DziadBorowy napisał(a): Z punktu widzenia argumentów etycznych nie tyle mniejsza częstotliwość jego spożycia co bardziej świadomy jego wybór przede wszystkim pod kątem pochodzenia samego mięsa.
Miałem na myśli, że skoro z jakiś powodów dostęp do "dobrego" mięsa jest utrudniony to zniwelowanie negatywnych skutków tej trudności (np. konieczność jechania specjalnie do jednego punktu na drugim końcu miasta) można osiągnąć poprzez zmniejszenie częstotliwości zakupów.
Co oznacza albo zmniejszenie poziomu konsumpcji mięsa, albo inwestycję w większą zamrażarkę.
DziadBorowy napisał(a): Ja piszę raczej o kuchni bezmięsnej a nie czysto wegańskiej. Mimo wszystko łatwiej zdobyć składniki do smacznej kuchni bezmięsnej (to nie jest wbrew pozorom takie trudne) niż do mięsa, które na pewno nie pochodzi z hodowli przemysłowej. Być może ułatwiłby to jakiś system oznaczania mięsa - tak jak liczby 0-3 na jajkach. Zresztą większość spożywanego w Polsce mięsa to drób albo wieprzowina - to zaledwie dwa produkty, które należy z diety wyeliminować zastępując chociażby dostępnymi w każdym niemal sklepie boczniakami. (ryby, wołowinę i inne rodzaje mięsa konsumuje się jednak zauważalnie rzadziej)
Jak ktoś czuje do tego bakcyla to oczywiście może siedzieć z przepisami na necie i wyszukiwać najróżniejsze przepisy służące temu aby jego kubki smakowe nie doznały gorszych doznań niźli wcześniej, ale sądzę, że w przypadku większości ludzi potrzeba do tego jakiegoś większego bodźca (kolejnych argumentów) niż sama tylko niechęć do mięsa z hodowli przemysłowej.
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
NN