To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wegetarianizm (wydzielono z Kim jestem)
bert04 napisał(a): Można czasem odnieść wrażenie, że jeżeli krowa jest odpowiednio hodowana, to dojenie może być nawet przyjemne dla niej.

O krowach mlecznych (cytat)

Człowiek jest jedynym ssakiem na Ziemi, który pije mleko będąc dorosłym, w dodatku jest to mleko innego gatunku zwierząt. W związku z rosnącym zapotrzebowaniem, względy ekonomiczne przysłaniają inne aspekty hodowli krów mlecznych.

Krowy te trzymane są w zamknięciu, na pojedynczych stanowiskach, a proces hodowli poddany jest pełnej automatyzacji. Wszystko po to, aby zwiększyć ilość produkowanego mleka. Po odebraniu jej pierwszego dziecka, krowa dojona jest 2-3 razy dziennie przez około 10 miesięcy. W międzyczasie, za pomocą powszechnej obecnie sztucznej inseminacji, zapładnia się krowę ponownie, aby wywołać kolejną ciążę i cykl laktacji. W Polsce, w 2011 roku, z jednej krowy uzyskano średnio 4600 litrów mleka. Tak intensywna produkcja prowadzi do infekcji wymion, na które w Polsce cierpi 20-50% populacji krów, co zmusza hodowców do aplikowania zwierzętom antybiotyków. Poza tym nienaturalnie duże rozmiary wymion są przyczyną problemów z chodzeniem; krowy często nie są w stanie ustać, załamując się pod ich ciężarem. Również konstrukcja boksów przyczynia się do powstawanie wielu problemów – betonowe podłoże powoduje schorzenia racic, a w następstwie kulawiznę.

Pomimo zmniejszającej się populacji krów mlecznych ilość produkowanego mleka rośnie. Dzieje się tak dlatego, że krowy karmione są wysokoenergetycznymi koncentratami pokarmowymi. W szczytowych okresach laktacji wydatkują one więcej energii niż są w stanie wytworzyć. I wydaje się, że zbliżają się już do granicy biologicznej.

Kiedy wydajność krowy się zmniejsza, hodowca zastępuje ją nową. Zwierzę trafia do rzeźni…
Voodoo People
Odpowiedz
bert04 napisał(a): Jeżeli traktujemy cierpienie jako kryterium, to dlaczego rezygnować z jaj, miodu i mleka? Można czasem odnieść wrażenie, że jeżeli krowa jest odpowiednio hodowana, to dojenie może być nawet przyjemne dla niej.


Ponieważ spora część mleka i jaj pochodzi od zwierząt z hodowli intensywnych. Przykładowo prawie każdy wie, że jajka z numerkiem 3 to chów klatkowy, ale często krowy są trzymane w warunkach niewiele lepszych. Ciężko tutaj upierać się, że takie warunki dla zwierząt nie przysparzają im cierpienia. Argument ten oczywiście upada w przypadku gdy taka krowa pół życia spędza na pastwisku a kura biega sobie po wiejskim podwórku - czego weganie często nie dostrzegają traktując sprawę zero-jedynkowo. Nie rozumiem też dlaczego część z nich nie używa przykładowo pszczelego wosku, w przypadku pszczół sam fakt, że rój ma się dobrze i wytwarza wosk oznacza, że warunki ma jak najbardziej ok.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz
Joker napisał(a): Tak intensywna produkcja prowadzi do infekcji wymion, na które w Polsce cierpi 20-50% populacji krów, co zmusza hodowców do aplikowania zwierzętom antybiotyków.

Co mnie zaciekawiło gdyż wydało się aż nazbyt przesadzone. Sprawdziłem u samych producentów, wśród swoich się nawet z tym (pośrednio) nie kryją. Częstym błędem jest karmienie cielaków mlekiem pochodzącym od krów z infekcja wymion a więc po zastosowaniu antybiotyków.

antybiotyki w hodowli krów

"W opiece nad krowami i cielętami najczęściej popełnia się następujące błędy:
(...)
pojenie cieląt niewłaściwym mlekiem (od krów chorych na zapalenie wymion, niejednokrotnie leczonych antybiotykami, bez uprzedniej pasteryzacji)(...)".
Voodoo People
Odpowiedz
@zefciu, Joker + Dziad Borowy

DziadBorowy napisał(a): Ponieważ spora część mleka i jaj pochodzi od zwierząt z hodowli intensywnych. Przykładowo prawie każdy wie, że jajka z numerkiem 3  to chów klatkowy, ale często krowy są trzymane w warunkach niewiele lepszych.

No fajnie, więc wystarczy oznakować mleka numerkami od 3 do 0, i ludzie będą mieli wybór, czy kupować mleko od "krowy klatkowej", czy od krówki spędzającej słoneczne popołudnia na łące, których dzieci nie są przerabiane na paszę lub mięso. W jajkach już powoli następuje wycofywanie się z 3 (w Niemczech już nie uraczysz). A że mleko "zerowe" będzie dwa razy droższe, cóż, jajka ekologiczne też nie są tańsze od klatkowych.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
Jajko zerowe jest jednak wyraźnie smaczniejsze od jajka z numerkiem 3. Nie wiem czy przy mleku byłaby aż taka różnica w smaku, więc pewnie mleko nr 3 tak szybko by nie zniknęło z rynku, ale możliwość dostępu do informacji o tym z jakiej hodowli pochodzi mięso czy mleko jest jednym z postulatów wegan, który mi by pasował.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz
ErgoProxy napisał(a): Stoikowi pozostaje przypomnieć jego wypis o tym, jak mało przydatna jest nauka do rozwiązywania problemów ludzkich. Dziwne jakoś, że teraz nagle się do argumentacji naukowej odwołuje. Przy czym trzeba mieć na uwadze to, że naukowcy robią różne makabryczne rzeczy myszom, świnkom, królikom, kotom, psom, a niekiedy wręcz i szympansom. Trudno więc, żeby nie wymodzili na którymś etapie argómętu pokroju - ahaha, błąd poznawczy, dorośnij dziecko i skop tę szczenną sukę, przecież TO nic nie czuje (bodajże Diderot tak zrobił i się zapisał w annałach). Jaki skutek takie standardy postepowania będą miały dla psychiki człowieka - no właśnie nie wiem; stoików tak się produkuje może? Bo przecież ostatecznie chodzi o to, żeby ludzie ludźmi byli, a nie jakimiś hiper-uracjonalnymi pseudo-automatami, jak ci towarzysze z trzeciego aktu u Gombrowicza.
Nie nauka jako taka tylko nauki ścisłe, a do czego się odnosiłem już w ogóle jest częścią "psycholstwa", czyli żadną wiedzą podług wiadomo kogo. Niedawno wypytywałem jednego forumowicza skąd wie, że kamienie nie mają świadomości, więc naprawdę nie ma problemu z rozważaniem czy bakterie COŚ czują. Ale jeśli chodzi konkretnie o takie stany jak ból i przyjemność, jest to scenariusz równie wiarygodny co czytanie przez nie Sumy teologii. Do takich zabaw potrzeba więcej, może jakiś układ nerwowy? I żałuję wyboru nicku, bo to nie pierwszy i zapewne nie ostatni przytyk, ale jak się tu rejestrowałem to mając 15 lat... Mogło być gorzej.

I jak to w ogóle wygląda w tym kontekście - Internet rządzi się swoimi prawami, ale na forum innego typu pierwszy sugerujący choćby między wierszami, że zwierzęta nie cierpią, albo że rośliny/grzyby/bakterie/wirusy/kwarki są w stanie, powinien wylecieć z debaty na zbity ryj. Chociaż traktowanie kwestii "torturowanie bez powodu setek miliardów istot - tak/nie" jako złożonego problemu, nad którym trzeba deliberować to też ładny Zeitgeist.
Odpowiedz
pilaster napisał(a): Ponieważ Żeniec (o innych apologetach wegenazimu to nawet nie ma co mówić) najwyraźniej nie ma ochoty na merytoryczną dyskusję - żadnych konkretnych liczbowych danych nie chce przedstawić, nawet tego rzekomo cudownego składnika diety wegańskiej też jakoś nie potrafi zdradzić
pilaster raczy żartować. Żeniec podał składnik, którego pilaster próbował szukać w mistycznych księgach, już dawno temu. Zefciu ma oczywiście rację - chodzi o kobalaminę. A żeby pilaster nie stwierdził za chwilę, że musiał mi zefciu podpowiedzieć, bo najwyraźniej nie wiedziałem, to tu jest link do mojego starego postu, gdzie o tym piszę.

pilaster napisał(a): - pilaster podsumuje swoje stanowisko w punktach.
Brawo.

pilaster napisał(a): 1. Chociaż gatunek ludzki jest ewolucyjnie (ekologicznie, fizjologicznie, behawioralnie, etc) dostosowany do wszystkożerności, to istniały w historii populacje H sapiens czysto mięsożerne, natomiast nigdy nie istniały populacje czysto wegańskie. Jest to przynajmniej wskazówka, że w weganizmie brakuje czegoś niezbędnego ludzkiemu organizmowi.
Wiemy dokładnie czego, dzięki czemu obecnie diety wegańskie są możliwe i działają całkiem dobrze od co najmniej 30-40 lat. Jeśli weganie padają jak muchy z powodu diety wegańskiej, to byłoby to widoczne np. w badaniach populacyjnych. Nic podobnego się nie obserwuje, a żywotność wegan jest podobna lub lepsza od wszystkożerców.

pilaster napisał(a): 2. Porównywanie jakiejś jednej konkretnej diety wegańskiej z jakąś jedną konkretną dietą mięsożerną nie ma żadnego sensu. Są różne diety takie i różne diety owakie, lepsze, czy gorsze, zależnie od konkretnego osobnika i warunków w których on żyje.
Czyli pilaster stwierdza, że diet w ogóle nie da się porównywać. Jeśli tak uważa, to musi przyznać, ze jego sformułowania, że dieta wszystkożerna jest lepsza, też nie mają sensu. Pilaster uprawia auto-zaoranie.

pilaster napisał(a): 3. Argument, że "mięso jest szkodliwe" to demagogia. Zapewne jakieś określone mięso, w jakiś określony sposób przyrządzone, może być szkodliwe - w surowym tatarze na ten przykład mogą się kryć pasożyty. Jednak istnieje wiele produktów i diet czysto wegańskich (jak np dieta oparta na pszenicy - wczesnoneolityczna), które są szkodliwe nieporównywalnie bardziej.
pilaster pisze, jakby to było jakieś rzadkie zjawisko - jakieś mięso przyrządzone w jakiś sposób, że jest szkodliwe. Tak nie jest, a ryzyka są związane z substancjami, których z mięsa wyrugować się nie da. Oczywiście, że są składniki i diety wegańskie gorsze, ale chochoły pilastra nikogo nie obchodzą.

pilaster napisał(a): 4. Argument "zwierzęta cierpią", jest czysto emocjonalny, nie mający żadnego merytorycznego uzasadnienia.  Nie istnieje żadna obiektywna, mierzalna skala "cierpienia" która można by zastosować do różnych warunków i różnych gatunków i obiektywnie owe "cierpienie"  zmierzyć i porównać. Zwolennicy wegenazimu nawet nie próbują takiej definicji stworzyć. Żaden z nich nigdy też nawet nie próbował uzasadniać, że zjadane przez nich rośliny nie cierpią.
Zauważmy, że pilaster również nie potrafi takiej skali podać nawet stosowalnej wobec ludzi, albo wydaje mu się, że potrafi, formułując tak kuriozalne stwierdzenia jak to, że pilastra poglądy na etykę i moralność są ufundowane matematycznie.

pilaster napisał(a): 5. "Badania" współczesnych wegan mające na celu uzasadnienie dlaczego są oni mądrzejsi, piękniejsi, wrażliwsi i pod każdym względem doskonalsi od odrażających, brudnych, złych mięsożerców, są obarczone jedna podstawową nieusuwalną wadą: obejmują ludzi, którzy na weganizm przeszli w jakimś określonym momencie swojego życia, a nie takich, którzy by w nim żyli od pokoleń. Warto zauważyć, że nawet najbardziej zagorzali wyznawcy tej ideologii niesłychanie rzadko aplikują taką dietę swoim dzieciom (choć były przypadki, że jacyś wegańscy psychopaci niemal zagłodzili swoje dzieci na śmierć próbując to robić), czego by nie zaniedbali na pewno, gdyby tylko autentycznie byli przekonani o jej cudowności.
Oczywiście pilaster nie poda żadnych danych na ten temat, tylko powtarza komunały i "wszyscy to wiedzą, zatem to prawda". Istnieją przypadki, owszem, ale są one odosobnione. Ponownie, wbrew temu, co twierdzi pilaster, wegańskie dzieci jednak istnieją i rozwijają się normalnie i nie ma, a już na pewno pilaster nie potrafi podać, dlaczego miałoby być inaczej.

pilaster napisał(a): 5. Jako zwolennik równości, pilaster nie ma nic przeciwko weganistom jako takim.
Łaskawy Pan!

pilaster napisał(a): Niech sobie nawet trawę żrą, jeżeli taka jest ich wola i kaprys. Co więcej, ponieważ chcącemu nie dzieje się krzywda, mają oni wg pilastra prawo do karmienia trawą również swoich dzieci (z pkt 5) W końcu to ich dzieci, a chcącemu nie dzieje się krzywda. Jednak wegenaziści wcale na tym nie pragną poprzestać i chcą, jawnie to deklarując, narzucić weganizm wszystkim ludziom na świecie, jeżeli się nie da inaczej, także przemocą. Ten fakt właśnie całkowicie uprawnia pilastra do nazwania ich wegenazistami właśnie.
Trudno stwierdzić, jak do karmienia dzieci stosuje się "chcącemu nie dzieje się krzywda", but I digress.
Do "wegenazistów" nie będę się odnosił, bo to pilastra chochoł, którego pilaster wali ile wlezie, z braku argumentów.

pilaster napisał(a): 6. Współczesna dieta wegańska, aby nie wywoływała negatywnych skutków zdrowotnych, a przynajmniej żeby ich nie wywoływała natychmiastowo, musi być bardzo starannie zestawiona, chemicznie suplementowana i rygorystycznie przestrzegana. Jako taka jest też, licząc zarówno w pieniądzu jak i w czasie przeznaczonym na jej przygotowanie i skonsumowanie, znacznie droższa niż przeciętna dieta wszystkożerna.
"Chemiczne suplementowanie" nie jest żadnym zarzutem. Chemicznie jest obrabiana żywność, którą pilaster również je, uzdatniana woda, którą zapewne pilaster pije, chemiczne są środki czystości i chemiczne są barwniki odzieży, którą pilaster zapewne nosi. Ja wiem, że czymś te posty trzeba wypełnić, ale to już jest argument, którego można by się spodziewać od naturopatów, homeopatów i innych feng-szujów, którymi podobno pilaster (i słusznie) gardzi. A tu proszę Smutny
Czy pilaster policzył ile kosztuje dieta wegańska? O ile jest droższa i od czego? Jak wygląda przeciętna dieta wszystkożerna i ile ona kosztuje? To, że pilaster sądzi, że trudno jest zrobić wegański jadłospis, jeszcze nie znaczy, że tak jest. Generalnie wystarczy suplementować B12, nie stronić od roślin strączkowych, i będzie OK. Proszę, straciłem na napisanie tego 3 sekundy - oh jaki to koszt!
Heureza wskazuje, że dieta wegańska, gdy już się wie, co się robi, jest tańsza. Ta sama ilość kalorii z mięsa kosztuje więcej, niż ta sama ilość kalorii np. z soczewicy (która jest niezłym zamiennikiem mięsa w diecie). Anegdotycznie - żeniec policzył, ile wydaje na swoją "bazową dietę wegańską" (czyli taką, by mieć wszystkie słupki w Cronometrze na zielono) i nie licząc kosztów elektryczności na gotowanie itp. wyszło... 7 zł. dziennie.
Odpowiedz
żeniec napisał(a): Trudno stwierdzić, jak do karmienia dzieci stosuje się "chcącemu nie dzieje się krzywda"
Łatwo.
[Obrazek: kVGyMoq.jpg%5D]
Odpowiedz
Stoik napisał(a): Nie nauka jako taka tylko nauki ścisłe
Kolega wybaczy, że skalkowałem z angliskiego, ale oni tam mają separację na naukę i cholera-wie-jak-to-przełożyć bardzo ładnie zrobioną.

Stoik napisał(a): Niedawno wypytywałem jednego forumowicza skąd wie, że kamienie nie mają świadomości, więc naprawdę nie ma problemu z rozważaniem czy bakterie COŚ czują. Ale jeśli chodzi konkretnie o takie stany jak ból i przyjemność, jest to scenariusz równie wiarygodny co czytanie przez nie Sumy teologii. Do takich zabaw potrzeba więcej, może jakiś układ nerwowy?
A co to jest - układ nerwowy? Zdałaby się jakaś definicja matematyczna, skoro chcemy porównywać zwierzęta, bakterie i kamienie. Wyobrażam to sobie tak, że (1) definiujemy strukturę matematyczną pod fikuśną nazwą dusza, tudzież funkcję liczbową pt. koherentność na zbiorze dusz, (2) bierzemy różne obiekty pod mikroskopy i kalibrujemy coś w rodzaju skali Mohsa koherentności duszy, w której c(s) = 1 dla człowieka i c(s) = 0 dla, dajmy na to, jednego mola gazu w takich a takich warunkach fizycznych.

Stoik napisał(a): I żałuję wyboru nicku, bo to nie pierwszy i zapewne nie ostatni przytyk, ale jak się tu rejestrowałem to mając 15 lat... Mogło być gorzej.
Oj, harcerz. Po pierwsze, możesz poprosić o banicję i zarejestrować się na nowo; po drugie, możesz poprosić o zmianę nicka; taki Sebastian Flak robi to namiętnie.

Stoik napisał(a): I jak to w ogóle wygląda w tym kontekście - Internet rządzi się swoimi prawami, ale na forum innego typu pierwszy sugerujący choćby między wierszami, że zwierzęta nie cierpią, albo że rośliny/grzyby/bakterie/wirusy/kwarki są w stanie, powinien wylecieć z debaty na zbity ryj.
Bo co - bo moderator przyjął sobie coś a priori? Panie, w Hameryce nie takie horrenda dyskutują na studiach - bo studia hamerykańskie po to są, żeby uczyć ludzi rozbijania idiotycznych poglądów argumentami, a nie na zasadzie: "pała i won z zajęć", jak to się robi w wyższych szkółkach bismarckowskich w dzikich krajach typu Polska.

Stoik napisał(a): Chociaż traktowanie kwestii "torturowanie bez powodu setek miliardów istot - tak/nie" jako złożonego problemu, nad którym trzeba deliberować to też ładny Zeitgeist.
Znaczy, czy Bóg jest kurwą? Opcjonalnie, czy prawa fizyki posiadają jakieś racje filozoficzne? To są dopiero Zeitgeisty.
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
Stoik napisał(a):
żeniec napisał(a): Trudno stwierdzić, jak do karmienia dzieci stosuje się "chcącemu nie dzieje się krzywda"
Łatwo.
(...)
No niełatwo. To, co zalinkowałeś, jest sztandarowym przykładem na to, że połączenie libertarianizmu i propertarianizmu jest wewnętrznie sprzeczne. Jeśli dziecko jest własnością rodziców, bo powstało z ich zasobów i pracy, to zgodnie z definicją własności, mogą nim rozporządzać dowolnie z wyłączeniem osób trzecich. Z drugiej strony ludzie się podobno samoposiadają, więc mamy sprzeczność.
Swoją drogą, gdzie tam coś jest o chceniu dziecka? To rodzice szkodzą dziecku, a nie dziecko sobie swoim chceniem, więc ta maksyma zastosowana tutaj w ogóle nie ma sensu.
Odpowiedz
ErgoProxy napisał(a): Znaczy, czy Bóg jest kurwą? Opcjonalnie, czy prawa fizyki posiadają jakieś racje filozoficzne? To są dopiero Zeitgeisty.
Znaczy czy istnieje jakiś powód do dalszej eksploatacji zwierząt, ale po 1000 500 100 900 nieudanych próbach pozwoliłem sobie stwierdzić, że nie. Smak można podrobić, wszystkie mikro i makroskładniki dostarczyć z zielska, ekosystem się od tego nie załamie (wręcz przeciwnie)... I parę innych, o których tu:

albo tu http://yvfi.ca
albo tu http://www.godfist.com/vegansidekick/guide.php
i tu https://philosophy.columbian.gwu.edu/sit...aMoral.pdf
i tu https://digitalcommons.calpoly.edu/bts/vol22/iss1/2/ ale się powtarzają, zupełnie jak racjonalizacje wszystkojedzących intelektualistów.
żeniec napisał(a): No niełatwo [...]
Mnie nie musisz tego tłumaczyć, jaja sobie robię z patronów ideowych twojego interlokutora. Btw, cytowanie załączników niepotrzebnie rozdyma stronę.
Odpowiedz
Dwa Litry Wody napisał(a): Pilaster
Cytat:Argument "zwierzęta cierpią", jest czysto emocjonalny, nie mający żadnego merytorycznego uzasadnienia.  Nie istnieje żadna obiektywna, mierzalna skala "cierpienia" która można by zastosować do różnych warunków i różnych gatunków i obiektywnie owe "cierpienie"  zmierzyć i porównać.
A czy Pilaster potrafi wskazać jakąkolwiek skalę, która pozwoliłaby w obiektywny i mierzalny sposób oceniać u ludzi stopień nasilenia, nawet nie tyle „cierpienia”, co zwykłego bólu?

Ja potrafię. Cierpienie można mierzyć przy pomocy najnowszej jednostki w skali SI: Ki (Komorowski).

W skali od 1 do 10:

1 Ki - mały bul
5 Ki - średni bul
10 Ki - olaboga jaki wielki bul!

Joker napisał(a): Proszę o konkretne badania wskazujące na istotny wpływ nawożenia upraw roślin na zawartość szkodliwych substancji w spożywanych roślinach to się do tego odniosę. Niech to jednak nie będą jakieś ekstensywne uprawy w Indiach czy innych krajach 3 świata gdzie nie obowiązują żadne regulacje, to nas teraz nie interesuje. I jeśli piszę badanie to myślę o badaniach a nie blogu cioci kloci.

Nie mam czasu szukać jakichś zajebiście poważnych badań i analiz, ale tak na szybko mogę wrzucić zdanie (chyba) eksperta:

Cytat:Wczesne wiosenne warzywa mają niestety więcej „chemii” niż witamin. Mimo, że dorodne i na pierwszy rzut oka wyglądają jak okazy zdrowia, spożywane w nadmiarze i przechowywane w nieodpowiednich warunkach mogą wywoływać u człowieka nawet śmiertelne choroby.

Według naukowców trzeba bardzo uważać na zielone nowalijki, których pod dostatkiem na placach targowych i w supermarketach.

- Warzywa uprawiane w sztucznych warunkach, sztucznie nawożone mogą zawierać bardzo groźne dla zdrowia substancje. Jeśli już musimy kupować takie warzywa, to nie spożywajmy ich zbyt często i nie dawajmy dzieciom - przestrzega prof. Maria Gawęda z Uniwersytetu Rolniczego.

Warzywa te dojrzewają w szklarniach, gdzie mają mało światła, za to nawozi się je od rana do nocy substancjami chemicznymi, by przyspieszyć ich wzrost. Ponieważ żadne z tych warzyw nie są sezonowymi, czyli takimi, które rosną obecnie w ziemi, tylko hodowane są sztucznie, mogą zawierać niebezpieczne dla zdrowia azotany.

Podczas nieodpowiedniego przechowywania związki te zamieniają się w jeszcze bardziej niebezpieczne dla organizmu azotyny. Przy nieprawidłowej diecie, spożywanie takich warzyw może sprzyjać rozwojowi nowotworów.

- Ważne jest, by nie kupować zafoliowanych warzyw a jeśli już je kupimy, to przed włożeniem do lodówki koniecznie wyciągnijmy je z folii - mówi ekspert.

Prof. Maria Gawęda, Uniwersytet Rolniczy: najbezpieczniej jest kupować warzywa sezonowe. Na zimę powinniśmy robić przetwory i w ten sposób dostarczać organizmowi witamin. Kupowane w środku zimy pomidory czy ogórki nie maja praktycznie żadnej wartości, nawet smakowej. Są hodowane sztucznie i więcej w nich chemii niż witamin.

https://wiadomosci.wp.pl/tak-je-lubimy-a...558158465a

Tutej o azotanach i azotynach:


Cytat:
  • Zwracaj uwagę na warzywa, które zawierają najwięcej azotanów (buraki, seler, szpinak, rzodkiewka, sałata, marchew, kapusta) i staraj się, aby nie stanowiły one podstawy twojej diety, a jedynie ją urozmaicały
  • Nie przechowuj warzyw w folii, ponieważ brak tlenu sprzyja przekształcaniu azotanów w azotyny
  • Unikaj części warzyw, w których kumulują się te związki, np. skórki z ogórka, czubków korzeni marchwi i buraka, głąba i zewnętrznych liści kapusty. Wybieraj tylko warzywa zdrowe i nieuszkodzone podczas zbioru
  • W miarę możliwości nie kupuj warzyw produkowanych przemysłowo. Te z ekologicznych upraw zawierają 2-4 razy mniej azotanów
  • Jak najczęściej wybieraj warzywa, które zawierają niewiele azotanów – pomidory, ogórki, szparagi, karczochy, bakłażan, zielony groszek, fasolkę szparagową, pieczarki, paprykę
Warzywa najlepiej krój bezpośrednio przed spożyciem. Zminimalizuje to ilość powstających azotynów


https://www.poradnikzdrowie.pl/diety-i-z...-J3kM.html


Reasumując - i w mięsie i w warzywach jest tyle chemii, że nie ma dla nas ratunku Uśmiech Wielu z nas umrze pewnie na raka niezależnie od diety.

A tu dla rozluźnienia atmosfery:




Świetny filmik. Widać, że gościu ma dystans. Ja zrozumiałem ten filmik tak, że on pokazuje jak weganie nie powinni się zachowywać by nie szkodzić promowaniu weganizmu. A właśnie najczęściej jak się z jakimś gejetarianinem gada, to ten od razu wypala o padlinożercach i holokauście zwierząt.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
Jak na moje kobiece oko to dziecko ma przerażająco smutne oczy, więc najprawdopodobniej jest głodne i ma depresję.
A miś ma tylko odwrócić uwagę.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
Ja zaś mimochodem informuję, że pomyliłem Witkacego z Gombrowiczem i kajam się niniejszym. Pewnikiem następną razą popieprzy mi się Elton John z Fredkiem Mercurym. Smutny
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
Poligon. napisał(a): Ale nie żyjesz przecież w klimacie polarnym, czy w amazońskiej dżungli. Nie musisz utrzymywać się z tego co upolujesz. Odarpi, czy Anaruk nie mieli wyboru. 
Ty masz. 

No i korzystam.

Cytat:Nie. Wdrukowanie (impriting) nie utrzymuje się przez całe życie i podlega ewolucji. Ewolucji, a nie rewolucji, dlatego przebiega powoli.

Prawda jest taka, że jedyne co ogranicza ludzi w wyborze diety to dostępność surowców i znajomość kulinarnych technik. Osobiście nie znam chyba nikogo z mojego pokolenia i wśród ludzi zaraz po trzydziestce, których dieta nie byłaby sprzężona ze zglobalizowanymi trendami. Jak to się stało, że ludzie wychowani przez ludzi znających głównie kuchnię demoludowopolską zostali smakoszami sushi i falafelów?


Cytat:To następny mit.

No raczej nie bardzo:

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/n...ozwoj.html

Cytat:Nawet arszenik w odpowiednio małych dawkach nie zabija natychmiast.

