To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Hiro Onoda - bohater czy maruder?
#21
btw. Skywalker

[Obrazek: 331k8y0.png]
Stalk the weak, crush their skulls, eat their hearts, and use their entrails to predict the future.
Odpowiedz
#22
Trzeba wziąć pod uwagę, że ten żołnierz był Japończykiem, z Armii Cesarskiej, do tego oficerem a nie szeregowcem. Japońskich żołnierzy nie można porównywać do naszych, czy amerykańskich, oni byli przede wszystkim przedstawicielami innej kultury, nam się łatwo mówi, że mógł zakwestionować rozkaz czy też zdezerterować, właśnie chodzi o to, że nie mógł, honor mu na to nie pozwalał, a dla Japończyka honor znaczy więcej niż życie. Tego niektórzy właśnie nie biorą pod uwagę, albo nie rozumieją, że oficer Armii Cesarskiej prędzej popełniłby seppuku, niż nie wykonał rozkazu, bo zhańbiłby siebie i rodzinę.
"War, War never changes"

"Jako że jesteś obywatelem demokratycznego kraju powinieneś wiedzieć że twój głos nic nie znaczy".

Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu.
Odpowiedz
#23
Wilk napisał(a)::roll: Przecież wieści o końcu wojny uznawał za amerykańską propagandę. Musimy przyjąć że mówił prawdę, albo spekulować. Ja przyjmuję ze mówił prawdę, bo to przynajmniej tłumaczy dlaczego męczył się 30 lat w dżungli.
To jestem ciekaw jak sobie tłumaczył to, że amerykańskie wojsko w latach 50 opuściło Filipiny, a przynajmniej na tyle zredukowało liczebność swoich żołnierzy, że byle pułk japoński mógłby przejąć tam kontrolę, a mimo to nic takiego przez 20 lat nie miało miejsca. Rozkaz okólny wystosowany przez Cesarza, rząd japoński i Sztab Generalny nakazywał bezwzględne i natychmiastowe złożenie broni aliantom. Ponadto Onoda musiał słyszeć o tej kapitulacji na Filipinach, bowiem zaraz po jej ogłoszeniu dwóch oficerów japońskich zostało aresztowanych na oczach cywili i pozostałych żołnierzy japońskich, celem sądzenia za zbrodnie wojenne przed trybunałem ds. Dalekiego Wschodu. Jeden oficer natomiast popełnił honorowe samobójstwo przed kapitulacją. Jakim cudem ta wieść nie dotarła do Onody?Przecież wówczas właśnie wielu jego kolegów odstąpiło od bezcelowego boju, bo przekonali ich naoczni świadkowie, którzy byli zwiadowcami na pobliskich wyspach.

Jeśli wojna jednak faktycznie trwała Onoda miał obowiązek poinformowania dowództwa o kapitulacji części załogi filipińskiej i o tym, że nadal znajdują się żołnierze walczący za Japonię. Takiego kontaktu Onoda nie podjął. Nigdy nie skontaktował się z oficerem wyższego stopnia.

Jakie jest moje zdanie na temat Onody? Otóż nie sądzę, żeby był to aż do cna taki honorowy bohater, który za wszelką cenę i nie zważając na nic walczyłby 30 lat bez żadnego celu, w zasadzie z cywilami i służbami mundurowymi lub z samym sobą (w końcu mieszkał na odludziu, w dżungli), jednak z jakiegoś powodu to robił. Być może zamordował jakichś bezbronnych Filipińczyków i bał się sądu. Dopiero po tym jak przyjechał jego zwierzchnik z listem ułaskawiającym, to ten złożył broń.
Być może z jakichś powodów spodobało mu się takie życie "na krawędzi" albo po prostu po wielu latach przyzwyczaił się do niego i nie chciał wracać do starego stylu życia, ale gdy przyjechał ktoś kogo naprawdę niezwykle cenił i ta osoba nakazała mu wręcz złożenie broni, to posłuchał jej.
Vi Veri Veniversum Vivus Vici
Odpowiedz
#24
Wilk napisał(a):Tak, tak. Uczmy żołnierzy samodzielnego oceniania sytuacji i nie wykonywania rozkazów, a dorobimy się dezerterów i tchórzy. "Bo to było zue... a ja jestem z cywilizacj łacinskiej... nie z ordy...pierdol się ze swoim sądem polowym idem do dom."
Co do samodzielnego oceniania sytuacji, to nie taka prosta sprawa. Japończycy po smierci przełożonego potrafili tylko popełnić seppuku albo przeprowadzić samobójczy atak ,,banzai'', podczas gdy u Amerykanów dowództwo przechodziło na niższych rangą, którzy prawie zawsze sobie radzili. Generalnie alianccy żołnierze wykazywali się większą pomysłowością i inicjatywą. Wbrew pozorom Dżapsom to zostało do dziś, vide te wszystkie kampanie typu ,,kaizen'' czyli ,,każdego dnia staraj się coś nowego wymyślic''. Pracowników amerykańskich czy europejskich to chyba nie trzeba zachęcać do kreatywności. Żółtacka, zaskorupiała kulturka, którą tak się zachwycają lewaccy debile...
Odpowiedz
#25
No właśnie, we wszystkich współczesnych podręcznikach historii militarnej Japonii, kwestionuje się efektywność systemu bezwzględnego podporządkowania, które właściwie wszędzie, oprócz kilku zorganizowanych akcji, okazywało się tragiczne w skutkach, bo żołnierze japońscy czasem zwyczajnie szli na rzeź, podstawiali się pod karabin maszynowy itp., bo dowódcy wyższego szczebla mieli niepełne informacje albo byli skończonymi kretynami (uwierzcie bądź nie, ale w żadnej armii takich nie brakuje, a w japońskiej, gdzie otrzymywało się stopień generała za koneksje i np. bycie ciotą jakiegoś kuzyna cesarza, szczególnie).

Co do tych samobójstw honorowych to częściowo macie rację - wielu całkowicie wyzutych ze zdrowego rozsądku oficerów w dniu kapitulacji popełniło seppuku - ale to nie znaczy, że większość Japończyków taka była. To przecież byli ludzie, tacy sami jak my i tylko niewielki odsetek z nich był całkowicie zindoktrynowany i działał jak w sekcie. Bzdurą jest twierdzenie, że Japończycy nie dezerterowali - otóż robili to i w Indo-Chinach, i w Chinach i na Filipinach.

Tutaj na przykład fragment książki Hidden Horrors: Japanese War Crimes in World War II:
In November 1944 a Dutch POW, P. W. Wildemar, escaped from the POW camp in Wewak [New Guinea] and lived in the jungle nearby. At some time in early 1945 he met a Japanese deserter, Corporal M.T., in this area, and they stayed together for some time. At this time M.T. told Wildemar that he had witnessed [a war crime committed by Japanese troops] in January or February of 1945. Wildemar was rescued by Australian forces, but M.T. stayed in the jungle.
Vi Veri Veniversum Vivus Vici
Odpowiedz
#26
Cytat:Uważam ze powinno się to pozostawić sumieniu żołnierza, a nie czynić z tego zasady z której częściej skorzystają dezerterzy i tchórze.
Pozostawienie tego sumieniu żołnierza to właśnie uczynienie takiej zasady:
- w wypadku rozkazu sprzecznego z Twym sumieniem wolno ci go zignorować.
Teraz tylko sprawa jest taka, czy to zignorowanie będzie poczytane za dezercje, czy nie. Jeżeli nie, to ta zasada nie będzie de facto obowiązywać.

Odpowiedz
#27
exodim napisał(a):Jakie jest moje zdanie na temat Onody? Otóż nie sądzę, żeby był to aż do cna taki honorowy bohater, który za wszelką cenę i nie zważając na nic walczyłby 30 lat bez żadnego celu, w zasadzie z cywilami i służbami mundurowymi lub z samym sobą (w końcu mieszkał na odludziu, w dżungli), jednak z jakiegoś powodu to robił. Być może zamordował jakichś bezbronnych Filipińczyków i bał się sądu. Dopiero po tym jak przyjechał jego zwierzchnik z listem ułaskawiającym, to ten złożył broń.

A może był z wehrwolfu, albo upa... :roll: Ostatnio jakoś w modzie jest pojazd po bohaterach. Takie czasy - kali yuga.

Patafil napisał(a):Żółtacka, zaskorupiała kulturka, którą tak się zachwycają lewaccy debile...

Ja tam wiem ze tą "zółtacką zeskorupiałą kulturką" zachwycało się wielu ludzi z prawej strony, i co ważniejsze nie byli to amerykańscy pracownicy... :roll:
Stalk the weak, crush their skulls, eat their hearts, and use their entrails to predict the future.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości