Liczba postów: 2,415
Liczba wątków: 14
Dołączył: 07.2015
Reputacja:
313 Płeć: nie wybrano
Ostatnio znalazłem ten obrazek w necie porównujący młodego Anakina do Snoke'a. Jak dla mnie podobieństwo jest sensowne. Palpatine miał chyba resztki starych narzędzi, które miał do "produkcji" Anakina, a że Palpatine nie był już tak silny jak przed częścią VII, to nowy Anakin z probówki wyszedł mu "niedorobiony" - wielki, ledwo się trzymający i źle wyrośnięty dzieciak.
Pewnie Snoke był też użyty do tego, by Palpatine nie ryzykował rządzenia ze swym słabym ciałem (byłby narażony na ataki), więc kontrolował First Order przez marionetkę, samemu się regenerując.
W ogóle nowa trylogia w kilku miejscach jest dość sensowna. W ósmej części chociażby mamy fatalną walkę statków - statków jest mało i są słabe. Pokazuje to, że galaktyka jest wyniszczona gospodarczo po dziesiątkach lat wojen. W tej samej części jest bohater (haker), który uważa, że First Order i Ruch Oporu to jedno zło. Nic dziwnego, że tak myśli, skoro te dwie strony wyniszczają galaktykę od dziesiątek lat. Takie stanowisko nie może być odosobnione. Mieszkańcy galaktyki są zmęczeni wojną, aż tu nagle do gry wchodzi Palpatine i proponuje OSTATECZNY porządek. Ostateczny, czyli końcowy, bez żadnych kolejnych wojen. A "porządek" też jest pożądany, bo oznaczałby spokój od chaosu. Byłby zamordyzm, ale byłby też jakiś tam bezpieczny spokój. Wzajemnie wyniszczone First Order i Ruch Oporu miały nie stanowić zagrożenia dla Imperatora, a lud nie buntowałby się zbytnio.
Przychylam się też do teorii Pilastra, że ta flota Imperatora to w dużej mierze pic na wodę, który miał nastraszyć tak mocno, że nikt by nawet nie zweryfikował jej słabości.
Ogółem nowa trylogia okazała się okej, ale fajerwerków nie było. Byłem wielkim fanem Star Wars, a teraz jestem tylko fanem. Myślę, że sam miałem lepszy pomysł na nową trylogię, bo kiedyś sobie tworzyłem masę skomplikowanych historyjek Star Wars w głowie. Ale pewnie dużo osób myśli, że zrobiłoby te filmy lepiej.
Ale że Disney zrobił tylko "okej" filmy to dla mnie rozczarowanie. Gwiezdne Wojny mają ogromny potencjał. A teraz w kulturze masowej Gwiezdne Wojny oklapły, choć filmy były niedawno.
Ta zniewaga krwi wymaga.
Liczba postów: 2,442
Liczba wątków: 17
Dołączył: 09.2007
Reputacja:
71 Płeć: mężczyzna
Mustafa Mond napisał(a): Ostatnio znalazłem ten obrazek w necie porównujący młodego Anakina do Snoke'a. Jak dla mnie podobieństwo jest sensowne. Palpatine miał chyba resztki starych narzędzi, które miał do "produkcji" Anakina, a że Palpatine nie był już tak silny jak przed częścią VII, to nowy Anakin z probówki wyszedł mu "niedorobiony" - wielki, ledwo się trzymający i źle wyrośnięty dzieciak.
Pewnie Snoke był też użyty do tego, by Palpatine nie ryzykował rządzenia ze swym słabym ciałem (byłby narażony na ataki), więc kontrolował First Order przez marionetkę, samemu się regenerując.
W ogóle nowa trylogia w kilku miejscach jest dość sensowna. W ósmej części chociażby mamy fatalną walkę statków - statków jest mało i są słabe. Pokazuje to, że galaktyka jest wyniszczona gospodarczo po dziesiątkach lat wojen. W tej samej części jest bohater (haker), który uważa, że First Order i Ruch Oporu to jedno zło. Nic dziwnego, że tak myśli, skoro te dwie strony wyniszczają galaktykę od dziesiątek lat. Takie stanowisko nie może być odosobnione. Mieszkańcy galaktyki są zmęczeni wojną, aż tu nagle do gry wchodzi Palpatine i proponuje OSTATECZNY porządek. Ostateczny, czyli końcowy, bez żadnych kolejnych wojen. A "porządek" też jest pożądany, bo oznaczałby spokój od chaosu. Byłby zamordyzm, ale byłby też jakiś tam bezpieczny spokój. Wzajemnie wyniszczone First Order i Ruch Oporu miały nie stanowić zagrożenia dla Imperatora, a lud nie buntowałby się zbytnio.
Przychylam się też do teorii Pilastra, że ta flota Imperatora to w dużej mierze pic na wodę, który miał nastraszyć tak mocno, że nikt by nawet nie zweryfikował jej słabości.
Ogółem nowa trylogia okazała się okej, ale fajerwerków nie było. Byłem wielkim fanem Star Wars, a teraz jestem tylko fanem. Myślę, że sam miałem lepszy pomysł na nową trylogię, bo kiedyś sobie tworzyłem masę skomplikowanych historyjek Star Wars w głowie. Ale pewnie dużo osób myśli, że zrobiłoby te filmy lepiej.
Ale że Disney zrobił tylko "okej" filmy to dla mnie rozczarowanie. Gwiezdne Wojny mają ogromny potencjał. A teraz w kulturze masowej Gwiezdne Wojny oklapły, choć filmy były niedawno.
Ta zniewaga krwi wymaga.
Nie martw się, zgodnie z oficjalnie dostępnymi informacjami, Rian Johnson napisze i prawdopodobnie też nakręci własną trylogię osadzoną w uniwersum Gwiezdnych Wojen.
I choose not to choose life. I choose something else - Ewan McGregor
Liczba postów: 2,415
Liczba wątków: 14
Dołączył: 07.2015
Reputacja:
313 Płeć: nie wybrano
Chryste Panie. Dlaczego Johnson? Kto go wybiera? Przecież w dziewiątej części Abrams musiał po nim naprawiać i tłumaczyć chociażby, że "manewr Holdo" działa raz milion. I jeszcza tę Rose wymyślił. Co za dramat. I to jeszcze cała trylogia...
Niesamowite. Tyle seriali (aż się pogubiłem), tak różnych w dodatku, a taki fan Star Wars jak ja ma je wszystkie gdzieś. Ach ten Disney... No dobra, może na Obi-Wana rzucę okiem. W zasadzie w Gwiezdnych Wojnach lubię głównie moc, Jedi, Sithów, filozofie, miecze świetlne i podobne rzeczy, więc seriale bez tego odpadają automatycznie. Stąd do dziś nie zajrzałem choćby do "Mandalorianina". A "Rogue One" i "Solo" dziś prawie nie pamiętam i pewnie ich znów nie obejrzę. W ogóle to na "Solo" byłem z bratem jedynymi osobami w sali kinowej.
Liczba postów: 2,442
Liczba wątków: 17
Dołączył: 09.2007
Reputacja:
71 Płeć: mężczyzna
Nie zapominajmy też o "The Book Of Boba Fett", który wchodzi bodajże w grudniu.
Co do "The Mandalorian" to jest na jednym z pierwszych miejsc u mnie w kolejce do obejrzenia.
Trochę się dziwię, że nie pamiętasz "Rogue One". Jest to zdecydowanie najlepszy z nowych filmów tego uniwersum. No i miecz świetlny również tam występuje (i jest prawidłowo przedstawiony, tj. zgodnie z kanonem, jak się dowiedziałem z jednego z filmików porównawczych na YT).
Co do filmów, to oprócz nowej trylogii Riana Johnsona w przygotowaniu jest jeszcze "Rogue Squadron". Niestety, w tym przypadku nie jestem aż tak entuzjastyczny, ponieważ reżyserią ma się zająć Patty Jenkins. Kto obejrzał "Wonder Woman 1984" ten również będzie mieć "lekkie" wątpliwości.
I choose not to choose life. I choose something else - Ewan McGregor
Liczba postów: 2,415
Liczba wątków: 14
Dołączył: 07.2015
Reputacja:
313 Płeć: nie wybrano
"Rogue One" był okej, ale było tam dla mnie za mało kwestii, które czynią dla mnie Star Wars wyjątkowymi. Walki statków i blastery mnie nie kręcą.
Był miecz świetlny, ale nie pamiętam klasycznej walki z mieczami świetlnymi.
Liczba postów: 2,415
Liczba wątków: 14
Dołączył: 07.2015
Reputacja:
313 Płeć: nie wybrano
Ale co to za walka, gdy Vader się bawi i ma wybór, czy przydusi, czy mieczem sieknie, czy o ścianę rzuci, czy żołnierzowi każe do swojego strzelić?
Ale okej. Scena faktycznie była fajna.
Liczba postów: 5,474
Liczba wątków: 79
Dołączył: 01.2016
Reputacja:
834 Płeć: nie wybrano
Klasycznie do ostrego i przewlekłego wyrzygania to było w VII. Rouge One mnie tym właśnie urzekł, że jedyna scena klasyczna to już nieomal post-credit. Pod względem wpisania w franczyzę przypomina to prawie Prometeusza.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsania,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymania,
czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia,
czas miłości i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.