To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Finanse publiczne
#1
Chciałbym tutaj przedstawić moje przemyślenia i pomysły na tematy ekonomiczne. Na tym forum krytykowano już przeznaczanie państwowych pieniędzy na np. budową świątyń. Podpisuję się pod tym, a zarazem spróbuję wykazać, co jeszcze wymaga naprawy w finansach publicznych. Generalnie chodzi o to, aby redukować wydatki i generować nowe zyski. Co powiecie na poniższe pomysły?


Sprawa bibliotek. Bardzo trudna do rozstrzygnięcia jest kwestia praw autorskich. W jednym z wątków forum argumentem na rzecz piractwa była działalność bibliotek, która jest takim zalegalizowanym piractwem. Jak temu zaradzić? Można by wprowadzić skromną opłatę za wypożyczenie jednej książki, np. 1zł. Sumy przeznaczane byłyby na specjalny fundusz, z którego kupowano by następne książki.

Oczywiście wypożyczenie np. "Makbeta" nie oznaczałoby wzbogacenia Szekspira. Z tych pieniędzy kupowano by przede wszystkim nowe pozycje na rynku. Weźmy np. takiego Wiedźmina. W bibliotece jest I tom sagi. Wypożycza ją bardzo szybko 5 osób, gdyż jest duży popyt. Oprócz tego 10 osób sięga po klasykę. Jest już 15zł i biblioteka kupuje następny tom Wiedźmina. Sapkowski jest syty. Nie dość, że sprzedaż jego dzieł rośnie, to nie może skarżyć się na piractwo bibliotek. Chodzi o to, że każdy czytelnik w jakimś ułamku przyczynia się do wzrostu jego dochodów w przeciwieństwie do znajomych, którzy przekazują sobie jedną książkę z rąk do rąk za darmo.

Cały jest też czytelnik. 1zł za książkę to bardzo mało. Jeśli ktoś żyłby naprawdę w ubóstwie, mógłby ewentualnie liczyć na darmowe wypożyczanie. Inna sprawa, że 1zł za książkę trzymaną w domu przez około miesiąc w praktyce równa się tym 20-30zł za kupno książki na własność. Ktoś na tym forum proponował chyba takie rozwiązanie. Czy istnieje lepsze, bardziej racjonalne?


A teraz coś z zupełnie innej beczki. Kwestia finansowania przez samorządy lokalne sportu. Trochę orientuję się w temacie piłki nożnej, także tej amatorskiej czy półamatorskiej. Czarę goryczy przelały afery w PZPN, w lidze oraz pewien wywiad (http://www.lkslochow.net/index.php?wywiad=211).

Wiadomo, że samorządy finansują sport. Oczywiście w niezbyt wysokim stopniu, co nikogo nie dziwi. Na co te pieniądze idą? Teoretycznie na stroje, utrzymanie boiska, transport, jakieś premie. A czy na sędziów, żeby "nie przeszkadzali w wygrywaniu"? Podobno - również. To jest chore. Podatnicy, czyli ja i Ty, utrzymujemy korupcję w okręgówkach, A-klasach itp. Potem zawodnicy są przyzwyczajeni, że awans trzeba kupić, a nie wywalczyć i w konsekwencji nie liczą się umiejętności, tylko kasa. W dalszej konsekwencji poziom lig jest niższy niż w innych krajach. No właśnie, tylko skąd pieniądze na łapówki? Jeżeli od sponsorów czy prywatne - o.k. - wolnoć Tomku w swoim domku. Czy jednak komuś chciałoby się w ten sposób zarządzać swoimi pieniędzmi? Opłacać spotkania, na które przychodzi garstka widzów?

Wyjście wydaje się jedno. Trzeba zweryfikować, w jaki sposób państwo finansuje sport. Wiadomo, że lepiej wspierać sport niż potem walczyć z alkoholizmem czy otyłością u dzieci. Jednak co z ludźmi dorosłymi? Oni traktują np. futbol jako pasję. Dlaczego oni mają mieć dofinansowanie, a zespoły muzyczne, teatralne - nie? A może czyjąś pasją jest tworzenie stron www? W takim razie - darmowy internet? A może zniżka na znaczki pocztowe? Pasji jest przeciez wiele...

W kraju mamy wiele pozamykanych na kłódkę hal, boisk, kortów. Często bywa, że nie są one udostępniane dzieciom nawet pod opieką dorosłych. Wymagany jest instruktor sportowy. Czyli na boisku dzieciaki mogą latać za piłką, a na hali - nie? A zresztą, załóżmy, że jakiemuś trampkarzowi coś się stało. Otarcie, zwichnięcie stawu etc. I co instruktor poradzi? I tak w przypadku groźniejszej kontuzji trzeba skontaktować się z jakimś medykiem i tak. A o tym, że przed meczem trzeba dokonać rozgrzewki, nie musi wcale wiedzieć jedynie instruktor po AWF.

Wnioski nasuwają się same. Przemyśleć, czy i ew. na co konkretnie przeznaczać środki na cele sportowe. Zastanowić się, czy faktycznie jest to opłacalne. Czy nie lepiej wspomóc organizacje amatorskie, ale: tańsze, pozbawione sztucznego dopingu, korupcji. I wreszcie - umożliwić wykorzystanie w pełni obiektów sportowych. (Ktoś, kto pilnował kiedyś, żeby na Igrzyska Olimpijskie jeździli tylko amatorzy, nie był wcale taki głupi, jak można by sądzić.)


Trzecia rzecz to fundusz socjalny, który powstaje poprzez odprowadanie części wynagrodzeń pracowników. Jeżeli jest on później przeznaczany na ważne cele, np. nagłą operację jednego z pracowników - to ok. Ale zwykle finansuje się z niego wycieczki, wizyty w teatrze, bilety na pływalnię lub paczki bożonarodzeniowe. Przecież to są teoretycznie pieniądze dla osób pracujących! Czy oni nie wiedzieliby lepiej, jak je wydać? Trochę to dziwne. Czy nie można np. utworzyć limitu wielkości takiego funduszu na tzw. "czarną godzinę" i jeżeli byłby on odpowiednio wysoki, to pracownicy nie musieli już do niego dokładać i tylko odbieraliby naliczane od niego odsetki. Kiedy byłoby to konieczne, fundusz zostawałby wykorzystywany, a pieniądze zbierane na nowo.


Kolejna sprawa - edukacja. Ponoć w Polsce jest bezpłatna. Jak w takim razie wytłumacyć pieniądze przekazywane na radę rodziców, ubezpieczenia? Ponadto nauczyciele często wymagają drogich pomocy na lekcje. Owszem - pieniądze są często używane w sposób właściwy. Po prostu składki są konieczne. Ale czy zawsze? I w takim natężeniu? Czy np. osoby z czerwonym paskiem muszą dostawać drogie książki w nagrodę? Czy po to się uczą? Czy po to ich rodzice opłacają "radę rodziców", żeby ich pociecha dostała w zamian "Przegląd Oceanów Świata"? Hmmm... Czy rodzice nie wiedzieliby sami, czy taka książka jest im potrzebna czy też nie?
Odpowiedz
#2
domin napisał(a):Sprawa bibliotek. Bardzo trudna do rozstrzygnięcia jest kwestia praw autorskich.

Nie trudna. Prawa autorskie powinny być znacznie ograniczone. W erze internetu i możliwości swobodnego kopiowania tracą sens.

domin napisał(a):Jak temu zaradzić?

Nie trzeba Uśmiech

domin napisał(a):Można by wprowadzić skromną opłatę za wypożyczenie jednej książki, np. 1zł. Sumy przeznaczane byłyby na specjalny fundusz, z którego kupowano by następne książki.

Kto by wtedy korzystał z bibliotek ? Nie sądzę, by ludziom chciało się płacić, choćby 1 zł.


domin napisał(a):Oczywiście wypożyczenie np. "Makbeta" nie oznaczałoby wzbogacenia Szekspira.

Wygodniej przeczytać na monitorze. Nic nie trzeba przynajmniej płacić i tym bardziej ludzie by tak robili Uśmiech

domin napisał(a):Sapkowski jest syty. Nie dość, że sprzedaż jego dzieł rośnie, to nie może skarżyć się na piractwo bibliotek.

Zakazywanie bezpłatnego rozpowszechniania informacji prowadzi jedynie do patologii i sztucznie zawyża cenę produktów. Książka nie jest niczym innym, jak zbiorem pewnych danych, infomacji. Podobnie program komputerowy. I o ile dana osoba nie czerpałaby z tego zysków, rozpowszechnianie powinno być dozwolone.

domin napisał(a):Chodzi o to, że każdy czytelnik w jakimś ułamku przyczynia się do wzrostu jego dochodów w przeciwieństwie do znajomych, którzy przekazują sobie jedną książkę z rąk do rąk za darmo.

Co mnie obchodzą dochody Sapkowskiego ? W starożytności nie było praw autorskich, a czy ludzie nie tworzyli ? Tworzyli wielkie dzieła, z których wiele przetrwało do naszych czasów. Wergiliusz, Lukrecjusz, dziesiątki starożytnych twórców nie martwiło się brakiem ochrony ,,własności intelektualnej"...


domin napisał(a):Wiadomo, że samorządy finansują sport.

Rozwiązanie tych pseudo-problemów jest proste. Natychmiast całkowicie przerwać finansowanie sportu. To sprawa obywateli, nie państwa.


domin napisał(a):Trzecia rzecz to fundusz socjalny,

Jednym zdaniem - to pasożytnictwo na obywatelach. Znieść fundusz socjalny.

domin napisał(a):Czy nie można np. utworzyć limitu wielkości takiego funduszu na tzw. "czarną godzinę" i jeżeli byłby on odpowiednio wysoki, to pracownicy nie musieli już do niego dokładać i tylko odbieraliby naliczane od niego odsetki.

To bez sensu. Jestem zwolennikiem ,,państwa minimum" - jak najmniej regulacji. Całkowite zniesienie funduszu socjalnego jest najlepszym wyjściem.
Zły neoliberalny/libertariański Kot (czarny & drapieżny).

-----------------------------------
Pisywałem od długiego czasu; część moich starszych wypowiedzi można traktować jako nieaktualne.
BARDZO NIEAKTUALNE.
Odpowiedz
#3
Tutaj z kolei proponujesz radykalizm w drugą stronę. Ale czy to realne w Polsce?
Odpowiedz
#4
Radykalizm? Gdzie ty tam masz radykalizm? Zacytuj, jeśli łaska.
pieprzona_lumpenliberałka (dawniej Maria z Magdali)
***
Jak to możliwe, że tak wielu ludzi skłonnych jest uwierzyć w istnienie głównego bohatera pewnej bardzo starej, wielotomowej sagi, podczas gdy inne opowieści (czasem równie stare) uznają za mitologię lub literaturę fantastyczną i - jedynie jako zwykli ich miłośnicy - poszukują tylko jego odzwierciedlenia w rzeczywistości?
Odpowiedz
#5
Radykalizmu żadnego tutaj nie widzę, za to zastanawia mnie jedna sprawa. Czy podoba się wam, że ludzie, którzy kończą studia kończą jako urzędnicy. Pieniądze wydane na ich wykształcenie marnują się - urzędnik niczego nie produkuje, tylko przerzuca z kupki na kupkę pieniądze wypracowane przez innych. Czy jest w porządku by ludzie biedni pracowali na ludzi wykształconych? Moim zdaniem ci właśnie wykształceni powinni tworzyć miejsca pracy, zagłębiać się w przepisach (w końcu na tym się znają), wymyślać leki na raka i robić masę innych pożytecznych rzeczy. Z pracy urzędnika nie można zrezygnować. Niewiele możemy zrobić gdy jakiś wykaże się niekompetencją, jedynie czekać aż zauważy to jego przełożony (a co jeśli przełożonym jest znajomy taty?).
Prowadzenie biznesu łączy się z ryzykiem - kto ma podejmować to ryzyko, skoro najbardziej do tego predysponowani - ci, na których wykształcenie państwo wydaje NASZE pieniądze wolą spokojną pracę za biurkiem?
Odpowiedz
#6
Radykalne są dwa hasła: "znieść całkowicie finansowanie sportu" oraz "znieść fundusz socjalny".

Skupię się na pierwszym. Czy na pewno nie opłaca się w ogóle finansować sportu? Skoro państwo buduje sceny koncertowe, parki, plaże itp., to czemu mają nie powstawać pływalnie, boiska, korty, lodowiska etc.? Promowanie sportu wśród dzieci też chyba jest słuszne, bo problem nadwagi, oglądania TV i grania tylko na kompie będzie rósł.

Mi chodzi bardziej o sport wyczynowy, zawodowy. Istnieje silne lobby, które chciałoby większych nakładów na sport. Mówili tak np. Szaranowicz z Jóźwikiem podczas ME w lekkoatletyce. Podawali argument, że sport doskonale promuje kraj na świecie. Wiadomo, że takie kraje, jak China czy Rosja mocno walczą o medale w Pekinie 2008. Tam nakłady są nieporównywalnie większe niż w Polsce. Z drugiej strony trening przypomina raczej obozy pracy albo nawet tresurę (czy ktoś widział zdjęcia chińskich dzieciaków niemiłosiernie wyginanych i umięśnionych?). Ponadto Chinom i Rosji bardzo zależy na pokazaniu, że jest się imperium.

Na tym forum spotkałem się z hasłami anarchistycznymi itp. Łatwo mówić takie rzeczy, podobnie jak: "zaprzestać finansowania sportu". Trudniej wykonać. Najlepiej iść małymi krokami, szukać złotego środka, kompromisu. Szukać realnych rozwiązań. Takie jest przynajmniej moje zdanie.

Co do celu dyskusji, żeby się nie pogubić, to chciałbym ustalić: co powinno być finansowane, a co nie (m.in. w sporcie).
Odpowiedz
#7
domin napisał(a):Skupię się na pierwszym. Czy na pewno nie opłaca się w ogóle finansować sportu?

Niech obywatele finansują sobie sami, bez pośredników (państwo bowiem w tym przypadku nie jest niczym innym, jak tylko pasożytującym pośrednikiem. Przecież, tak czy inaczej, pieniążki na dotowany sport idą z kieszeni podatników. Nie lepiej im te $ zostawić (obniżając podatki) i umożliwić samodzielny wybór tego, co chcą ze swych dochodów finansować ?

domin napisał(a):Na tym forum spotkałem się z hasłami anarchistycznymi itp.

Nie jestem anarchistą. Jestem liberałem, zwolennikiem firm prywatnych, wolnego rynku.

domin napisał(a):Łatwo mówić takie rzeczy, podobnie jak: "zaprzestać finansowania sportu". Trudniej wykonać. Najlepiej iść małymi krokami, szukać złotego środka, kompromisu. Szukać realnych rozwiązań. Takie jest przynajmniej moje zdanie.

Rzecz w tym, że w takich sprawach kompromis nie będzie zbyt skuteczny. Rozbudowana biurokracja państwowa ma bowiem naturalne ciągoty w stronę marnotrawienia środków itp.
Zły neoliberalny/libertariański Kot (czarny & drapieżny).

-----------------------------------
Pisywałem od długiego czasu; część moich starszych wypowiedzi można traktować jako nieaktualne.
BARDZO NIEAKTUALNE.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości