Cytat:a nuż coś tam jest po tej drugiej stronie"?
No i co to za wiara? Jak dla mnie to tylko dbanie o swoj własny interes... Lepiej pozostać w zgodzie z samym sobą i nie wierzyć w ogole.
GOTT IST TOT
Co byście zrobili [w obliczu bliskiej śmierci]?
|
22.07.2006, 23:13
Cytat:a nuż coś tam jest po tej drugiej stronie"? No i co to za wiara? Jak dla mnie to tylko dbanie o swoj własny interes... Lepiej pozostać w zgodzie z samym sobą i nie wierzyć w ogole.
GOTT IST TOT
22.07.2006, 23:15
Cytat: Jasne, są przypadki, że ktoś został nafaszerowany środkami nasennymi i została mi w śnie ucięta głowa. Ale to są wyjątki, a ja mówiłam o konkretnej sytuacji- że ktoś zasypia i ma się więcej nie obudzić. Otóż wygląda to tak - człowiek dostaje ataku ( serca/ duszności albo czegoś innego), zostaje wyrwany ze stanu snu a następnie szarpie się po wpływem bólu. Członki zaczynają drętwieć, mogą wystąpić drgawki itd. Człowiek traci kontrole nad swoimi odruchami - nad wydalaniem kału i moczu itd. Następnie potem następuje największe natężenie bólu i człowiek umiera. Widziałam to na własne oczy. A ludzie którzy chcą umrzeć przedakowując środki nasenne, muszą mieć świadomośc, że jest duże prawdopodobieństwo odzyskania świadomości choć na chwile i odczuwania bólu. Gadanie tam. Mnostwo osob ginie bez przytomnosci. I wcale nie trzeba im glow ucinac. Chyba ze sie myle
Jak wielki jest upadek ludzkości najlepiej pokazuje fakt, że nie ma już ani jednego ludu czy plemienia u którego fakt narodzin wywoływałby żałobę i lamenty. (Cioran)
22.07.2006, 23:26
Hmm, owszem moze się to zdarzyć, ale rzadko. Zazwyczaj sytuacja wyglada tak jak opisałam.
Puisqu'on ne peut etre universel en sachant tout ce qui se puet savoir sur tout, il fant savoir peu de tout. Car il est bein plus beau de savoir quelque chose de tout que de savoir tout d'une chose; cette universalite est la plus belle.
B. Pascal, Pensees, no 42 et 65, ed. Chevalier,1954.
23.07.2006, 00:39
Mniemanologia stosowana - świetna rzecz, prawda? Daj Bóg wam wszystkim śmierć we śnie, albo w zamachu terrorystycznym. Szybkie cięcie, niemal bezbolesne...
Pomyślcie też o ludziach, których byście zostawili po swej śmierci. Ilu wrogów, ilu życzliwych - wierzcie mi - warto zrobić taki obrachunek...
23.07.2006, 10:56
To ja przedtem moich wrogów pociacham a co mi tam :]
"W zasadzie najważniejsze jest życie. A jak już jest życie to najważniejsza jest wolność. A potem oddaje się życie za wolność. I już nie wiadomo co jest najważniejsze"
Marek Edelman
15.04.2012, 16:40
ideat
Unregistered Jaskier napisał(a):Pewna osoba całkiem niedawno dowiedziała się ze ma nowotwór złośliwy,leczenie na tym stadium choroby jest niemozliwe,ma przed sobą od 2 do 3 miesięcy zycia.Osoba ta jest niewierząca więc nie liczy na żaden cud i jednocześnie zamierza wytrwać w swoim ateiźmie do końca. Chciałbym poruszyć tutaj pewną dyskusję co byście zrobili na miejscu takiej osoby, czy wytrwalibyscie w ateixmie czy raczej uwierzyli w Boga na zasadzie" a nuż coś tam jest po tej drugiej stronie"?ja może i pozostałbym przy izosteni. pascal zapomniał w swej rozterce o tej możliwości? prawdopobnie, wtedy i tylko wtedy, nie tracę, z być może fałszywych otuch fałszywych nadziei. mogę i w ten czas bez ograniczeń snuć sen w każdą z stron. hahah
20.04.2012, 00:29
Pewnego razu uświadomiłem sobie, że jestem śmiertelny, a jutro może mnie czekać nic. Przeraziłem się nie śmierci, ale kruchości życia. Od tego momentu żyję ze świadomością, że jestem już martwy, a każdy dany mi dzień wykorzystuję coraz lepiej.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy “What warrior is it?” “A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.” .
08.05.2012, 13:00
Samej śmierci się nie boję, ale procesu umierania już tak. Nie chciałbym w ostatnich dniach życia leżeć w łóżku, robić pod siebie i odczuwać potworny ból. Najlepiej byłoby umrzeć we śnie.
08.05.2012, 21:53
apanKuba napisał(a):Samej śmierci się nie boję, ale procesu umierania już tak. Nie chciałbym w ostatnich dniach życia leżeć w łóżku, robić pod siebie i odczuwać potworny ból. Najlepiej byłoby umrzeć we śnie.Co prawda umierania tego typu nikt sobie nie życzy, ale równie dobrze jak nie chciałbym umierać w ten sposób nie chciałbym także umrzeć nieświadomie we śnie. Chcę wiedzieć, że umieram, chcę mieć choć trochę czasu na to aby potok myśli zalał mój umysł.
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
08.05.2012, 22:03
Pewnie w obliczu śmierci zadziałałby instynkt i starałbym się przeżyć za wszelką cenę.
Jestem prawie pewien że na kilka chwil przed śmiercią zupełnie straciłbym bym swoją świadomość i rozsądek. Boję się nie śmierci ale tego, że moje uciułane punkty doświadczenia pójdą na marne.
08.05.2012, 22:06
xxx1 napisał(a):Boję się nie śmierci ale tego, że moje uciułane punkty doświadczenia pójdą na marne. No niestety. Życie powinno mieć jakiś tryb softcore... albo chociaż jakąś taką notkę na wstępie: Cytat:Note: Blizzard Entertainment is in no way responsible for your Hardcore character. If you choose to create and play a Hardcore character, you do so at your own risk. Blizzard is not responsible for the death and loss of your hardcore characters for any reason including Internet lag, bugs, Acts of God, your little sister, or any other reason whatsoever. Consult the End User License Agreement for more details. Blizzard will not, and does not have the capability to restore any deceased Hardcore characters. Don't even ask. La-la-la-la-la, we can't hear you...
Vi Veri Veniversum Vivus Vici
08.05.2012, 23:47
Liczba postów: 8,773
Liczba wątków: 62 Dołączył: 01.2009 Reputacja: 46 Płeć: mężczyzna Wyznanie: ateista, w przyszłości może buddysta mahajany
Co bym zrobił?
Dalej bym jeździł walcem.
"Każdej nocy nawiedza mnie Yeszua i szarpie za kuśkę." /pisownia oryginalna/.
Komentarz pod jednym z filmów na youtube. Rozbawił mnie.
08.05.2012, 23:54
Liczba postów: 21,430
Liczba wątków: 216 Dołączył: 11.2010 Reputacja: 1,012 Płeć: mężczyzna Wyznanie: ate 7 stopnia
Pocieszę was.
Miałem tzw. incydent kardiologiczny. Po prostu szedłem sobie do kuchni i nagle mi się "ściemniło". Pamiętam, że było przez ten ułamek sekundy nawet przyjemnie. Nie zdążyłem się przestraszyć. Obudziłem się, jak mnie walili po gębie i to było nieprzyjemne. Gdyby tak miało wyglądać Wielkie Nic, to nie ma sprawy - wchodzę w to.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
09.05.2012, 00:39
A Wy tu poważnie piszecie co byście zrobili w obliczu bliskiej smierci? :8O: A ktoś to w ogóle może wiedzieć? :roll:
09.05.2012, 00:45
Liczba postów: 5,638
Liczba wątków: 38 Dołączył: 03.2009 Reputacja: 25 Płeć: kobieta Wyznanie: panteistka
Myślę że bardziej chodzi o to, co byśmy chcieli zrobić.
Ja chciałabym zrobić to co mój tato. W ostatnim roku spotykał się z dziesiątkami swoich kolegów i koleżanek, a szczególnie z tymi z którymi znajomość została zerwana lub osłabiona. A od siebie dodam, że chciałabym też pracować w ogrodzie, szczególnie sadzić kwiaty i pielęgnować drzewka owocowe. Dlatego też wolałabym wiedzieć kiedy umrę.
Natura albowiem w rozmaitości się kocha; w niej wydaje swoją moc, mądrość i wielkość.
(Jędrzej Śniadecki)
09.05.2012, 01:33
a ja już kiedyś kojtnęłam, było normalnie, znaczy nic nie było, ciemność, choć nawet ciemności też chyba nie było, długo byłam nieprzytomna, coś około trzech dni, nie miałam nawet poczucia upływu czasu, pamiętam jedynie przebudzenia jak mnie reanimowali, bo to bolało, bili mnie strasznie, nie zdawałam sobie sprawy, że przywracanie do życia tak wygląda
dla mnie nie ma to żadnego znaczenie, umieranie na sprawy wiary, żadnego, nawet o tym nie pomyślałam, chociaż oczywiście ksiądz się koło mnie pętał trochę to śmieszne jak wiesz, że lata koło ciebie ksiądz z nadzieją, że kojtniesz i zrobi ci ostanie namaszczenie na prośbę rodziny, bo wiedział, że rodzinka była wierząca nie umiem bać się śmierci, to znaczy nie chcę umrzeć, ale nie potrafię bać się śmierci, umieranie w pewnym sensie było przyjemne, traciło się powoli czucie, to wszystko... to znaczy nie umieranie tylko to przed umieraniem, umierania nie pamiętam ale bardzo boję się szpitala, bardzo, nie chciałabym umierać w szpitalu
09.05.2012, 01:45
Sofeicz napisał(a):Pocieszę was.Nazywa sie to omdlenie. Tez tak mialem. Nawet raz mi sie snilo ze umieram i tez sie fajnie czulem. Rownie dobrze mozna by powiedziec ze jest to takie samo uczucie jak zasypianie. Przypomina to opisywanie przez prawiczkow jak to jest miec seks. Co do tego czy bym sie nawrocil tuz przed smiercia- nie. Cytat:It will happen to all of us, that at some point you get tapped on the shoulder and told, not just that the party’s over, but slightly worse: the party’s going on — but you have to leave. And it’s going on without you. All right, then, because it might make us feel better, let’s pretend the opposite. Instead, you’ll get tapped on the shoulder and told, Great news: this party’s going on forever – and you can’t leave. You’ve got to stay; the boss says so. And he also insists that you have a good time.- Christopher Hitchens i powiedzial to gdy mial raka.
"WHAT IF a man on the street threw his only son in front of a bullet that was aimed at you, then looked at you and said, 'Now you must worship and praise me for eternity. Oh, and also it's ok; my son is bulletproof. I'm going to let him suffer for about a day just for shits and gigs and by the way, I could have just stopped the bullet myself. Actually, I hired the man who shot you and my son's gonna be dead for a few days but it's ok because I am my son, but at the same time I'm not or am I?"
09.05.2012, 02:30
myślę, że strach przed śmiercią jest pobudzany przez księży, czy też innych rabinów, imamów czy jak im tam, normalnie się o tym nie myśli, bo i po co, nie ma to znaczenia, owszem myśli się o tym, żeby nie wleźć pod samochód, nie wypaść z okna, itp. normalne, ale dla ateisty nie istnieje żadna potrzeba myślenia o śmierci, ateista umiera i już, nie musi się bać całe życie, czy aby czegoś tam źle nie zrobił i nie pójdzie za to do piekła... ateista umiera spokojny o swoją przyszłość
09.05.2012, 08:25
09.05.2012, 13:27
Liczba postów: 8,773
Liczba wątków: 62 Dołączył: 01.2009 Reputacja: 46 Płeć: mężczyzna Wyznanie: ateista, w przyszłości może buddysta mahajany Shahnaz napisał(a):W obliczu rychłej śmierci rzuciłabym wszystko w cholerę, wyprzedała wszystko co mam, zebrała ostatnie oszczędności i wybrała się w wymarzoną podróż przez Amerykę - to jest coś, co muszę koniecznie zrobić, zanim umręTak z ciekawości zapytam: przez Amerykę Północną czy Południową?
"Każdej nocy nawiedza mnie Yeszua i szarpie za kuśkę." /pisownia oryginalna/.
Komentarz pod jednym z filmów na youtube. Rozbawił mnie. |
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|