Jestem zbyt wrażliwa. Od tygodnia płakałam, bo okazało się, że bajka, którą kiedyś oglądałam „świat według Ludwiczka” była oparta na faktach a co za tym idzie mój ulubiony bohater (ojciec Ludwiczka, Andy) nie żyje. A dzisiaj cholera jasna na jeja.pl wstawili obrazek surykatki i guźca i od razu przypomniała mi się król lew i to, że ja nigdy tej bajki nie zobaczę. Ja ciągle jestem przybita. Ciągle jestem załamana, zawsze mam jakiś powód, żeby się popłakać już raz byłam w szpitalu, bo ból serca był nie do wytrzymania, a ja mam dopiero 15 lat. To da się jakoś.. ehm wyleczyć? Czy ja jestem jakaś inna?
Wrażliwość
|
28.08.2009, 18:41
Miewałem niegdyś podobnie. Chociaż nie aż tak... Chyba.
Szert napisał(a):To da się jakoś.. ehm wyleczyć? Antydepresanty ? Może też samo przejść z czasem, to nawet bardzo prawdopodobne. PS. Już Ci pisałem prywatnie, żebyś się do mnie odezwała via gg to pogadamy, teraz tym bardziej ponawiam prośbę To tak na marginesie (aczkolwiek później, bo teraz mi gg nie chodzi )...
Zły neoliberalny/libertariański Kot (czarny & drapieżny).
----------------------------------- Pisywałem od długiego czasu; część moich starszych wypowiedzi można traktować jako nieaktualne. BARDZO NIEAKTUALNE.
28.08.2009, 18:48
Ja aż takich spraw nie miałem, odczuwałem tylko bardzo długie okresy beznadziejności takiej, że się żyć odechciewało.
Spróbuj sobie jakiś antydepresant bez recepty kupić, zobacz czy ci pomoże (tylko nie tak o, dwa dni pobierzesz i przestaniesz, tylko co najmniej dwa tygodnie, albo do wyczerpania pudełka).Te bez recepty z reguły nie są drogie, ewentualnie spytaj o tańszy odpowiednik. Z drugiej strony usuwasz tylko efekty anie przyczyny. Doradzałbym skontaktowanie się z psychologiem (nie gryzą, naprawdę), jednak po pierwsze oni są drodzy a po drugie nie znam żadnego dobrego psychologa na usługach Domu Kultury czy innego postkomunistycznego badziewia. [SIZE="2"]agoreton.pl[/SIZE]
28.08.2009, 18:53
von.grzanka napisał(a):Z drugiej strony usuwasz tylko efekty anie przyczyny. Przyczyny są, jak mi się wydaje z opisu, raczej bardziej chemiczne (hormonalne ? Taki wiek przecież) niż psychologiczne... Rozmowa z pewnością ma tu znaczenie, ale wydaje mi się, że od chemii jednak mniejsze. von.grzanka napisał(a):Doradzałbym skontaktowanie się z psychologiem (nie gryzą, naprawdę), Gryźć nie gryzie, ale na 80 % nie wie, o czym mówi i nic nie da - to z mojego doświadczenia
Zły neoliberalny/libertariański Kot (czarny & drapieżny).
----------------------------------- Pisywałem od długiego czasu; część moich starszych wypowiedzi można traktować jako nieaktualne. BARDZO NIEAKTUALNE.
28.08.2009, 19:26
X-X-X-X-X-X
Unregistered
Miewam, można powiedzieć podobne stany, choć trochę inne powody. Antydepresanty to dobrzi w tego typu sytuacjach przyjaciele, ale jeżeli zdecydujesz się na więź z nimi, to musisz się liczyć z tym, że możliwe, iż nigdy się już nie rozstaniecie. Psychologów odradzam, lepiej zdaj się na kogoś bliskiego, o ile takie osoby posiadasz.
Jesteś inna, niekoniecznie jest to inność negatywna, no ale nie możesz się ciągle zamartwiać, całe życie przed tobą, a ono jest o wiele groźniejsze, okrutniejsze i smutniejsze niż to, że ojciec Ludwika nie żyje. Pomyśl jednak, czy takie ciągłe smucenie się przyniesie cokolwiek dobrego? Nie, przez nie będzie tylko coraz gorzej. Idź na spacer, weź wdech, rozejrzyj się dookoła jakie to wszystko różne i niesamowite i spróbuj się uśmiechnąć.
28.08.2009, 19:32
von.grzanka napisał(a):Ja aż takich spraw nie miałem, odczuwałem tylko bardzo długie okresy beznadziejności takiej, że się żyć odechciewało. Fajowa rada, te antydepresanty... Nie ma jak to naszpikować się lekami zmieniającymi biochemię mózgu, to dobre wyjście z każdej sytuacji, bo łatwe, tanie i "bezpieczne" A rację ma moim zdaniem Avx- jeżeli bierze się takie substancje, to często rezygnacja z nich nie jest taka łatwa
Get into the car
We'll be the passengers We'll ride through the city tonight We'll see the city's ripped backside We'll see the bright and hollow sky We'll see the stars that shine so bright Stars made for us tonight!
28.08.2009, 20:07
Liczba postów: 22,440
Liczba wątków: 239 Dołączył: 08.2005 Reputacja: 1,336 Płeć: mężczyzna Wyznanie: Schabizm-kaszankizm
Poza tym antydepresanty powodują depresję.
http://www.pulsmedycyny.com.pl/index/arc...700/1.html To jest akurat o myszach ale czytałem też artykuły o podobnych efektach ubocznych jakie antydep. mogą wywoływać u ludzi.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.
Nietzsche ---
Polska trwa i trwa mać
28.08.2009, 21:43
Dżizas, przeca tłumaczyłem, że usuwa sięw ten sposób tylko efekty a nie przyczyny i jeżeli bardzo się źle z tym czuje to niech pójdzie do psychologa.
I poza tym wszystko zepsułeś. Jak by pobrała trochę tych leków to chociaż od placebo lepiej by się poczuła. [SIZE="2"]agoreton.pl[/SIZE]
28.08.2009, 22:42
Szert napisał(a):Jestem zbyt wrażliwa. Od tygodnia płakałam, bo okazało się, że bajka, którą kiedyś oglądałam „świat według Ludwiczka” była oparta na faktach a co za tym idzie mój ulubiony bohater (ojciec Ludwiczka, Andy) nie żyje. A dzisiaj cholera jasna na jeja.pl wstawili obrazek surykatki i guźca i od razu przypomniała mi się król lew i to, że ja nigdy tej bajki nie zobaczę. Ja ciągle jestem przybita. Ciągle jestem załamana, zawsze mam jakiś powód, żeby się popłakać już raz byłam w szpitalu, bo ból serca był nie do wytrzymania, a ja mam dopiero 15 lat. To da się jakoś.. ehm wyleczyć? Czy ja jestem jakaś inna? Cóż, możliwe, że przemilczasz jakąś większą sprawę, a Ludwiczek to echo innego zdarzenia, nawet z przed roku, np. śmierci kogoś bliskiego. Poszukaj pomocy u rodziny, psychologa. Na pewno znajdziesz życzliwe osoby. Jeśli to bierze się, po prostu samo, znikąd. To warto byłoby jak już ktoś pisał, przebadać hormony i tarczycę. W każdym razie rozwiązania nie szukałbym na forum internetowym.
Give me your lips for just a moment,
And my imagination will make that moment live. Give me what you alone can give, A kiss to build a dream on.
28.08.2009, 23:11
Olej antydepresanty, zwal konia.
[COLOR="Navy"]Nie, to nie jest zabawne. Koniec. Następne takie posty w tym temacie spotkają się z dużo ostrzejszą reakcją... Avx[/COLOR]
28.08.2009, 23:14
TripleSix napisał(a):Olej antydepresanty, zwal konia. Nie ma to jak dobra rada dla wrażliwej dziewczyny :lol2:
nil melius est quam cum ratione tacere
nil mirari, nil indignari, sed intellegere
28.08.2009, 23:15
Szert napisał(a):Ja ciągle jestem przybita. Ciągle jestem załamana, zawsze mam jakiś powód, żeby się popłakać już raz byłam w szpitalu, bo ból serca był nie do wytrzymania, a ja mam dopiero 15 lat. To da się jakoś.. ehm wyleczyć? Czy ja jestem jakaś inna? [/SIZE][/FONT]Z tym szpitalem to przesadziłaś. Cześciowo strona leży po stronie braku pewnych mikroelementów, na pewno magnez, sód, potas, wiek też jest typowy dla stanów depresyjnych, więc nie jesteś też jakaś inna (zmiany hormonalne jakieś tam są itp itd). Częściowo są to kwestie odporności na tego typu bodźce. Z czasem jak piszą inni przejdzie ci. Ale generalnie dbaj o zdrowie. Ruch na pewno jest wskazany. Zmęczony organizm, wytwarza naturalne antydepresanty. Ale kobietom strasznie idzie w tym kierunku. Ale nia zapominaj przy tym o dostarczeniu organizmowi tego czego potrzebuje. Dobrze mieć coś co cię relaksuje. Tzn spada poziom stresu. Znajdź coś takiego. Kobietom dużo daje sama rozmowa, czasem zamiłowanie do czegoś. Po części nieumartwianie się jest przystosowaniem, który można z czasem w sobie wyrobić, czy z czasem się udopornić. Czyli jakiś rodzaj stoicyzmu, czy akceptacji wobec rzeczywistości. Ja też należe do ludzi wrażliwych, ale też jestem uparty, i jakoś nie widze się w roli by to chaos wokół mnie miał ostateczny i decydujący wpływ na mnie.
[SIZE="1"]. MRU .
............ [/SIZE]
28.08.2009, 23:17
X-X-X-X-X-X
Unregistered TripleSix napisał(a):Olej antydepresanty, zwal konia. Może on ciebie?
28.08.2009, 23:24
Liczba postów: 5,638
Liczba wątków: 38 Dołączył: 03.2009 Reputacja: 25 Płeć: kobieta Wyznanie: panteistka
Ja myslę że takie napady smutku, płaczu, złego nastroju są zupełnie normalne w okresie dojrzewania.
Natura albowiem w rozmaitości się kocha; w niej wydaje swoją moc, mądrość i wielkość.
(Jędrzej Śniadecki)
29.08.2009, 01:06
Ach, pamiętam jak histerycznie płakałam, bo Vegeta z Dragon Balla najprawdopodobniej trafił do Piekła. To były czasy.
Ja sama z siebie jestem wrażliwa i jakoś szczególnie mi to nie przeszkadza. Popłaczę trochę, zazwyczaj po wzruszającym filmie czy książce i się uspokoję. Ostatnio płakałam przez bite trzy dni, bo nie mogłam zebrać pieniędzy na koncert. I proszę, gdybym nie spędziła tyle czasu wypłakując sobie oczy, rodzice by się nie zlitowali. To pomaga Także ja najlepsza w doradzaniu Ci nie będę, ale proponuję najpierw chociaż próby zmiany nastawienia. Jeśli będziesz chodzić i mówić, jaka to jesteś smutna, przybita, nic Cię nie cieszy, to w końcu to sobie wmówisz. Obejrzyj komedię, pośmiej się z niczego, jeśli znowu najdą Cię smuty, pomyśl sobie: "i chuj z tym, fajnie jest". Spróbuj przez jeden dzień być kompletnie beztroska. Bo jak dla mnie to dojrzewanie + złe nastawienie.
"- Chciałem powiedzieć - wyjaśnił z goryczą Ipslore - że na tym świecie jest chyba coś, dla czego warto żyć.
Śmierć zastanowił się przez chwilę. KOTY, stwierdził w końcu. KOTY SĄ MIŁE."
29.08.2009, 10:13
Ja też płaczę na byle jakim wzruszającym filmie. Do dzisiaj płaczę nawet na "E.T.".
Może otwórz szeroko okno, wyjdź do ludzi, zacznij jeść i uprawiać jakiś sport. Może hippoterapia? 8)
29.08.2009, 10:41
To ja Ci też napiszę coś od siebie.
Miałam podobnie w Twoim wieku i też jestem bardzo wrażliwą osobą, choć u mnie epizody depresyjne przeplatały się z maniakalnymi <euforia, podwyższony nastrój, nieustraszoność>. Momentami było ze mną tragicznie - budziłam się z lękiem, że zaraz zawali się budynek <totalnie irracjonalne i nie do przetłumaczenia>, nie mogłam swobodnie poruszać się po mieście sama - łapałam lęki i czułam, że zemdleję - tak samo z jazdą autobusami - impossible. Brałam leki na nerwicę od psychiatry, który leczył moich rodziców. Jednocześnie bardzo dużo czytałam na temat nerwicy, wykształcania zdrowego poczucia własnej wartości i jakoś rysowałam sobie bardziej realistyczny obraz siebie niż to, co ulęgło się w mojej głowie. Jeśli będziesz chciała jakieś materiały - napisz na priv. Oczywiście leki rzuciłam bardzo szybko, bo w swoim maniakalnym epizodzie doszłam do przekonania, że sama sobie poradzę bez głupich leków, i w sumie może i dobrze zrobiłam. Pomagała mi pasja - muzyka i film; poczucie humoru też:] Moje rady byłyby takie: - Dbaj o dietę - dużo warzyw i owoców - dieta jest cholernie niedoceniana w regulacji nastroju. Nie jedz za dużo fast foodów. Omijaj kofeinę i teinę <rozsądne ilości>. - Rób sobie dobrze - dbaj o siebie, nie bądź dla siebie surowa, polub siebie taką, jaką jesteś. To, co teraz się z Tobą dzieje - uspokoi się z wiekiem, jeśli nie ma przyczyn somatycznych <np.nadczynność tarczycy>. I nie tylko Ty tak masz. Ważna jest świadomość, że nie jesteś w tym sama - miało tak wielu ludzi przed Tobą i wielu po Tobie mieć tak będzie. - Poczytaj coś na temat takich wrażliwców jak ty - nawet na necie jest wiele informacji o ludziach z podobnymi problemami. Odradzam fora, gdzie ludzie zamiast konstruktywnych porad i wniosków tylko jęczą i zadręczają siebie i innych opowieściami o swoich niepowodzeniach i nieprzystosowaniu. Poza tym, wrażliwi ludzie zwykle mają trudniej w życiu, ale też ich życie jest z reguły bogatsze emocjonalnie - nie ma w tym nic złego, będziesz też miała czas, aby się wszystkiego o sobie spokojnie nauczyć. Wiem, że może Ci się wydawać, że Twoje życie będzie pasmem cierpień, ale uwierz, z czasem wszystkiego się nauczysz, jeśli będziesz próbować. Nie trzeba traktować siebie samego tak super-serio - Spokojnie możesz brać ziołowe preparaty typu Persen albo Deprim bez recepty na skołatane nerwy - ich efekty widać jednak dopiero po ok.2 miesiącach zażywania. Oczywiście, zawsze czytaj ulotkę. - Możesz przebadać sobie hormony u endokrynologa - czasem przyczyna wahań nastroju leży w nadczynności lub niedoczynności któregoś z gruczołów dokrewnych i wystarczy odpowiednie leczenie aby to wyrównać. Powiedz też lekarzowi o swoich bólach serca. I tak jak powiedziała Ann, jeśli najdą Cię smuty - nie panikuj, nic się nie stanie strasznego, nie umrzesz:p, pozwól sobie się posmucić, każdy tak czasem ma, a Ty widocznie należysz do tych, co mają tak więcej, i tyle. Jesteś nastolatką - musisz trochę popłakać bez powodu! :* PS. Do dzisiaj potrafię się popłakać na głupim programie przyrodniczym, filmie dla dzieci, SPOKO
.
. . .
29.08.2009, 12:01
Szert napisał(a):Jestem zbyt wrażliwa. Od tygodnia płakałam, bo okazało się, że bajka, którą kiedyś oglądałam „świat według Ludwiczka” była oparta na faktach a co za tym idzie mój ulubiony bohater (ojciec Ludwiczka, Andy) nie żyje. A dzisiaj cholera jasna na jeja.pl wstawili obrazek surykatki i guźca i od razu przypomniała mi się król lew i to, że ja nigdy tej bajki nie zobaczę. Ja ciągle jestem przybita. Ciągle jestem załamana, zawsze mam jakiś powód, żeby się popłakać już raz byłam w szpitalu, bo ból serca był nie do wytrzymania, a ja mam dopiero 15 lat. To da się jakoś.. ehm wyleczyć? Czy ja jestem jakaś inna? Tak. Wszyscy mamy powody do płaczu (np. przerabiany tu już zgubiony iPod), ale Velvet nie jest jeszcze gigantem giełdowym. Alienujesz się jakoś od środowiska? Słuchasz smutnej muzyki?
30.08.2009, 22:01
Szert
Unregistered
Nie lubię tej muzyki, a ja nie szpanuje. Nawet kasą rodziców, co dla niektórych może być nie do pomyślenia. Jak się siedzi z tyłkiem przy komputerze cały dzień, a potem szpanuje ciężko zarobioną kasą rodziców to faktycznie… Jest czym szpanować… Ja lubię nie modne, ale fajne piosenki. „nie, nie, nie” „znak pokoju” „nie daj się” „jozin z bazin” „donald mazi” „strach się bać” „pokaż na co cię stać” etc Wbrew pozorom nie jestem emo
|
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości