Hans Żydenstein napisał(a): Tak, Blade Runner to scenariuszowa klapa. Wszystko to już widziałem w innych filmach. Intryga nudna, niezaskakująca, wszystko łopatologicznie tłumaczone widzowi, coś jak w kinowej wersji pierwszego Blade Runnera. Zakończenie zostawiło mnie jedynie z uczuciem rozczarowania. Muzycznie też się nie broni, jakieś łubudu Zimmera. Tylko jeden oryginalny kawałek - Mesa - zrobił na mnie wrażenie w kinie. Mimo wszystko mam ochotę obejrzeć jeszcze raz jak wyjdzie na DVD/Blue-ray
Ja, jeśli nie skrócą tego filmu to więcej go nie obejrzę. Szkoda czasu. Ładny, ale pusty, a dla widoków to sobie mogę fotografie pooglądać czy obrazy, a nie nudny film.
Niestety, ale w tym filmie nie ma nawet intrygi. Próbuję coś z niego wynieść, ale poza bardzo dobrą realizacją nie da się nic dla siebie zachować. Muzyka też nie przypadła mi do gustu, ale w toku emisji pozbyłem się tej stronniczości, bo nieuczciwym jest obwinianie ścieżki dźwiękowej o to, że nie jest tą z pierwowzoru. Realizacja dźwiękowa, choć nie przypadła mi do gustu (zbyt monotonna), to oddała grozę świata.
Klimat jest mroczny i przytłaczający. Postacie równie obce co świat przedstawiony. Jeśli twórcom zależało na tym żeby widz nie mógł się utożsamić z żadną postacią to im się udało, bo ja nie mogłem. O ile było takie zamierzenie, bo jedną z konsekwencji tego zabiegu było to, że nie czułem potrzeby poznania dalszej historii kogokolwiek na ekranie.
Zakończenie uważam za plus, ale tylko dlatego, że muzyka nawiązała do pierwowzoru Vangelisa, a sama scena wybiła mnie ze stuporu niedowierzania i znudzenia.
Spoiler!
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
.