Sajid napisał(a):Tu już przesadzasz. Nie, nie zawsze należy akceptować człowieka takim jakim jest. W tym momencie przy okazji tej sytuacji uważam iż powinno się zaakceptować, jednak sam mechanizm akceptacji człowieka "takim jakim jest" nie powinien być stosowany zawsze i w każdym przypadku, ponieważ wtedy uczymy niejako osobę akceptującą tego:
No właśnie nie do końca rozumiem jak to jest z tą akceptacją. Trudno akceptować kogoś kto narusza naszą lub innych wolność czy godność osobistą tak? Młody nie narusza ani wolności ani godności swoich rodziców tym że nie wierzy, nie krzywdzi ich tym, moim zdaniem. A jednak coś sprawia że czują się pokrzywdzeni, i TO należałoby zrozumieć.
Co do obłudy to:
„Nie ma sensu zachowanie miłe i spokojne kiedy jestem właśnie zły i nastawiony krytycznie.”
Dlatego chciałem podkreślić że akceptację pojmuję nie jako zgodę Z uczuciami i myślami , tylko zgodę NA uczucia i myśli. Myślę że MOŻNA zaakceptować uczucia->myśli odmienne od naszych i NIE TRZEBA się z nimi zgadzać.
No i dlatego też napisałem:
humanus napisał(a):Sęk w tym żeby wyrazić swoje uczucia z całą siłą , tj. nawet podniesionym tonem ale bez naruszania godności osobistej dyskutanta
Podam przykład:
Raz byłem świadkiem na sklepie jak jakiś facet, pomimo że był drugi w kolejce do kasy, zaczął wrzeszczeć na głos: „no kurwaaa, dlaczego tylko jedna kasa otwarta...” itd. Na to zaraz gość który był przed nim : (również podniesionym głosem) „Weź zbastuj koleś dobra?! Zbastuj!”
I teraz zastanawiam się czy nie można by np. odpowiedzieć, również podniesionym tonem, bez żadnego hamowania swoich emocji a jednocześnie akceptując:
„Widzę że jest pan BARDZO WŚCIEKŁY że musi pan stać w kolejce POMIMO że jestem przed panem TYLKO JA ale proszę ZROZUMIEEĆ że mnie z kolei BARDZO drażni jak ktoś tak wrzesczy mi nad uchem i przeklina.”
Coś w tym stylu...
Jester napisał(a):No oczywistym jest, że nie. Z tego wynika cały problem. Pytanie, czy jest możliwość, aby rodzice go zaakceptowali takim jakim jest?Myślę że jest ale on jako osoba bardziej świadoma tego braku akceptacji z ich strony musiałby najpierw zaakceptować ich.
Jester napisał(a):A co jeżeli są kompletnym betonem, niereagującym na sensowne argumenty? A tak by wynikało, bo sądząc z postów Młodego na tym forum, jego dyskusje z rodzicami to nie są słowne przepychanki, tylko próbuje być opanowany i racjonalny. I mimo to nic.Jeżeli są kompletnym betonem niereagującym na żadne sensowne argumenty to wynika to z tego o czym już wspominałem w poście nr 23.
Myślę że właśnie problem jest w tym że stara się być opanowany i racjonalny tj. nie pozwala sobie na emocje i na sucho polemizuje, kontrargumentuje, bez odzwierciedlania uczuć->myśli swoich rodziców.
Jester napisał(a):Zepchnięcie tematu religii na dalszy plan, to według mnie najlepsze co można zrobić. Ale jak napisałem, mogę się bardzo mylić.
No ja z kolei pisałem że zastosowanie akceptacji jest bardzo trudne, może więc jakieś rozwiązanie polubowne (chociaż nie bardzo wiem jakie) byłoby w przypadku failu metody którą proponuję...ale nie, ja bym się nie poddawał i nie porzucałbym tej opcji a już na pewno nie godziłbym się na udawanie że się modlę.
Jester napisał(a):Moim też. Sugestia Koklusza, aby dociec dlaczego rodzicom tak zależy na tym, aby MłodyAteista chodził do Kościoła jest bardzo dobra.Nie no ok, właśnie tak odpowiedziałem Sajidowi, tylko w takim razie jaki proponujesz na to sposób?
Jester napisał(a):Byłoby wspaniale, gdyby rodzice MlodegoAteisty zaakceptowali go takim jakim jest. Ale może się okazać, że nie są do tego zdolni. Niektórzy ludzie tak mają. I co wtedy?Rzeczywiście, są ekstremalnie trudne przypadki ( sam jestem jednym z nich, chociaż może nie aż tak ekstremalnym) ale myślę że nie ma takiego twardego betona na prawdziwą, szczerą akceptację. Ja bynajmniej w to wierzę.
Palmer Eldritch napisał(a):Ło Matko, nie słyszałeś o Pokoju Augsburskim?Nie.
A co to takiego?