freeman napisał(a): Lepiej przywiązać się do kogoś, kogo nie można stracić.Wszystko bowiem co przemija, a co uważamy za cenne, przynosi nam w końcu cierpienie.
Na swiecie przemija wszystko. Jest to jedyna zasada, ktora nie ulega zmianie (Heraklit).
Sofeicz napisał(a): Z jednej strony dobrze być otoczony przez ludzi, z którymi jest się związanym emocjonalnie, których się kocha i którzy cię kochają.
Ale generuje to potężny 'wiszący w powietrzu' potencjalny ból ich ewentualnej straty.
Z drugiej strony ludzie autentycznie samotni mają ten komfort, że nie mają tego młota nad głową.
Ale samotność to ciężki kawałek chleba.
I tak źle i tak niedobrze.
Może po buddystycznemu trzeba wyzbyć się wszelkiego przywiązania - ale jak?
Samotnosc nie jest czyms strasznym. Jesli masz nature samotnika i jesli ogolnie nie lubisz ludzi, to nie ma tragedii.
A reszta twojego tekstu to mi sie kojarzy z roznymi rozwazaniami epikurejczykow, stoikow czy wlasnie buddystow, ale to wszystko wydaje mi sie chuja wartym filozoficznym pierdololo w starciu z zyciem praktycznym. Zadna religia czy filozofia nie da ukojenia po utracie bliskiej osoby. Tak juz chyba w zyciu jest ze jestesmy skazani na cierpienie. Predzej czy pozniej kazdego to spotka.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.
Nietzsche
Nietzsche