To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Psychologia wiary
#1
Chciałbym w tym wątku gromadzić to, co współczesna psychologia i inne nauki mówią nam o wierze, religii itd.

Zacznę od tematu, do którego zgubiłem źródło, więc tylko króciutko.

1. Przekonywanie innych wzmacnia własna wiarę.
Otóż naukowcy dowodzą, że często gdy sami nie jesteśmy pewni jakiejś rzeczy, staramy się przekonać do naszego poglądu innych i jeśli uda nam się przekonać sceptyka, to nasza wiara w pogląd automatycznie się też umacnia. Zjawisko to możw wyjaśniać nacisk na głoszenie słowa Pana przez wierzących, jak i głoszenie słowa o braku Pana przez niewierzących.
Racja nie jest ani moja ani twoja. Racja leży tam gdzie leży i z reguły nijak się nie ma do toczonego sporu.
Odpowiedz
#2
Myślenie o Bogu może znacznie zredukować stres - mówią naukowcy, zgodnie z wynikami badan opublikowanymi w "Psychological Science", czasopiśmie Association for Psychological Science.
Naukowcy zmierzyli fale mózgowe podczas stresu, jakiego uczestnicy badania doświadczali, gdy popełnili błąd w teście. Ci, którzy byli przygotowani przez religijne myśli, reagowali znacznie spokojniej na błędy od innych.

- 85 procent ludzi na świecie wyznaje jakąś religie. Myślę, ze wypada nam, psychologom, badać przyczyny tych wierzeń, odkrywać ich funkcje, jeśli czemuś służą - twierdzi Michael Inzlicht z University of Toronto Scarborough, który wraz z Alexa Tullett jest autorem badan.

Dzięki dwóm eksperymentom naukowcy pokazali, ze kiedy ludzie myślą o religii lub o Bogu ich umysły reagują inaczej. Mogą oni zdystansować się wobec niepowodzeń i reagować znacznie spokojniej wobec błędu wywołującego niepokój.

Uczestnicy badania pisali o religii lub wykonywali zadania kodowania wyrazów związanych z religia lub Bogiem. Następnie naukowcy rejestrowali aktywność ich mózgów, gdy uzupełniali komputerowe zadanie.

Wyniki pokazują, ze kiedy ludzie maja skłonności do myślenia o religii i Bogu, świadomie lub nieświadomie, aktywność ich mózgu spada w przedniej części kory zakrętu obręczy. Jest to obszar związany z regulowaniem pobudzenia fizycznego i pełni funkcje ostrzegawczą, kiedy sprawy okładają się niepomyślnie lub kiedy popełniamy błąd.

Ciekawe, ze ateiści reagują inaczej. Kiedy nieświadomie pomyślą o ideach związanych z Bogiem, aktywność kory zakrętu obręczy wzrasta. Naukowcy sugerują, ze dla religijnych ludzi myślenie o Bogu jest sposobem na uporządkowanie świata i wytłumaczenie pozornie przypadkowych wydarzeń, co redukuje poziom stresu. U ateistów przeciwnie, myślenie o Bogu wywołuje wzmożony stres.
Racja nie jest ani moja ani twoja. Racja leży tam gdzie leży i z reguły nijak się nie ma do toczonego sporu.
Odpowiedz
#3
Sposób postrzegania Jezusa jest ściśle związany z poglądami politycznymi.

Psychologowie z Uniwersytetu Stanforda zbadali wyobrażenia amerykańskich chrześcijan o Jezusie i doszli do zaskakujących wniosków. Okazuje się, że sposób postrzegania Jezusa jest ściśle związany z ich poglądami politycznymi. O sprawie pisze portal lenta.ru.

Artykuł z wynikami badań ukazał się w czasopiśmie "Proceedings of the National Academy of Sciences".

Naukowcy przebadali 800 osób, które deklarowały się jako chrześcijanie. Połowa z nich była protestantami, jedna czwarta - katolikami, a pozostali - wyznawcami innych konfesji chrześcijańskich.

Każdy uczestnik wypełnił kwestionariusz, który zawierał pytania na tematy polityczne i ekonomiczne, a także serię pytań, w których respondenci mieli zdecydować, jakby postąpił Jezus w danej sytuacji.

W efekcie naukowcy ustalili, że ludzie o poglądach konserwatywnych i liberalnych są skłonni uważać, że Jezus miał takie poglądy, jak oni.

Każda z grup przyznawała, że w niektórych kwestiach mają inne poglądy niż Jezus: konserwatyści nie zgodzili się z ideą sprawiedliwego podziału bogactwa, a liberałowie mieli inne zdanie w kwestii dopuszczalności aborcji i małżeństw homoseksualnych. Uważają jednak, że są to kwestie w sumie drugorzędne.

Naukowcy doszli więc do wniosku, że amerykańscy chrześcijanie są skłonni do projekcji swoich poglądów na Jezusa. Ich zdaniem, wynika to z chęci złagodzenia sprzeczności między politycznymi przekonaniami i religijnymi wartościami. Dodatkowo, jak pokazało badanie, im bardziej religijny jest człowiek, tym większą część swoich własnych przekonań przypisuje Jezusowi.
Racja nie jest ani moja ani twoja. Racja leży tam gdzie leży i z reguły nijak się nie ma do toczonego sporu.
Odpowiedz
#4
Wiara a oszustwo.
Naukowcy od dawna próbują zrozumieć, czy prawdą jest, że fundamentem moralności społeczeństwa jest religia i czy mają rację kaznodzieje głoszący, że zubożenie i osłabienie wiary wiedzie ludzkość do zbrodni i chaosu. Odpowiedzi na te pytania spróbowali znaleźć Azim Shariff z Uniwersytetu Oregońskiego i Ara Norenzayan z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej - czytamy w serwisie kp.ru. Przeprowadzili oni eksperyment dotyczący religii, który przyniósł zaskakujące wyniki.

Badacze poprosili studentów o wypełnienie testu matematycznego, a następnie poinformowali ich o usterce oprogramowania komputera, z pomocą którego wykonywany był sprawdzian. W efekcie zaledwie kilkanaście sekund po ukazaniu się treści zadania, wyświetlała się odpowiedź.

Aby tego uniknąć, poproszono studentów, by naciskali klawisz spacji. Chodziło o sprawdzenie skłonności uczestników badania do oszukiwania. Następnie studenci zostali poproszeni o scharakteryzowanie swojego stosunku do religii i Boga.

Uzyskane wyniki Shariff i Norenzayan porównali z częstością naciskania przez studentów klawisza spacji.

Okazało się, że skłonność do oszukiwania zależy od tego, w jakiego Boga wierzy człowiek: mściwego i krającego czy kochającego i wybaczającego. Uczestnicy eksperymentu, dla których Bóg jest przede wszystkim groźnym sędzią, oszukiwali rzadko. Natomiast z badań wynika, że osoby, które postrzegają Stwórcę jako wyrozumiałego, są bardziej skłonne do niemoralnych zachowań.

Badania wykazały również, że nie ma różnicy we wskaźnikach kłamstwa między wierzącymi i niewierzącymi. Wiara w małym stopniu wpływa na podejmowanie codziennych decyzji o charakterze praktycznym – taki wniosek wyciągnęli ze swoich badań naukowcy.
Racja nie jest ani moja ani twoja. Racja leży tam gdzie leży i z reguły nijak się nie ma do toczonego sporu.
Odpowiedz
#5
Z moich własnych doświadczeń i obserwacji wynika jedno : wierzący staja się tacy tylko przeważnie w niedziele, bo w tygodniu robią sobie raczej wolne, co potwierdzają tez badania przeprowadzone w USA


Wiara a pornografia :
Wierzący "konsumują" ja w niedziele mniej niż ateiści, ale za to w tygodniu więcej, wiec średnia wychodzi ta sama, nie ma różnic.


Wiara a dobroczynność :
Ta sama zasada, w niedziele wierzący dają więcej, w tygodniu mniej, żadnych różnic (badania przeprowadzone przez Deepak Malhotra).


Wiara a zachowania prospołeczne :
Badanie polega na tym, ze każdy członek grupy otrzymuje pewną kwotę, którą może przekazać do wspólnotowej kasy, albo może zatrzymać dla siebie. Cala kwota we wspólnej kasie zostaje powiększona o 50% i rozdzielona potem równo na wszystkich członków grupy. Finansowo najlepiej wychodzi na tym ten, który zatrzymał swoje pieniądze w całości dla siebie. W rzeczywistości przez tysiące lat ewolucji ludzie znajdowali się w sytuacji, która przymuszała nas do dzielenia się z innymi i to nieanonimowo, więc instynktownie uważamy, ze inni automatycznie coś do tej kasy wrzucają. Ludzie religijni, wierzący ze bóg wszystko widzi i po śmierci wynagradza za dobre uczynki, powinni więc wrzucać więcej niz niewierzacy. Niestety, nie ma żadnych różnic.

Chociaż ...
Stwierdzono, że wierzący maja większe skłonności do arogancji i hipokryzji, bo uważają się za coś lepszego od ateistów. Ta "lepszość" nie przekłada się jednak na realne życie.

Chociaż ...
54% osób wierzących przyzwala na stosowanie tortur, a "tylko" 42% niewierzących. Podobnie jest z wykonaniem kary śmierci, czy też z niższą rolą kobiet w społeczeństwie
"Dyskusja z idiotami niepotrzebnie ich nobilituje"
Odpowiedz
#6
piotr35 napisał(a):Wiara a pornografia :
Wierzący "konsumują" ja w niedziele mniej niż ateiści, ale za to w tygodniu więcej, wiec średnia wychodzi ta sama, nie ma różnic.
Przez Bena Edelmana.

piotr35 napisał(a):Wiara a dobroczynność :
Ta sama zasada, w niedziele wierzący dają więcej, w tygodniu mniej, żadnych różnic (badania przeprowadzone przez Deepak Malhotra).
Te badania wyraźnie wskazują, że w niedziele wierzący podbijają licytację (pomagając charytatywnie) dużo częściej od niewierzących, a w resztę dni tyle samo (to 0,2% to błąd statystyczny), o czym nawet piszą autorzy tego doświadczenia:
Cytat:(...) On weekdays, religious people and non-religious people both bid the same. But on Sundays, non-religious people bid less, but religious people bid much more.


piotr35 napisał(a):Wiara a zachowania prospołeczne :
Badanie polega na tym, ze każdy członek grupy otrzymuje pewną kwotę, którą może przekazać do wspólnotowej kasy, albo może zatrzymać dla siebie. Cala kwota we wspólnej kasie zostaje powiększona o 50% i rozdzielona potem równo na wszystkich członków grupy. Finansowo najlepiej wychodzi na tym ten, który zatrzymał swoje pieniądze w całości dla siebie. W rzeczywistości przez tysiące lat ewolucji ludzie znajdowali się w sytuacji, która przymuszała nas do dzielenia się z innymi i to nieanonimowo, więc instynktownie uważamy, ze inni automatycznie coś do tej kasy wrzucają. Ludzie religijni, wierzący ze bóg wszystko widzi i po śmierci wynagradza za dobre uczynki, powinni więc wrzucać więcej niz niewierzacy. Niestety, nie ma żadnych różnic.
to zależy, w drugim eksperymencie jednak stwierdzono dość sporą różnicę:
Cytat:The second experiment was done in India only, but compared two different groups of students. The first group were social science students, but the second group were 'imams in training' from the local madrasahs.

This time there was a clear difference. The religious students were more co-operative than the secular students. They contributed more on average, and hardly any religious students contributed zero (2%, versus 15% for the secular students).
Więc im większa religijność, tym wyraźniejsze zachowania prospołeczne

piotr35 napisał(a):Chociaż ...
Stwierdzono, że wierzący maja większe skłonności do arogancji i hipokryzji, bo uważają się za coś lepszego od ateistów. Ta "lepszość" nie przekłada się jednak na realne życie.
Źródło?

piotr35 napisał(a):Chociaż ...
54% osób wierzących przyzwala na stosowanie tortur, a "tylko" 42% niewierzących. Podobnie jest z wykonaniem kary śmierci, czy też z niższą rolą kobiet w społeczeństwie
j.w. co do tych tortur.

btw, fajna stronka to bhascience.blogspot.com
Vi Veri Veniversum Vivus Vici
Odpowiedz
#7
Co ma do zachowań prospołecznych bycie za karą śmierci albo torturami? Czy bycie za karą smierci to coś zlego? Albo za torturami które mogą uratować zycie, np podczas wojny?
Odpowiedz
#8
Też mi się wydaje,że jedno z drugim ma nie za wiele wspólnego, równie dobrze można powiedzieć, że utrzymywanie przy życiu wielokrotnego mordercy, może być antyspołeczne ,bo nie dość, że gość zabijał ludzi (z tego społeczeństwa), to jeszcze to społeczeństwo będzie musiało na niego łożyć...:|
Odpowiedz
#9
Cytat:Chciałbym w tym wątku gromadzić to, co współczesna psychologia i inne nauki mówią nam o wierze, religii itd.

Temat bardzo ciekawy, tylko dział nieodpowiedni. Psychologia więcej wspólnego ma z humorem, niż z nauką.
Laws are formed by the arrogant and presumptuous, and our work here is a message to them that such arrogance will always be questioned by those with minds and wills of their own. Nefris of Thay
Odpowiedz
#10
renegat napisał(a):Też mi się wydaje,że jedno z drugim ma nie za wiele wspólnego, równie dobrze można powiedzieć, że utrzymywanie przy życiu wielokrotnego mordercy, może być antyspołeczne ,bo nie dość, że gość zabijał ludzi (z tego społeczeństwa), to jeszcze to społeczeństwo będzie musiało na niego łożyć...:|
Trochę w nagrodę jakby.
W każdym razie bez kary adekwatnej.
Usypuję kopczyki z wody.
Odpowiedz
#11
albatros napisał(a):Chciałbym w tym wątku gromadzić to, co współczesna psychologia i inne nauki mówią nam o wierze, religii itd.

Zacznę od tematu, do którego zgubiłem źródło, więc tylko króciutko.

1. Przekonywanie innych wzmacnia własna wiarę.
Otóż naukowcy dowodzą, że często gdy sami nie jesteśmy pewni jakiejś rzeczy, staramy się przekonać do naszego poglądu innych i jeśli uda nam się przekonać sceptyka, to nasza wiara w pogląd automatycznie się też umacnia. Zjawisko to możw wyjaśniać nacisk na głoszenie słowa Pana przez wierzących, jak i głoszenie słowa o braku Pana przez niewierzących.

E tam. Bzdecik. Przekonywanie do nieistnienia Kogoś działa znacznie słabiej od przekonywania o Jego istnieniu (efekt nagrody).
Odpowiedz
#12
Palmer Eldritch napisał(a):E tam. Bzdecik. Przekonywanie do nieistnienia Kogoś działa znacznie słabiej od przekonywania o Jego istnieniu (efekt nagrody).

Trudno mi się tu kłócić z wynikami badań, choć z drugiej strony możliwe że masz rację. Ateiści nie odczuwają potrzeby nawracania na niewiarę w nieistniejące stwory, ponieważ mają w większości pewność co do swoich przekonań więc nie muszą przekonywać sceptyków by umacniać w ten sposób swoją własną niewiarę.

Problemy egzystencjalne mogą natomiast znacznie częściej odczuwać wierzący. Wierzenie w coś, pomimo braku przekonywujących dowodów i pomimo istnienia całej masy dowodów podważających jakość posiadanych źródeł może, w mojej opinii, częściej wywoływać chęć nawracania innych, według zasady, że jeśli przekonam kogoś kto w moją wersję dotąd nie wierzył, to znaczy, że musi być ona właściwa, więc sam nie powinienem mieć wątpliwości.

Co do efektu nagrody, to jest on jak sądzę, taki sam po obydwu stronach.
Racja nie jest ani moja ani twoja. Racja leży tam gdzie leży i z reguły nijak się nie ma do toczonego sporu.
Odpowiedz
#13
albatros napisał(a):Chciałbym w tym wątku gromadzić to, co współczesna psychologia i inne nauki mówią nam o wierze, religii itd.

Zacznę od tematu, do którego zgubiłem źródło, więc tylko króciutko.

1. Przekonywanie innych wzmacnia własna wiarę.
Otóż naukowcy dowodzą, że często gdy sami nie jesteśmy pewni jakiejś rzeczy, staramy się przekonać do naszego poglądu innych i jeśli uda nam się przekonać sceptyka, to nasza wiara w pogląd automatycznie się też umacnia. Zjawisko to możw wyjaśniać nacisk na głoszenie słowa Pana przez wierzących, jak i głoszenie słowa o braku Pana przez niewierzących.

Skoro chcesz gromadzić, to co współczesna psychologia i inne nauki mówią nam o wierze, religii polecam pojęcie ---- Nerwica eklezjoegenna. To poniżej to chamski cycat z Wikipedii na ten temat.

Nerwica eklezjogenna jest zaburzeniem psychicznym o etiologii związanej z dogmatyką i nauczaniem religijnym, przeważnie objawiającym się występowaniem stanów lękowych. Najczęściej występuje w religiach, których rytuały i zasady mocno ingerują w życie osobiste wyznawców. Często związana jest z konfliktem między nakazami wiary a potrzebami seksualnymi wyznawcy. Podłożem schorzenia jest konflikt wartości. Leczenie jest trudne, ze względu na konieczność ingerencji w sferę religijności chorego. Jako odrębną jednostkę chorobową sklasyfikował to schorzenie berliński ginekolog Eberhard Schaetzing w 1955. Seksuolog dr Zbigniew Lew-Starowicz definiuje je jako "zaburzenia seksualne o charakterze nerwicowym spowodowane nauczaniem kościelnym", jednakże obecnie znaczenie pojęcia jest szersze i obejmuje wszelkie zaburzenia psychiczne związane z nauczaniem kościelnym, nie tylko na tle seksualnym.

Historia pojęcia
Termin „nerwica eklezjogenna” (grec. ecclesiae – kościół, gignomai – być wytworzonym) został po raz pierwszy sformułowany przez berlińskiego ginekologa Eberharda Schaetzinag, który pod tym pojęciem rozumiał nerwicę spowodowną przez dogmatyzm kościelny (rozumiany jako każda przesada w traktowaniu religijności stającej się celem w samym w sobie) a objawiającą się poprzez problemy i dewiacje seksualne. Według Schaetzinga, problemy tego typu spowodowane były negatywnym wpływem restrykcyjnej chrześcijańskiej etyki seksualnej. Obwiniał on instytucje kościelne (członków których nazywał „współczesnymi faryzeuszami”Oczko za problemy swoich, dręczonych seksualną dysfunkcją, pacjentów. Pojęcie nerwicy eklezjogennej zostało przejęte i znacznie rozwinięte przez niemieckiego lekarza i teologa Klausa Thomasa, który problemy swoich pacjentów cierpiących na to zaburzenie, wiązał głównie z religijnymi przekonaniami ich rodziców. Uważał on także, że pod pojęciem nerwicy eklezjogennej rozumieć należy nie tylko problemy i dewiacje seksualne, ale także zaburzenia lękowe oraz zaburzenia osobowości. Według niego nerwice takie występują stosunkowo często i wyrażają się w formie „religijnego strachu” oraz depresyjności, w której dominującą rolę pełni poczucie winy. Obecnie terminu „nerwica eklezjogenna” używa się w kontekście jednoznacznie sugerującym związek pomiędzy religijnym wychowaniem lub religijnym zaangażowaniem, a rozwojem zaburzeń neurotycznych.

Przyczyny nerwic eklezjogennych
- błędnie rozumiana pobożność, boskie obrazy i kościelne nakazy (Canitz, 1987)
- moralistyczne, wrogie wobec spraw cielesnych, wychowanie (Krotsch, 1976)
- oddziaływanie (przeważnie nieświadome) toksycznego chrześcijaństwa, charakteryzującego się legalizmem i sztywnym zinstytucjonalizowaniem (De Blassie III, 1992)
- konflikty pomiędzy nauką Kościoła a wymaganiami społeczeństwa świeckiego (Kaufmann, 1988)
- przepaść pomiędzy wyuczoną a życiową moralnością katolicką (Schmidtchen, 1972)
- nieprawidłowo ukształtowany obraz Boga (Nowak, 1985)

Teolog i pastor, Dwight W. Cumbee (1980), uważa, że znaczna większość depresji, które pastorzy mogą spotkać wśród osób wierzących, to depresje o podłożu eklezjogennym. Na podstawie wieloletniej pracy z tym typem zaburzenia, wyróżnia on 5 kategorii źródeł powstawania nerwicy eklezjogennej:
- chorobliwa neurotyczna wina
- rozpacz spowodowana religijnym pracoholizmem i odkrywaniem, że nie można zapracować na własne zbawienie, niezależnie od tego, jak bardzo ktoś się stara
- „robaczywa teologia”, która propaguje np. strach przed piekłem i wiecznym potępieniem
- brak wystarczajcego wsparcia we wspólnocie Kościoła
- religijny seksizm proklamujący wyższość mężczyzny i słabość kobiety

Terapia
Główne wątki podejmowane przez terapeutów w próbach pracy z nerwicą eklezjogenną:
- rozdzielenie konfliktu intrapsychicznego od jego neurotycznego mechanizmu obronnego, którym jest religia (Spero, 1976)
- rozróżnienie pomiędzy funkcjonalnymi i dysfunkcjonalnymi cechami w systemie religijnym pacjenta i wskazanie na tej podstawie, jakich zmian w jego indywidualnej religijności należało by dokonać (Spilka, 1989)
- praca z neurotycznym obrazem Boga (Hark, 1985)
- uświadomienie pacjentowi jego niewłaściwego obrazu Boga i pomoc w dokonaniu zmian w tym obrazie (Petersen, 1996)
Część terapeutów uważa nerwicę eklezjogenną za jedną z najtrudniejszych do leczenia w zakresie nerwic. Ważne jest, aby specjaliści pracujący z osobami cierpiącymi na tego typu zaburzenie, posiadali własne przeżycie i zrozumienie wiary.

Bibliografia
Andrzej Molenda, "Rola obrazu Boga w nerwicy eklezjogennej" Wydawnictwo Nomos, Kraków 2005, ISBN 83-88508-73-3


http://pl.wikipedia.org/wiki/Nerwica_eklezjogenna
"Do jasnych dążąc głębin – nie mógł trafić w sedno śledź pewien obdarzony naturą wybredną. Dokądkolwiek wędrował, zawsze nadaremno. Tu jasno, ale płytko, tam głębia, ale ciemno."
Odpowiedz
#14
W kwestii jakości technicznej materiału, proszę wziąć pod uwagę że przytoczony został onetu, za co serdecznie przepraszam.

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/wiara-w-...omosc.html

Analityczne myślenie zmniejsza siłę przekonań religijnych człowieka - zauważyli kanadyjscy naukowcy. Wyniki badania opublikowali w czasopiśmie "Science".

Badacze polecili uczestnikom wykonanie kilku zadań, wymagających analitycznego myślenia lub stosowali metodę torowania, która polegała na pokazywaniu badanym przez krótki, nieuświadamiany okres czasu konkretnego obrazka, np. przedstawiającego rzeźbę Rodina "Myśliciel". Zaobserwowano osłabienie wiary w Boga u osób, u których wzbudzono procesy analityczne, bez względu na to, czy byli to sceptycy, czy pobożni i bogobojni ludzie.

Badanie opierało się na wynikach poprzednich eksperymentów, które dowodziły, że człowiek posiada dwa systemy kognitywne: intuicyjny i analityczny. Pierwszy z nich bazuje na stosowaniu skrótów myślowych w celu znalezienia szybkich i skutecznych odpowiedzi, drugi z kolei generuje rozwiązania bardziej przemyślane i uzasadnione.

- Nasze badanie przeprowadziliśmy w oparciu o poprzednie przedsięwzięcia, które wiązały religijność z myśleniem intuicyjnym. Wyniki naszego badania sugerują, że aktywowanie analitycznego systemu poznawczego w mózgu może zmniejszać intuicyjne wsparcie dla religijnych wierzeń, przynajmniej tymczasowo - mówi Ara Norenzayan, współautor eksperymentu.

Dla mocniej zainteresowanych:
Analytic Thinking Promotes Religious Disbelief

http://www.sciencemag.org/content/336/6080/493.abstract

Science 27 April 2012:
Vol. 336 no. 6080 pp. 493-496
DOI: 10.1126/science.1215647
Racja nie jest ani moja ani twoja. Racja leży tam gdzie leży i z reguły nijak się nie ma do toczonego sporu.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości