Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Stanisław Michalkiewicz – Najwybitniejszy hipokryta
bert04 napisał(a): To ciągle jeszcze nie pasuje. Podałem parę cech normatywnych. A Ty mnie pytasz, ile włosów wyrwać trzeba.
Ano pytam, bo analogia działa. Wymieniasz te cechy normatywne i zastanawiasz się, która to jest ta "decydująca". Który włos jest decydujący?

bert04 napisał(a): Mam jeden wyrok, w którym powtarza się mantra "gdyby nie był księdzem".
Doprecyzowana pierdylionem okoliczności doprecyzowujących. To już chyba z trzecie okrążenie.

bert04 napisał(a): Jak na razie to pierwszy wyrok przy tej konstrukcji prawnej (po bandzie artykułu 430 kc), więc siłą rzeczy innych wyroków nie ma i (jeszcze?) być nie może. I w tym wyroku zwraca się uwagę na takie "detale ubioru", jak noszenie koloratki. Może to prowadzić do wniosku, że dla sądu koloratka jest ważniejsza niż, nie wiem, ciemne okulary, markowe buty czy drogi zegarek.
A czy koloratka nie jest dość charakterystyczna dla grupy ludzi o szczególnej reputacji? Miał Sąd nie zwracać na to uwagi? Czy Ty uważasz, że to nie ma znaczenia?

bert04 napisał(a): No to może bardziej racjonalnie. Jak amator (pozdrowienia do Socjo) prawa, śledzący w prasie i mediach różne procesy, trafiałem całkiem często na przypadku sukcesu apelacji, bo sąd czegoś-tam nie uwzględnił. Po powrocie do sądu pierwotnego ponowny wyrok był nieomal identyczny, ale do uzasadnienia dopisywano jakieś "Wprawdzie brat stał obok, ale nie można wystarczająco niewątpliwie udowodnić mu winy..."

I tak, to jest moja opinia.
No dobrze, ale dalej nie rozumiem w czym dokładnie jest problem. Zwrócenie uwagi na pewną okoliczność i stwierdzenie, że jest nieistotna to nie to samo, co niezwrócenie na nią uwagi, bo wtedy nie wiadomo, czy jest istotna, czy nie. Rozumiem, że dziwnie się to potem czyta, ale jest to tarcza na ewentualny what-aboutism.

bert04 napisał(a): Jest o sprawie i na temat.
Kamień z serca.

bert04 napisał(a): Ale nadal nie pasuje do kontekstu fragmentu. Zacytuję kluczowe zdanie: "Molestowanie odbywało się najczęściej w miejscach służbowych księdza - na plebanii, gdzie mieszkał i przyjmował wiernych, w salkach katechetycznych przy kościele, czy nawet w kościele."
Po pierwsze, to zdanie nie jest z przytoczonego akapitu. Po drugie, nawet jeśli jest to cytat z artykułu, to jest dokładnie o tej sprawie (no chyba, że jest jeszcze jakiś inny ksiądz pedofil R. B., o którym może być mówa w artykule).

bert04 napisał(a): Teraz pozwoliłem sobie podzielić Twój cytat na dwie części:

(...)

Tutaj mówimy o fazie "urabiania" ofiary. Nie wiem, czy w dzisiejszym prawodawstwie i ogólnie w języku to podpada pod "molestowanie", ale zauważ, że na tym etapie nie było jeszcze ani plebanii, ani salki katechetycznej przy kościele, ani kościoła. Była "sala katechetyczna" w szkole, czyli normalny pokój, tyle że z katechetą z przodu i portretami religijnymi na ścianach.
Pewnie jeszcze nie, legalnie można nawiązywać kontakt i wysyłać kartki pocztowe, choć to etycznie niewskazane. Niestety, czy takie zachowanie to urabianie, czy nie, na ogół(?) okazuje się po fakcie.

bert04 napisał(a): (...)

Tu mówimy o drugim etapie, o którym dyskutuję też z pilastrem. Od czerwca do końca roku 2006. W tym i tylko w tym etapie ta zależność się zgadza i gdyby księdza przyskrzyniono w styczniu 2007, nie spierałbym się ani chwili.
OK...

bert04 napisał(a): A teraz zobaczmy, czego tutaj nie ma. Nie zacytowałeś okresu po styczniu 2007. A to jakieś półtora roku było, kiedy dziewczyna była albo w mieszkaniu prywatnym (rodzinnym) księdza, albo była zabierana do hoteli, albo znowu u rodziców, a to w jakimś domu opieki. A wiadomo, że molestowanie szło w tym okresie dalej.
Gdyby całokształt "działalności" R. B. zamykał się w tym okresie, a nie był "ciągłym przedłużeniem" relacji ustalonych wcześniej, to skupianie się tylko na tym miałoby sens. A tak...?

bert04 napisał(a): Co więcej, treść wyroku wskazuje na to, że dopiero "na chacie" doszło do pełnego stosunku. O tych dwuznacznościach też pisałem z pilastrem, ale z tego co widzę przed tym okresem były to "inne czynności seksualne". Nadal pedofilia, w świetle paragrafu bez różnicy, ale w świetle szkód dla ofiary - różnica jest. To właśnie tutaj oskarżona miała zajść w ciążę i to właśnie na tym tle miała być dokonana aborcja. To właśnie w tym okresie miała miejsce ta dziwna "spowiedź z kartki" (?) oraz ta rzadziej wspominana wizyta u egzorcysty.
Obawiam się, że wcześniej.

Cytat:W uzasadnieniu twierdziła, że w okresie od czerwca 2006 r. do początku lipca 2007 r., początkowo w B., a następnie w S. i S. wielokrotnie, co najmniej kilkadziesiąt razy, powódka była poddawana obcowaniu płciowemu przez księdza R. B. należącego do Towarzystwa (...) dla (...). Powódka była wówczas wieku między 13 a 14 lat.
Czyli w od połowy 2006 do połowy 2007 miała 13-14 lat. Dalej czytamy
Cytat:m. prawdopodobne poddanie powódki aborcji (w wieku 13 lat)
Okresy się zazębiają i istnieje możliwość, że było to jeszcze przed przemieszczeniem do mieszkania prywatnego. Nie żeby to było kluczowe. Musiałoby to być zdarzenie oderwane od wcześniejszego urabiania.

bert04 napisał(a): Okres ten był zmienny, ale ciągnął się do maja 2008. Czyli nieomal półtora roku. Być może krócej, w końcu w pewnym momencie musiała wrócić do B, ale poniżej pół roku nie zejdzie. Niemniej sam wyrok zawiera opis, cytuję: "wobec powódki praktycznie codziennie (za każdym razem, gdy w mieszkaniu na ul. (...) był ksiądz - minimum cztery razy w tygodniu) podejmowano czynności o charakterze seksualnym," Porównując z innymi opisami jasno widać, że ten okres "na chacie" był okresem szczególnie częstego jak i "intensywnego" molestowania.
Tu oczywiście zgoda.

bert04 napisał(a): Cytuję: "Sąd Okręgowy wskazał, że autor analizując przypadki nadużyć seksualnych wobec małoletnich, m.in. doszedł do wniosku (...)" Więc to jest opis różnych nadużyć seksualnych i różnych księży (do tego doszliśmy wcześniej). Oraz wniosków autora, pana Nestorowicza. Następie jest:
- "Gdyby sprawcy nie byli księżmi"
- "Stanowisko księdza"
- "...w miejscach służbowych księdza"
Jak widać, przejście od liczby mnogiej do pojedynczej jest płynne i stanowi pewną ciągłość argumentacji. A ja w tym miejscu nawet mogę się zgodzić z oceną, że dla przeważającej ilości księży, którzy molestowali małoletnich, ta zależność tak wyglądała.