Arszenik z pestek i nasion w małych dawkach ma właściwości odrobaczające. Także lipa, bo to lekarstwo w odpowiednich dawkach.

Cytat:Sposób odżywiania, to odpowiedź na środowisko, a że Homo sapiens, to gatunek bardzo ekspansywny, toteż aby przeżyć w trakcie swych wędrówek musiał wykształcić swego rodzaju wiktualny oportunizm, czyli konsumować wszystko, co dostarczało mu choć minimalnej dawki energii i nie zabijało od razu. Tym zresztą można tłumaczyć ogromną, niespotykaną u naczelnych wysoką omniworyczność człowieka.
Teraz wszystko się zmieniło i mięso stało się dla gatunku przekleństwem - swego rodzaju nieodrzuconym na czas małpim ogonem, który plączę się mu pod nogami do dziś utrudniając egzystowanie. 

Z linku:

Cytat:Jedzenie mięsa mogło przyczynić się do skrócenia okresu karmienia piersią u człowieka – wynika z przeprowadzonego przez szwedzkich naukowców badania, opublikowanego w czasopiśmie "PLoS ONE".

Naukowcy z Lund University w Szwecji odkryli, że dodanie przez naszych przodków mięsa do codziennego jadłospisu pozwoliło na wcześniejsze odstawianie potomstwa od piersi matki. Dzięki temu kobiety mogły rodzić w ciągu życia więcej dzieci, co prawdopodobnie umożliwiło naszemu gatunkowi rozprzestrzenienie się po świecie. Ponadto zdobywanie mięsa wiązało się z koniecznością polowania, a także - co się z tym łączy – z potrzebą komunikowania się, planowania i używania narzędzi. Takie czynności wymagały rozwinięcia większego mózgu, a wzbogacona o mięso dieta czyniła ten rozwój możliwym.

Czyli krótko mówiąc, mięso doprowadziło do sukcesu ewolucyjnego Homo Sapiens i miało zbawienny wpływ na zwiększenie średniej długości życia ludzi. Startowaliśmy z poziomu szympansów a teraz dobijamy do wyniku dwa razy większego. No i zdolności kognitywne mamy wielokroć większe. Wszystko dzięki mięsu.


Cytat:Jest dokładnie na odwrót.
To gatunkowa empatia powoduje ów gastropierdolec.
Tylko to nie ja obwołałem siebie wszystkożercą i faszeruję swój organizm byle gównem, bo tak robili przodkowie.
Weganie są po prostu bardzie wybredni - nie żrą jak świnie wszystkiego, co im natura pod nos podtyka. 

Ależ niech jedzą co chcą. Mnie to nie bardzo obchodzi. Natomiast nie wierzę w argumentację "z empatii". Dzisiejszy stan techniki pozwala na wykarmienie ziemskiej populacji i to ze sporą nadwyżką. To że się tak nie dzieje to wina zacofania tych rejonów gdzie jest głód. Zwykłe wprowadzenie technik agronomicznych z końca XX wieku już by poprawiło ich stan, a przejście do upraw XXI-wiecznych załatwiło sprawę.

I ten gastrofetysz to wynik zwykłej mody, nie ma sensu dorabiać do tego wymyślnej ideologii.

Cytat:Jasne, teraz zamiast siedmiu czarownic na miesiąc, palisz tylko dwie.
Czujesz się lepiej?

Jakbym palił to czułbym się gorzej. W końcu normy kiepsko wypełniam.

Cytat:I dlaczego minimum, a nie maksimum. 
Skąd wiesz, jak dawka jest optymalna? 

Hmmm? Z piramidy żywienia?


Cytat:Zapomniałeś o sztucznych futrach.
Nie ma to jak kaptur z różowym, syntetycznym "cicikiem".

Mój błąd.

Cytat:Naprawdę nie odróżniasz bezpośredniego ataku od samoobrony? Ten wpis jasno pokazuje, ile ignorancji i mitów pokutuje wśród pantofagów.
To, że nie zjadam zwierząt z powodów etycznych, nie oznacza, że nie wolno bronić się przed tymi, które chcą zrobić mi krzywdę - albo bezpośrednio, albo np. zjadając moje uprawy. 

Ależ odróżniam, tylko czym się różni śmierć gąsienicy i myszy od śmierci małża i królika? De facto zachodzi tu śmierć i uśmiercanym jest wszystko jedno. A że śmierć tych stworzeń tak czy inaczej nie idzie na marne... No cóż.

bert04 napisał(a): To jest też głębszy problem przy badaniu wpływu diety na zdrowie, że przykładowo w USA otyłość jest typowa dla biedniejszych warstw, a bogaci dbają o zdrowie, lekarzy i sporty. Stąd nawet jeżeli weganizm jest taką samą modą, jak opalenizna, i jeżeli nawet by miał zerowy lub nieco negatywny wpływ na zdrowie, to nadal człowiek popijający wegański soczek na polu golfowym przy blasku słońca będzie zdrowszy, niż otyły gość jedzący big-burgera w przerwie na hali fabrycznej.

Nie prawda :-P Bardziej od tego co jesz, ważniejsze jest to w jakich interwałach i o jakiej kaloryczności. Jak robol żre macki, ale regularnie i zgodnie z dobowym bilansem kalorycznym to będzie zdrowy jak rydz. Jakiś gość parę lat temu taki eksperyment przeprowadzał i się codziennie w macu odżywiał. Ale jako, że robi to regularnie to... schudł i podzdrowiał :-P
Sebastian Flak
Odpowiedz
Pilaster
Skoro wiemy już, że Pilaster nie potrafi wskazać takiej skali, która pozwalałaby w obiektywny i mierzalny sposób oceniać u ludzi stopień nasilenia bólu, to czy w związku z tym, wszelką argumentację, która w kontekście ludzi odwołuje się do odczuwania bólu Pilaster również uważa za czysto emocjonalną i nie mającą żadnego merytorycznego uzasadnienia czczą demagogię i jako taką z zasady odrzuca?

Lumberjack
A jak Żalek Du.ę ściska, to ile to jest na tej twojej skali?
O Lord, bless this thy hand grenade, that with it thou mayest blow thy enemies to tiny bits in thy mercy.
Odpowiedz
lumberjack napisał(a): Ja zrozumiałem ten filmik tak, że on pokazuje jak weganie nie powinni się zachowywać by nie szkodzić promowaniu weganizmu. A właśnie najczęściej jak się z jakimś gejetarianinem gada, to ten od razu wypala o padlinożercach i holokauście zwierząt.
Założenie, że do każdego, a w każdym razie większej liczby osób trafia przekaz poprawny politycznie jest nieuprawnione. Rzeczy trzeba nazywać po imieniu, a ścierwojady i całopalenia w pełni oddają faktyczny ich stan. Zresztą, taka łagodna forma mija się z celem kiedy w grę wchodzi antagonistyczny mięsojad pokroju Marcina Adamczyka. Bezpośrednio nie wyzwie, ale to jeszcze gorzej - osobiście wolałbym dostać jakąś kundą czy Xujem niż słyszeć, że mój styl życia to magnes na jednostki z dwucyfrowym IQ. Płacz
Odpowiedz
Stoik napisał(a): Założenie, że do każdego, a w każdym razie większej liczby osób trafia przekaz poprawny politycznie jest nieuprawnione. Rzeczy trzeba nazywać po imieniu, a ścierwojady i całopalenia w pełni oddają faktyczny ich stan. Zresztą, taka łagodna forma mija się z celem kiedy w grę wchodzi antagonistyczny mięsojad pokroju Marcina Adamczyka. Bezpośrednio nie wyzwie, ale to jeszcze gorzej - osobiście wolałbym dostać jakąś kundą czy Xujem niż słyszeć, że mój styl życia to magnes na jednostki z dwucyfrowym IQ. Płacz

Jeżeli ktoś chce po prostu dać upust swojej frustracji to ok. Ale posługując się takim językiem nikogo nie przekona a wyłącznie zyska sobie opinię oderwanego od rzeczywistości wariata. Ale jak ktoś zamiast złapać woli wciąż gonić króliczka to jego sprawa. Ja czytając takie posty wyłącznie nabieram ochoty na jakiś solidny kawałek mięsa a weganizm zaczynam odbierać jako zabawę dla świrów ze zbyt dużą ilością wolnego czasu i brakiem innych problemów. Zapewne niesłusznie, ale właśnie taki jest skutek podobnych wypowiedzi.

A skoro tak to odbieram ja - osoba, która ma dość umiarkowany stosunek do jedzenia mięsa i jest w stanie zgodzić się z częścią argumentów wegan to zakładam, że typowy mięsożerca będzie miał jeszcze gorszą opinię.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz
DziadBorowy napisał(a): Ale posługując się takim językiem nikogo nie przekona
To właśnie podaję w wątpliwość. Poza tym i tak każdy widzi co chce widzieć - przewrażliwiony na punkcie swojego charakteru moralnego każdą insynuację, że nie jest kryształowy będzie mieć za niebywale brutalny zamach, a tolerować obecność krytykantów zacznie dopiero po zepchnięciu ich do kanału (czy do czegokolwiek innego sprowadza się ten wszechobecny lament, że weganie coś tam "narzucają"?).
Odpowiedz
Jeszcze nie widziałem, aby kogoś przekonały wyzwiska i histeria zamiast argumentów. Coś takiego tylko powoduje głębsze okopanie się na zajętych pozycjach. A tak poza tym to nazwanie kogoś "ścierwojadem" ciężko nazwać "insynuacją".
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości