(1) Czy każdy agnostyk to ateista? Skoro agnostyk =nie wie= czegoś to nie może w to =wierzyć=. Skoro =nie wierzy= to jest ateistą. Taki wywód byłby prawidłowy, gdyby z tego, że ktoś =nie wie= (nie zna prawdy) wynikałoby, że =nie wierzy=. (2) Czy takie rozumowanie jest zatem prawidłowe? (3) Ale w takim razie jak nazywałby się ktoś, kto =wie=, że Bóg istnieje albo =wie=, że Bóg nie istnieje? (4) Czy jest ktoś taki na forum? Pytanie dla agnostyków (5) Czy Wy: =wierzycie=/=nie wierzycie=/=ani wierzycie, ani nie wierzycie=, że Boga nie ma? (6) Czy można cokolwiek =ani robić, ani nie robić=?
(7) Tylko co to w ogóle znaczy =wierzyć=? (8) I co to znaczy =wiedzieć=? Tutaj wtrącę pewną teorię Wookie'go, który napisał, że o wszystko można pytać "dlaczego?", a zatem nic nie da się wyjaśnić w 100%. Zgadzam się z tym! Podobnie postępują małe dzieci, które w kółko pytają "dlaczego?" i zaginają na tym rodziców, bo oni w końcu dochodzą do momentu, w którym nie da się powiedzieć, dlaczego dzieje się tak, a nie inaczej. A poza tym kolega raz mi opowiadał o programie komputerowym, który wykazał, że nigdy nie będzie się dało stworzyć teorii wszystkiego. (9) Czy ktoś o tym słyszał? Czwarty wreszcie po Wookie'm, dzieciach i programie dowód na niemożność objaśnienia wszystkiego znalazłem w ksiażce "Krótka historia nieskończoności". Mówi o tym, że nigdy nie można przeprowadzić w 100% indukcji. Ktoś np. mówi, że jeśli A jest prawdziwe, to B jest prawdziwe. Druga osoba mówi, że A to zdanie prawdziwe, (jeśli A... to B...) to też zdanie prawdziwe, ale on wciąż nie wie, czy B... No to pierwsza osoba tłumaczy, że jeśli A... i jeśli (jeśli A... to B...)..., to i B... No to druga osoba odpowiada, że zgadza się, że A...; zgadza się, że (jeśli A to B)... i [(jeśli (jeśli A... to B...)... oraz A... to B...]..., ale wciąż nie wie, czy prawdziwe jest B. I tak w nieskończoność...
Z tego wnioskuję, że niczego nie można być pewnym w 100%. Wszystko można określać z jakimś prawdopodobieństwem, ale i tego nie da się dokładnie określić. Wydaje mi się jednak, że jeśli ktoś mówi, że =wie=, to myśli, że raczej tak jest - np. ma wiele przesłanek potwierdzających coś. Natomiast mówiąc =wierzę= jest tego mniej pewnym, np. mówi tak pomimo przesłanek przeczących czemuś. Tak, wiem, że ktoś tłumaczył już na tym forum różne znaczenia słowa =wierzyć=. Mi chodzi o =wierzyć= w Boga, a nie w polską reprezentację.
Pytanie dla teistów (10): Czy Wy w ogóle =wiecie=, że Bóg istnieje? Jeśli nie, to (6) jak to możliwe, że cały Kościół, nauczanie w szkołach, kazania, katechizmy itd. itp. opierane są na wierze?! (11) I jak można nauczać wiary?
Mam jeszcze pytanie do agnostyków (12): Czy Wy =wiecie=, że krasnoludków, wampirów, duchów itd. nie ma czy też =nie wiecie=? Czytałem już na tym forum, że nie da się udowodnić braku czegoś i dlatego rozumiem, że ciężko powiedzieć, że krasnoludków =nie ma=, bo musielibyśmy sprawdzić to na całej planecie. (13) Ale przecież, do cholery, zastanówmy się szczerze - czy istnienie duchów jest możliwe?
Z drugiej strony sam pisałem, że nawet mówiąc =wiem= nie można być tego pewnym w 100%, więc dlaczego wymagam takiej pewności od teistów? W tym momencie najbardziej racjonalne rozumowanie jest bodajże Arta. Otóż najlepiej w ogóle ignorować coś, czego działania nie odczuwamy. Jeśli nigdy nie było dowodu na istnienie Boga, krasnoludków czy Matrixa, to nie zajmujemy się tym po prostu, bo nawet jakby to istniało, to przecież nigdy jak dotąd nas to nie dotyczyło w bezpośredni czy nawet pośredni sposób.
(14) A'propos - a może dałoby się wprowadzić do nauki zestaw aksjomatów i skonstruować w ich oparciu teorię tego, co w tym momencie wiemy. Niestety taki zestaw byłby chyba dużo bardziej obszerny niż aksjomaty Euklidesa stosowane w geometrii. Ale może wówczas - jeśli ktoś kwestionowałby znaczenie nauki, to moglibyśmy go spytać: kwestionujesz aksjomaty? Tyle, że coś mi się teraz wydaje, że rolę tych aksjomatów spełniają różnorakie teorie w fizyce, chemii, biologii i w przeciwieństwie do geometrii, praktycznie cała nauka składa się z aksjomatów, a nie z ich rezultatów. (15) Czy to prawda?
Podobno istnieją źle sformułowane pytania. Podobno agnostycy na pytanie o Boga odpowiadają, że "nie czają bazy", to znaczy nie wiedzą, o kogo chodzi. (16) Czy zatem każde pytanie jest źle sformułowane, skoro na mocy teorii Wookie'go niczego nie da się wytłumaczyć w 100%? (17) Czy pytanie ile to jest 2+2 ma sens, skoro nie wiemy, co to znaczy 2 - nie ma przecież definicji liczby 2?
(18) Czy ktoś na tym forum może powiedzieć z pełnym przekonaniem, że jest czegoś pewnien na 100% nawet wbrew akapitowi II? Btw: ktoś kiedyś (teista) tłumaczył mi, że istnieją różne logiki i może myślimy "za wąsko", żeby pojąć Boga. Nie zgadzałem się z tym, ale jedna rzecz pomogła mi przynajmniej pojąć na zdrowy chłopski rozum, o co chodzi w tych logikach. Otóż przyzwyczailiśmy się do myślenia "prawda - nieprawda". Tymczasem istnieją ponoć logiki "0-1-2". (19) Czy to prawda? Tylko niech mnie Uczy nie odsyła do swoich kolegów :wink:
Jeśli tak, to mam znakomity pomysł, jak wyjaśnić ich funkcjonowanie. Mamy pokój z trzema żarówkami. Musimy wyjść na korytarz i skorzystać z trzech włączników, a potem wejść do pokoju i powiedzieć, który włącznik pasuje do której żarówki. Nie ma tu żadnej podpuchy, typu: obserwowanie pokoju przez dziurkę od klucza itd. Otóż na mocy klasycznej "0-1" logiki nigdy byśmy tej zagadki nie rozwiązali. Jeśli przyjmiemy, że żarówka może się świecić lub nie - to za mało. Trzeba dołączyć do tego opcję żarówki przed chwilą wyłączonej, a więc jeszcze ciepłej i w ten sposób otrzymamy 3 opcje i rozwiążemy zagadkę. Po prostu jeden włącznik włączymy, drugi zostawimy wyłączony, a trzeci włączymy, chwilę odczekamy i wyłączymy. (20) Tak chyba można zobrazować te inne logiki, a może nie?
Jestem ciekawy odpowiedzi.
(7) Tylko co to w ogóle znaczy =wierzyć=? (8) I co to znaczy =wiedzieć=? Tutaj wtrącę pewną teorię Wookie'go, który napisał, że o wszystko można pytać "dlaczego?", a zatem nic nie da się wyjaśnić w 100%. Zgadzam się z tym! Podobnie postępują małe dzieci, które w kółko pytają "dlaczego?" i zaginają na tym rodziców, bo oni w końcu dochodzą do momentu, w którym nie da się powiedzieć, dlaczego dzieje się tak, a nie inaczej. A poza tym kolega raz mi opowiadał o programie komputerowym, który wykazał, że nigdy nie będzie się dało stworzyć teorii wszystkiego. (9) Czy ktoś o tym słyszał? Czwarty wreszcie po Wookie'm, dzieciach i programie dowód na niemożność objaśnienia wszystkiego znalazłem w ksiażce "Krótka historia nieskończoności". Mówi o tym, że nigdy nie można przeprowadzić w 100% indukcji. Ktoś np. mówi, że jeśli A jest prawdziwe, to B jest prawdziwe. Druga osoba mówi, że A to zdanie prawdziwe, (jeśli A... to B...) to też zdanie prawdziwe, ale on wciąż nie wie, czy B... No to pierwsza osoba tłumaczy, że jeśli A... i jeśli (jeśli A... to B...)..., to i B... No to druga osoba odpowiada, że zgadza się, że A...; zgadza się, że (jeśli A to B)... i [(jeśli (jeśli A... to B...)... oraz A... to B...]..., ale wciąż nie wie, czy prawdziwe jest B. I tak w nieskończoność...
Z tego wnioskuję, że niczego nie można być pewnym w 100%. Wszystko można określać z jakimś prawdopodobieństwem, ale i tego nie da się dokładnie określić. Wydaje mi się jednak, że jeśli ktoś mówi, że =wie=, to myśli, że raczej tak jest - np. ma wiele przesłanek potwierdzających coś. Natomiast mówiąc =wierzę= jest tego mniej pewnym, np. mówi tak pomimo przesłanek przeczących czemuś. Tak, wiem, że ktoś tłumaczył już na tym forum różne znaczenia słowa =wierzyć=. Mi chodzi o =wierzyć= w Boga, a nie w polską reprezentację.
Pytanie dla teistów (10): Czy Wy w ogóle =wiecie=, że Bóg istnieje? Jeśli nie, to (6) jak to możliwe, że cały Kościół, nauczanie w szkołach, kazania, katechizmy itd. itp. opierane są na wierze?! (11) I jak można nauczać wiary?
Mam jeszcze pytanie do agnostyków (12): Czy Wy =wiecie=, że krasnoludków, wampirów, duchów itd. nie ma czy też =nie wiecie=? Czytałem już na tym forum, że nie da się udowodnić braku czegoś i dlatego rozumiem, że ciężko powiedzieć, że krasnoludków =nie ma=, bo musielibyśmy sprawdzić to na całej planecie. (13) Ale przecież, do cholery, zastanówmy się szczerze - czy istnienie duchów jest możliwe?
Z drugiej strony sam pisałem, że nawet mówiąc =wiem= nie można być tego pewnym w 100%, więc dlaczego wymagam takiej pewności od teistów? W tym momencie najbardziej racjonalne rozumowanie jest bodajże Arta. Otóż najlepiej w ogóle ignorować coś, czego działania nie odczuwamy. Jeśli nigdy nie było dowodu na istnienie Boga, krasnoludków czy Matrixa, to nie zajmujemy się tym po prostu, bo nawet jakby to istniało, to przecież nigdy jak dotąd nas to nie dotyczyło w bezpośredni czy nawet pośredni sposób.
(14) A'propos - a może dałoby się wprowadzić do nauki zestaw aksjomatów i skonstruować w ich oparciu teorię tego, co w tym momencie wiemy. Niestety taki zestaw byłby chyba dużo bardziej obszerny niż aksjomaty Euklidesa stosowane w geometrii. Ale może wówczas - jeśli ktoś kwestionowałby znaczenie nauki, to moglibyśmy go spytać: kwestionujesz aksjomaty? Tyle, że coś mi się teraz wydaje, że rolę tych aksjomatów spełniają różnorakie teorie w fizyce, chemii, biologii i w przeciwieństwie do geometrii, praktycznie cała nauka składa się z aksjomatów, a nie z ich rezultatów. (15) Czy to prawda?
Podobno istnieją źle sformułowane pytania. Podobno agnostycy na pytanie o Boga odpowiadają, że "nie czają bazy", to znaczy nie wiedzą, o kogo chodzi. (16) Czy zatem każde pytanie jest źle sformułowane, skoro na mocy teorii Wookie'go niczego nie da się wytłumaczyć w 100%? (17) Czy pytanie ile to jest 2+2 ma sens, skoro nie wiemy, co to znaczy 2 - nie ma przecież definicji liczby 2?
(18) Czy ktoś na tym forum może powiedzieć z pełnym przekonaniem, że jest czegoś pewnien na 100% nawet wbrew akapitowi II? Btw: ktoś kiedyś (teista) tłumaczył mi, że istnieją różne logiki i może myślimy "za wąsko", żeby pojąć Boga. Nie zgadzałem się z tym, ale jedna rzecz pomogła mi przynajmniej pojąć na zdrowy chłopski rozum, o co chodzi w tych logikach. Otóż przyzwyczailiśmy się do myślenia "prawda - nieprawda". Tymczasem istnieją ponoć logiki "0-1-2". (19) Czy to prawda? Tylko niech mnie Uczy nie odsyła do swoich kolegów :wink:
Jeśli tak, to mam znakomity pomysł, jak wyjaśnić ich funkcjonowanie. Mamy pokój z trzema żarówkami. Musimy wyjść na korytarz i skorzystać z trzech włączników, a potem wejść do pokoju i powiedzieć, który włącznik pasuje do której żarówki. Nie ma tu żadnej podpuchy, typu: obserwowanie pokoju przez dziurkę od klucza itd. Otóż na mocy klasycznej "0-1" logiki nigdy byśmy tej zagadki nie rozwiązali. Jeśli przyjmiemy, że żarówka może się świecić lub nie - to za mało. Trzeba dołączyć do tego opcję żarówki przed chwilą wyłączonej, a więc jeszcze ciepłej i w ten sposób otrzymamy 3 opcje i rozwiążemy zagadkę. Po prostu jeden włącznik włączymy, drugi zostawimy wyłączony, a trzeci włączymy, chwilę odczekamy i wyłączymy. (20) Tak chyba można zobrazować te inne logiki, a może nie?
Jestem ciekawy odpowiedzi.