Osiris napisał(a): Mój punkt widzenia jest zupełnie inny. Po kilku dniach mam już dosyć natrętnego wpychania informacji dotyczącej osoby (w Wielkiej Brytanii jest dosłownie prowadzona relacja na żywo z podróży trumny królowej) reprezentującej system, który doprowadził jeden kraj do statusu imperium, eksploatując przy tym jedną trzecią ludności świata. Sama królowa oraz jej rodzina do świetnie prosperujące przedsiębiorstwo ze świetnym PR-em (dlatego tylu ludzi teraz płacze po jej śmierci), zarabiające rocznie setki milionów funtów i mające pod kontrolą dużą liczbę nieruchomości, dzieł sztuki i innych majątków. Jakie pozytywne aspekty jej pracy doświadcza przeciętny mieszkaniec Wielkiej Brytanii, nie wpominając już o Commonwealth?
A ja mam dosyć natrętnego powtarzania "ta osoba reprezentuje system", chociaż w sporej części osoby to powtarzające nie mają pojęcia o historii tego systemu. Reprezentuję osobliwą teorię, że ludzie są odpowiedzialni za własne czyny, a nie za czyny swoich przodków, czy to rodzinnych czy też "zawodowych". Ten system za jej czasów był już w większej części wyburzony i trwało jeszcze wywożenie gruzów, z czego jej udział był bardziej pasywny niż aktywny, choć ponoć Nelson Mandela jakąś-tam wdzięczność wobec niej wyrażał. Anyway, to, że murzyni, padon, afro-obywatele teraz wykorzystują swoje pięć minut czasu telewizyjnego mnie osobiście razi z jednego powodu: akurat największy udział w porządku postkolonialnym Elżbieta nie miała wobec czarnych, a wobec białych, konkretnie w kwestii "Troubles" w byłej kolonii Irlandii Północnej, gdzie wojskowi uczestnicy Czarnej Niedzieli zostali nobilitowani do rang szlacheckich. Można to tłumaczyć psychologicznie tym, że akurat irlandczycy celowali też w rodzinę królewską, w tym w jej ukochanego wujka, niemniej jako głowa państwa mogła zachować tu po prostu neutralność, wybrała inaczej. Kolonializm, o czym wiemy najpóźniej od 24.02 nie ma koloru skóry, akurat jej udział w post-kolonialnym systemie to potwierdza.
Co do reszty to można powiedzieć inaczej, jakie korzyści miałby przeciętny obywatel UK, gdyby monarchię zlikwidowano i ten majątek rozparcelowano? Jak długo by trwało, żeby te ewnetualne rozdzielone korzyści zostały "przejedzone" nie zostawiając nic? I czy w momencie, jak UK cierpi pod skutkami Brexitu, byłoby mądre likwidować jedyne poważne połączenie między Brytanią a państwami Commonwealthu?
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!