To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wegetarianizm (wydzielono z Kim jestem)
#61
Samuel napisał(a):Miałem na myśli białka, składniki mineralne i witaminy. Owszem, w kurczaku z KFC trochę białka jest, ale jeszcze lepszy byłby pieczony i bez panierki (są takie w ogóle w KFC?), a już na pewno nie hamburger.
Wiadomo, że istnieją lepsze dania pod wzgledem występowania tychże, ale trudno też mówić o tym, że w przypadku KFC nie mamy składników odżywczych.
Samuel napisał(a):W Twoim przypadku jest trochę inaczej, ale dla większości z nas jedzenie czegoś, co składa się głównie z tłuszczu i węglowodanów, to prosta droga do wyglądania jak Jabba The Hutt. Wystarczy praca w pozycji siedzącej i za mało czasu, by robić regularne treningi i już każdy hamburger kończy jako warstwa tłuszczu na brzuchu Oczko
To nieprawda Samuelu. Możesz siedzieć i cały dzień nie ruszając tyłka, jeść hamburgery i nie tyć. Wszystko rozbija się o indywidualne zapotrzebowanie kaloryczne. Po przekroczeniu tego zapotrzebowania utyjesz niezależnie od tego czy odżywiasz się hamburgerami czy samymi jogurtami i owocami.
Po prostu w przypadku hamburgerów już nieduża ich ilość może sprawić, że dzienne zapotrzebowanie kaloryczne zostanie zrealizowane.

Czyli reasumując-jeśli ktoś jest łasuchem i prócz posiłku w KFC zje jeszcze w domu ze trzy inne w miarę kaloryczne to bardzo możliwe iż przytyje. Potem oczywiście znajomi powiedzą mu, że to przez KFC, w którym dajmy na to raz dziennie spożywa posiłek. Ale to nie wina KFC, że nasz człowieczek przekracza swoje zapotrzebowanie kaloryczne. Równie dobrze winowajcą można nazwać cokolwiek innego co zjadł tego dnia nasz łasuch.
Samuel napisał(a):Zresztą, w moim przypadku, nawet przed dłuższym biegiem, czy wycieczką rowerową, już lepszym pomysłem na zapewnienie sobie energii jest zrobione w domu spaghetti, a nie zestaw z McDonaldsa.
W moim przypadku zestaw McDonaldsa to także nienajlepsze wyjście, ale są takie dni gdzie spędzam sporo czasu na mieście i potrzebuję jakiejś pożądnej dawki kalorii z racji braku dostępu do własnej lodówki. Wtedy McDonald jest dość atrakcyjnym rozwiązaniem. Choć prawdę mówiąc na mieście wolę zjeść kebaba. Kebaby mają według mnie najlepszy stosunek składników odżywczych do ceny i można się tym nasycić za 8-10zł (w przeciwieństwie do zwykłego zestawu w KFC gdzie czasem człowiek czuje niedosyt a kosztował go ten zestaw więcej niż kebab).
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
Odpowiedz
#62
No więc ja tyję od patrzenia na czekoladę. Mój metabolizm jest na poziomie żółwia i bardzo muszę się pilnować Uśmiech
So many Christians, so few lions...
http://makingthematrix.wordpress.com/mkbc
Odpowiedz
#63
Samuel napisał(a):W jaki sposób jesteś w stanie wyciągnąć taki wniosek z takiej obserwacji jest zdecydowanie poza moim małym rozumkiem :roll:

Jeśli porównujesz rozwój dziecka, któremu serwuje się najlepsze możliwe jedzenie wegetariańskie z rozwojem przeciętnego dziecka, które je śmieci i wynik jest taki sam, to można domniemywać, że wegetariańskie jedzenie jest szkodliwe. Chciałbym zobaczyć porównanie rozwoju dzieci ze zbilansowaną dietą wegetariańską vs. zbilansowaną nieograniczoną dietą.
Odpowiedz
#64
Adam_S napisał(a):Od każdego żarcia się tyje i\lub choruje jak się je wpierdala w nieprzyzwoitych ilościach
Jeśli się umie jeść rozsądnie, to można się żywić smalcem i słoniną nie tyjąc.
Ale oczywiście lepiej zwalić winę za czyjąś otyłość na śmieciowe żarcie niż na to że ten ktoś jest obżartuchem najzwyklejszym po prostu i się nie umie opanować.


