
Jeśli m.in. dzięki takiemu "protektoratowi" będą przez dwa lata gwałcić i w inny sposób znęcać się nad nieletnimi, to pewnie tak.

bert04 napisał(a): A tak bardziej na serio to wyżej wymieniony passus nie jest ważny w kontekście "Czy Kościół odpowiada" ale "Która instancja kościelna odpowiada". W przypadku zakonników jest to zakon, w przypadku innych księży byłby to biskup. Tutaj sąd stwierdza, że mimo pracy katechety nadal to zakon ma płacić, a nie biskup wysyłający na katechezy.
Co dla Ciebie w ogóle jest punktem spornym? Gdyby Sąd zasądził odszkodowanie od biskupa, czy instancji kościelnej, której jest szefem/do której należy, to byłoby już OK?

bert04 napisał(a): Nie wiem, po co mi przytaczasz fragment, który uznaję za centralny i którego zawartość dobrze znam. Może na poparcie tezy, że jednak "klub księży"? Bo przecież taki jest tenor wycinku pracy pana Nestorowicza, odpowiedzialność Kościoła za czyny księży. Myślałem, że moi oponenci w tym wątku chcą mnie odwieść od tego jakże błędnego poglądu.
Niby znasz, a ciągle o nim zapominasz pisząc coś o tym, że kluczowa jest "przynależność do klubu".

bert04 napisał(a): I nie zacytowałeś całości, jak twierdzisz, tylko drugą połowę. Fragment o "przedstawicielach" Pana Boga jest w pierwszej połowie tego akapitu. Nie będę cytował, bo i po co.
No właśnie - po co? Czasem więcej mówi czego się nie cytuje, niż co się cytuje.

bert04 napisał(a): Co do tego fragmentu nie jestem pewien, czy nie jest kontynuacją cytatu z w/w artykułu, czy już jest odniesieniem do księdza Romana B.
Tam jest jakiś cytat artykułu? Zdezorientowany

bert04 napisał(a): Jeżeli to drugie, to należy zauważyć, że określenie "najczęściej" nie pasuje do sytuacji. Na ile udało mi się sprawdzić dane, cała sprawa ciągnęła się od pierwszych prób w czerwcu 2006 do ujawnienia sprawy w sierpniu 2008. Przez pierwsze pół roku, owszem, ksiądz korzystał głównie z miejsc kościelnych lub sytuacji "około-kościelnych" (pielgrzymka etc.). Ale na początku 2007 przenosi ją do domu po swojej mamie. Tutaj przebywa najdłużej. Potem wraca do domu rodzinnego a spotkania odbywają się przy różnych okazjach i w różnych miejscach. Nie zauważyłem, żeby sąd inaczej oceniał te czyny w zależności od miejsca popełniania przestępstwa.

Być może zresztą to "najczęściej" jest i tak nie ważne, bo liczy się, że ksiądz był zawsze w koloratce, nawet "w czasie wolnym"?
Może przez te pół roku "działał" na ofiarę najintensywniej, gdy to ustalił z nią relacje. Na taki tok myślenia Sądu wskazuje choćby to:

"Odrzucić także należy ocenę Sądu Okręgowego w Szczecinie, że w kwestii nadużycia zaufania można ustalić tylko tyle, że oskarżony był kapłanem i nauczycielem. Tymczasem w sprawie karnej znajdują się obiektywne dowody na przeciwieństwo tego stanowiska. Po pierwsze do zawarcia znajomości doszło tylko dlatego, że ksiądz uczył powódkę religii, był jej katechetą – gdyby nie ta okoliczność do nawiązania relacji w ogóle by nie doszło. Aby nawiązać z nią kontakt wysłał jej kartkę pocztową, w treści której wskazywał, że modli się za nią, chce jej pomóc, podpisywał się „ks. R.” (powoływał się zatem na atrybuty właściwe swej profesji), do pierwszych czynności seksualnych doszło na plebanii w B. (czyli miejscu pełnienia przez niego posługi), gdzie powódka została zaproszona pod pozorem udzielenia korepetycji z matematyki, zabrał powódkę na rekolekcje do M., przekonywał matkę powódki, że będzie się nią opiekował na pielgrzymce do C. (gdzie spał koło powódki i usiłował zainicjować zbliżenie). Profesja sprawcy i łączące się z nią zaufanie były czynnikami decydującymi o zgodzie rodziców na powierzenie sprawcy opieki nad dzieckiem, dały możliwość ulokowania małoletniej w mieszkaniu psychologa M. M. (1) (znała księży (...)choć wcześniej nie znała R. B.), uzasadniały wobec osób trzecich fakt, że niespokrewniony dorosły mężczyzna opiekuje się nastolatką (legitymizowały jego działania). Ksiądz kazał się powódce modlić, spowiadać się, zabrał ją do egzorcysty. Do zbliżeń dochodziła także w jego pokoju w Domu (...) Trudno przyjąć, że pozostaje to bez związku z pełnioną przez niego funkcją wykorzystaną przy zbudowaniu zaufania powódki i jej otoczenia."

Tu masz praktycznie wprost napisane, że sama przynależność do "klubu księży i nauczycieli" to nie wszystko.

bert04 napisał(a): Wyrok długi, więc owszem, nie wszystkie fragmenty i niuanse czytałem z należytą wnikliwością. I owszem, skoncentrowałem się na tych fragmentach wyroku, które budzą moje największe wątpliwości. Jeżeli wyrok odnosi się do dwóch artykułów w sprawie "klubu księży" oraz cytuje bardzo wątpliwą prawnie kategorię ""przedstawicieli" Pana Boga", to budzi to moje wątpliwości co do argumentacji tych sędziów. Mimo tych wszystkich wywodów o innych fragmentach tego wyroku, ten zacytowany przez Ciebie jak i innych powyżej nadal stoi jak stał, bez zmian.
Może i budzą wątpliwości, jak się je wyrwie z kontekstu. Jak się wczytać, to są tam wprost odpowiedzi na te wątpliwości.

bert04 napisał(a): Co do Socjo to dałem sobie spokój, dyskusja z nim podwyższa mi ciśnienie a ostatnio muszę dbać o zdrowie.
Polecam więcej warzyw i owoców, zmniejszają ciśnienie Oczko
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
RE: Stanisław Michalkiewicz – Najwybitniejszy hipokryta - przez żeniec - 27.11.2019, 16:14

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości