To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ateistka i katolik.
#61
mx1 napisał(a):Oczywiście, że masz rację. Dzieci się nie programuje, tylko wychowuje. Ale wychowanie polega m.in. na indoktrynacji ideologią - zazwyczaj ideologią rodziców. Indoktrynacja nie ma tu znaczenia pejoratywnego, po prostu rodzice przekazują dziecku taką narrację świata jaką sami stosują na codzień.

I dlatego odradzałem ''nonkonformiście'' i ''żarłakowi'' wchodzenie w taki związek.
Chociaż co do nonkonformisty to nie ma co tak naprawdę się martwić, ma przecież ''cipkofobie'' a homoseksualiści na razie w Polsce nie adoptują dzieci. Język

mx1 napisał(a):Jeżeli w wielu kwestiach matka i ojciec będą mieli różne zdanie, to będzie to miało negatywny wpływ na rozwój dziecka. Jeżeli jeden rodzic na pytanie co się dzieje po śmierci będzie mówił, że się idzie do nieba, a drugi że do piachu (upraszczając) to dziecko nie będzie miało poczucia bezpieczeństwa i spójności poznawczej.

Dlatego np. tutaj pisałem że uważam że nie ma problemu aby ateist(a/ka) był(a) z osobą wierzącą w związku o ile mają ważniejsze rzeczy do przekazania dziecku niż to czy Bóg istnieje czy nie.
A wpajanie dzieciakowi ze Bóg istnieje wcale nie sprawi że dziecko będzie na pewno ''wierzące'' kiedy podrośnie choć na pewno wychowanie wpłynie znacząco na jego postrzeganie świata.
Ja np. szczerze mówiąc przed rozpoczęciem pisania na forum nigdy za bardzo nawet nie rozmyślałem o kwestiach wiary, już bardzo dawno temu zdałem sobie sprawę że ''nie wierzę'' a w swoim życiu miałem inne sprawy na głowie niż dyskutowanie o wierze w Boga.
I choć za małego dzieciaka opowiadano mi opowiadania o raju to kiedy przestałem chodzić do kościoła bo się tam po prostu nudziłem to nikt mnie tam na siłę nie zaciągał, może dlatego nie mam takiej traumy anty-chrześcijańskiej która charakteryzuje wielu fanatyko-ateistów Język

mx1 napisał(a):A najlepszy jest oczywiście przekaz ateistyczny

Język Nie wiem, muszę się ateistę spytać co to ca przekaz.
Co ateista ma mówić dziecku kiedy ktoś umiera, aby było to zgodne z ''ateistycznym przekazem'' ?
Ja w swoim poście z drugiej strony tego tematu jednak napisałem że uważam że wolałbym żonę która opowiadała by ''bajki'' mojemu dziecku choć by po to aby w dzieciństwie nie straciło zbyt szybko swojej naiwności.
Niech odkrywa świat w rozsądnym tępię, jeszcze będzie miał czas na myślenie o Bogu.

PS: Oczywiście jest różnica między opowiadaniem dziecku wierzeń o piekle i raju a czytaniem dzieciakowi codziennie Biblii a potem zmuszanie go samego do jej czytania albo przepisywania wersetów za karę.
Ja cały czas o tej pierwszej kwestii piszę i dlatego pisałem o rozsądku potrzebnym w takim związku.


mx1 napisał(a):Dla dobra dziecka konieczne jest więc odstąpienie od własnych przekonań, co z kolei ma negatywny wpływ na każdego człowieka.

Powiedz coś więcej na ten temat.
"Człowiek cnotliwy dobre wypowiada słowa, ale nie zawsze ten, kto dobre powiedział słowo, jest cnotliwy."
-Konfucjusz
Odpowiedz
#62
Chciałem do swojej poprzedniej wypowiedzi jeszcze dodać, że niedojrzałe jest uważanie swoich poglądów i przekonywanie drugiej osoby za ważniejsze od dziecka.
I trudno mi uwierzyć, że skoro teraz się o to kłócą to wcześniej też tego nie robili i jakim cudem w tym wypadku się ze sobą związali.
No chyba, że to swoista wersja BDSM.
Duży uśmiech
Dla dobra dziecka warto nie być fanatykiem i umieć rozmawiać na poziomie.
A jak ktoś ma więcej oleju w głowie to nawet pogodzi to z odmiennymi przekonaniami.
Tak jak ja zrobiłem to w poprzednim poście - najważniejsza jest miłość.
Uśmiech
Nie gań innych ani nie potępiaj ich. Bądź ostrożny tylko w swoim braku szczerości.

Czemu "Alfy i Omegi" nie mają własnego życia i przejmują się co w sieci piszczy?
Odpowiedz
#63
manas napisał(a):Piszesz o ludziach niedojrzałych, którzy w ten sposób uczą dziecko, że tolerancja nie istnieje.
Tacy ludzie nie powinni mieć dzieci.
Może i nie powinni, ale mają. Poza tym, nie wierzę w brak konfliktów i sprzeczek w długoletnim związku, z dziećmi, przy codziennej gonitwie.

Cytat:Wg KK, Biblii niekoniecznie.
:?::?: - rozwiń tę myśl.


CreatedMind napisał(a):Dlatego np. tutaj pisałem że uważam że nie ma problemu aby ateist(a/ka) był(a) z osobą wierzącą w związku o ile mają ważniejsze rzeczy do przekazania dziecku niż to czy Bóg istnieje czy nie.

Dziecko nie zadaje pytań (przynajmniej nie na początku), czy bóg istnieje, tylko pyta się o rzeczy bardziej praktyczne np. o śmierć, albo skąd się wzięli ludzie na świecie. Na te pytania czy się chce czy nie trzeba jakoś odpowiedzieć.

Cytat:Język Nie wiem, muszę się ateistę spytać co to ca przekaz.
Co ateista ma mówić dziecku kiedy ktoś umiera, aby było to zgodne z ''ateistycznym przekazem'' ?
Na pewno nie mówi, że idzie się do nieba, bozi i aniołków.

Cytat:Ja w swoim poście z drugiej strony tego tematu jednak napisałem że uważam że wolałbym żonę która opowiadała by ''bajki'' mojemu dziecku choć by po to aby w dzieciństwie nie straciło zbyt szybko swojej naiwności.
Trochę to taka ucieczka od problemu. Czemu Ty nie możesz opowiedzieć swojej własnej wersji bajki dziecku? Ja tam opowiadam historyjkę o Świętym (nomen omen) Mikołaju. Jako ciekawostkę powiem, że moje dziecko już wychwyciło, że istnieje wersja Mikołaja z krzyżykiem na czapce oraz wersja bez krzyżyka.

"Tato, dlaczego Mikołaj w przedszkolu miał krzyżyk na czapce, a ten w domu nie?" - to jest typowe pytanie małego dziecka, za którym kryje się potencjalnie szereg następnych pytań i na które odpowiedź rodzica raczej zależy od światopoglądu.

Cytat:Powiedz coś więcej na ten temat.
Jeżeli masz jakieś przekonania i codziennie musiałbyś postępować wbrew tym przekonaniom, albo nawet tylko słuchać innych, bez możliwości riposty, którzy mają odmienne przekonania to poczułbyś dyskomfort psychiczny.
I live to the day I die
I live to the day I cry
I'm dead the day I lie
Odpowiedz
#64
CreatedMind napisał(a):[bulszit jak zawsze]a homoseksualiści na razie w Polsce nie adoptują dzieci. :razz:

Jak to nie? A gdzie jest tak napisane?

manas napisał(a):Tylko wtedy jest kimś więcej niż tylko katolikiem.
Uśmiech

Nie odpowiedziałeś na pozostałe kwestie, które poruszyłeś w poprzednim poście, a na które odpowiedziałem.
Odpowiedz
#65
mx1 napisał(a):Może i nie powinni, ale mają. Poza tym, nie wierzę w brak konfliktów i sprzeczek w długoletnim związku, z dziećmi, przy codziennej gonitwie.
No ja w rocznym związku w tej całej gonitwie nie miałem wcale sprzeczek, więc myślę, że i na dłuższy dystans też by się dało.
W sumie najczęściej przyczyną sprzeczek jest sytuacja finansowa.
Jak ona jest ok to i teściowie bywają łagodniejsi.
A jak ktoś jest obrzydliwie bogaty to chyba są w stanie ustąpić na całej linii.
Pozostają kwestie wychowania i myślę, że te warto by ustalić na samym początku by potem nie było nieporozumień.
To tak jak z biznesplanem - bez wytyczonego celu człowiek się gubi.
Zastanawia mnie jak to wygląda w przypadku bogatych ludzi, gdzie wychowuje niańka a nie rodzice.

mx1 napisał(a)::?::?: - rozwiń tę myśl.
W Biblii np. nie ma nic o gumkach i konieczności latania do świątyni.
Natomiast znalazłem taki oto fragment:
Cytat:Mt 6, 5-7
" 5 Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. 6 Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. 7 Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. "
Nie gań innych ani nie potępiaj ich. Bądź ostrożny tylko w swoim braku szczerości.

Czemu "Alfy i Omegi" nie mają własnego życia i przejmują się co w sieci piszczy?
Odpowiedz
#66
Pewnie chodzi o kwestie stąd.
A więc po kolei..

El Commediante napisał(a):Encykliki mnie wnerwiają. Nic konkretnego w nich nigdy nie jest napisane, większość to jakiś bełkot o Uświecającej Łasce Ducha Św., Miłosierdziu Bożym, Drodze Chrystusowej i innych tego typu pierdołach, które są tak dalekie od domyślnego znaczenia tych słów jak to tylko możliwe i zmieniają je 5 razy w ciągu zdania. Jeśli jest jakieś streszczenie, czy coś w tym rodzaju, okrojone z tego typu badziewia, to mogę przejrzeć, ale jak nie to podziękuję.
To chyba nie do mnie, choć pewnie po przeczytaniu miałbym podobne wrażenie.

El Commediante napisał(a):Druga sprawa to nigdy nie wiadomo kiedy jedna encyklika wygasa, a druga ją zastępuje. Papieże w tym względzie mają syndrom Donalda Tuska - "stwórzmy takie prawo, żeby nikt nam nie zarzucił, że jesteśmy zbyt jacykolwiek. Będziemy to mieć na papierze, to nikt nam nie podskoczy, a jak będzie potrzeba paragrafu, to zawsze się znajdzie"
Znów nie do mnie, lecimy więc dalej...


El Commediante napisał(a):Pytasz o to, mimo że otrzymujesz odpowiedź w następnym akapicie, do którego zresztą się odnosisz?
Gdyż uważam, że można być katolikiem i być z ateistką.
Jedno drugiemu nie musi wadzić - nie widzę tutaj jakiegoś konkretnego zakazu wiązania się z osobą o odmiennych poglądach.
Z tego co mi wiadomo jest nawet możliwy ślub kościelny jednostronny.
Więc w pewnym sensie nawet KK idzie tu nieco na rękę.

El Commediante napisał(a):Z ateistką właśnie nie ma problemu. Przecież to napisałem. Chyba zaczynam rozumieć skąd to pierwsze pytanie.
I zrozumiałeś?

Cytat:Ale scenariusz pisze Kościół Katolicki. Może być ojcem albo pracownikiem, ale katolickim.
Do tego już się odniosłem.
Poza tym miałem wrażenie, że nie może być nikim innym - w tym pracownikiem i ojcem tylko katolikiem.
Chyba zbyt dużą uwagę przywiązuję do słów.
W tym wypadku "tylko".


El Commediante napisał(a):Osoba która jest w stanie żyć z kimś bez ślubu kościelnego bez wyrzutów sumienia nie może nazywać się katolikiem. Równie dobrze może nazywać się muzułmaninem, ponieważ bez wyrzutów sumienia nie uczestniczy w Ramadanie, nie modli się 5 razy, ani nie pielgrzymuje na hadżdż.
Nic mi nie wiadomo co na temat sumienia tutaj mówi Biblia, Koran czy kapłani.
Natomiast modlitwa to podobno osobista sprawa każdego człowieka.
Skoro osobista to nikomu nic do tego ile razy i jak się modli.

El Commediante napisał(a):Myślę że nie trzeba więcej wyjaśnień.
Tak, chyba wiem o co tobie chodzi.

El Commediante napisał(a):W Katechizmie Kościoła Katolickiego? W kazaniu, które słyszy czytane w Kościele?
Na to już odpowiedziałem.

Cytat:Nie miałem pojęcia że takie prawo jest w Polsce. Jeśli tak, to Kościół łamie prawo, bo zmuszanie poprzez szantaż też jest przestępstwem. Zrób to i to, bo inaczej po śmierci pójdziesz do piekła - jeśli to nie jest szantaż, to nie wiem co nim jest.
A jest, mogę nawet zacytować:
Cytat:Art. 53.

6. Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych.
http://www.sejm.gov.pl/prawo/konst/polski/2.htm


El Commediante napisał(a):Tych z oczywistych powodów nie brałem pod uwagę. Wiadomo że to są martwe dusze które Kościół trzyma w księgach, żeby mieć siłę polityczną, ale umówmy się - jeśli bez wyrzutów sumienia nie stosujesz się do zaleceń papieża i kolegium kardynałów, nie jesteś katolikiem. Wierzysz w co innego niż katolicy.
Tu już odpowiadałem.
Swoją drogą czemu martwe?

El Commediante napisał(a):Rób se co chcesz, zmuszaj, nie zmuszaj. Jeśli ateistce nie przeszkadza, że jej mąż będzie ją traktował czysto po katolicku, to krzyżyk na drogę. Są kobiety które seryjnie wiążą się z damskimi bokserami, to mogą być też ateistki, które wiążą się z ich duchowymi wersjami.
Na to też odpisałem.
Nie gań innych ani nie potępiaj ich. Bądź ostrożny tylko w swoim braku szczerości.

Czemu "Alfy i Omegi" nie mają własnego życia i przejmują się co w sieci piszczy?
Odpowiedz
#67
manas napisał(a):No ja w rocznym związku w tej całej gonitwie nie miałem wcale sprzeczek, więc myślę, że i na dłuższy dystans też by się dało.

Życzę powodzenia.

Cytat:W Biblii np. nie ma nic o gumkach i konieczności latania do świątyni.
Natomiast znalazłem taki oto fragment:
Jeżeli jesteś katolikiem, to oprócz Biblii obowiązuje Cię również nauka Kościoła, zebrana w "Katechizmie Kościoła Katolickiego". Polecam się zapoznać i odpowiedzieć sobie na pytanie czy rzeczywiście jesteś katolikiem. Napomnę jeszcze, że samodzielna interpretacja Biblii nie jest w katolicyzmie zalecana.
I live to the day I die
I live to the day I cry
I'm dead the day I lie
Odpowiedz
#68
I tu pies pogrzebany bo za katolika się nie uważam i momentami myślę o apostazji(jedni twierdzą, że aby być thru ateist - to należy dokonać a drudzy, iż dokonując jej pokazałbym, że chrzest ma dla mnie jakieś znaczenie - i bądź tu mądry).
Po części liczę na ekskomunikę, ale chyba musiałbym niczym Nergal spalić i podrzeć Biblię na oczach wiernych.
Swoją drogą to wg Biblii heretycy o ile kojarzę właśnie stawiali tradycję nad słowo boże(w tym wypadku byłoby katechizm nad Biblię).
Ponoć z tego powodu papież był gotów zabić Marcina Lutra.
Nie gań innych ani nie potępiaj ich. Bądź ostrożny tylko w swoim braku szczerości.

Czemu "Alfy i Omegi" nie mają własnego życia i przejmują się co w sieci piszczy?
Odpowiedz
#69
Katolicy stawiają Tradycję ponad Biblię, Marcin Luter i protestanci odrzucili Tradycję na rzecz zasady sola scriptura.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#70
manas napisał(a):I tu pies pogrzebany bo za katolika się nie uważam i momentami myślę o apostazji(jedni twierdzą, że aby być thru ateist - to należy dokonać a drudzy, iż dokonując jej pokazałbym, że chrzest ma dla mnie jakieś znaczenie - i bądź tu mądry).
Ja sobie zadałem pytanie: "Co mi da apostazja?". Odpowiedzią okazało się : "nic".

Równie dobrze możesz sobie zrobić Chujostazję. Ale czy jest Ci potrzebna Manas ?Duży uśmiech
Odpowiedz
#71
No masz rację, do niczego mi nie potrzebne to to, niech się kościelni męczą i mi fundną ekskomunikę. a jak nie to będę najczarniejszą(nawet przy todze) owcą(taki slang) sygnowaną u nich jako osoba wierząca.
Duży uśmiech
Innymi słowy - rozpusta na maksa, nawet w kościele z jakąś młodą fajną zakonnicą.
I za każdym razem będę podkreślał przy tym jaki to ze mnie katolik.
Uśmiech
Nie gań innych ani nie potępiaj ich. Bądź ostrożny tylko w swoim braku szczerości.

Czemu "Alfy i Omegi" nie mają własnego życia i przejmują się co w sieci piszczy?
Odpowiedz
#72
CreatedMind napisał(a):Ale skąd te przeświadczenie ze dziecko to program komputerowy który tak łatwo zaprogramować ?
Myślisz ze jak powiesz dziecku np. ze to bocian podrzucił go do komina to zindoktrynujesz mu "kult bociana" ?
Myślisz ze jak mu powiesz ze babcia poszła do nieba to już na pewno będzie z niego osoba więżąca ?
Z takim podejściem jak twoim to faktycznie ODRADZAM wychodzenia za mąż za osobę wierzącą bo zdaje się ze jesteś za bardzo religiancki abyś mógł żyć w zgodzie i zal mi dzieciaka które by od małego patrzyło jak rodzice się kłócą "czy lepszy jest ateista czy lepsza jest osoba wierzącą".


Dziecko wychowane w takiej zdrowej dawce religii co ja przynajmniej dorastając skupia się na poważniejszych sprawach niż biadolenie "jaki to kościół zły i wredny" ale dla fanatyków anty-wiernych to pewnie będzie dlatego ze mam wyprany mózg Język


"Skupianie się na poważniejszych sprawach" nie zależy od wychowania w wierze czy bez wiary. To kwestia wychowania, osobistego intelektu, wyobraźni rodziców i danego dziecka, dociekliwości i wielu innych czynników. Zbyt skomplikowana sprawa żeby jej zaistnienie sprowadzać do jednego czynnika.


Może dzielę włos na czworo, całkiem możliwe, ale zakładam sytuację totalnej rozbieżności poznawczej. I w stosunku do dziecka nie tyle jest ważne co się mówi, ale JAK, a także jakie czyny za tym idą.
Dziękuję za porady, ale sam znam siebie lepiej, toteż lepiej mogę ocenić swoją sytuację, niż osoba postronna, a co dopiero ktoś przez forum Cwaniak Tylko nie to było przedmiotem mojego postu.

Nie wiem dlaczego na bazie mojej wypowiedzi powziąłeś przeświadczenie, że mam dzieci za rzeczy, którym zadaje się program Oczko W dużym uproszczeniu można tak sprowadzić sprawę nabywania wzorców, socjalizacji i dorastania, a później weryfikacji tychże przy krytycznym do nich podejściu. Tylko ja nie o tym pisałem.


Mnie chodzi o to, jak totalnie rozbieżne postrzeganie świata przez rodziców może wpłynąć na dziecko oraz jakie oni mogą mieć emocje związane z tym faktem.

Mnie nie tyle interesuje problem czy osoba wierząca z niewierzącą są w stanie wychować zdrowe na umyśle dziecko (wierzę, że tak, wiele takich przypadków jest), co bardziej abstrakcyjna kwestia, jakie zaistnieją relacje pomiędzy wszystkimi podmiotami i czy pomimo różnic są w stanie w 99% oprzeć się na swojej dojrzałości.

Myślę, że będzie dochodziło do tarć, choćby takich niewypowiedzianych, bo przecież czasem pewnych błahostek się nie mówi z uwagi na kompromis, ale one gdzieś tam są i wpływają na emocjonalność człowieka. Ma to znaczenie dla komfortu i swoje odzwierciedlenie w codziennym życiu.
Inną kwestią jest to, że większość ludzi, pomimo swojego wieku, jest niedojrzała emocjonalnie i to też jest punkt zapalny, a kwestie światopoglądowe mogą być zapalnikiem Duży uśmiech
Także, to wszystko ma znaczenie. Błahostki, które można przezwyciężyć kompromisem w pewnym momencie mogą urosnąć do skali głazów staczających się po duszy człowieka 8)


Powiem tak. Dla mnie, z pewnego punktu widzenia nie miałoby znaczenia jaki światopogląd pokazuje się dziecku. Każda istota i tak ma swój genetyczny filtr przez który przepuszcza wrażenie zmysłowe i swój świat wyobrażeń toteż w dużym stopniu to od każdego człowieka zależy co zrobi z bagażem, który mu wpakowano na plecy w dzieciństwie.
Jednak jestem zdania, że co by nie robić (odrzucam postawy skrajne i krzywdzące, inspirujące do przemocy i patologii), to należy czynić to w sposób, który nie nastręczy w przyszłości nadmiernego problemu danej osobie.

Stąd, moje wątpliwości co do takich relacji. Prawdą jest to co piszecie, że kompromis dużo pomaga. Choć próbując sobie wyobrazić jak mógłbym się czuć w takich relacjach, to dochodzę do wniosku, że czułbym przynajmniej lekki dyskomfort. I choć sprawy religijne interesują mnie tyle co przelotne ciekawostki, to jest to temat na tyle mi obcy, że nie chcę stwarzać dla niego miejsca w swoim życiu. Może to co napisałem nie jest zrozumiałe... To tak jak z rzeczami, które człowiek teoretycznie mógłby wykonywać, ale ma zerową motywację do robienia ich. Ja tak mam z religijnością. Niech sobie będzie gdzieś z boku, ale niechaj nasze światy nie przenikają się zbytnio.



Hans Wegeżynsten napisał(a):Pełno jest tu takich. Ja natomiast jestem zadowolony z różnorodności.

Też lubię różnorodność. Fajna jest. : )



PS Co oznacza słowo: "religianckie"? Zdezorientowanymile:
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
#73
Pewnie to co "religijne" tudzież "przesadnie religijne".
Innymi słowy wolisz unikać problemów niż je rozwiązywać.
Tak jak ze wszystkim - wszystko zależy od tego jak i w jakim celu będzie wiedza przekazywana.
Tłumaczenie może być nadzwyczaj proste takiemu dziecku - ponieważ ludzie są różni to i my się różnimy.
I tak jak mama ma biust a tata nie, tak samo mamy różne poglądy, na które w tym wypadku wpływ miała nie tyle biologia co doświadczenia życiowe.
A zanim się spotkaliśmy bywały skrajnie różne.
Nigdy nie ma tak by ludzie się we wszystkim zgadzali, choć zdarzają się tak zwane "bratnie dusze".
Jest to jednak rzadkością.
Nie gań innych ani nie potępiaj ich. Bądź ostrożny tylko w swoim braku szczerości.

Czemu "Alfy i Omegi" nie mają własnego życia i przejmują się co w sieci piszczy?
Odpowiedz
#74
http://www.sjp.pl/religiancki napisał(a):...sprowadzający różnego rodzaju zagadnienia do spraw religijnych;
O te zastosowanie mi chodziło a taki nonkonformista ma w tym złoty medal.
Na razie tylko tyle, odpowiem swoim rozmówcom trochę potem na spokojnie bo teraz tylko na chwile wszedłem na forum.
"Człowiek cnotliwy dobre wypowiada słowa, ale nie zawsze ten, kto dobre powiedział słowo, jest cnotliwy."
-Konfucjusz
Odpowiedz
#75
Pozwólcie, że reanimuję nieco ten temat i dorzucę swoje trzy grosze.

A tak gwoli wtrącenia - witam serdecznie wszystkich ateistów i teistów, jeśli takowi się tu trafią.

Co myślę o związku osoby niewierzącej z wierzącą? Bałabym się w coś takiego plątać jako ateistka. Teraz, jako osoba wolna i trzeźwo myśląca (tak uczucia, hormony i te sprawy mogą wiele namieszać) mogę poeiwedzieć, że na dłuższą metę taki związek mógłby prowadzić do zgrzytów, dlatego wolałabym się nawet w niego nie plątać. Jeżeli już się jest w środku to wiadomo, pojawiają się myśli ''jakoś to będzie'', ''przecież to nic takiego'', ''dogadamy się''. Jednak jak już wspomniałam - w pewnym stopniu jest to hamowanie się, ograniczanie możliwości ekspresji swoich myśli, poglądów. Przy czym nie twierdzę, ze związek ateisty z katolikiem czy członkiem innego wyznania jest niemożliwy - jest, tylko,z ę jest to wyższa szkoła jazdy. Dobrze jest wybierać sobie partnerów życiowych pod względem posiadanych poglądów (podobnych) nie tylko religijnych ale i politycznych, ekonomicznych itp.. Podsumowując - ja chcę ateistę, myślę, ze ograniczałabym nawet nieświadomie katolika czy była powodem jego wyrzutów sumienia (bo jak mnie tu nie nawracać jeśli ja jestem żoną i moja dusza ma iść na zatracenie, to niezgodne z zasadą miłości do bliźniego i pewnie szeregiem innych). Jestem tolerancyjna i wśród bardzo bliskich znajomych mam wielu katolików, mocno wierzących, których poglądy szanuję. Powiem szczerze, ze moja rejestracja na tym forum była poniekąd podyktowana chęcią zapoznania innych ludzi o poglądach ateistycznych czy agnostycznych.

Ślub - przecież można stanąć w kościele na środku (woda święcona mnie nie spali) i stac tam jak osioł sluchając przysięgi drugiej osoby. Tylko, ze jak dla mnie byłby to udział w sztucznej szopce, w której po prostu źle bym się czuła. Mogłabym kochać a na ślub bym pewnie w ostateczności nie przybyła, bo byłoby to dla mnie zbyt sztuczne. Kocham - mogłabym to przysiąc tej osobie, ale przez gardło nie przeszedłby mi wątek boski, bo taka nie jestem i tak nie uważam. Druga osoba z kolei (wierzący porządny katolik) bez ślubu by nie mógł... i koło się zamyka - pierwszy poważny problem w związku. A ja nie chcę się hamować, kryć, maskować zwłaszcza w tak ważnych kwestiach życiowych przed osobą, która ma mi być najbliższą do końca moich dni. I pewnie vice versa - jeżeli druga strona nie miałaby z tym żadnych problemów to zastanowiłabym się nad tym na ile jest wierząca...

Kwestia dzieci. Nie chciałabym im narzucać (gdybym je kiedykolwiek mieć miała) swojego ateizmu - broń ''boże''! Dlaczego? Myślę, że z ateizmem żyje się mimo wszystko trudniej, nawet nie w naszym kraju (i w rodzinie katolickiej), a chodzi mi o sferę czysto wewnętrzną. Nie wnikam w ten problem bo to kwestia do omówienia w innym wątku. Jestem ateistka nie z buntu, ale z powodu swoich przemyśleń i braku wewnętrznej ''łaski wiary'' jak to określają katolicy. to co moje dzieci poczują i z czym im się będzie dobrze żyło to ich wybór. dobrze jest im pokazać ludzka odmienność, różne wyznania i myślę, ze to poczucie względnej stabilizacji, bezpieczeństwa można dziecku zapewnić w ten sposób, choć bez wątpienia bajki o aniołkach byłyby łatwiejsze i do przekazania i do podtrzymania ich w polskim społeczeństwie (z wszech stron bombardowanym prokatolickim przekazem). No cóż, zawsze możemy iść na skróty i po najcieńszej lini oporu - to my jesteśmy lub możemy być rodzicami. Katolik ma prawo a wręcz obowiązek uczyć o wierze katolickiej, będzie to robił. Słyszałam wypowiedź jakiegoś psychologa, ze w wychowaniu dzieci rodzice mają konsekwentnie przyjmować ten sam front, to samo stanowisko - tu byłby problem. Nawet podświadomie mogłoby dochodzić do zgrzytów, bo ojciec chce zabrć dzicko do kościoła a ja mu alternatywnie proponuję inną rozrywkę, zakupy, zabawę, wyjazd.

Reasumując - taki związek uważam za trudny. Na pewno nigdy w stu procentach zrealizowany.
Odpowiedz
#76
Zawsze mnie dziwiło to że na przykład jakiś ateista definitywnie wzbrania się przed wejściem w związek z osobą wierzącą. Nie biorąc pod uwagę tego że mógłby przecież ją przekonać do swojego światopoglądu.
Według mnie, powody takiego podejścia mogą być dwa.

Po pierwsze może to być osoba niepewna swojego ateizmu, która przyjęła taki światopogląd na przykład od jakiegoś autorytetu, a nie po swoich własnych przemyśleniach. Tego rodzaju "ateista", wie że nikogo nie jest w stanie do swojego światopoglądu przekonać, co więcej może być go na tyle niepewny, że będzie wzbraniał się przed wejściem w związek, z obawy przed tym że ulegnie swojemu partnerowi i nawet sam przyjmie jego wiarę. Duży uśmiech

Drugi przypadek to taki kiedy osoba wchodząca w związek, wie że nie będzie z partnerem dyskutować o sprawach światopoglądowych, bo... no cóż nie o to w jej życiu chodzi. Nie zamierza wchodzić w jakieś głębsze relacje ze swoim partnerem, w związkach interesuje ją jedynie atrakcyjny wygląd, pieniądze, albo status społeczny. Myślę że w tym przypadku nie trzeba wyjaśniać, jakiego typu rodzinę zamierza tworzyć taki ateista, ani tego że szybko się taki związek skończy.
Odpowiedz
#77
Poszukiwaczka napisał(a):Reasumując - taki związek uważam za trudny. Na pewno nigdy w stu procentach zrealizowany.

Boisz się, ze taki ateista mógłby zbyt łatwo przekabacić żonę teistkę i zachwiać jej wiarą?
Masz w pełni rację, ze się boisz, bo to wcale nie jest takie trudne. Wymaga tylko trochę cierpliwości.

Wystarczy podstawić jej do przeczytania kilka "normalnych" książek, opowiedzieć o przekrętach jej kapłanów, pokazać palcem te kilka tysięcy bredni i kłamstw napisanych w jej "świętej" książce, pokazać własnym przykładem, ze nazwanie Jezusa mitem nie zsyła natychmiast na bluźniercę ogni piekielnych. Łatwizna, chociaż niestety wymagająca długotrwałej i żmudnej pracy, ale jak się chce ocalić małżeństwo, to warto.

Poszukiwaczko!
Beznadziejnie ci idzie podszywanie się pod ateizm. Czy ty aby tym swoim epatowaniem ateizmu, nawet jeśli nawet fałszywego, to jednak ciężko nie grzeszysz? Oczko
"Dyskusja z idiotami niepotrzebnie ich nobilituje"
Odpowiedz
#78
Można się zawsze nawrócić, a nie okłamywać droga sobie osobę odnośnie jej wiary jak proponują powyżej...
To nie wyjdzie,bo wierzący zwykle lepiej zna swoją wiarę niż opluwacze kościoła.
Wystarczy popatrzeć na tematy na tym forum, żeby łatwo wykazać kłamliwość tych antyreligijnych insynuacji.

Odpowiedz
#79
Ojcowie Kosciola o wszystkim pomysleli i od dawna juz zmuszaja swoje knury i maciory rozplodowe do skladania przysiegi o wychowaniu prosiat w wierze katolickiej. Jesli wiec ateistka zlozy taka przysiege, a potem zacznie wychowywac dzieci na malych ateuszkow, to zachowa sie nieuczciwie. Bycie nieuczciwym jest natomiast zarezerwowane dla hierarchow Kosciola.
Odpowiedz
#80
Zwłaszcza,że wykazywanie kłamliwości antyreligijnych insynuacji na tym forum polega na usilnym ignorowaniu i życzeniowej interpretacji historii;p Wierzący zwykle nie znają swojej wiary a już wgl Biblii;p Nie jestem doświadczony w sprawach małżeństwa ,ale wydaje mi się ,że prawdziwy konflikt może się zacząć gdy przyjdzie wychowywać dziecko i dlatego taki związek może być trudny.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości