Ostatnio znalazłem ten obrazek w necie porównujący młodego Anakina do Snoke'a. Jak dla mnie podobieństwo jest sensowne. Palpatine miał chyba resztki starych narzędzi, które miał do "produkcji" Anakina, a że Palpatine nie był już tak silny jak przed częścią VII, to nowy Anakin z probówki wyszedł mu "niedorobiony" - wielki, ledwo się trzymający i źle wyrośnięty dzieciak.
Pewnie Snoke był też użyty do tego, by Palpatine nie ryzykował rządzenia ze swym słabym ciałem (byłby narażony na ataki), więc kontrolował First Order przez marionetkę, samemu się regenerując.
W ogóle nowa trylogia w kilku miejscach jest dość sensowna. W ósmej części chociażby mamy fatalną walkę statków - statków jest mało i są słabe. Pokazuje to, że galaktyka jest wyniszczona gospodarczo po dziesiątkach lat wojen. W tej samej części jest bohater (haker), który uważa, że First Order i Ruch Oporu to jedno zło. Nic dziwnego, że tak myśli, skoro te dwie strony wyniszczają galaktykę od dziesiątek lat. Takie stanowisko nie może być odosobnione. Mieszkańcy galaktyki są zmęczeni wojną, aż tu nagle do gry wchodzi Palpatine i proponuje OSTATECZNY porządek. Ostateczny, czyli końcowy, bez żadnych kolejnych wojen. A "porządek" też jest pożądany, bo oznaczałby spokój od chaosu. Byłby zamordyzm, ale byłby też jakiś tam bezpieczny spokój. Wzajemnie wyniszczone First Order i Ruch Oporu miały nie stanowić zagrożenia dla Imperatora, a lud nie buntowałby się zbytnio.
Przychylam się też do teorii Pilastra, że ta flota Imperatora to w dużej mierze pic na wodę, który miał nastraszyć tak mocno, że nikt by nawet nie zweryfikował jej słabości.
Ogółem nowa trylogia okazała się okej, ale fajerwerków nie było. Byłem wielkim fanem Star Wars, a teraz jestem tylko fanem. Myślę, że sam miałem lepszy pomysł na nową trylogię, bo kiedyś sobie tworzyłem masę skomplikowanych historyjek Star Wars w głowie. Ale pewnie dużo osób myśli, że zrobiłoby te filmy lepiej.
Ale że Disney zrobił tylko "okej" filmy to dla mnie rozczarowanie. Gwiezdne Wojny mają ogromny potencjał. A teraz w kulturze masowej Gwiezdne Wojny oklapły, choć filmy były niedawno.
Ta zniewaga krwi wymaga.
Pewnie Snoke był też użyty do tego, by Palpatine nie ryzykował rządzenia ze swym słabym ciałem (byłby narażony na ataki), więc kontrolował First Order przez marionetkę, samemu się regenerując.
W ogóle nowa trylogia w kilku miejscach jest dość sensowna. W ósmej części chociażby mamy fatalną walkę statków - statków jest mało i są słabe. Pokazuje to, że galaktyka jest wyniszczona gospodarczo po dziesiątkach lat wojen. W tej samej części jest bohater (haker), który uważa, że First Order i Ruch Oporu to jedno zło. Nic dziwnego, że tak myśli, skoro te dwie strony wyniszczają galaktykę od dziesiątek lat. Takie stanowisko nie może być odosobnione. Mieszkańcy galaktyki są zmęczeni wojną, aż tu nagle do gry wchodzi Palpatine i proponuje OSTATECZNY porządek. Ostateczny, czyli końcowy, bez żadnych kolejnych wojen. A "porządek" też jest pożądany, bo oznaczałby spokój od chaosu. Byłby zamordyzm, ale byłby też jakiś tam bezpieczny spokój. Wzajemnie wyniszczone First Order i Ruch Oporu miały nie stanowić zagrożenia dla Imperatora, a lud nie buntowałby się zbytnio.
Przychylam się też do teorii Pilastra, że ta flota Imperatora to w dużej mierze pic na wodę, który miał nastraszyć tak mocno, że nikt by nawet nie zweryfikował jej słabości.
Ogółem nowa trylogia okazała się okej, ale fajerwerków nie było. Byłem wielkim fanem Star Wars, a teraz jestem tylko fanem. Myślę, że sam miałem lepszy pomysł na nową trylogię, bo kiedyś sobie tworzyłem masę skomplikowanych historyjek Star Wars w głowie. Ale pewnie dużo osób myśli, że zrobiłoby te filmy lepiej.
Ale że Disney zrobił tylko "okej" filmy to dla mnie rozczarowanie. Gwiezdne Wojny mają ogromny potencjał. A teraz w kulturze masowej Gwiezdne Wojny oklapły, choć filmy były niedawno.
Ta zniewaga krwi wymaga.