Ale nie dla tego przypadku. Stąd cały spór. Dla jednej strony sporu liczy się okres "urabiania" jak i pierwszej fazy molestowania. Dla drugiej strony sporu liczy się druga faza molestowania. A czasami wydaje mi się, że pilaster tylko udaje, że o tej pierwszej fazie nie słyszał. Podobnie jak żeniec tylko udaje, że nie słyszał o tej drugiej fazie. A oboje opierdalają berta, bo im zwraca uwagę na to, że to dwie fazy były.
Jak ja to rozumiem, tam nie ma nawet przejścia do liczby pojedynczej, jest mowa ogólnie co daje "stanowisko księdza" jako status, nie odnosi się do konkretnego człowieka. Więc masz rację, że ten fragment artykułu Nestorowicza, z którym Sąd się zgadza, nie stosuje się 1-1, ponieważ przestępstwo było kontynuowane poza murami "pracodawcy" tak długo i często, że "najczęściej w miejscach służbowych" już nie jest adekwatnym opisem. Być może Sąd powinien był wprost to wyrazić zaraz po powołaniu się na artykuł. Niemniej, w takim duchu jest właśnie fragment, który przywołałem wcześniej:
Cytat:Po pierwsze nie można zgodzić się z tym, iż nadużycie zaufania tylko na początku znajomości nie jest wystarczające dla przypisania przestępstwa z art. 199 § 3 k.k. Takiego stanowiska nie da się pogodzić z konstrukcją przypisanego skazanemu przestępstwa ciągłego. Zauważyć trzeba, że Sądy nie miały jakichkolwiek wątpliwości, że sprawca działał w wykonaniu z góry powziętego zamiaru. To implikuje wniosek, iż dla oceny nadużycia zaufania wynikającego z pełnionej funkcji istotny jest właśnie okres początkowy, kiedy sprawca zdobywa zaufanie dziecka, aby realizować zamiar obcowania płciowego z nią. Przyjęcie poglądu przeciwnego czyniłoby nierozstrzygniętym pytanie, jaki czas trwania nadużycia zaufania jest niezbędny dla uznania, że doszło do popełnienia przestępstwa. Odrzucić także należy ocenę Sądu Okręgowego w Szczecinie, że w kwestii nadużycia zaufania można ustalić tylko tyle, że oskarżony był kapłanem i nauczycielem. Tymczasem w sprawie karnej znajdują się obiektywne dowody na przeciwieństwo tego stanowiska. Po pierwsze do zawarcia znajomości doszło tylko dlatego, że ksiądz uczył powódkę religii, był jej katechetą - gdyby nie ta okoliczność do nawiązania relacji w ogóle by nie doszło. Aby nawiązać z nią kontakt wysłał jej kartkę pocztową, w treści której wskazywał, że modli się za nią, chce jej pomóc, podpisywał się "ks. R." (powoływał się zatem na atrybuty właściwe swej profesji), do pierwszych czynności seksualnych doszło na plebanii w B. (czyli miejscu pełnienia przez niego posługi), gdzie powódka została zaproszona pod pozorem udzielenia korepetycji z matematyki, zabrał powódkę na rekolekcje do M., przekonywał matkę powódki, że będzie się nią opiekował na pielgrzymce do C. (gdzie spał koło powódki i usiłował zainicjować zbliżenie). Profesja sprawcy i łączące się z nią zaufanie były czynnikami decydującymi o zgodzie rodziców na powierzenie sprawcy opieki nad dzieckiem, dały możliwość ulokowania małoletniej w mieszkaniu psychologa M. M. (1) (znała księży (...) choć wcześniej nie znała R. B.), uzasadniały wobec osób trzecich fakt, że niespokrewniony dorosły mężczyzna opiekuje się nastolatką (legitymizowały jego działania). Ksiądz kazał się powódce modlić, spowiadać się, zabrał ją do egzorcysty. Do zbliżeń dochodziła także w jego pokoju w Domu (...) Trudno przyjąć, że pozostaje to bez związku z pełnioną przez niego funkcją wykorzystaną przy zbudowaniu zaufania powódki i jej otoczenia.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
RE: Stanisław Michalkiewicz – Najwybitniejszy hipokryta - przez żeniec - 12.12.2019, 14:29

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości