pilaster napisał(a): Ale zawsze zostają dzieci. Które mają jakieś rodziny, przyjaciół, znajomych, gdzieś tam chodzą do szkoły, są na zdjęciach z profili rodziny, szkoły, kolegów z klasy, etc, etc..
No tak, bo rodzice, przyjaciele, koledzy z klasy itp wchodzą na strony pedofilskie i mogą przypadkiem trafić na kogoś podobnego do Katarzynki... Ty tak serio? Zaczynam się o ciebie martwić.
Owszem, są policyjne metody porównywania fotografii, ale jednocześnie rodziców uczula się, żeby nie wrzucali zdjęć dzieci do sieci, szkoły też coraz pilniej przestrzegają RODO. Nie mówiąc o tym, jak trudno sprawdzić ofiary zdjęć robionych w słonecznej Tajlandii. Inaczej mówiąc, słyszałem o pedofilach rozpoznanych na zdjęciach dzięki jakimś cechom charakterystycznym ciała. Albo dzięki cechom charakterystycznym "tła": pokoju hotelowego, krajobrazu za oknem itd. Ale nie słyszałem o ani jednym przypadku, w którym rozpoznanie odbyło się "przez ofiarę". Być może takie sprawy były, ale do mnie nie dotarło, więc zakładam, że w "najlepszym" przypadku to znikoma część spraw.
Cytat:Nikt nie podejmuje nadmiernego ryzyka w celu uzyskanie nieadekwatnie niskich korzyści.
Twierdzisz, że "urabianie" ofiary niesie za sobą mniejsze ryzyko, niż wysyłanie zdjęcia w darknetach przez VPN-y?
Cytat:Ktoś kto chce wstąpić do gangu, już jakieś dojścia do niego w "realu" musi mieć. Są tam może jacyś jego kuzyni, albo kumple z bloku, etc...
Właśnie stwierdziłeś, że nikt w darknetach nie popełnia przestępstw, jak handel bronią czy narkotykami na darknetowych portalach. No bo jak się nie znają z realu, "z bloku"...
Poza tym przynajmniej jeden przypadek rozbitej internetowej sieci pedofilskiej miał za rdzeń pewnych aktywistów "z realu", w tym jednego aktywistę gejowskiego. Zdaje się, że na tym forum był już link do artykułu w rzepie. A parę innych afer zahaczających o kręgi polityki jest poszlaką, że te internetowe szajki w jakimś stopniu są organizowane przez "mafie klasyczne", taki zarobek na boku. Są kontakty, jest możliwość organizacji "materiału". Etc etc.
Cytat:To nie ma znaczenia. Liczy się efekt. Mrówki na pewno nie podejmują decyzji na podstawie świadomej kalkulacji, a jednak ich zachowanie też da się opisać w kategoriach teorii gier. Pedofile źle oceniający ryzyko, ufnie i entuzjastycznie dzielący sie "pamiątkami", szybko ladują w więzieniu. Ci bardziej podejrzliwi i ostrożni mogą grasować bezkarnie znacznie dłużej.
Jak ja uwielbiam te momenty...
Na pierwszy rzut oka powyższy akapit to jeden wielki truizm. Osoby "nadaktywne" mają większe ryzyko wpadki niż osoby "małoaktywne". Kto gwałci dzieci cudze prędzej wpadnie, niż kto gwałci własne, kto się wymienia fotografiami wpadnie prędzej, niż ten co zachowuje je dla siebie, albo nie robi wcale. Już chciałem wpisać "Ale nie oznacza to, że nikt tak nie robi", kiedy uderzyła mnie konsekwencja tego zdania.
Jeżeli mianowicie założyć, że wpadają tylko nieliczni "hiperaktywni"...
... to oznacza to, że rzeczywista liczba pedofili będzie dużo większa, niż liczba skazanych! Ujawnione przypadku pedofilii to w większości ci "najgłupsi", "najaktywniejsi", ci co źle ocenili ryzyko.
Pilaster właśnie uzasadnił, dlaczego podawane tzw. "dark figure of crime" jest uzasadnione i dlaczego różnego rodzaju łowcy pedofili uzasadniają, że za udowodnionymi i zasądzonymi pedofilami kryje się dużo większa liczba utajonych, gwałcących po cichu.
Cytat:Cytat:Zanim parę takich siatek nie zostało rozbitych, pedofile w sieci mogli czuć się bezpiecznie.
I co im takie poczucie dało?
Cóż, niektórzy może nie dożyli tego momentu, w końcu internety działają od lat 90-tych.
Cytat:Zatem wracamy do pytania. Ile wirtualnych małolat jest warta jedna realna?
Tego nie ustalimy bez badania kryminalistycznego, ale można porównać. Zgodnie z danymi portalu physorg.com (za relacją newsweeka<1>) single konsumują przeciętnie 3,53 razy więcej pornografii, niż osoby w związkach. Przy czym wśród osób z normalnym popędem seksualnym "singiel" nie oznacza osoby, która seksu nie ma. Można więc bez większego ryzyka błędu założyć, że dla pedofila, który aktualnie nie ma żadne ofiary "dostępnej" fotografie będą warte 4, 5 może 10 razy więcej, niż dla pedofila "w związku". Z tego wynika, że na takich portalach najwięcej będzie "byłych" pedofili, co to mieli już jeden związek, narobili sobie fotografii pamiątkowych, a teraz ofiara wyrosła albo zerwała kontakt. Ponowne "urabianie" może być trudniejsze niż te 4-5 lat temu, ryzyko wpadki się nie zmniejsza a wprost przeciwnie. W tym momencie decyzja, czy ponownie "polować" w realu, czy też korzystać z "dobrodziejstw" internetu przechyla się na szalę internetu.
<1> https://www.newsweek.pl/polska/wiemy-jak...ie/nvts5es
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!