Nie ma znaczenia w jakiej postaci zapewnisz sobie energię. Znaczenie ma ile jej zapewnisz i ile jej zużywasz. Prosta chemia. X kalorii wchodzi, Y kalorii wychodzi, X-Y zostaje (lub ubywa) w postaci masy ciała w tłuszczu. To termodynamika, a termodynamiki nie oszukasz niezależnie od tego czy jesz same owoce czy czysty smalec.

To spróbuj utyć obżerając się marchewkami :roll:

Naprawdę, nie jestem zwolennikiem żadnych diet cud, uważam że najlepiej jest jeść rozsądnie i dużo się ruszać, ale to co piszesz to kompletna bzdura. Organizm ludzki nie działa jak prosty silniczek, gdzie z jednej strony wkładasz paliwo, a z drugiej dostajesz energię. W przypadku hamburgera istnieje spora szansa, że energia z niego zostanie zmagazynowana w postaci tłuszczu, który trudno będzie znowu zamienić w energię, gdy zajdzie taka potrzeba. W efekcie będziesz nosił na brzuchu zapas na kilka posiłków, a i tak bedziesz głodny i pójdziesz się zapchać kolejnym hamburgerem. A im więcej tłuszczu, tym trudniej jest pobudzić się do wystarczającego wysiłku fizycznego, by ten tłuszcz spalić - na początku treningu spalają się cukry i jeżeli nie jesteś w formie, to w momencie gdy Twój organizm zaczyna dopiero dobierać się do warstwy tłuszczowej, Ty już dyszysz i spływasz potem. Co więcej, hamburger nie zapewni odpowiedniej ilości białka, minerałów i witamin, więc i tak bedziesz musiał zjeść coś innego, a wraz z tym drugim posiłkiem dostarczysz sobie kolejnych kalorii.

Albo wiesz co, dobra. Okej. Żryj sobie słoninę w najlepsze. Szybko będzie o jednego prawaka mniej Język
So many Christians, so few lions...
http://makingthematrix.wordpress.com/mkbc
Odpowiedz
#65
Samuel napisał(a):W przypadku hamburgera istnieje spora szansa, że energia z niego zostanie zmagazynowana w postaci tłuszczu, który trudno będzie znowu zamienić w energię, gdy zajdzie taka potrzeba.
Ale na jakiej podstawie tak twierdzisz? Taka ewentualność nie wynika z tego, że hamburger ma jakieś dziwne, magiczne, tuczące właściwości.
Możesz równie dobrze jak już wcześniej napisałem przekroczyć dzienne zapotrzebowanie za pomocą owoców i jogurtów. Jedyna różnica jest taka, że ich trzebaby było zjeść więcej (licząc w gramach produktu) niż hamburgerów.
Samuel napisał(a):W efekcie będziesz nosił na brzuchu zapas na kilka posiłków, a i tak bedziesz głodny i pójdziesz się zapchać kolejnym hamburgerem. A im więcej tłuszczu, tym trudniej jest pobudzić się do wystarczającego wysiłku fizycznego, by ten tłuszcz spalić - na początku treningu spalają się cukry i jeżeli nie jesteś w formie, to w momencie gdy Twój organizm zaczyna dopiero dobierać się do warstwy tłuszczowej, Ty już dyszysz i spływasz potem. Co więcej, hamburger nie zapewni odpowiedniej ilości białka, minerałów i witamin, więc i tak bedziesz musiał zjeść coś innego, a wraz z tym drugim posiłkiem dostarczysz sobie kolejnych kalorii.
Tak naprawdę to w wielu przypadkach nie potrzeba do schudnięcia żadnych mozolnych treningów, można się oprzeć na samej diecie (jedzenie poniżej dziennego zapotrzebowania kalorii, przeciętnie 500kcal w dół). Analogicznie z przytyciem. Niektórym to po prostu nie wychodzi bo źle obliczyli własne indywidualne zapotrzebowanie lub nie stosują się w dłuższym okresie czasu do wymaganej normy.
Jest to powiązane z obowiązkiem liczenia kalorii każdego posiłku, ale z tabelami dostępnymi w internecie i domową wagą elektroniczną (do gramów) nie jest to takie trudne.
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
Odpowiedz
#66
Sajid napisał(a):Ale na jakiej podstawie tak twierdzisz? Taka ewentualność nie wynika z tego, że hamburger ma jakieś dziwne, magiczne, tuczące właściwości.
Możesz równie dobrze jak już wcześniej napisałem przekroczyć dzienne zapotrzebowanie za pomocą owoców i jogurtów. Jedyna różnica jest taka, że ich trzebaby było zjeść więcej (licząc w gramach produktu) niż hamburgerów.

