Zgadzam się z każdym z Was. Rok temu uśpiłem najwspanialszego na Świecie psa. Nie było innej możliwości. Teraz, po moich doświadczeniach ostatniego tygodnia ustaliłem, iż taką decyzję możemy podjąć wtedy i tylko wtedy gdy spełniają się jednocześnie dwa warunki:
1. terapia nie daje dobrych rokowań
2. zwierzę cierpi
Nie ma znaczenia w tym przypadku czy jesteś jakimś teistą, czy ateistą, czy jakimś innym ... -istą. Liczą się tylko emocje, które w Twoim mózgu wywołuje rzeczywistość (elektrony w neuronach czy chrześcijańska postawa - wsjo rawno) oraz rozsądek, doświadczenie - 2 warunki podane powyżej. Następuje wtedy wewnętrzna walka pomiędzy tym co podpowiada rozsądek, a tym jak szarpią Cię emocje.
Moja świnka nie cierpiała. To moja obserwacja, potwierdzona przez panią weterynarz. Z tego wynika "moja walka". Nie zaistniały jednocześnie dwa warunki. To nie pozwoliło na podjęcie decyzji o uśpieniu zwierzaka - nie cierpiała, więc zastosowałem metodę "terapii uporczywej". To jeszcze nie była sfera opieki paliatywnej. Było bardzo źle. W najgorszym momencie ważyła 653 gramy, całkowita apatia, śladowe reakcje na bodziec. Traciła co godzinę 2 gramy, temperatura 37,5 st.C, czasem 36 (wtedy butelki PET z ciepłą wodą). Wmuszałem Jej strzykawką "po kropelce" karmę ratunkową powstrzymując utratę wagi ciała - 15 sesji żywieniowych na 24 h. Dodatkowo dozowanie medykamentów. To trwało do 22 stycznia do wczoraj.
Wczoraj zaczęła pobierać pokarm samodzielnie - to znaczy - musiałem ją zachęcać, kroić różne warzywa na cienkie plasterki, podsuwać do pyszczka, głaskać i ... nawet śpiewałem Jej różne piosenki (ja pitolę). Zaczęła jeść sianko - to największa radość. O godzinie 23:00 uzyskała wagę 715 g. Nastąpiło przełamanie. Pierwsza spokojna i w całości przespana noc. Rano buszowała w klatce, robiła porządki z sianem, przesuwała miskę z żarciem i z zawzięciem próbowała przestawić hamak - wiosenne porządki. Pokarm pobiera samodzielnie z moją delikatną pomocą. Teraz, o 12:00 waży 703 g, o 14:00 - 714. Jest aktywna. Odstawiam antybiotyki, rodicare, meloxidyl, lespewet. Pozostaje aptus-alto i hepatiale, bo odżywcze i chronią wątrobę. Nerki OK. Pozostawiam espumisan do momentu, aż porządnie ruszą jelita - w smaku jest całkiem niezły, próbowałem, świnka też lubi.
Nadal jest osłabiona, ale nadzieja umiera ostatnia, a od wczoraj ta nadzieja wzrasta.
Ale "wiara" we mnie nadal nie funkcjonuje.
Pozdrawiam
1. terapia nie daje dobrych rokowań
2. zwierzę cierpi
Nie ma znaczenia w tym przypadku czy jesteś jakimś teistą, czy ateistą, czy jakimś innym ... -istą. Liczą się tylko emocje, które w Twoim mózgu wywołuje rzeczywistość (elektrony w neuronach czy chrześcijańska postawa - wsjo rawno) oraz rozsądek, doświadczenie - 2 warunki podane powyżej. Następuje wtedy wewnętrzna walka pomiędzy tym co podpowiada rozsądek, a tym jak szarpią Cię emocje.
Moja świnka nie cierpiała. To moja obserwacja, potwierdzona przez panią weterynarz. Z tego wynika "moja walka". Nie zaistniały jednocześnie dwa warunki. To nie pozwoliło na podjęcie decyzji o uśpieniu zwierzaka - nie cierpiała, więc zastosowałem metodę "terapii uporczywej". To jeszcze nie była sfera opieki paliatywnej. Było bardzo źle. W najgorszym momencie ważyła 653 gramy, całkowita apatia, śladowe reakcje na bodziec. Traciła co godzinę 2 gramy, temperatura 37,5 st.C, czasem 36 (wtedy butelki PET z ciepłą wodą). Wmuszałem Jej strzykawką "po kropelce" karmę ratunkową powstrzymując utratę wagi ciała - 15 sesji żywieniowych na 24 h. Dodatkowo dozowanie medykamentów. To trwało do 22 stycznia do wczoraj.
Wczoraj zaczęła pobierać pokarm samodzielnie - to znaczy - musiałem ją zachęcać, kroić różne warzywa na cienkie plasterki, podsuwać do pyszczka, głaskać i ... nawet śpiewałem Jej różne piosenki (ja pitolę). Zaczęła jeść sianko - to największa radość. O godzinie 23:00 uzyskała wagę 715 g. Nastąpiło przełamanie. Pierwsza spokojna i w całości przespana noc. Rano buszowała w klatce, robiła porządki z sianem, przesuwała miskę z żarciem i z zawzięciem próbowała przestawić hamak - wiosenne porządki. Pokarm pobiera samodzielnie z moją delikatną pomocą. Teraz, o 12:00 waży 703 g, o 14:00 - 714. Jest aktywna. Odstawiam antybiotyki, rodicare, meloxidyl, lespewet. Pozostaje aptus-alto i hepatiale, bo odżywcze i chronią wątrobę. Nerki OK. Pozostawiam espumisan do momentu, aż porządnie ruszą jelita - w smaku jest całkiem niezły, próbowałem, świnka też lubi.
Nadal jest osłabiona, ale nadzieja umiera ostatnia, a od wczoraj ta nadzieja wzrasta.
Ale "wiara" we mnie nadal nie funkcjonuje.
Pozdrawiam