To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ateistka i katolik.
#81
gekonex napisał(a):Nie jestem doświadczony w sprawach małżeństwa ,ale wydaje mi się ,że prawdziwy konflikt może się zacząć gdy przyjdzie wychowywać dziecko i dlatego taki związek może być trudny.

Może, co nie oznacza że musi.
Natura albowiem w rozmaitości się kocha; w niej wydaje swoją moc, mądrość i wielkość.
(Jędrzej Śniadecki)







Odpowiedz
#82
Teoretyzujecie, a ja to mam na co dzień.
Mój syn, ateista (ma to chyba po mnie) żyje sobie zgodnie z żoną katoliczką oazową.
Jakoś dotąd piją sobie z dzióbków ale na szczęście oboje nie mają zapędów misjonarskich.
Ergo - zetknięcie materii z antymaterią nie zawsze wywołuje anihilację.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#83
Sofeicz napisał(a):Teoretyzujecie, a ja to mam na co dzień.
Mój syn, ateista (ma to chyba po mnie) żyje sobie zgodnie z żoną katoliczką oazową.
Jakoś dotąd piją sobie z dzióbków ale na szczęście oboje nie mają zapędów misjonarskich.
Ergo - zetknięcie materii z antymaterią nie zawsze wywołuje anihilację.

Ale kiedys znajdzie sie jakas kolezanka zatroskana zbawieniem synowej, ktora zacznie jej wypominac, ze co z niej za katoliczka, jesli daje mezowi wychowywac dziecko. To fajnie jak wierzacy sa w dobrych zwiazkach z ateistami, ale religia katolicka wymagabod swoich wiernych pewnych zachowań.
Odpowiedz
#84
El Commediante napisał(a):Ale kiedys znajdzie sie jakas kolezanka zatroskana zbawieniem synowej, ktora zacznie jej wypominac, ze co z niej za katoliczka, jesli daje mezowi wychowywac dziecko. To fajnie jak wierzacy sa w dobrych zwiazkach z ateistami, ale religia katolicka wymagabod swoich wiernych pewnych zachowań.

No, na przykład powstrzymania się od seksu niemającego w perspektywie prokreacji i od używania prezerwatyw, a nie zanotowałem informacji o zaprzestaniu sprzedaży prezerwatyw w kraju w którym ponoć ponad 90% ludności to katolicy...

Ludzie określający się jako katolicy w większości najwyraźniej jednak nie mają żadnych problemów w szwedzkostołowym podejściu do swojej religii. Związek ateisty z zagorzałą katoliczką faktycznie mógłby być trudny, ale wątpliwe, żeby taki w ogóle powstał.
"All great men should be haunted by the fear of not living up to their potential.
All loyal men should be haunted by the fear of not having done enough for their country.
All honourable men should be haunted by the fear of not having lived a life worthy of those men who came before us." Sigurd
Odpowiedz
#85
Mają już dzieci??
Ja pochodzę z takiego związku - oczywiście po 20 paru latach trochę sie pozmieniało- mój tato bardziej ateista, poszedł do kobiety po "Kulu"...ale nie sądzę aby się nawrócił;-).

Coraz bardziej myślę, że chodzi po prostu o tzw seks w tym wszystkim;-).

A pomącili mi w głowie równoOczkoSzczęśliwy tym synkretycznym wychowaniem.

Ale pocieszam się, że Polska to w ogóle taki kraj synkretyzmu pod sztandarem katolicyzmu.

Wszycy przez to nie jesteśmy tacy kategoryczni - nawet chyba ojciec Rydzyk;-)
Odpowiedz
#86
Socjopapa napisał(a):...nie mają żadnych problemów w szwedzkostołowym podejściu do swojej religii.
Sam to wymysliłeś. Dobre! (jak dotąd posługiwałem się patchworkiem)
Musze puścić dalej.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#87
Sam, jeszcze w czasach kiedy przyświecała mi niczym niezmącona łaska wiary.Duży uśmiech

Zresztą, teraz takie podejście wywołuje tylko moje lekkie zdziwienie schizofrenicznością "ludowej" wiary - swego czasu uważałem to za urągające katolikowi.Szczęśliwy
"All great men should be haunted by the fear of not living up to their potential.
All loyal men should be haunted by the fear of not having done enough for their country.
All honourable men should be haunted by the fear of not having lived a life worthy of those men who came before us." Sigurd
Odpowiedz
#88
Ominął mnie spory kawałek Uśmiech Nadrabiam teraz.

Łowco, mi właśnie zależy na stworzeniu długotrwałego, stabilnego, mocnego związku. A nie hop siup z teistą przez parę miesięcy bo jeździ fajną furą, jest przystojny i ma dużo kasy. A pewna osnowa składająca się ze wspólnych wartości jest ważna.

A czy jestem niepewna - nie sądzę żeby ten fakt miał się zmienić do końca mojego życia. Konieczny byłby dowód bezpośredni na istnienie boga, bo jak już mówiłam ateizm przeczący wszelkim przesłankom racjonalnym byłby najzwyklejszą głupotą, przejawem oślego uporu.

Piotrze - ja się nie chce przeciągać, kłócić, bezcelowo argumentować skoro żadne z nas nie ma niepodważalnych dowodów - czy to nie jest dziecinne? Uśmiech Swoją drogą zdradzając nieco moje preferencje lubię mężczyzn zdecydowanych, pewnych siebie a przede wszystkim swoich decyzji, którzy nie uginają się jak gałązka na wierze i jeżeli mój ''ukochany'' po tygodniu ze mną stwierdziłby, ze tak, on jednak zostanie tym ateistą i on już w tego boga nie wierzy... to by mnie rozczarował. Właśnie swoją niepewnością. Oczywiście, z pewnością wierzysz w to, ze ja mam niezbitą, argumentację a dowody na brak Boga wyciągam jak króliki z kapelusza, dlatego skutek powinnam odnieść błyskawiczny. Może to zdanie wywoła kontrowersje, oburzenia, ale wolałabym pewnego siebie i swoich racji (nie, nie zamkniętego na argumenty) katolika niż ''ateistę'', który da się odwieść od swoich racji (i to o takim znaczeniu! to nie kwestia smarowanie chleba masłem lub margaryną!) od tak. Jeżeli miałoby to w nim dojrzeć na bazie jego własnych, długomiesięcznych czy długoletnich przemyśleń to czemu nie.Ale decyzja musiałaby być dokonana niezależnie ode mnie i na stałe. Może się mylę, jednak ateiści to nie muzułamanie ani nawet katolicy - nie mają obowiązku przeciągać innych na swoja stronę. Może należymy do dwóch różnych odłamów tej filozofii/ światopoglądu/wiary? Ty jesteś radykałem, który twierdzi, że wszystkim dookoła należy zdejmować klapki z oczu, bombardować argumentami i literaturą, aby grono ateistów ciągle rosło. Ja jestem z tych zdecydowanie bardziej stonowanych a swoją decyzję mam nie za coś prywatnego, ale może i intymnego (w dosyć swobodnych rozumieniu tego słowa) i owszem mogę powiedzieć co uważam, ale ie mam zamiaru nikogo przeciągać na swoją wiarę. Jeżeli ktoś ma wątpliwości albo otwarty umysł - bardzo chętnie dyskutuję.

Co do grzeszenia. Proszę powiedz mi przeciw komu mam grzeszyć? a może najpierw zacznij od definicji grzechu? Ja mam sumienie czyste.

Aha, na marginesie - uważam, że wiara jest wygodna. Po co komuś to odbierać? To jest jego. A to, że czasem jest wykorzystywany i pętany pewnymi założeniami... jeżeli mu to nie przeszkadza to proszę bardzo - jestem liberałem. Misji ateistycznego nawracania też w sobie nie czuję. Czy to źle?

Poruszono tu jeszcze kwestię ślubu kościelnego tego "jednostronnego'' i wychowywania dzieci z tego związku. Tak, w ślubowaniu katolicy obiecują co prawda ''przed bogiem'', że wychowają dzieci w tej wierze. Oczywiście mogłabym swojego mężczyznę robić za przeproszeniem ''w ch*ja'' i wmawiać mu, że tak rzeczywiście będzie, ze nie będę przeprowadzała swoich ateistycznych interwencji. Ale ja jako rodzic chcę mieć prawo do wychowywania swoich dzieci w wierze ateistycznej, którą bądź co bądź musi potępić mój mężczyzna. I co się dzieje? Jedno albo co gorsza - oboje rodziców tracą autorytet. A przynajmniej do pewnego wieku powinni oni taka rolę spełniać, a jeżeli nie autorytetu to ''przewodnika przez życie''. Tu nawet nie chodzi o to, że dziecko może nie czuć stabilności. Ja jestem zwolenniczką pobudzania do myślenia. Tu chodzi o burzenie autorytetu. Matka heretyczka, a ojciec zabobonny katol. Czy można traktować poważnie takich ludzi? Dla jasności - takie określenia nie muszą paść wprost, przekaz będzie wystarczająco silny.
I druga kwestia - jakbym miała ślubować wychowanie dzieci w wierze z góry zakładając że tego nie zrobię, bo do momentu aż się one pojawią ''przekabacę swojego faceta'' to czułabym się jak kłamca. Tak, niby boga nie ma i nie przysięgam przed nim, ale mam całą salę świadków, którym też to obiecuję (przede wszystkim im!). Nie mylmy ateisty z oszustem i degeneratem. Mimo iż wielu wierzących z góry to zakłada to wiara w Boga lub jej brak nie przesądzają o braku moralności. To sobie wypraszam.

Co do prezerwatyw - żyjemy w kraju, który jest tolerancyjny wobec mniejszości. Te wszystkie środki w sposób sztuczny umożliwiający planowanie rodziny są dostępne na rynku z myślą o tych 10 procentach. Tak jak i szampony do walki z łupieżem dostępne są dla danego procenta, który się z tym problemem zmaga. Jakby to sobie przeliczyć to okazuje się, że te 10 procent żyje bardzo rozwiąźle... ale czy jakikolwiek przepis tego zabrania? Uśmiech
Odpowiedz
#89
Socjopapa napisał(a):Zresztą, teraz takie podejście wywołuje tylko moje lekkie zdziwienie schizofrenicznością "ludowej" wiary - swego czasu uważałem to za urągające katolikowi.Szczęśliwy

Ale jak się tak zastanowić, to ten 'religijny szwedzki stół" jest przejawem racjonalizmu.
Ludzie głosują głową (tzn. nogami) i nie wchodzą w jakiś przesadny doktrynalizm.
To taki ludowy judaizm oświecony.
Tradycja bez wnikania, co i dlaczego.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#90
Poszukiwaczka napisał(a):wierze ateistycznej

A co to za zwierz?

Poszukiwaczka napisał(a):Tak, niby boga nie ma i nie przysięgam przed nim, ale mam całą salę świadków, którym też to obiecuję (przede wszystkim im!).

Doprawdy? Wierność i miłość małżeńską też im obiecujesz?

Poszukiwaczka napisał(a):Nie mylmy ateisty z oszustem i degeneratem.

Ja też sobie wypraszam określanie mnie mianem oszusta i degenerata, skoro konsekwentnie twierdzę i postępuję zgodnie z twierdzeniem, że żadnych bóstw nie ma.
"All great men should be haunted by the fear of not living up to their potential.
All loyal men should be haunted by the fear of not having done enough for their country.
All honourable men should be haunted by the fear of not having lived a life worthy of those men who came before us." Sigurd
Odpowiedz
#91
Socjopapo - ostatnio zostałam upomniana przez Kolegę z tego forum, ze to, że jestem ateistką świadczy o określonej mojej wierze - w niebyt boga. Stąd taki zwrot, faktycznie trochę dziwaczny.

Obiecuję przede wszystkim temu po drugiej stronie. Oni są świadkami, ale też częścią społeczności katolickiej. To tak jak w prawie - niby umowa dotyczy dwu czy więcej stron, ale ustawodawca też założył, że ma ona pewna doniosłość społeczną. Do tego podchodzę w miarę podobnie.

Dokładnie. Mi się jednak wiele razy zdarzyło, ze luzie diametralnie zmieniali o mnie swoje zdanie tylko po tym jednym wyznaniu... Przykre. może są ateiści, którzy mówią o tym otwarcie i nie spotykają się z wykluczeniem - zazdroszczę. Niemniej odnoszę wrażenie, ze dla wielu ''człowieków'' lepszy jest grzeszny psudo-katolik niż postępujący lepiej niż on ateista.
Odpowiedz
#92
Poszukiwaczka napisał(a):Socjopapo - ostatnio zostałam upomniana przez Kolegę z tego forum, ze to, że jestem ateistką świadczy o określonej mojej wierze - w niebyt boga. Stąd taki zwrot, faktycznie trochę dziwaczny.

Nie poddawaj się takim bzdurnym tezom. Na tym forum można przeczytać różne cudactwa i absolutnie nie należy im wszystkim ustępować.

Poszukiwaczka napisał(a):Obiecuję przede wszystkim temu po drugiej stronie.

Obiecujesz temu po drugiej stronie i (jeśli jesteś wierząca) Bogu. Nikomu więcej. Nie wiem skąd wzięło się przekonanie, że jest inaczej.

Poszukiwaczka napisał(a):Oni są świadkami, ale też częścią społeczności katolickiej.

Świadków masz dwóch - po jednym z każdej strony. I jak sama nazwa wskazuje są świadkami, a nie adresatami czynności. Tym bardziej więc adresatami nie są mniej lub bardziej anonimowi uczestnicy mszy.

Poszukiwaczka napisał(a):To tak jak w prawie - niby umowa dotyczy dwu czy więcej stron, ale ustawodawca też założył, że ma ona pewna doniosłość społeczną. Do tego podchodzę w miarę podobnie.

Nie uczynił jej skuteczną erga omnes - zobowiązania i prawa dotyczą tylko stron umowy, a nie każdego kto się napatoczy. Co oznacza zwrot "założył, że ma ona pewną doniosłość społeczną" to nie wiem, więc nie mogę się odnieść.

Poszukiwaczka napisał(a):Niemniej odnoszę wrażenie, ze dla wielu ''człowieków'' lepszy jest grzeszny psudo-katolik niż postępujący lepiej niż on ateista.

Słyszałem, że tak bywa. Mnie osobiście chyba nigdy się coś takiego nie przytrafiło.
"All great men should be haunted by the fear of not living up to their potential.
All loyal men should be haunted by the fear of not having done enough for their country.
All honourable men should be haunted by the fear of not having lived a life worthy of those men who came before us." Sigurd
Odpowiedz
#93
Z tymi świadkami (czy są to tylko ci bezpośrednio tak nazwani czy wszyscy obecni - muszę dopytać, jak nie zapomnę to powiem Ci jak to zostało rozstrzygnięte). Niemniej jednak nawet zakładając, że boga nie ma - komuś to obiecuję, a ja nie lubię być gołosłowna. Sumienie też mam i to niekoniecznie w stanie zaniku. Po portu za moim nie stoi żaden Bóg.

Co do stron umowy - dotyka ich bezpośrednio to fakt. Teraz zastanawiam się jak Ci wytlumaczyć o co dokąłdnie mi chodziło (choć pojęcie to nie zostało przeze mnie wymyślone). Teoretycznie mamy swobodę konstruowania a nawet nazywania umów jak tylko chcemy - prawda? Jednak są pewne przepisy prawne, które nie tylko chronią druga stronę, nie tylko osoby trzecie ale i generalnie ''ogół'' przed podjęciem w ustawie pewnych postanowień niezgodnych z prawem, czyli (w myśl tej zasady) szkodzących interesowi publicznemu. (Jakby co powołuję się na nieżyjącego już profesora Radwańskiego, sama jestem bardziej w tym względnie liberalna od niego).

No widzisz, moim zdaniem dużo zależy od rodziny i społeczeństwa w którym się żyje lub się wychowało. Wiem dobrze, ze lepiej dla mnie byłoby gdybym siedziała z buzią na kłódkę i potakiwała. Odważyłam się powiedzieć, moje relacje nawet w najbliższej rodzinie nie są takie jak być powinny, ale nie żałuję. Coś za coś.
Odpowiedz
#94
Gwoli ścisłości, podczas ślubu katolickiego przysięga jest składa sobie nawzajem. Dlatego bez przeszkód jedna strona może wziąć ślub jako apostata.
Non ridere, non lugere, neque detestari, sed intelligere.
Odpowiedz
#95
"Ale jak się tak zastanowić, to ten 'religijny szwedzki stół" jest przejawem racjonalizmu.
Ludzie głosują głową (tzn. nogami) i nie wchodzą w jakiś przesadny doktrynalizm.
To taki ludowy judaizm oświecony.
Tradycja bez wnikania, co i dlaczego." Sofeicz

Wszystkie małżeństwa , które znam - dwie wiary pod jedna kołdrą jak to mówi ludowe przysłowie nie przetrwały próby czasu.
Nawet gdy Ci ludzie są razem. Są często pro forma.

Natomiast szanse mają te w którcych jedna strona jest bardziej indyferentna pod względem wiary i ateiści to generalnie fajni kumple - znoszą róże odjazdy:wink:

No oczywiście sądzę po sobie:wink:
__________________
(może nikogo nie ma za złotym tłem)
zawiły schemat
Odpowiedz
#96
El Commediante napisał(a):Ojcowie Kosciola o wszystkim pomysleli i od dawna juz zmuszaja swoje knury i maciory rozplodowe do skladania przysiegi o wychowaniu prosiat w wierze katolickiej.
:8O:

Nie ma to jak za jednym zamachem nawyzywać wszystkich katolików na świecie.

Mam nadzieję, że poza tym zdrowie dopisuje.
Non ridere, non lugere, neque detestari, sed intelligere.
Odpowiedz
#97
Soul33 napisał(a):Nie ma to jak za jednym zamachem nawyzywać wszystkich katolików na świecie.

“Nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne!”
"Dyskusja z idiotami niepotrzebnie ich nobilituje"
Odpowiedz
#98
gekonex napisał(a):Zwłaszcza,że wykazywanie kłamliwości antyreligijnych insynuacji na tym forum polega na usilnym ignorowaniu i życzeniowej interpretacji historii;p

Ażeby nie otwierać nowego wora z tematami to odpowiem, że nie trzeba do historii sięgać.

Cytat:Wierzący zwykle nie znają swojej wiary a już wgl Biblii;p Nie jestem doświadczony w sprawach małżeństwa ,ale wydaje mi się ,że prawdziwy konflikt może się zacząć gdy przyjdzie wychowywać dziecko i dlatego taki związek może być trudny.

Ja jestem zdania, że jak ktoś jest katolikiem, to ma się podporządkować katolickiemu kościołowi we wszystkim w czym wymaga tego kościół. Jak nie chce - to niech dokona apostazji, zmieni wyznanie, albo po prostu zdeklaruje się jako ateista. Nieznajomość zasad wiary nie zwalnia z ich przestrzegania.
Odpowiedz
#99
piotr35 napisał(a):“Nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne!”

Jak to się odnosi do wyzywania ludzi od knurów, macior i prosiąt?

Tylko uważaj, aby się nie popisać ignorancją ws. nauki KK.
Non ridere, non lugere, neque detestari, sed intelligere.
Odpowiedz
Soul33 napisał(a)::8O:

Nie ma to jak za jednym zamachem nawyzywać wszystkich katolików na świecie.

Mam nadzieję, że poza tym zdrowie dopisuje.

Akurat tutaj piję do hierarchów, którzy swoim wiernym każą się rozmnażać tak, jak hodowcy świń kazaliby się rozmnażać świniom, gdyby były inteligentne.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości