Hans Żydenstein napisał(a):Ostatnie przykłady w postaci Gry o Tron oraz Wiedźmina, potwierdzają tą tezę ale nie jest to raczej reguła w świecie filmowym. Na przykład wiele adaptacji opowiadań Philipa.K.Dicka różni się od pierwowzoru a przecież nikt nie powie, że taki Łowca Androidów był porażką. Kubrick też stworzył swoje wersje Lśnienia czy Mechanicznej Pomarańczy z wieloma zmianami i również zdobyły one uznanie.Osiris napisał(a): Grupa docelowa tego serialu to nie zatwardziali fani a przeciętny zjadacz chleba który nie zauważy wszystkich niekonsekwencji, bzdur oraz płaskiego scenariusza a który się podnieci oprawą audiowizualną.
Jeżeli jakieś uniwersum ma masę zatwardziałych fanów i ich tak po prostu zignorujesz, to nigdy to się dobrze nie kończy dla danego serialu
Seriale
|
02.10.2024, 20:25
02.10.2024, 21:31
Osiris napisał(a):Hans Żydenstein napisał(a):Ostatnie przykłady w postaci Gry o Tron oraz Wiedźmina, potwierdzają tą tezę ale nie jest to raczej reguła w świecie filmowym. Na przykład wiele adaptacji opowiadań Philipa.K.Dicka różni się od pierwowzoru a przecież nikt nie powie, że taki Łowca Androidów był porażką. Kubrick też stworzył swoje wersje Lśnienia czy Mechanicznej Pomarańczy z wieloma zmianami i również zdobyły one uznanie.Osiris napisał(a): Grupa docelowa tego serialu to nie zatwardziali fani a przeciętny zjadacz chleba który nie zauważy wszystkich niekonsekwencji, bzdur oraz płaskiego scenariusza a który się podnieci oprawą audiowizualną. Hmm... ciekawe porównanie. Philip K. Dick był inspiracją dla całej masy filmów, ale raczej wszystkie a) odbiegały od oryginału i b) były przez to tak samo dobre lub lepsze. Podobnie i Stephena Kinga, choć tu z punktem b) różnie bywało, genialny Shining, średnia Ciemna Wieża. No i sporo było też dzieł możliwie wiernych. Jest jednak spora różnica do LOTR czy SW. Tu mamy nie tylko same dzieła, ale te dzieła tworzą osobne światy. I te światy łączą te dzieła. Bratanek czy siostrzeniec hobbita z pierwszej książki łazi z pierścieniem po kolejnych tomiszczach. Facet w masce z problemami posłuszeństwa potomstwa to dzieciak z prekłelów majstrujący roboty i wyścigowe aparaty. A ten sympatyczny senator z epizodu 1 to niesympatyczny imperator z epizodu 6. I zmartwychwstały zombie, somehow, z epizodu 9. Mamy kontynuację, mamy pewne usamodzielnienie się świata, mamy "lore". I to jest siłą tych dzieł, świat, w który można uciec. Fanowie nie oczekują kolejnego filmu SF lub Fantasy. Fani potrzebują filmu, który pozwoli im na kontynuację eskapizmu w tym równoległym świecie. Potrzebują wewnętrznej logiki, spójności. To czy Gimli jest odważnym bohaterem czy tylko comic relief to rzecz drugorzędna. Ale Gimli, który, przykładowo, dostałby skrzydeł lub zaczął czarować, to już złamanie świata. Tego się nie przebacza. (Czarne elfy i krasnoludy z tego samego powodu są na granicy, może nie niszczą immersji, ale jednak nadwyrężają spójność. Zależy od widza)
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania, czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsania, czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymania, czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania, czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia, czas miłości i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.
03.10.2024, 01:18
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.10.2024, 01:20 przez Hans Żydenstein.)
Osiris napisał(a): Ostatnie przykłady w postaci Gry o Tron oraz Wiedźmina, potwierdzają tą tezę ale nie jest to raczej reguła w świecie filmowym. Na przykład wiele adaptacji opowiadań Philipa.K.Dicka różni się od pierwowzoru a przecież nikt nie powie, że taki Łowca Androidów był porażką. Kubrick też stworzył swoje wersje Lśnienia czy Mechanicznej Pomarańczy z wieloma zmianami i również zdobyły one uznanie. W sumie Łowca Androidów był porażką w swojej pierwszej wersji z voiceover i happyendem. Dopiero wersja reżyserska sprawiła, że ten film zyskał status legendy. Ale tak czy siak, rozumiem argument. Może sformułowanie "nigdy nie kończy się dobrze" było zbyt mocne.. Z drugiej strony ja pisałem o serialach, a ty o filmach Wracając do Łowcy Androidów, wielkim nieobecnym w filmie był wątek merceryzmu, czyli tej religii. Poza tym wydaję się mi, że film oddawał ducha książki o nieco innym tytule. Z Grą o Tron i Wiedźminem jest trochę inna historia. Pierwsze sezony Gry o Tron były w dużym stopniu wierne książkom, ale jak skończył się materiał źródłowy to nastąpiła wolna amerykanka i serial przeskoczył rekina. W Wiedźminie najlepszy był pierwszy sezon, który też bazował mocno na opowiadaniach, chociaż nigdy nie był to jakiś wybitny serial. W drugim sezonie totalnie odlecieli ze swoimi pomysłami, a trzeciego już nawet nie chciało mi się oglądać, ale podejrzewam że jest podobnie jak w drugim.
03.10.2024, 09:16
Hans Żydenstein napisał(a): W Wiedźminie najlepszy był pierwszy sezon, który też bazował mocno na opowiadaniach, chociaż nigdy nie był to jakiś wybitny serial. W drugim sezonie totalnie odlecieli ze swoimi pomysłami, a trzeciego już nawet nie chciało mi się oglądać, ale podejrzewam że jest podobnie jak w drugim.Gdyby pozmieniali to chociaż zgodnie z duchem książki... Dopisana historia Yennefer akurat miała sens. Ale te kamienie i Baba Jaga....
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec. - A co robi wojownik, kiedy czuje strach? - Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
03.10.2024, 09:22
Hans Żydenstein napisał(a): W sumie Łowca Androidów był porażką w swojej pierwszej wersji z voiceover i happyendem. Dopiero wersja reżyserska sprawiła, że ten film zyskał status legendy. Bzdura. Oba Łowce (oryginał i sequel) były finansową klapą w kinach, ale zdobyły status kultowy wśród fanów. To dla nich reżyser stworzył wersję reżyserską w czasach, zanim to stało się modne (dziś Zack Snyder produkuje wersje reżyserskie razem z "nie-reżyserskimi"). Gdyby nie istniejący już kult, ta wersje by nie powstała. Znam też ludzi, którzy wolą happy end i ten głos przypominający filmy detektywistyczne a la Philip Marlow lub Dashiel Hammet. Film nie jest przez to obiektywnie gorszy, dostaje tylko inny ton. Gdyż jedna scena jest w obu wersjach. I to ona, a nie jakieś głosy w tle, jakieś origami czy jakieś romanse sprawiły, że ten film stał się legendą w każdej wersji: [quote] Z Grą o Tron i Wiedźminem jest trochę inna historia. Pierwsze sezony Gry o Tron były w dużym stopniu wierne książkom, ale jak skończył się materiał źródłowy to nastąpiła wolna amerykanka i serial przeskoczył rekina. [/quote] Ale nowy serial HotD bazuje na książce. Może dlatego znowu widać przewagę jakości nad wolną amerykanką. Niezależnie od, wiadomo, pigmentyzacji jednego z rodów wplątanych, serial jest zajebisty. Cytat:W Wiedźminie najlepszy był pierwszy sezon, który też bazował mocno na opowiadaniach, chociaż nigdy nie był to jakiś wybitny serial. W drugim sezonie totalnie odlecieli ze swoimi pomysłami, a trzeciego już nawet nie chciało mi się oglądać, ale podejrzewam że jest podobnie jak w drugim. Pierwszy sezon bazował tak samo "mocno" jak drugi, autorzy pozwalali sobie na bardzo dowolną interpretację materiału. I użyli rozszerzonej formuły GoT, czyli krew, seks i rzygi. Drugi sezon to jakieś udziwnienia z tymi kamieniami a la 2001 odyseja kosmiczna. I ugrzecznienie. Mniej seksu, mniej krwi. I nikt już nie rzyga w każdym odcinku. W sumie na trzeci sezon mi chęci nie starczyło.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania, czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsania, czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymania, czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania, czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia, czas miłości i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.
03.10.2024, 10:47
bert04 napisał(a): Bzdura. Oba Łowce (oryginał i sequel) były finansową klapą w kinach, ale zdobyły status kultowy wśród fanów. To dla nich reżyser stworzył wersję reżyserską w czasach, zanim to stało się modne (dziś Zack Snyder produkuje wersje reżyserskie razem z "nie-reżyserskimi"). Gdyby nie istniejący już kult, ta wersje by nie powstała. Znam też ludzi, którzy wolą happy end i ten głos przypominający filmy detektywistyczne a la Philip Marlow lub Dashiel Hammet. Film nie jest przez to obiektywnie gorszy, dostaje tylko inny ton. No ok, skoro mówisz, że taka była kolej rzeczy, to zapewne tak było. Ja znam jeszcze wersję ze złym studiem, które popsuło film Ridleyowi odsuwając go od projektu po zakończeniu zdjeć, potem go przywrócili ale i tak mieli kontrolę nad filmem. To też mogło być dodatkową motywacją, żeby ten film "poprawić" dla fanów. Taką narrację kojarzę z dokumentu Dangerous Days: Making Blade Runner Cytat:Ale nowy serial HotD bazuje na książce. Może dlatego znowu widać przewagę jakości nad wolną amerykanką. Niezależnie od, wiadomo, pigmentyzacji jednego z rodów wplątanych, serial jest zajebisty. No tutaj materialu źródłowego jest o wiele mniej niż w przypadku GOT. Zresztą drugi sezon oceniam o wiele gorzej od pierwszego. Ten ostatni odcinek to był poziom ostatnich sezonów GOT i to nie tylko moje zdanie, wystarczy spojrzeć na oceny na imdb. Cytat:Pierwszy sezon bazował tak samo "mocno" jak drugi, autorzy pozwalali sobie na bardzo dowolną interpretację materiału. I użyli rozszerzonej formuły GoT, czyli krew, seks i rzygi. Drugi sezon to jakieś udziwnienia z tymi kamieniami a la 2001 odyseja kosmiczna. I ugrzecznienie. Mniej seksu, mniej krwi. I nikt już nie rzyga w każdym odcinku. W sumie na trzeci sezon mi chęci nie starczyło. W drugim sezonie było więcej wymysłów niż w pierwszym. Pierwszy to właśnie te kamienie, drugi to fabuła z Lambertem. Jeszcze coś kojarzę, że zachowanie Vesemira mi nie pasowało. Hans Żydenstein napisał(a): No ok, skoro mówisz, że taka była kolej rzeczy, to zapewne tak było. Taką zapamiętałem. Dzieło należy do tych, które w kinach dały ciała, żeby potem powoli i stopniowo zyskać status kultowy. Tak Blade Runner jak i Blade Runner 2049 miały jakieś +40% zarobku powyżej kosztów produkcji, co w Hollywood może nie jest klapą, ale sukcesy zaczynają się tam od 100%, tu autopoprawka. Originał kinowy był zrobiony trochę "dla każdego", widz mniej wymagający mógł się dać prowadzić przez narratora i dostał na końcu happy end. Widz bardziej wymagający miał szansę zanurzyć się w rewolucyjną wtedy optykę. I dla niego żaden happy end nie zasłonił głębi i tragedii sceny wyżej cytowanej. Teoria, że Dekkert też jest droidem narodziła się już wtedy. Film rozpoczął powolny ale stały wzrost popularności cyberpunku, bez tego nie mielibyśmy ani polskiej gry, ani Shadowrunu (który już jest crossoverem). Cytat:Ja znam jeszcze wersję ze złym studiem, które popsuło film Ridleyowi odsuwając go od projektu po zakończeniu zdjeć, potem go przywrócili ale i tak mieli kontrolę nad filmem. To też mogło być dodatkową motywacją, żeby ten film "poprawić" dla fanów. Ta dokumentacja nie musi być fałszywa, ale prezentuje pewną część prawdy. A faktem jest, że tak jak Star Wars od razu wstrzeliło się w gusty masowego widza, tak Blade Runner musiał sobie swój status wypracować. Twierdzę, że gdyby studio nie popsuło pierwszej wersji, być może ten wzrost byłby jeszcze wolniejszy, widz musiał dorosnąć do tej narracji. Cytat:No tutaj materialu źródłowego jest o wiele mniej niż w przypadku GOT. Zresztą drugi sezon oceniam o wiele gorzej od pierwszego. Ten ostatni odcinek to był poziom ostatnich sezonów GOT i to nie tylko moje zdanie, wystarczy spojrzeć na oceny na imdb. Drugiego nie oglądałem, omijam temat na tym forum, czekam aż będzie na jakimś kanale dostępnym dla mnie. Cytat:W drugim sezonie było więcej wymysłów niż w pierwszym. Pierwszy to właśnie te kamienie, drugi to fabuła z Lambertem. Jeszcze coś kojarzę, że zachowanie Vesemira mi nie pasowało. W pierwszym zignorowali całą książkową dynamikę między Ciri a Geraltem w jej dzieciństwie, pominęli, jak często ich losy się splatały i rozdzielały. Co Sapkowski wplatał subtelnie między wierszami tu zostało podane obuchem w czachę w stylu "Ach, nie możesz mieć dzieci więc chcesz mieć teraz Ersatz". W drugim najważniejsza tajemnica serii książek zostaje wyjawiona na sam koniec, i to nie gdzieś w zaciszu ale w sali tronowej. Dijkstra w oryginale to "szpieg biurowy", jego siła to papier i pióro i mózg, tu dali jakiegoś kulturystę - seniora. Całe to spotkanie królów w nocy żeby egzekutować jakiegoś hudefaka (tak wiem, kim jest ten hudefak, ale po cholerę taka publika?). I Ciri latająca jak jakiś "zielony kapturek" przez powojenne tereny. Oba sezony można podsumować "zwycięstwo optyki nad logiką". I dodatkowo łopatologia stosowana, żeby nawet widza w tylnym rzędzie przysypiającego nie zamęczć intrygami dworskimi czy psychologią traum.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania, czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsania, czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymania, czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania, czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia, czas miłości i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju. |
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości