To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 2 głosów - średnia: 4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
(Ambitny) film
Sofeicz, miałeś rację co do Wiertowa. Człowiek z kamerą jest tak dobry, że spadły mi kapcie i nie potrafiłem ich znaleźć. Popełniłem mini-analizę tego dzieła. Ale najlepiej obejrzeć samemu. Jeżeli miałbym polecić komuś jeden film niemy, byłby to właśnie ten. Nieco ponad godzina, a materiału i wrażeń niesamowicie dużo.

A dla fanów astronautyki polecam film, którym zachwycał się Wernher von Braun i jego koledzy w Towarzystwie Podróży Kosmicznych.
Odpowiedz
Christoff napisał(a): Sofeicz, miałeś rację co do Wiertowa. Człowiek z kamerą jest tak dobry, że spadły mi kapcie i nie potrafiłem ich znaleźć. Popełniłem mini-analizę tego dzieła. Ale najlepiej obejrzeć samemu. Jeżeli miałbym polecić komuś jeden film niemy, byłby to właśnie ten. Nieco ponad godzina, a materiału i wrażeń niesamowicie dużo.

A dla fanów astronautyki polecam film, którym zachwycał się Wernher von Braun i jego koledzy w Towarzystwie Podróży Kosmicznych.

Przed chwilą łyknąłem to dzieło Wiertowa. "Kopara siada", można powiedzieć, tak trudno to ogarnąć. Motywów tam jest co nie miara, że współcześnie zrealizowany obraz w podobny sposób byłby wtórny i pusty (co zresztą jak przeczytałem zarzucono innemu filmowi D.W.), ale ten się broni. Autor zapowiedział eksperyment i zrealizował go tak, że mocno ryje pamięć odbiorcy. Do tego stopnia, że nie potrafię sobie teraz wyobrazić przedstawienia "dnia z życia w sojuzie" inaczej niż właśnie tak. Idealna forma dla czasów, które obrazuje - łapie ten pozytywizm lat 20. XX w., człowieka jako część miasta i przebiegającej industrializacji, elementy propagandy (acz nie są one nachalne), zwykłe życie zwykłych ludzi, w końcu, służy twórcy do oglądania w nim samego siebie i prowokowania odbiorcy.

Jest taki film Koyaanisqatsi , który jest chyba dobrą antytezą dla tego dokumentu. Ma podobne elementy montażu, też jest niemy - z muzyką Philipa Glassa - i opowiada o kondycji człowieka i planety w określonym punkcie czasu. Tak mi się skojarzył. Ale też inne skojarzenie miałem z sekwencjami w fabrykach. Tutaj przypomniał mi się Chaplin ze swoimi "Dzisiejszymi czasami". Są to jednak luźne skojarzenia wywołane formą dzieła Wiertowa, a nie jakimś odnośnikiem, bo nie można ich ze sobą porównać. Słusznie napisałeś w swojej recenzji, że jest to studium filmowe pokazujące możliwości nowej formy sztuki.

Zastanawiam się na ile istotny jest rodzaj podkładu. Ja obejrzałem z tym: https://www.youtube.com/watch?v=7ZkvjWIEcoU (New composition performed by the Alloy Orchestra (1995), based on notes left by Vertov. It incorporates sound effects such as sirens, babies crying, crowd noise, etc.). Jedyne z czym miałem zgrzyt to syreny, które ewidentnie nie pasują (zbyt nowoczesne), ale poza tym udźwiękowienie jest świetne.


Dzięki za polecenie. Warto było obejrzeć.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
Dla mnie kapitalny jest ten kamerzysta, który wyczynia niesamowitości "looking for the best shot". Wydawać by się mogło, że trudno z kimś takim wymyślić coś dynamicznego, a on robi rzeczy wielkie, niestrudzony. Podkop pod torami mnie zwłaszcza ujął.

W tekście skupiłem się na analizie formy, bo w tym wypadku wydała mi się ważniejsza, ale analiza treści też przynosi ciekawe obserwacje, jak sam pokazujesz. Film hipnotyzuje. W końcówce odleciałem w inny świat.

Oglądałem tę wersję https://www.youtube.com/watch?v=UDHgm-PpY2w Też bardzo dobrze dobrana ścieżka. Ale wydaje mi się, że bez dźwięku również dałby radę.

No i ciesze się, że mogłem pomóc. Zachęcam też do innych dziesiątek. Nie jest ich wiele.
Odpowiedz
Christoff napisał(a): Dla mnie kapitalny jest ten kamerzysta, który wyczynia niesamowitości "looking for the best shot". Wydawać by się mogło, że trudno z kimś takim wymyślić coś dynamicznego, a on robi rzeczy wielkie, niestrudzony. Podkop pod torami mnie zwłaszcza ujął.

Sekwencje z kamerzystą są świetne. Zastanawiam się co przeważyło o ich umieszczeniu, czy sama chęć pochwalenia się poświęceniem autorów? Bo zapis tych kaskaderskich czasem ujęć robi duże wrażenie, a przecież tamta kamera łatwa w obsłudze nie była, a samych zabezpieczeń też próżno szukać, więc jest to też coś dla fanów wyczynów kaskaderskich.
Mnie spodobało się ujęcie kamerzysty z perspektywy windy, bo jest ono nieoczekiwane i nawiązuje do wcześniejszych scen z windą. No bajka! Film w tak nietypowy sposób przełamuje czwartą ścianę, z jednej strony bardzo prosty, a tak zaskakujący!


Christoff napisał(a): W tekście skupiłem się na analizie formy, bo w tym wypadku wydała mi się ważniejsza, ale analiza treści też przynosi ciekawe obserwacje, jak sam pokazujesz. Film hipnotyzuje. W końcówce odleciałem w inny świat.

Zdecydowanie! Przez większość seansu nie mogłem oderwać wzroku. Jeszcze jedne skojarzenie miałem, które mi się przypomniało. Szybkie cięcia pomiędzy ujęciami podobne do tych z "Requiem dla snu", choć nie tylko tam wykorzystane, które przenoszą na odbiorcę zaabsorbowanie ukazanego podmiotu daną rzeczą.

Christoff napisał(a): Oglądałem tę wersję https://www.youtube.com/watch?v=UDHgm-PpY2w Też bardzo dobrze dobrana ścieżka. Ale wydaje mi się, że bez dźwięku również dałby radę.

Dobra. Jak nieco zmienia odbiór, choć nie istotę, budząc nowe skojarzenia. Niewątpliwe ponadczasowe dzieło, jak napisałeś, skoro tak różne motywy muzyczne do niego pasują, oprócz wspomnianych wcześniej technik i treści.

Christoff napisał(a): No i ciesze się, że mogłem pomóc. Zachęcam też do innych dziesiątek. Nie jest ich wiele.

Jak czas pozwoli : )



PS No i jeszcze te sceny poklatkowe - ubawiły mnie i ucieszyło ujrzenie ich.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
Cytat:Sekwencje z kamerzystą są świetne. Zastanawiam się co przeważyło o ich umieszczeniu, czy sama chęć pochwalenia się poświęceniem autorów? Bo zapis tych kaskaderskich czasem ujęć robi duże wrażenie, a przecież tamta kamera łatwa w obsłudze nie była, a samych zabezpieczeń też próżno szukać, więc jest to też coś dla fanów wyczynów kaskaderskich.

Moim zdaniem kamerzysta demonstruje zasadę grupy Kino-Oko, którą można nazwać "in kino veritas". Ryzykuje, żeby uchwycić prawdę dostrzegalną tylko okiem kamery.
Odpowiedz
W sensie, realizacja manifestu i instruktaż zarazem, jak zrobić takie ujęcia? Może, być, może, tak. Pewnie masz rację.
Na pewno masz.

Następny przerobię "Gabinet dr Caligari".





[Obrazek: methode%2Ftimes%2Fprod%2Fweb%2Fbin%2F9f4...resize=685]

W końcu obejrzałem "Zimną wojnę". W sumie, to wzbraniałem się przed pójściem do kina, bo nie sądziłem ujrzeć w nim nic dla siebie. I w sumie trochę to się potwierdziło. Nie znaczy to, że źle się bawiłem. Pawlikowski zrobił bardzo dobry obraz filmowy przy pomocy prostej historii o uczuciu dwójki zakochanych. Nie można powiedzieć, że przetarł szlak jakimś nowym zabiegiem, ale zdecydowanie wykorzystał znane triki i swoje rzemiosło do stworzenia bardzo polskiego w odbiorze filmu, który mimo swojej leniwej akcji płynącej niczym strumyczek, momentami wybija człowieka z fotela szokującymi zwrotami opowieści. Jest to filmowa poezja ze świetną grą, scenariuszem i muzyką oraz resztą wykonania na wysokim poziomie. Nie wiedziałem kiedy się skończył, bo bardzo szybko mi upłynął.

Świetnie ubrana historia. Idźcie oglądać koniecznie!


Chyba sam jeszcze raz pójdę...
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
Rozwija nam się tu ostatnio kino porachunkowe. Zajmuje się ono porachunkami z rzeczywistością, częstokroć krwawymi. Pora zadać pytanie, czy takie podejście twórcze ma sens i czy jest w jakimś stopniu twórcze? Psychoanaliza taka teraz jest: stajemy twarzą w twarz z sytuacjami z naszego życia (celowo tak napisałem, niech mi tu element nie jęczy). I może faktycznie poprzez zderzenie z naszą przeszłością nasze relacje z innymi zostaną uleczone, albo chociaż poprawione? Każdy musi ocenić sam.

Powiem bez wahania, że innowacyjna jest sama tematyka filmu: nie jest ona szczególna a ogólna: sytuacje z którymi w różnych konfiguracjach spotkał się każdy i każdy może się identyfikować. A tera będzie spoiler:


SPOILER
dalej czytasz na własne ryzyko, mogę być szczegóły fabuły i zakończenia:




Problemem naszego zaangażowanego kina o dzieciach/młodzieży są zwłoki [1]. Tzn żeby film był zaangażowany to musi ktoś umrzeć. Jak nie umiera to nie może być przesłania. I tak jest tutaj, ale nie do końca. No niestety finał jest najsłabszą częścią filmu, wzorowany na Zanussim czy tam kimś.

Powiedzmy sobie szczerze: każdy chodził do kościoła ale i każdy chodził do szkoły. I szkoła jest źródłem traumatycznych przeżyć, z którymi się musimy zmagać. Że niby wspomnienia są. I "7 uczuć" jest filmem właśnie o szkole. Tytuł przypomina mi mojego bloga: też jest luźno związany z treścią. Owszem, dzieci nie są uczone radzenia sobie z uczuciami i emocjami, no bo nie. Owszem, potem ludzie tego nie umieją. Aby ta prawda wybrzmiała reżyser Marek Koterski obsadził w rolach uczniów dorosłych aktorów, którzy grają a nie męczą się jak młodociani adepci sztuki aktorskiej. Mamy świadomość jakąś, że to jest z perspektywy dorosłych opisane. Tego co pamiętamy.

Scenariusz, również stworzony przez Koterskiego jest nieoczekiwanie dobry. O niebo lepszy niż scenariusz "Ostatniego Jedi". Disnej jakby chciał ratować obecną trylogię powinien zatrudnić Koterskiego. Ale widocznie nie chce (ratować). Jest on oparty na różnych dziecięcych odzywkach i sytuacjach. I to się chwali, nie silą się tam na jakąś autorską drętwą gadkę. Aktorzy też dają radę, wystarczy, że przypomnieli sobie dzieciństwo. Bardzo fajnie to wyszło.

Trzeba zauważyć, że film nie epatuje jakimś nie wiadomo jakim exscesem, epatuje typowymi sytuacjami. Powtarzam tą myśl, aby dotarło. Powiedzmy los psów to jest symbol deprawacji. Symbol wypaczania dzieci przez dorosłych. Dobrze, że nie poszli za modą i nie ma tu seksualnej deprawacji, bo by to było nudne już. Mamy szczeniaki za to. I jeszcze jest przedstawienie szkolne. Przedstawienie jest mistrzostwem świata i tak pokazać absurd szkolnych występów to trzeba umieć. Wątek drugiego garba dromadera.

Samo zakończenie podzieliło publikę. Osobiście podoba mi się łopatologiczne wyłożenie wszystkiego. Takie szkolne. Nie podoba mi się sam pomysł z samobójstwem. Wiecie, polska szkoła filmu zaangażowanego. Sala Samobójców. Nie nie nie. Dobrze, że nie do końca to wyszło ale złe wrażenie jest.

Co tam jeszcze na gorąco można: tak, film jest o Adasiu Miauczyńskim. Fajosko, bo nazwisko kojarzy się z miauczeniem. Nic z tego nie wynika jednak szczególnego, że Miauczyński. Tak, epizod gra Czarek Pazura. Tak, główną rolę gra młody Koterski, pod czujnym okiem tatusia nieoczekiwanie dobrze. Tak, różne elementy przeszłości są dopracowane. Łezka się w oku kręci. Tak, Krystyna Czubówna jest świetna. Tak, przeżywanie uczuć jest ważne. Tak, nawet Karolak zagrał coś tam z sensem. Pora teraz na kompleksową ocenę Adaś Miauczyński story, czyli wszystkie filmy o nim ciurem.

Zbudowany jestem na prawdę tym filmem. Kunszetem, z jakim pokazana jest typowość. Każdy tam się odszuka.

No to na razie tyle.

"7 uczuć", reżyseria: Marek Koterski; scenariusz: Marek Koterski

Na Filmwebie:

https://www.filmweb.pl/film/7+uczu%C4%87-2018-810503

Przypisy:
1 - Sala Samobójców, Haker, Enduro Boys....
Naszym celem jest LINIA. Bojowa linia!
Odpowiedz
Wahałam się pomiędzy "Kinem lekkim a przyjemnym" a "(Ambitnym) filmem", jako że tytuł, o którym chcę napisać, plasuje się gdzieś pomiędzy.

Wiedziałam, że na ten film muszę pójść do kina - i w niedzielę poszłam. Na "Bohemian Rhapsody". Wrażenia: film był ok, choć w sumie taki sobie.
Ogromnym plusem filmu była muzyka, co akurat było łatwe do przewidzenia. Film nie przynudzał - i na tym chyba skończyły się plusy. Minusy: choć aktor grający Freddiego był do muzyka podobny, to jednak zdominował swoją prywatną osobowością i wyglądem film. Rami Malek jest tak charakterystycznym aktorem, że ciężko uwierzyć, że mógłby być kimś innym. Na przykład Freddiem. Kolejny minus: nie dowiedziałam się niczego o piosenkarzu. Powierzchownie dotknięto jego życia prywatnego. Powierzchownie też przejechano się po karierze zespołu - stanowczo za mało w filmie było dat, które pomogłyby umieścić wydarzenia na drabinie czasu.
Właściwie był jeszcze jeden plus: zakończenie. Nie takie, jakiego się spodziewałam. Na szczęście.
Film, jak już napisałam, był taki sobie. Ale muzyka była najlepsza. Król był jeden, umarł, trzeba zobaczyć o nim film.


Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Odpowiedz
Byłem na nim w piątek, i odczucia mam nieco podobne. Fabuła to po prostu odhaczanie kolejnych punktów z notki na Wiki. Można było z tego zrobić 2-3 filmy i głębiej pokazać niektóre okresy życia zespołu, zamiast tak po wszystkim skakać.
Dopóki rodzimy się i umieramy, póki światło jest w nas, warto się wkurwiać, trzeba się wkurwiać! Wciąż i wciąż od nowa.
Odpowiedz
A ja boję się oglądać, bo Raczek napisał, że średni.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
Sofeicz napisał(a): Polecam ci też Paradżanowa, "Kwiat granatu" i wiele innych sowieckich produkcji np. "Lecą Żurawie", "Kalina czerwona", "Agonia", "Idż i patrz"
To tak na szybko.
A"Los człowieka" Szołochowa?
To dopiero klasyk, ze słynnym: "Po pierwszym nie zakąszam..."
Skoro jednak śmierć ustanawia porządek świata, może lepiej jest dla Boga, że się nie wierzy w niego i walczy ze wszystkich sił ze śmiercią, nie wznosząc oczu ku temu niebu, gdzie on milczy.
Albert Camus
Odpowiedz
Nie widzę w tych starych czarno-białych filmach tego co wy Smutny Z historycznego punktu widzenia trochę ciekawe.
Od siebie dodam "Kaznodzieja z karabinem". Na faktach.
Odpowiedz
Lampart napisał(a): Nie widzę w tych starych czarno-białych filmach tego co wy Smutny Z historycznego punktu widzenia trochę ciekawe.

Zaręczam Cię, że oni też tego nie widzą. To snoby.
Odpowiedz
Lampart


Cytat:Nie widzę w tych starych czarno-białych filmach tego co wy

 Być może jest to związane z wiekiem - kiedyś telewizja była czarno-biała (czy może raczej odbiorniki takie były) i oglądanie wszystkich filmów/ programów wyłącznie w tych kolorach było najzwyczajniejszą rzeczą na świecie.
Wychodząc zaś poza kwestie wieku, reżyserzy lub operatorzy często operują kolorem w celu uzyskania określonego klimatu. Polecam niestary film braci Quay Instytut Benjamenta
Film zrobił na mnie ogromne wrażenie m.in. oszczędnemu stosowaniu kolorów. Jest czerń i biel, obie nieostre. Kolorowy Instytut... nie miałby onirycznego klimatu.






Jeśli film ci się spodoba, możesz spróbować innych, starszych.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Odpowiedz
Trailer obiecujący. Obejrzę, ale dopiero w nocy, będzie lepsza atmosfera Uśmiech
Starsze filmy często napełniają mnie melancholią, mam nadzieję, że tu tak nie będzie.
Odpowiedz
Tego nie mogę obiecać ;)
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Odpowiedz
Krótki wywiad z Kulig. Po rozbiciu banku przez "Zimną wojnę" podczas ceremonii europejskich nagród filmowych w Sewilii, wielu oczekuje kulminacyjnego momentu podczas gali oskarowej.

https://www.youtube.com/watch?v=4HUDCs-T-xI
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
https://www.cda.pl/video/290322965 - Człowiek z blizną 

No i to jest męskie kino. A nie jakieś pedalskie supermeny czy inne kapitany ameryki
Odpowiedz
To jeszcze se obejrzyj pierwowzór:
https://www.cda.pl/video/75750102

Niedawno o nim pisałem. 10/10.
https://chronofilmoteka.blogspot.com/201...-1932.html
Odpowiedz
Obejrzałem. Jest niezły. I przykuwa do ekranu od samego początku. A w przypadku tak starych filmów nie jest to takie oczywiste.
Scena w restauracji jest naprawdę orgią zniszczenia. Ale co z tym wątkiem humorystycznym? Wydał mi się on zbyt absurdalny. Zupełnie nie przystaje do reszty filmu i w sumie nie jestem pewien czy twórca chciał dać widzowi odpocząć poprzez użycie takiego elementu? A może znalazło się to tam w myśl powiedzenia "głupi ma szczęście"? Tylko z tym miałem zgrzyt.
Poza tym to fajny film. Główny aktor faktycznie bardzo przekonywający. : )
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości