żeniec napisał(a): Ano pytam, bo analogia działa. Wymieniasz te cechy normatywne i zastanawiasz się, która to jest ta "decydująca". Który włos jest decydujący?
Dla sądu? Ten, który pozwala na uzasadnienie stosowalności art. 430 wobec zakonu.
Cytat:A czy koloratka nie jest dość charakterystyczna dla grupy ludzi o szczególnej reputacji? Miał Sąd nie zwracać na to uwagi? Czy Ty uważasz, że to nie ma znaczenia?
Uważam, że dla hotelarza, który pozwala spać w jednym pokoju dorosłemu facetowi i nastoletniej dziewczynie kwestia, czy dorosły facet nosi koloratkę, jest obojętna.
Cytat:Po pierwsze, to zdanie nie jest z przytoczonego akapitu. Po drugie, nawet jeśli jest to cytat z artykułu, to jest dokładnie o tej sprawie (no chyba, że jest jeszcze jakiś inny ksiądz pedofil R. B., o którym może być mówa w artykule).
Nadal kręcimy się w kółko, ale może odstawmy to na bok. Bez oryginalnego artykułu w ręku nie udowodnimy, kto z nas ma rację. Ja uzasadniłem swój punkt widzenia, Ty także, na razie starczy.
Cytat:Pewnie jeszcze nie, legalnie można nawiązywać kontakt i wysyłać kartki pocztowe, choć to etycznie niewskazane. Niestety, czy takie zachowanie to urabianie, czy nie, na ogół(?) okazuje się po fakcie.
Tu mała dygresja od naszej dyskusji. Tego typu afery prowadzą do tego, że zaczyna się kontrolować właśnie takie elementy "wstępne". Potem wychodzą jakieś monity, żeby nie wysyłać kartek, żeby nie odwiedzać rodziców. Przykładowo na szkoleniach, o których wspominałem w innym komentarzu, wyczulano nas, żeby nigdy nie zostawać z dzieckiem a nawet z grupą samemu, żeby zawsze było minimum dwoje osób dorosłych. Nie wiem, czy to bardziej prewencja, czy asekuracja. A takie wyczulanie czy przeczulanie może IMHO prowadzić do nieuzasadnionych podejrzeń.
Cytat:Gdyby całokształt "działalności" R. B. zamykał się w tym okresie, a nie był "ciągłym przedłużeniem" relacji ustalonych wcześniej, to skupianie się tylko na tym miałoby sens. A tak...?
No właśnie, ta kwestia "czynu ciągłego" to kolejny punkt, w którym sąd naciąga ramy interpretacyjne ponad miarę. Czyn ciągły zgodnie z art. 12 kk wymaga ciągłości zamiaru i czasu. W komentarzach do tego artykułu czytałem, że przerwy między czynami nie powinny przewyższać kilku do kilkunastu dni. Dłuższe przerwy w wyjątkowych przypadkach. No a w pierwszej fazie to były odstępy tygodni, może nawet powyżej miesiąca, między poszczególnymi czynami. Częstotliwość "nieomal codziennie" dotyczy tego drugiego okresu, tego "na chacie." Dla wysokiego sądu to nie robi różnicy. Ja tam jestem zdania, że dla szkód poszkodowanej to jednak różnicę robiło.
Cytat:Obawiam się, że wcześniej.
Cytat:W uzasadnieniu twierdziła, że w okresie od czerwca 2006 r. do początku lipca 2007 r., początkowo w B., a następnie w S. i S. wielokrotnie, co najmniej kilkadziesiąt razy, powódka była poddawana obcowaniu płciowemu przez księdza R. B. należącego do Towarzystwa (...) dla (...). Powódka była wówczas wieku między 13 a 14 lat.Czyli w od połowy 2006 do połowy 2007 miała 13-14 lat.
Początek się zgadza z tym, co pisałem. A koniec, to przełom roku szkolnego. W wyroku było coś o tym, że poszkodowana musiała zmienić szkołę, żeby zaliczyć świadectwo. Dlatego pisałem "półtora roku, minimum pół roku". Wychodzi, że ten drugi* okres to było "tylko" pół roku.
A teraz zauważ, że powyższy akapit opisuje ogólnie cały okres molestowania. Od pierwszego włożenia ręki pod bluzkę na plebanii do odesłania do rodziców. I owszem, w tym całym okresie dochodziło do molestowania. A do jakiego?
Następna część nie będzie przyjemna, ale to część tego "babrania w gównie". A więc jedziemy, pierwszy okres:
"W czerwcu 2006 r., (...) Wtedy po raz pierwszy ksiądz pocałował powódkę i włożył jej rękę pod bluzkę. Podczas drugiego spotkania, również na terenie plebanii, oprócz dotykania piersi, dotykał także jej krocza. Ściągnął jej bluzkę i dotykał nagich piersiach.
(...)
W czasie pielgrzymki ksiądz spał obok dziewczynki i próbował zainicjować zbliżenie, na co powódka mu nie pozwoliła.
(...)
Doszło wówczas do różnych czynności seksualnych pomiędzy księdzem a małoletnią.
(...)
W tym czasie także dochodziło do nadużyć seksualnych ze strony księdza wobec dziewczynki.
(...)
Także wówczas dochodziło między nimi do kontaktów seksualnych."
Wiem, że opisy nie są 100% jednoznaczne, ale ta 99% wychodzi mi na to, że były to "inne czynności". A teraz drugi okres:
"Na początku 2007 r. R. B. przeniósł powódkę do dwupokojowego mieszkania swojej - przebywającej wówczas w (...) - matki
(...)
Podczas wizyt księdza u małoletniej niemal za każdym razem dochodziło do zbliżeń pomiędzy nim a powódką, przy czym były to różne formy obcowania płciowego, w tym także pełne stosunki."
Przedtem tego podkreślonego nie było. Dla mnie to o czymś świadczy.
(*trzeci, jeżeli wliczyć jeszcze fazę "urabiania" osobno)
Cytat:Dalej czytamy
Cytat:m. prawdopodobne poddanie powódki aborcji (w wieku 13 lat)Okresy się zazębiają i istnieje możliwość, że było to jeszcze przed przemieszczeniem do mieszkania prywatnego. Nie żeby to było kluczowe. Musiałoby to być zdarzenie oderwane od wcześniejszego urabiania.
Primo: można mieć wątpliwości, od kiedy zaczęło się pełne współżycia. Ale co do momentu zajścia w ciążę wątpliwości nie ma.
"Na początku 2007 r. R. B. przeniósł powódkę do dwupokojowego mieszkania swojej - przebywającej wówczas w (...) - matki (...)
<8 akapitów później>
Po pewnym czasie R. B. zauważył, że powódka przytyła. Kazał jej zrobić test ciążowy"
Secundo: wprawdzie Sąd ostatecznie nie ustalił ani nie wykluczył, że aborcja miała miejsce. Jednak chyba nie będziesz twierdził, że było to mało znaczące wydarzenie w tym całym czasie, że nie miało wpływu na traumę poszkodowanej. Ja tam uważam, że było to nawet decydujące, gdyż po tym następuje próba samobójcza.
Cytat:Niemniej, w takim duchu jest właśnie fragment, który przywołałem wcześniej:Tu pozwolę sobie przerwać, gdyż kwestię ciągłości omawiałem wyżej. Podam teraz inny cytat, z tego samego wyroku, tylko akapit wyżej:
Cytat:Po pierwsze nie można zgodzić się z tym, iż nadużycie zaufania tylko na początku znajomości nie jest wystarczające dla przypisania przestępstwa z art. 199 § 3 k.k. Takiego stanowiska nie da się pogodzić z konstrukcją przypisanego skazanemu przestępstwa ciągłego. Zauważyć trzeba, że Sądy nie miały jakichkolwiek wątpliwości, że sprawca działał w wykonaniu z góry powziętego zamiaru.(...)
"Sąd nie był natomiast związany poglądem Sądu II instancji, iż materiał dowodowy zgromadzony w sprawie karnej nie dawał podstaw do zarzucenia sprawcy także przestępstwa z art. 199 § 3 k.k. i mógł ustalić (także na podstawie odmiennej oceny materiału dowodowego zgromadzonego w sprawie karnej), iż sprawca nadużył zaufania wynikającego z pełnionej funkcji księdza katolickiego. Nadto Sąd nie był związany stanowiskiem Sądu karnego, że nie dochodziło do aktów przemocy wobec pokrzywdzonej ze strony sprawcy Sąd Okręgowy uzasadniając szczegółowo swoje stanowisko ocenił krytycznie zeznania świadków leżących u podstaw krytykowanych ustaleń Sądu karnego II instancji."
Więc mamy tutaj Sąd cywilny, który:
a) nie czuje się zobowiązany ustaleniami sądu karnego, które są korzystne dla pozwanego
b) przy konstrukcjach niekorzystnych dla pozwanego nagle czuje się zobligowany tym, że było to "przestępstwo ciągłe".
A moje stanowisko jest takie, że jeżeli sąd cywilny porzuca drogi wyznaczone przez sąd karny, to tym samym jest zobowiązany do samodzielnego ocenienia, jakie szkody kiedy i w jakim związku zostały poczynione. A właśnie w tym punkcie, w ocenie szkód popełnionych w roku 2006 i w roku 2007 różnię się od oceny wysokiego sądu.
--------------------
I podsumuję moją argumentację jednym pytaniem. Przypuśćmy hipotetycznie, że ksiądz "wpada" pod koniec roku 2006, zanim przeniósł dziewczynę "na chatę". Zostaje oskarżony, osądzony a potem jacyś adwokaci ciągną KRK i zakon w procesach cywilnych.
Czy uważasz, że w tej alternatywnej wersji szkody poszkodowanej byłyby takie same, jak te, które zaistniały w rzeczywistości?
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!