exodim napisał(a):Scarface ma coś w sobie, choć trudno powiedzieć co w nim jest. Fabuła nie jest jakaś oryginalna, można by nawet rzec, że trochę sztampowa w kontekście filmów gangsterskich lat 80. Oto gangster trochę z przypadku, trochę z zapału, zaczynając od zera w końcu staje na czele olbrzymiego imperium. Niby rutyna, ale jednak realizacja fabuły a przede wszystkim nakreślenie bohaterów i świetne odtwórstwo roli sprawiły, że film ogląda się z zaciekawieniem, a na końcu widzowi żal robi się głównego bohatera, który przecież był przestępcą jakich mało.Osobiście jestem fanem tego filmu. Dlatego, że jak na film gangsterski zaoferował coś innego niż wiele innych pozycji. Inny klimat.
Nie ma tego sztywniactwa, powagi, pseudoarystokratycznych póz jakie widziałem w Ojcu Chrzestnym.
Miami lat 80-tych, kubańska imigracja, pospolity przestępca, któremu zdażyło się sięgnąć na szczyt. Jakoś ten miks mi przypadł do gustu. Brak wszędobylskiej czerni i krawatów, lecz kolorowe miami beach z kabrioletami i pastelowymi koszulami. Jeśli chodzi o kino gangsterskie to wybieram taki właśnie obraz. Jeśli do tego dodać, że bardzo dobrze wspominam gta vice city to nie mogło być inaczej.
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
NN