Magiczna właściwość hamburgerów polega na tym, że nie wybiegasz z McDonaldsa, żeby od razu spalić zjedzony zestaw, tylko ociężałym krokiem kierujesz się na siedzenie samochodu. A nawet gdybyś założył sobie, że po zjedzeniu hamburgera zrobisz sobie trening, żeby wykorzystać jego kalorie, będzie to tylko strata czasu - o wiele lepiej byś zrobił jedząc coś zawierającego większą ilość białka. Podobnie jeśli Twoją strategią będzie jedzenie mniej, żeby suma kalorii była w normie: w jednym i drugim wypadku okupiasz wysiłkiem, lub uczuciem głodu, wątpliwą przyjemność zjedzenia bułki z mięsem.
W tym sensie fastfoody są niezdrowe: są zbyt kaloryczne, by traktować je jako smaczną przekąskę, a za mało odżywcze, by były głównym daniem.
So many Christians, so few lions...
http://makingthematrix.wordpress.com/mkbc
Odpowiedz
#67
Samuel napisał(a):Magiczna właściwość hamburgerów polega na tym, że nie wybiegasz z McDonaldsa, żeby od razu spalić zjedzony zestaw, tylko ociężałym krokiem kierujesz się na siedzenie samochodu. A nawet gdybyś założył sobie, że po zjedzeniu hamburgera zrobisz sobie trening, żeby wykorzystać jego kalorie, będzie to tylko strata czasu - o wiele lepiej byś zrobił jedząc coś zawierającego większą ilość białka.
A czemu uważasz, że kalorie z hamburgera muszę koniecznie spalić poprzez jakiś intensywniejszy wysiłek fizyczny? Przecież kalorie są potrzebne przede wszystkim dla funkcjonowania organizmu-jego narządów, w tym mózgu, który pobiera 20% energii.
Osoba, która ma potrzebę spalania kalorii w sposób o jakim piszesz musi być najzwyklejszym w świecie obżarciuchem, który po przekroczeniu własnego limitu, musi wysiłkiem fizycznym przesunąć ilość swojego zapotrzebowania kalorycznego do przodu aby nie przytyć.
Błędne koło wielu ludzi myślących o dobrej lini, a nie potrafiących podejść do tematu na spokojnie i z rozsądkiem. :roll:
Chcę mieć przyjemność z jedzenia, ale tyję bo przekraczam limit kalorii, wniosek takiej osóbki------> muszę spalić to co zjadłem. Wychodzi na to, że taka osoba z jedzenia chce czerpać jedynie przyjemność jego spożywania, a kalorie i składniki odżywcze je generujące są jej w ogóle niepotrzebne.
Samuel napisał(a):Podobnie jeśli Twoją strategią będzie jedzenie mniej, żeby suma kalorii była w normie: w jednym i drugim wypadku okupiasz wysiłkiem, lub uczuciem głodu, wątpliwą przyjemność zjedzenia bułki z mięsem.
Bez przesady. Nawet dla przeciętnego mężczyzny (o raczej niezbyt dużej wadze) nie wykazującego się większą aktywnością fizyczną zwykły zestaw z Maca to jakieś 800kcal. To nawet nie jest połowa dziennego zapotrzebowania takiego człowieka. Spokojnie może zjeść np. jeszcze jeden spory, kaloryczny posiłek i jeden mniej kaloryczny. Minimum dla mężczyzny to jakieś 2000kcal. A zazwyczaj jest to o ponad 500kcal więcej, około 3000 w zależności od wagi, aktywności, itp.

W przypadku osób o ponadprzeciętnej aktywności fizycznej (wymagająca większego wysiłku praca fizyczna lub sport) odrazu mamy większe zapotrzebowanie kaloryczne i większą ilość możliwych do zjedzenia posiłków bez tycia ( i tutaj możemy mieć już nawet 4000kcal).
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
Odpowiedz
#68
Samuel napisał(a):To spróbuj utyć obżerając się marchewkami :roll:
Wróć do mojego poprzedniego posta, i przeczytaj to zdanie jeszcze raz, ze zrozumieniem...

Samuel napisał(a):Naprawdę, nie jestem zwolennikiem żadnych diet cud, uważam że najlepiej jest jeść rozsądnie i dużo się ruszać, ale to co piszesz to kompletna bzdura. Organizm ludzki nie działa jak prosty silniczek, gdzie z jednej strony wkładasz paliwo, a z drugiej dostajesz energię.
Będziesz się kłócił z podstawami termodynamiki? Życzę szczęścia. Nie ma takiego cudu żeby suma energii zużytej i zmagazynowanej była wyższa niż energia podana,

Samuel napisał(a):W przypadku hamburgera istnieje spora szansa, że energia z niego zostanie zmagazynowana w postaci tłuszczu, który trudno będzie znowu zamienić w energię, gdy zajdzie taka potrzeba.
I miliony lat ewolucji ch** strzelił. Bo tłuszcz jest po to właśnie by go zamienić w energię w razie potrzeby.

Samuel napisał(a):W efekcie będziesz nosił na brzuchu zapas na kilka posiłków, a i tak bedziesz głodny i pójdziesz się zapchać kolejnym hamburgerem.
To by była oznaka zjebanego metabolizmu i\lub braku samokontroli. Z mojego doświadczenia, przy niewielkim wysiłku fizycznym wystarcza mi jeden hamburger rano, jeden pod wieczór, i jakaś mała przekąska w międzyczasie. Co by się kalorycznie zgadzało.

Samuel napisał(a):A im więcej tłuszczu, tym trudniej jest pobudzić się do wystarczającego wysiłku fizycznego, by ten tłuszcz spalić - na początku treningu spalają się cukry i jeżeli nie jesteś w formie, to w momencie gdy Twój organizm zaczyna dopiero dobierać się do warstwy tłuszczowej, Ty już dyszysz i spływasz potem. Co więcej, hamburger nie zapewni odpowiedniej ilości białka, minerałów i witamin, więc i tak bedziesz musiał zjeść coś innego, a wraz z tym drugim posiłkiem dostarczysz sobie kolejnych kalorii.

No i jak sam napisałeś, cała filozofia polega na tym, by nie iść na kolejny tysiąckaloriowy posiłek w pierwszej chwili gdy się poczuje jakiś głód. Może i niektórzy ludzie nie mają za grosz samokontroli, i w związku z tym lubią lewackie wytłumaczenie że to nie ich wina tylko złych hamburgerów

A co do składników odżywczych, zamiast rzucać ogólnikami poczytałbyś i posługiwałbyś się liczbami:
http://www.tiptopglobe.com/food-drinks-m...nal-values

Nie pisałbyś na przykład bzdur że w hamburgerze nie ma białka, nawet w takim z McDonaldsa......
Poza tym, nawet jeśli kogoś tak przycisnęło by żywić się tylko i wyłącznie hamburgerami, to nadal są bardzo tanie tabletki z witaminami...



Samuel napisał(a):Albo wiesz co, dobra. Okej. Żryj sobie słoninę w najlepsze. Szybko będzie o jednego prawaka mniej Język
Akurat mam stabilną masę ciała od wielu lat, i moje BMI mieści się w normie ;D
Nations do not survive by setting examples for others. Nations survive by making examples of others.
Odpowiedz
#69
Adam_S; Internet wszystko wytrzyma, łącznie z teorią, że można zdrowo żyć żywiąc się hamburgerami i łykając tabletki witaminowe. Ale jeśli kiedyś chciałbyś tego spróbować... pogadaj najpierw z jakimś dietetykiem Oczko
So many Christians, so few lions...
http://makingthematrix.wordpress.com/mkbc
Odpowiedz
#70
Samuel napisał(a):Adam_S; Internet wszystko wytrzyma, łącznie z teorią, że można zdrowo żyć żywiąc się hamburgerami i łykając tabletki witaminowe. Ale jeśli kiedyś chciałbyś tego spróbować... pogadaj najpierw z jakimś dietetykiem Oczko
Co innego szeroko pojęte "zdrowo żyć" (naprawdę szeroko, bo to jest temat rzeka) a co innego to o czym mowa aktualnie w tej dyskusji, czyli o dostarczaniu składników odżywczych i tyciu/odchudzaniu.
Człowiek może dostarczyć składniki niezbędne dla funkcjonowania organizmu, może nie tyć a jednocześnie może mieć w diecie znaczną (niekorzystną) przewagę omega-6 nad omega-3.
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
Odpowiedz
#71
Ja piszę cały czas o jednym i drugim. Moim zdaniem nie da się rozmawiać o odchudzaniu bez zwracania uwagi na zdrowie. Taka sytuacja jest czysto akademicka, ewentualnie człowiek, który tak się odżywia, jest wyjątkowo głupi.
So many Christians, so few lions...
http://makingthematrix.wordpress.com/mkbc
Odpowiedz
#72
Samuel napisał(a):Ja piszę cały czas o jednym i drugim. Moim zdaniem nie da się rozmawiać o odchudzaniu bez zwracania uwagi na zdrowie. Taka sytuacja jest czysto akademicka, ewentualnie człowiek, który tak się odżywia, jest wyjątkowo głupi.
A według mnie temat zdrowego odżywiania jest zbyt szeroki aby go z tym tutaj teraz łączyć. Przede wszystkim dlatego, że nawet eliminując z diety fastfoody nadal możemy dyskutować nad tym czy ktoś się dobrze odżywia czy też nie. W końcu ich brak nie oznacza z miejsca zdrowej diety.
Samuel napisał(a):Moim zdaniem nie da się rozmawiać o odchudzaniu bez zwracania uwagi na zdrowie. Taka sytuacja jest czysto akademicka,
Wcale nie jest to sytuacja akademicka. Naprawdę istnieją ludzie, dla których zrzucanie wagi i przybieranie na niej to czysta matematyka (bez tej całej nadbudowy rodem z kolorowych pisemek dla pań). Sam to zresztą weryfikowałem gdy miałem jeszcze ku temu większe zaparcie niż teraz.
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
Odpowiedz
#73
Samuel napisał(a):Adam_S; Internet wszystko wytrzyma, łącznie z teorią, że można zdrowo żyć żywiąc się hamburgerami i łykając tabletki witaminowe. Ale jeśli kiedyś chciałbyś tego spróbować... pogadaj najpierw z jakimś dietetykiem Oczko

Dietetycy to nie fizycy. Wymyślają przeróżne diety oparte na przeróżnych założeniach, i wszystkie mają swoich amatorów jak i prześmiewców. A to nawet nie wchodząc w sprawę ludzkiej różnorodności - różni ludzie mają różny metabolizm, potrzeby i geny.

A co do hamburgerów - czym różni się dietetycznie różni zjedzenie hamburgera od zjedzenia kotleta z musztardą, bułki z serem i surówki? Bo to de facto to samo.
Nations do not survive by setting examples for others. Nations survive by making examples of others.
Odpowiedz
#74
Adam_S napisał(a):Od każdego żarcia się tyje i\lub choruje jak się je wpierdala w nieprzyzwoitych ilościach
Jeśli się umie jeść rozsądnie, to można się żywić smalcem i słoniną nie tyjąc.
Czasami wystarczy genetyka plus niedoczynność tarczycy.
U mnie nieprzyzwoita ilość zaczyna się od jakiś 3 sytych pełnych obiadów dziennie. Kiedyś miałem okazję jeść po 20 i dopiero nabrałem odpowiedniej dla siebie wagi.
:lol2:
Nie gań innych ani nie potępiaj ich. Bądź ostrożny tylko w swoim braku szczerości.

Czemu "Alfy i Omegi" nie mają własnego życia i przejmują się co w sieci piszczy?
Odpowiedz
#75
manas napisał(a):Czasami wystarczy genetyka plus niedoczynność tarczycy.
Tak najczęściej tłumaczy sobie swoją otyłość i marazm w tym zakresie wiele grubasów. "To nie moja wina tylko genów i nie da się nic zrobić".
Tymczasem nawet oporne grubasy przy pewnej dozie samozaparcia na 100% schudną.
O tarczycy też często gadają (to samo chudzielce, że pewnie nadczynność). Potem robią badania i wielki dziw, że wszystko w porządku. Oczko
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
Odpowiedz
#76
Ja zrobiłem i nie jest.
A znajoma utyła po nieudanej akcji lekarzy.
Kiedyś latała po górach jak kozica a teraz nie może choć się stara.
W beznadziejnych sytuacjach to tylko operacja brzucha myślę.
O wiele trudniej takim chudzielcom jak ja przytyć.
Nie gań innych ani nie potępiaj ich. Bądź ostrożny tylko w swoim braku szczerości.

Czemu "Alfy i Omegi" nie mają własnego życia i przejmują się co w sieci piszczy?
Odpowiedz
#77
Sajid napisał(a):Tak najczęściej tłumaczy sobie swoją otyłość i marazm w tym zakresie wiele grubasów. "To nie moja wina tylko genów i nie da się nic zrobić".
Tymczasem nawet oporne grubasy przy pewnej dozie samozaparcia na 100% schudną.
O tarczycy też często gadają (to samo chudzielce, że pewnie nadczynność). Potem robią badania i wielki dziw, że wszystko w porządku. Oczko

Z tym się zgodzę, że najczęściej ludzie to tłumaczą właśnie genami, albo "bo mam grube kości". Mam nadwagę, tak z 10 kilo przynajmniej, bo dupy nie ruszam, proste, jak bym zaczął chodzić, biegać, ruszać się po prostu więcej, to z pewnością bym schudł, formę poprawił itd. I ja sobie z tego doskonale sprawę zdaję, że to moja wina, a nie jakichś genów, chorób czy czegoś innego.
"War, War never changes"

"Jako że jesteś obywatelem demokratycznego kraju powinieneś wiedzieć że twój głos nic nie znaczy".

Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu.
Odpowiedz
#78
Cytat:(to samo chudzielce, że pewnie nadczynność).
Zgadzam się z Manasem. Zresztą, nie bez powodu są wyróżnione 3 typy sylwetki przy dietach wszelkiego rodzaju.
Moje wielokrotne próby przytycia zawsze kończą się porażką.
"O gustach się nie dyskutuje; a ja twierdzę, że całe życie to kłótnia o gusta." (Nietzsche F.)
Odpowiedz
#79
Nie wyobrażam sobie życia bez letniego grilla Uśmiech
Odpowiedz
#80
Rozumiem wiele argumentów etycznych wegetarian, uważam ze ja spójne i logiczne w ramach swoich założeń.
Prolbem tylko ze jestem egoistą-nihlistą (więc nie uznaje wyższości żadnych założeń) a mięso mi smakuje.

Przykro mi świnki, może za 50lat technika pozwoli na wyhodowania świni GMO bez większość mózgu, niezdolnej do oduczania niczego.
Będzie tylko żreć i życ, i produkować na sobie pyszne mięso.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości