Racja, światopogląd to złe słowo. Nie potrafiłem znaleźc niczego trafniejszego.
Kajam się, przeszarżowałem z wiarą w dogmatykę. Ale będąc ateistą można przyjmowac katolicki system moralny, czyż nie? Jeśli tylko własne poglądy są z tym zgodne, naturalnie.
Nie widzę sprzeczności w tym co napisałem a definicjami ateizmu. Negacja jest zajęciem stanowiska, równie nieuzasadnionym racjonalnie co akceptacja.
Zdaje mi się, że tym przykładem nieco Kantujesz mnie
Pozwolisz że porozważam ten przykład powolutku, na miarę swojego intelektu
Talary realne i pomyślane to słaby przykład, bo o talarach pomyślanych wiem z miejsca, że są pomyślane. Przykład niezbyt trafny w rozważaniach o świecie, bo człowiekowi nic nie jest wiadome od początku. Prawda?
Weźmy zatem moją kieszeń. Może coś w niej jest, może nie ma. Póki nie sprawdzę, nie mam pewności. Mogę wierzyc że mam 5 talarów, mogę wierzyc że nie mam kasy, mogę stwierdzic, ze nie warto się wypowiadac bo nic nie wiem.
Teraz kolejny krok, używam t.zw. nauki i sięgam do kieszeni. Dotykam okrągłego przedmiotu, wyjmuję, poddaję obserwacji, analizuję cechy, zestawiam z wiedzą i formułuję wniosek: ten obiekt klasyfikuje się do kategorii "talar".
A jeśli moja kieszeń jest tak gigantyczna, że nie potrafię sięgnąc poniżej jakiegoś poziomu i nie jestem w stanie sprawdzic jej zawartości? Wtedy zawartośc mojej kieszeni jest kwestią mojej wiary.
Czy dobrze rozumiem?
Wiem, że odbiegłem od wymyślonych talarów, ale w tym przykładzie tak bardzo się korzysta z założonego faktu, iż niektóre są wymyślone, że to aż nieprzyzwoite
Kajam się, przeszarżowałem z wiarą w dogmatykę. Ale będąc ateistą można przyjmowac katolicki system moralny, czyż nie? Jeśli tylko własne poglądy są z tym zgodne, naturalnie.
Nie widzę sprzeczności w tym co napisałem a definicjami ateizmu. Negacja jest zajęciem stanowiska, równie nieuzasadnionym racjonalnie co akceptacja.
Zdaje mi się, że tym przykładem nieco Kantujesz mnie
Pozwolisz że porozważam ten przykład powolutku, na miarę swojego intelektu
Talary realne i pomyślane to słaby przykład, bo o talarach pomyślanych wiem z miejsca, że są pomyślane. Przykład niezbyt trafny w rozważaniach o świecie, bo człowiekowi nic nie jest wiadome od początku. Prawda?
Weźmy zatem moją kieszeń. Może coś w niej jest, może nie ma. Póki nie sprawdzę, nie mam pewności. Mogę wierzyc że mam 5 talarów, mogę wierzyc że nie mam kasy, mogę stwierdzic, ze nie warto się wypowiadac bo nic nie wiem.
Teraz kolejny krok, używam t.zw. nauki i sięgam do kieszeni. Dotykam okrągłego przedmiotu, wyjmuję, poddaję obserwacji, analizuję cechy, zestawiam z wiedzą i formułuję wniosek: ten obiekt klasyfikuje się do kategorii "talar".
A jeśli moja kieszeń jest tak gigantyczna, że nie potrafię sięgnąc poniżej jakiegoś poziomu i nie jestem w stanie sprawdzic jej zawartości? Wtedy zawartośc mojej kieszeni jest kwestią mojej wiary.
Czy dobrze rozumiem?
Wiem, że odbiegłem od wymyślonych talarów, ale w tym przykładzie tak bardzo się korzysta z założonego faktu, iż niektóre są wymyślone, że to aż nieprzyzwoite