żeniec napisał(a): A po wyrwaniu ilu włosów z głowy człowiek staje się łysy? Czy to znaczy, że nie ma łysych?
Analogia nieczytelna. Explain please.
Cytat:Ano może proporcjonalności. I nie unika. Jakby unikał, to by nie było kilku akapitów w uzasadnieniu o okolicznościach innych, niż fakt, że facet był zakonnikiem. No chyba, że w uzasadnieniach wyroków pisze się rzeczy niezwiązane z wyrokiem, ot dla hecy.
Pisze się możliwie wszystkie rzeczy związane ze sprawą. Ale jest różnica między samym opisem a uwzględnieniem. W przypadku wszystkich "spornych" elementów sąd wyrokował, że a) albo facet nosił koloratkę i sutannę b) albo w ogóle i tak jest księdzem.
Cytat:Gdyż albowiem...?
Jeszcze raz: gdyż albowiem w omawianym akapicie jest rozstrzygany dylemat "biskup czy zakon". W omawianym akapicie nie jest omawiany dylemat "szkoła czy zakon" ani "państwo czy zakon". Ani nawet "obywatel R.B. czy zakon". Omawiany akapit jest też krótko po akapicie, cytuję: "Biorąc pod uwagę ustalone fakty i powyższe rozważania powyższe Sąd doszedł do przekonania, iż R. B. wyrządził szkodę przy wykonaniu powierzonych mu czynności duszpasterskich, choć niewątpliwie działał w celu osobistym." Koniec cytatu. A więc najpierw mamy ustalenie, że jest winny z powodu "pracy", a potem mamy kwestię, który z "pracodawców" jest właściwym adresatem skargi.
Poza tym, wprawdzie nieco niżej, ale w związku z tą kwestią, jest też akapit: "Sąd Okręgowy rozważał też, czy przy wykonywaniu powierzonych czynności R. B. podlegał bezpośredniemu zwierzchnictwu przełożonego generalnego Towarzystwa (...) dla (...) czy też od momentu skierowania do pracy podległ wyłącznie przełożonym innych kościelnych osób prawnych". Mam nadzieję, że teraz starczy.
Cytat:Kręcimy w kółko. Jakby w uzasadnieniu nie było omówionych wszystkich pozostałych okoliczności, tylko Sąd by się skupił na samej przynależności, to bym Ci oddał rację. A tak po prostu racji nie masz. Albo w uzasadnieniach pisze się pierdoły niezwiązane ze sprawą dla hecy.
W uzasadnieniach pisze się "pierdoły" asekuracyjnie, żeby w wyższej instancji nie zostało skasowane przez nie-uwzględnienie. Takie "Wprawdzie trup został znaleziony z siedmioma ranami kłutymi w plecach a oskarżony, jego sąsiad, trzymał zakrwawiony nóż stojąc tuż obok, ale w ocenie wysokiego sądu jest to jasnym przypadek samobójstwa tego czarnucha".
To tak ogólnie, bo w tej konkretnej sprawie jest trochę inaczej. Sąd Okręgowy oraz Sąd Apelacyjny same jasno widzą, że wytaczają nowe szlaki. Cytuję: "Prawdą jest, że w omawianym zakresie nie zostały wypracowane ogólne, powszechne akceptowane kryteria odpowiedzialności powierzającego czynności bądź zwierzchnika.". Jeżeli więc takie kryteria - jeszcze - nie zostały wypracowane, to jasne jest, że ten wyrok, a raczej ta seria wyroków, te kryteria kształtują. Składa to na karb sędziów jeszcze większą odpowiedzialność. Nawet, jeżeli polskie prawo nie jest anglosaskim prawem precedensowym, to wyroki stanowią wzorzec wykładni postępowania dla innych.
Z tego samego powodu sąd, a raczej sądy, nie są "niewolnikami" litery prawa. Sąd nie był zmuszony ocenić sprawę zero-jedynkowo, czyli albo przyznać pełnię odpowiedzialności jednej stronie albo odrzucić. Sąd (a raczej, sądy) nie skorzystał z tej możliwości, określając pełną odpowiedzialność za czyny, które ciągnęły się przez jakieś 2 lata i w różnych miejscach oraz przy różnych okazjach. Budzi to moje mocne wątpliwości, tak co do konkretnej sprawy jak i do innym możliwości wykorzystania tej "wzorcowej" sprawy. Ale nie będę teraz robił przykładów z policjantami czy hydraulikami, już wystarczająco takich przykładów tu było.
Cytat:Tu akurat wątpliwości nie ma, bo jest wprost odniesienie do sprawcy i ofiary. Nawet jeśli ten fragment pochodzi z artykułu, to jest dokładnie na temat.
Przepraszam bardzo, ale podałem pewne wyliczenia, według których to "najczęściej" nie mogło być dosłownie odniesione to pana R.B. Albo podważysz moje wyliczenia i przedstawisz własne, albo po prostu się mylisz.
Ale to też dygresja, ustaliliśmy już chyba, że przynajmniej pierwsze zdanie cytatem być musiało, nawet bez lektury oryginalnego tekstu. Zresztą, trzecią poszlaką jest, że zaraz po tym spornym zdaniu jest nawiązanie do tego drugiego artykułu (pani Łętowskiej), więc cały akapit jest takim odniesieniem do literatury fachowej. Ten akapit jest też oddzielony od opisu faktów związanych ze sprawą.
Cytat:Też bardzo dobra metoda, praktykuję od czasu do czasu. Niestety potrafi zaskutkować nieplanowanie długą przerwą od forum...
Ja chwilowo korzystam po raz pierwszy w życiu z innej opcji, którą daje forum. Wadą tego jest, że nie widzę postów jednego usera, ale pokusa wdania się w kolejną - potencjalnie wkurzającą - dyskusję jest zbyt wielka.
pilaster napisał(a): Proszę zwrócić uwagę,że prawdziwym pedofilem w tej historii jest Roman B.
No to fakt. Ale tenże pedofil dokonał aktów pedofilii. A nie "pedofilii".
Cytat:Pedofilii nie dopuścił się ani zakon, ani Michalkiewicz.
To też fakt. Ale po pierwsze, to są dwie różne sprawy, więc omówmy je osobno:
Cytat:Pedofilii nie dopuścił się ani zakon, (...).
Nie, zakon nie dopuścił się pedofilii. Nie wyklucza to jednak odpowiedzialności za skutki pedofilii. Analogicznie do tej sytuacji, którą już raz podawałem, teraz z linkiem:
https://lublin.wyborcza.pl/lublin/1,48724,3780362.html
Analogicznie do tego pilaster uważa, że skarb państwa nie odpowiada za "zabójstwo", bo zabójcą był policjant, a nie Minister Spraw Wewnętrznych? A czy żonę Ukraińca można porównać do kurw, które mniej zarabiają za jedno danie? I że jacyś spryciarze ją namówili do żądania od państwa odszkodowania za "zabicie"? No bo przecież nie za zabicie, minister nikogo nie zabił.
(Oczywiście podległość zakonnika zakonowi nie jest tak prosta, jak podległość policjanta ministrowi. Ale to osobna kwestia, omawiana wyżej.)
Cytat:Pedofilii nie dopuścił się (...) ani Michalkiewicz.
No nie, on tylko porównał ofiarę pedofilii do kurw, które mniej zarabiają za jedno danie.
PS: A właśnie że porównał.
Cytat:Ale oni, w przeciwieństwie do Romana B, są wypłacalni. I o to chodzi.
Jeżeli hydraulik przysłany przez firmę przetnie rurę i zaleje mieszkanie, to lepiej jest żądać odszkodowania od firmy czy od pracownika?
A jeżeli to pierwsze, to czy wolno porównywać osobę, która tak zrobiła, do kurw, które mniej zarabiają za jedno danie?
I jak oceniać faceta, który broni firmy za to, że nie było żadnego zalania a jedynie "zalanie"?
Cytat:O osobach, które niechby nawet i doznały jakiejś faktycznej krzywdy, ale które usiłują z tej krzywdy zrobić sobie sposób na życie i zarabianie, wyciskając kasę na "odszkodowanie" wcale nie z rzeczywistych sprawców owej krzywdy, ale z każdego kto się nawinie, no nie ma pilaster najwyższego mniemania.
Gdyby Kościół w porę zatroszczył się o tę osobę i zaoferował jej pomoc z własnej kieszeni, nie musiałaby ona szukać pomocy u, nazwijmy to, ludzi nastawionych do Kościoła z daleko idącą rezerwą. Zeby nie powiedzieć, z wybitną antypatią. Ta ropa wypłynęła przecież dlatego, bo Kościół ignorował kwestię odszkodowań, zdając się na "parasol ochronny" prawa państwowego. Trzeba było zawczasu, wzorem zachodnich Kościołów, stworzyć fundusz, zaoferować pomoc. Nie uchroniłoby to pewnie przed "jakimiś" roszczeniami, ale zmieniałoby tak ocenę społeczną, jak i, być może, sądową.
Ten milion złotych to rachunek, dosłownie i w przenośni, za własne zaniedbania.
Cytat:W tym przypadku mamy dodatkowo do czynienia z osobą, jak wynika z jej fejsowych wynurzeń (oczywiście zakładając że sa autentyczne - nawet jednak jeżeli nie są , to muszą one być przez ową "Katarzyne" przynajmniej akceptowane) niezbyt, oględnie pisząc, bystrą i ogarniętą (nieprzypadkowo. W końcu jest to tez powód dla którego właśnie ją Roman B wybrał sobie na ofiarę), zatem jasne jest, że nie działa ona z własnej inicjatywy, tylko z inspiracji i pod kierunkiem kogoś mądrzejszego i cwańszego. Kogoś, kogo cele niekoniecznie są zbieżne z jej celami.
Powiedziałbym, że Twoja "troska"* o panią "Katarzynę" nie brzmi zbyt szczerze w kontekście ostatnich wypowiedzi. Zwłaszcza w kontekście kwestii tematu tego wątku. Bo o ile sprawa chrystusowców jest bezprecedensowa i budzi sporo obiekcji co do interpretacji przepisów, także u mnie, to sprawa Michalkiewicza jest prosta jak but.
PS: Tak, jest.
(* cudzysłów użyty celowo)
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!