Ciekawy jestem, co ludzie na tym forum myślą o nihilizmie egzystencjalnym jako głównej filozofii życiowej.
Często bowiem, nihilizm jest utożsamiany z rozpaczą osamotnionego człowieka oraz bzdurną teorią, która nijak się ma do prawdziwego żywota. Przeciwnicy nihilizmu często twierdzą, że człowiek potrzebuje wiary w coś lepszego, w sprawiedliwość i dobro aby móc normalnie funkcjonować i dobrze postępować w życiu. Uważają, że nihilizm wymaga od ludzi absolutnej negacji więzi społecznych i moralnego zepsucia.
Mówi się, że wraz z nihilizmem przychodzi zepsucie, że człowiek potrzebuje nadziei jaką daje wiara w wyższy ład. Bez życiowego celu, życie jest nic nie warte, mówią.
Brak sensu życia.
Jeżeli życie nie ma sensu to po co żyć?
Według mnie, brak sensu życia (oraz co za tym idzie - celu) nie musi oznaczać, że życie nie ma żadnej wartości. Życiem można się cieszyć. Życie dostarcza wielu przyjemności, trzeba je tylko chcieć wykorzystać. Pewna przypadkowość dzięki której tu jesteśmy i brak znaczenia w ostatecznym rozrachunku przyrody nie oznacza, że powinniśmy pogrążyć się w smutku i rozpaczy. Jeżeli już tu jesteśmy, warto uzyskać trochę przyjemności zanim odejdziemy.
Brak nadziei i pocieszenia.
Wiara w coś, nawet złudna, pozwala przetrwać ciężkie chwile i uzyskać pokrzepienie.
Człowiek, który może w czymś znaleźć pokrzepienie (czy to u boga czy też wierząc w wyższy porządek, ład moralny) łatwiej zniesie trudne chwile, to prawda. Ale trzeba sobie zadać pytanie, czy nie przeszkadza ci ta złudna nadzieja. Nie potrafiłbym wierzyć w siłę, która pomoże mi podczas wypadku czy choroby dlatego, że złudzenie w postrzeganiu rzeczywistości uważam za coś złego. Cóż z tego, ze mogę sobie uwierzyć w to, że w razie kłopotów przyleci anioł z walizką forsy, jeżeli wiem, że jest to fałszywe. Ta jedna rzecz "zatruwa" całą sprawę.
Brak wiary w dobro.
Dobrzy ludzie dostają więcej od życia.
Jednym z podstawowych motorów napędzających ludzi do dobra jest przekonanie, że dobrzy ludzie dostaną więcej od życia. Większość ludzi uważa, że robiąc coś dobrego przez całe życie dostąpi w końcu jakiejś nagrody, która wynagrodzi im te lata cierpień i wyrzeczeń.
Ja twierdzę coś innego.
To nie ludzie, którzy są dobrzy i spędzają czas na pomoc innym dostają więcej od innych. To właśnie ci, którzy kradną, oszukują, manipulują i postępują ogólnie źle, wszystko dla własnego dobra, mają lepiej w życiu.
Skrajny materializm.
Dobra doczesna są marnością, to niedostatki uwznioślają.
W większości dzisiejszych doktryn religijnych, dobra doczesne są wartością, o którą nie należy się starać, ba, należy dążyć do tego aby stanowiły one jak najmniejszą część naszego życia. Dobra doczesne mają mianowicie zabijać nasze dążenie ku lepszemu. Oczywiście uważam to za bzdurę.
W ubóstwie nie ma nic wzniosłego. Pomimo wielu zapewnień, człowiek zawsze przedkłada żywot doczesny nad wieczny. W biedzie nie ma nic wzniosłego czy poetyckiego. Na opisy ludzi, którzy żyją skromnie ale uczciwie natrafić możemy głównie w bajkach. Człowiek biedny myśli o tym, w jaki sposób poprawić swoją sytuację, zmartwienia o życie wieczne wloką się w ogonku jego zainteresowań, o ile nie spadł już do poziomu osoby żyjącej z zasiłku i zainteresowanej tylko zapewnieniem sobie flaszki.
