Bardzo fajny artykuł, zwrócił moją uwagę (chociaż Rothbardowi zdarzało się w latach '60 pisać też bzdury, a nawet tutaj nie zgadzam się z całością). Fragmenty:
[Ten klasyk ukazał się w Ramparts, IV, 4, 15 Czerwca 1968 roku. Był on kulminacją ideologicznego trendu, rozpoczętego kilka lat wcześniej, gdy ideowi libertarianie, z Rothbardem na czele, zaczęli czuć wyobcowanie od amerykańskiej prawicy ze względu na jej poparcie dla militaryzmu, siły policyjnej i państwa korporacyjnego. Rothbard uzasadnia tu dlaczego do 1968, on sam i wielu innych porzuciło prawicę jako możliwy ruch reformistyczny na rzecz wolności, zrozumiało, że prawica wygodnie usadowiła się po stronie władzy i czyniąc to skonstruowało alternatywną historiografię. O znaczeniu tego eseju nie trzeba w dzisiejszych czasach nikogo przekonywać, biorąc pod uwagę stosunek do wolności republikańskiego prezydenta, kongresu i władzy sądowniczej, nie wspominając nawet o konserwatywnych i prawicowych mediach.]
Dwadzieścia lat temu byłem skrajnie prawicowym Republikaninem, młodym i samotnym “Neandertalczykiem” (jak byliśmy nazywani przez liberałów), wierzącym, jak pewien przyjaciel to zgryźliwie ujął, że „Senator Taft zaprzedał się socjalistom”. Dziś bardziej prawdopodobnym jest, że zostanę nazwany skrajnym lewicowcem, gdyż popieram natychmiastowe wycofanie się z Wietnamu, krytykuję amerykański imperializm, głoszę Black Power i dołączyłem do nowo utworzonej Peace and Freedom Party. Ale moje poglądy polityczne nie zmieniły się ani o jotę podczas tych dwóch dekad!
To oczywiste, że coś jest nie tak ze starym nazewnictwem, z kategoriami „lewicy” i „prawicy” i ze sposobami, w jakie przyszło nam używać w kontekście amerykańskiego życia politycznego. Moja osobista odyseja nie jest ważna: ważne jest to, że jeśli mogę przesunąć się ze „skrajnej prawicy” do „skrajnej lewicy” poprzez stanie w miejscu, pewne drastyczne, lecz nierozpoznane zmiany musiały nastąpić w obrębie całego politycznego spektrum przez ostatnią generację.
Dołączyłem do ruchu prawicowego – by nadać formalną nazwę bardzo luźnym i nieformalnym powiązaniom – jako młody student niedługo po zakończeniu II Wojny Światowej. Nie było wątpliwości, jakie stanowisko ówczesna inteligencka prawica zajmowała w sprawie militaryzmu i poboru: walczyła z nimi jako z instrumentami masowego niewolnictwa i masowej zagłady
(...)
Wszystkie nasze poglądy polityczne, od wolnego rynku w sferze ekonomii po opór wobec wojny i militaryzmu, wypływały z naszej gruntownej wiary w wolność jednostki i z naszego sprzeciwu wobec państwa. Przyjęliśmy bez głębszego zastanowienia standardową wersję politycznego spektrum: „lewica” oznaczała socjalizm, totalną kontrolę państwa; im bardziej na „prawo” ktoś się posuwał, tym mniej państwa preferował. Dlatego nazywaliśmy siebie „ekstremalnymi prawicowcami.”
(...)
(...) Zaczęła się wyłaniać nowa, młoda generacja prawicowców, „konserwatystów”, którzy uważali, że prawdziwy problem współczesnego świata to nic tak ideologicznego jak państwo contra wolność jednostki albo interwencjonizm contra wolny rynek; istota problemu, deklarowali, leży w obronie tradycji, porządku, Chrześcijaństwa i dobrych manier przed grzechami nowoczesności – rozumem, permisywizmem, ateizmem i plebejstwem.
(...)
Zerwawszy emocjonalnie z prawicą, nasza mała grupka libertarian zaczęła przemyśliwać wiele z naszych starych, utrwalonych przesłanek. (...)
Wtedy wzięliśmy się za plugawy europejski konserwatyzm, który przejął kontrolę nad prawicą; znaleźliśmy w nim etatyzm w zabójczej formie, ale nikt nie mógłby przecież myśleć o tych konserwatystach jako o „lewicowcach.” To jednak oznaczało, że nasz prosty system „lewo/totalne państwo – prawo/brak państwa” był całkowicie błędny i że nasze nazywanie siebie samych „skrajnymi prawicowcami” musi zawierać w sobie fundamentalny błąd. Nurkując ponownie w odmęty historii, znów skoncentrowaliśmy się na podstawowym fakcie – że w XIX wieku, wolnorynkowi liberałowie i radykałowie byli na skrajnej lewicy, a nasi odwieczni wrogowie, konserwatyści, na prawicy. Mój stary przyjaciel i towarzysz w libertarianizmie Leonard Liggio wpadł wtedy na następującą analizę historycznych procesów.
Na początku był stary porządek, ancien régime, reżim kast i zamrożonej pozycji społecznej, wyzysku despotycznej klasy rządzącej, używającej religii, by ogłupić lud i podporządkować go sobie. To był czysty etatyzm; to była prawica. Wtedy, w siedemnasto- i osiemnastowiecznej Zachodniej Europie, narodził się liberalny, radykalny ruch opozycyjny, nasi bohaterowie, którzy stali na czele ogólnospołecznego ruchu rewolucyjnego na rzecz rozumu, wolności jednostki, wolnych rynków, pokoju między narodami i rozdziału Kościoła i władzy – wbrew tronowi i ołtarzowi, monarchii i klasie rządzącej, teokracji i wojnie. Oni – „nasi” – to lewica, a im czystsza ich wizja, tym większy ich „radykalizm.”
Na razie wszystko w porządku; ale co z socjalizmem, zawsze umieszczanym przez nas na skrajnej lewicy? Gdzie on się w to wszystko wpasował? Liggio widział socjalizm jako zagubiony ruch centrystyczny, historycznie będący pod wpływem zarówno libertariańskiej lewicy, jak i konserwatywnej prawicy. Socjaliści zapożyczyli od indywidualistów z lewej cel wolności: wyginięcie państw, zastąpienie panowania nad ludźmi administrowaniem rzeczami, walka z klasą rządzącą i próba jej obalenia, chęć ustanowienia pokoju na świecie, zaawansowana przemysłowa gospodarka i wysoki standard życia dla mas. Zaadoptowali jednak prawicowe środki osiągnięcia tych celów – kolektywizm, centralne planowanie, władza społeczności nad jednostką. To umieściło socjalizm w centrum ideologicznego spektrum. Oznaczało to też, że socjalizm był niestabilną, wewnętrznie sprzeczną doktryną, skazaną na rozpad pod wpływem niezgody między jej celami a środkami.
(...)
W odpowiedzi na naszą izolację od prawicy i dostrzegając obiecujące znaki libertariańskich odczuć na rodzącej się nowej lewicy, nasza malutka grupka ex-prawicowych libertarian założyła „mały żurnal,” Left and Right, wiosną 1965. Mieliśmy dwa główne cele: kontakt z libertarianami już będącymi częścią nowej lewicy i przekonanie większej części libertarian lub quasilibertarian pozostających na prawicy do podążenia za przykładem. Nasze wysiłki w obu kierunkach nie poszły na marne: nowa lewica ogromnie przesunęła się w swoich pozycjach w libertariańskim i antyetatystycznym kierunku, a wielka rzesz młodych ludzi opuściła prawicę.
(...)
Mam nadzieję, że pokazałem, dlaczego wraz z kilkoma rodakami przesunęliśmy się, a może raczej zostaliśmy przesunięci ze „skrajnej prawicy” na „skrajną lewicę” przez ostatnie 20 lat stojąc ideologicznie w tym samym miejscu. Prawica, niegdyś zdeterminowana i wroga rozbudowanemu państwu, teraz stała się konserwatywnym skrzydłem amerykańskiego państwa korporacyjnego z jego polityką zagraniczną ekspansjonistycznego imperializmu. Jeśli podejmiemy się uratowania wolności przed tym obezwładniającym sojuszem lewicowo-prawicowym w centrum, trzeba zrobić to kontrsojuszem starej prawicy i nowej lewicy.
CAŁOŚĆ:
http://liberalis.pl/2007/03/12/murray-ro...-liberala/
[Ten klasyk ukazał się w Ramparts, IV, 4, 15 Czerwca 1968 roku. Był on kulminacją ideologicznego trendu, rozpoczętego kilka lat wcześniej, gdy ideowi libertarianie, z Rothbardem na czele, zaczęli czuć wyobcowanie od amerykańskiej prawicy ze względu na jej poparcie dla militaryzmu, siły policyjnej i państwa korporacyjnego. Rothbard uzasadnia tu dlaczego do 1968, on sam i wielu innych porzuciło prawicę jako możliwy ruch reformistyczny na rzecz wolności, zrozumiało, że prawica wygodnie usadowiła się po stronie władzy i czyniąc to skonstruowało alternatywną historiografię. O znaczeniu tego eseju nie trzeba w dzisiejszych czasach nikogo przekonywać, biorąc pod uwagę stosunek do wolności republikańskiego prezydenta, kongresu i władzy sądowniczej, nie wspominając nawet o konserwatywnych i prawicowych mediach.]
Dwadzieścia lat temu byłem skrajnie prawicowym Republikaninem, młodym i samotnym “Neandertalczykiem” (jak byliśmy nazywani przez liberałów), wierzącym, jak pewien przyjaciel to zgryźliwie ujął, że „Senator Taft zaprzedał się socjalistom”. Dziś bardziej prawdopodobnym jest, że zostanę nazwany skrajnym lewicowcem, gdyż popieram natychmiastowe wycofanie się z Wietnamu, krytykuję amerykański imperializm, głoszę Black Power i dołączyłem do nowo utworzonej Peace and Freedom Party. Ale moje poglądy polityczne nie zmieniły się ani o jotę podczas tych dwóch dekad!
To oczywiste, że coś jest nie tak ze starym nazewnictwem, z kategoriami „lewicy” i „prawicy” i ze sposobami, w jakie przyszło nam używać w kontekście amerykańskiego życia politycznego. Moja osobista odyseja nie jest ważna: ważne jest to, że jeśli mogę przesunąć się ze „skrajnej prawicy” do „skrajnej lewicy” poprzez stanie w miejscu, pewne drastyczne, lecz nierozpoznane zmiany musiały nastąpić w obrębie całego politycznego spektrum przez ostatnią generację.
Dołączyłem do ruchu prawicowego – by nadać formalną nazwę bardzo luźnym i nieformalnym powiązaniom – jako młody student niedługo po zakończeniu II Wojny Światowej. Nie było wątpliwości, jakie stanowisko ówczesna inteligencka prawica zajmowała w sprawie militaryzmu i poboru: walczyła z nimi jako z instrumentami masowego niewolnictwa i masowej zagłady
(...)
Wszystkie nasze poglądy polityczne, od wolnego rynku w sferze ekonomii po opór wobec wojny i militaryzmu, wypływały z naszej gruntownej wiary w wolność jednostki i z naszego sprzeciwu wobec państwa. Przyjęliśmy bez głębszego zastanowienia standardową wersję politycznego spektrum: „lewica” oznaczała socjalizm, totalną kontrolę państwa; im bardziej na „prawo” ktoś się posuwał, tym mniej państwa preferował. Dlatego nazywaliśmy siebie „ekstremalnymi prawicowcami.”
(...)
(...) Zaczęła się wyłaniać nowa, młoda generacja prawicowców, „konserwatystów”, którzy uważali, że prawdziwy problem współczesnego świata to nic tak ideologicznego jak państwo contra wolność jednostki albo interwencjonizm contra wolny rynek; istota problemu, deklarowali, leży w obronie tradycji, porządku, Chrześcijaństwa i dobrych manier przed grzechami nowoczesności – rozumem, permisywizmem, ateizmem i plebejstwem.
(...)
Zerwawszy emocjonalnie z prawicą, nasza mała grupka libertarian zaczęła przemyśliwać wiele z naszych starych, utrwalonych przesłanek. (...)
Wtedy wzięliśmy się za plugawy europejski konserwatyzm, który przejął kontrolę nad prawicą; znaleźliśmy w nim etatyzm w zabójczej formie, ale nikt nie mógłby przecież myśleć o tych konserwatystach jako o „lewicowcach.” To jednak oznaczało, że nasz prosty system „lewo/totalne państwo – prawo/brak państwa” był całkowicie błędny i że nasze nazywanie siebie samych „skrajnymi prawicowcami” musi zawierać w sobie fundamentalny błąd. Nurkując ponownie w odmęty historii, znów skoncentrowaliśmy się na podstawowym fakcie – że w XIX wieku, wolnorynkowi liberałowie i radykałowie byli na skrajnej lewicy, a nasi odwieczni wrogowie, konserwatyści, na prawicy. Mój stary przyjaciel i towarzysz w libertarianizmie Leonard Liggio wpadł wtedy na następującą analizę historycznych procesów.
Na początku był stary porządek, ancien régime, reżim kast i zamrożonej pozycji społecznej, wyzysku despotycznej klasy rządzącej, używającej religii, by ogłupić lud i podporządkować go sobie. To był czysty etatyzm; to była prawica. Wtedy, w siedemnasto- i osiemnastowiecznej Zachodniej Europie, narodził się liberalny, radykalny ruch opozycyjny, nasi bohaterowie, którzy stali na czele ogólnospołecznego ruchu rewolucyjnego na rzecz rozumu, wolności jednostki, wolnych rynków, pokoju między narodami i rozdziału Kościoła i władzy – wbrew tronowi i ołtarzowi, monarchii i klasie rządzącej, teokracji i wojnie. Oni – „nasi” – to lewica, a im czystsza ich wizja, tym większy ich „radykalizm.”
Na razie wszystko w porządku; ale co z socjalizmem, zawsze umieszczanym przez nas na skrajnej lewicy? Gdzie on się w to wszystko wpasował? Liggio widział socjalizm jako zagubiony ruch centrystyczny, historycznie będący pod wpływem zarówno libertariańskiej lewicy, jak i konserwatywnej prawicy. Socjaliści zapożyczyli od indywidualistów z lewej cel wolności: wyginięcie państw, zastąpienie panowania nad ludźmi administrowaniem rzeczami, walka z klasą rządzącą i próba jej obalenia, chęć ustanowienia pokoju na świecie, zaawansowana przemysłowa gospodarka i wysoki standard życia dla mas. Zaadoptowali jednak prawicowe środki osiągnięcia tych celów – kolektywizm, centralne planowanie, władza społeczności nad jednostką. To umieściło socjalizm w centrum ideologicznego spektrum. Oznaczało to też, że socjalizm był niestabilną, wewnętrznie sprzeczną doktryną, skazaną na rozpad pod wpływem niezgody między jej celami a środkami.
(...)
W odpowiedzi na naszą izolację od prawicy i dostrzegając obiecujące znaki libertariańskich odczuć na rodzącej się nowej lewicy, nasza malutka grupka ex-prawicowych libertarian założyła „mały żurnal,” Left and Right, wiosną 1965. Mieliśmy dwa główne cele: kontakt z libertarianami już będącymi częścią nowej lewicy i przekonanie większej części libertarian lub quasilibertarian pozostających na prawicy do podążenia za przykładem. Nasze wysiłki w obu kierunkach nie poszły na marne: nowa lewica ogromnie przesunęła się w swoich pozycjach w libertariańskim i antyetatystycznym kierunku, a wielka rzesz młodych ludzi opuściła prawicę.
(...)
Mam nadzieję, że pokazałem, dlaczego wraz z kilkoma rodakami przesunęliśmy się, a może raczej zostaliśmy przesunięci ze „skrajnej prawicy” na „skrajną lewicę” przez ostatnie 20 lat stojąc ideologicznie w tym samym miejscu. Prawica, niegdyś zdeterminowana i wroga rozbudowanemu państwu, teraz stała się konserwatywnym skrzydłem amerykańskiego państwa korporacyjnego z jego polityką zagraniczną ekspansjonistycznego imperializmu. Jeśli podejmiemy się uratowania wolności przed tym obezwładniającym sojuszem lewicowo-prawicowym w centrum, trzeba zrobić to kontrsojuszem starej prawicy i nowej lewicy.
CAŁOŚĆ:
http://liberalis.pl/2007/03/12/murray-ro...-liberala/
Zły neoliberalny/libertariański Kot (czarny & drapieżny).
-----------------------------------
Pisywałem od długiego czasu; część moich starszych wypowiedzi można traktować jako nieaktualne.
BARDZO NIEAKTUALNE.
-----------------------------------
Pisywałem od długiego czasu; część moich starszych wypowiedzi można traktować jako nieaktualne.
BARDZO NIEAKTUALNE.