To właśnie o życie doczesne oraz szczęście tu i teraz należy się troszczyć. Tylko w ten sposób możemy osiągnąć szczęście.
Ciekawym wariantem myślenia o biedzie jako czymś dobrym jest chrześcijańska wiara, że to biedni ludzie zostaną nagrodzeni. Przypomina ona bardzo socjalistyczne myślenie i w mojej opinii jest główną przyczyną tak wielkiego rozwoju chrześcijaństwa. To nie ci, którzy mają na tyle sprytu, inteligencji czy wiedzy aby zapewnić sobie godziwe życie, mają największe prawdopodobieństwo aby dostąpić zbawienia, tylko właśnie ci biedni i niezaradni, którzy tego nie umieli.
Akceptacja swojej cielesności.
Ciało nie może być wszystkim czym jesteśmy. Przecież musimy mieć dusze.
Poprzez akceptację tego czym jestem mogę w pełni odgadywać swoje pragnienia i dążenia. Nie czuję już potrzeby ciągłego udowadniania swojej wartości (jak to ma miejsce w różnych kultach - na początku jesteś grzeszny, dopiero potem możesz udowodnić swą przydatność). Mogę przyznać przed sobą, że jestem człowiekiem dlatego, że mam to ciało. Nie poszukuję niczego poza nim, ono mi wystarcza. Rozumiem, że ciało jest moją największą wartością. mogę o nie dbać.
Dobro jako nieobowiązkowy dar.
Jestem dobry by przypodobać się bogu.
W myśleniu (na przykład) chrześcijańskim, ludzie są dobrzy bo tak nakazał im bóg. Co innego taki nihilista jak ja. Chociaż wiem, że lepiej żyje się tym, którzy postępują nieuczciwie, wybieram życie uczciwe, tylko ja, z własnej woli. Nikt tego ode mnie nie wymusza, nie jestem spętany bezwzględnymi nakazami. Wolę być dobry i cieszyć się z tego, niż traktować dobro jako uciążliwy nakaz.
Jakie są wasze opinie na temat nihilizmu?
Często bowiem, nihilizm jest utożsamiany z rozpaczą osamotnionego człowieka oraz bzdurną teorią, która nijak się ma do prawdziwego żywota. Przeciwnicy nihilizmu często twierdzą, że człowiek potrzebuje wiary w coś lepszego, w sprawiedliwość i dobro aby móc normalnie funkcjonować i dobrze postępować w życiu. Uważają, że nihilizm wymaga od ludzi absolutnej negacji więzi społecznych i moralnego zepsucia.
Mówi się, że wraz z nihilizmem przychodzi zepsucie, że człowiek potrzebuje nadziei jaką daje wiara w wyższy ład. Bez życiowego celu, życie jest nic nie warte, mówią.
Brak sensu życia.
Jeżeli życie nie ma sensu to po co żyć?
Według mnie, brak sensu życia (oraz co za tym idzie - celu) nie musi oznaczać, że życie nie ma żadnej wartości. Życiem można się cieszyć. Życie dostarcza wielu przyjemności, trzeba je tylko chcieć wykorzystać. Pewna przypadkowość dzięki której tu jesteśmy i brak znaczenia w ostatecznym rozrachunku przyrody nie oznacza, że powinniśmy pogrążyć się w smutku i rozpaczy. Jeżeli już tu jesteśmy, warto uzyskać trochę przyjemności zanim odejdziemy.
Brak nadziei i pocieszenia.
Wiara w coś, nawet złudna, pozwala przetrwać ciężkie chwile i uzyskać pokrzepienie.
Człowiek, który może w czymś znaleźć pokrzepienie (czy to u boga czy też wierząc w wyższy porządek, ład moralny) łatwiej zniesie trudne chwile, to prawda. Ale trzeba sobie zadać pytanie, czy nie przeszkadza ci ta złudna nadzieja. Nie potrafiłbym wierzyć w siłę, która pomoże mi podczas wypadku czy choroby dlatego, że złudzenie w postrzeganiu rzeczywistości uważam za coś złego. Cóż z tego, ze mogę sobie uwierzyć w to, że w razie kłopotów przyleci anioł z walizką forsy, jeżeli wiem, że jest to fałszywe. Ta jedna rzecz "zatruwa" całą sprawę.
Brak wiary w dobro.
Dobrzy ludzie dostają więcej od życia.
Jednym z podstawowych motorów napędzających ludzi do dobra jest przekonanie, że dobrzy ludzie dostaną więcej od życia. Większość ludzi uważa, że robiąc coś dobrego przez całe życie dostąpi w końcu jakiejś nagrody, która wynagrodzi im te lata cierpień i wyrzeczeń.
Ja twierdzę coś innego.
To nie ludzie, którzy są dobrzy i spędzają czas na pomoc innym dostają więcej od innych. To właśnie ci, którzy kradną, oszukują, manipulują i postępują ogólnie źle, wszystko dla własnego dobra, mają lepiej w życiu.
Skrajny materializm.
Dobra doczesna są marnością, to niedostatki uwznioślają.
W większości dzisiejszych doktryn religijnych, dobra doczesne są wartością, o którą nie należy się starać, ba, należy dążyć do tego aby stanowiły one jak najmniejszą część naszego życia. Dobra doczesne mają mianowicie zabijać nasze dążenie ku lepszemu. Oczywiście uważam to za bzdurę.
W ubóstwie nie ma nic wzniosłego. Pomimo wielu zapewnień, człowiek zawsze przedkłada żywot doczesny nad wieczny. W biedzie nie ma nic wzniosłego czy poetyckiego. Na opisy ludzi, którzy żyją skromnie ale uczciwie natrafić możemy głównie w bajkach. Człowiek biedny myśli o tym, w jaki sposób poprawić swoją sytuację, zmartwienia o życie wieczne wloką się w ogonku jego zainteresowań, o ile nie spadł już do poziomu osoby żyjącej z zasiłku i zainteresowanej tylko zapewnieniem sobie flaszki.
To właśnie o życie doczesne oraz szczęście tu i teraz należy się troszczyć. Tylko w ten sposób możemy osiągnąć szczęście.
Ciekawym wariantem myślenia o biedzie jako czymś dobrym jest chrześcijańska wiara, że to biedni ludzie zostaną nagrodzeni. Przypomina ona bardzo socjalistyczne myślenie i w mojej opinii jest główną przyczyną tak wielkiego rozwoju chrześcijaństwa. To nie ci, którzy mają na tyle sprytu, inteligencji czy wiedzy aby zapewnić sobie godziwe życie, mają największe prawdopodobieństwo aby dostąpić zbawienia, tylko właśnie ci biedni i niezaradni, którzy tego nie umieli.
Akceptacja swojej cielesności.
Ciało nie może być wszystkim czym jesteśmy. Przecież musimy mieć dusze.
Poprzez akceptację tego czym jestem mogę w pełni odgadywać swoje pragnienia i dążenia. Nie czuję już potrzeby ciągłego udowadniania swojej wartości (jak to ma miejsce w różnych kultach - na początku jesteś grzeszny, dopiero potem możesz udowodnić swą przydatność). Mogę przyznać przed sobą, że jestem człowiekiem dlatego, że mam to ciało. Nie poszukuję niczego poza nim, ono mi wystarcza. Rozumiem, że ciało jest moją największą wartością. mogę o nie dbać.
Dobro jako nieobowiązkowy dar.
Jestem dobry by przypodobać się bogu.
W myśleniu (na przykład) chrześcijańskim, ludzie są dobrzy bo tak nakazał im bóg. Co innego taki nihilista jak ja. Chociaż wiem, że lepiej żyje się tym, którzy postępują nieuczciwie, wybieram życie uczciwe, tylko ja, z własnej woli. Nikt tego ode mnie nie wymusza, nie jestem spętany bezwzględnymi nakazami. Wolę być dobry i cieszyć się z tego, niż traktować dobro jako uciążliwy nakaz.
Jakie są wasze opinie na temat nihilizmu?
[SIZE="2"]agoreton.pl[/SIZE]