Mam w RSS-ach kilka kanałów z gazeta.pl i wyborcza.pl - cenię je sobie jako przyzwoite źródło codziennych niusów. Co jakiś czas trafiam jednak na zatrważające "kwiatki", które skłaniają mnie do smutnej refleksji.
Sprzed chwili:
Islamiści zaatakowali rafinerię w Algierii
Czytam, wszystko niby cacy, po czym trafiam na nagłówek ostatniego akapitu:
Malia.
"A" nie leży na klawiaturze obok "I", więc literówkę wykluczam. To jest, proszę Państwa, napisane z premedytacją. W ostatnich dniach ciągle widzimy i słyszymy "w Mali", "z Mali", "o Mali". Ktoś:
1. Nie miał pojęcia, że istnieje państwo o nazwie Mali. Państwo o powierzchni cztery razy większej niż Polska - nie, pierwsze słyszę.
2. Pomyślał, że "w Mali" to miejscownik od "Malia".
3. Uznał za zupełnie oczywiste, że jest takie państwo jak Malia (też o nim nigdy nie słyszał, więc co za różnica) i bez skrępowania pierdolnął tę nazwę w artykule.
Osłabłem, wszystko mi opadło. Wobec tego chciałbym zapytać obecnych tu być może (pół)profesjonalnych dziennikarzy: jakim cudem ludzie mający pod czaszką takie czarne dziury znajdują zatrudnienie w redakcjach? Nie chcę dyskusji ideologicznej (że Agora etc.), bo takie babole zdarzają się w e-prasie od prawa do lewa. Rozumiem lichą korektę (lub jej brak) w necie, ale coś takiego to nie jest błąd, tylko katastrofa. Co się stało z tym zawodem i dlaczego?
Sprzed chwili:
Islamiści zaatakowali rafinerię w Algierii
Czytam, wszystko niby cacy, po czym trafiam na nagłówek ostatniego akapitu:
Malia.
"A" nie leży na klawiaturze obok "I", więc literówkę wykluczam. To jest, proszę Państwa, napisane z premedytacją. W ostatnich dniach ciągle widzimy i słyszymy "w Mali", "z Mali", "o Mali". Ktoś:
1. Nie miał pojęcia, że istnieje państwo o nazwie Mali. Państwo o powierzchni cztery razy większej niż Polska - nie, pierwsze słyszę.
2. Pomyślał, że "w Mali" to miejscownik od "Malia".
3. Uznał za zupełnie oczywiste, że jest takie państwo jak Malia (też o nim nigdy nie słyszał, więc co za różnica) i bez skrępowania pierdolnął tę nazwę w artykule.
Osłabłem, wszystko mi opadło. Wobec tego chciałbym zapytać obecnych tu być może (pół)profesjonalnych dziennikarzy: jakim cudem ludzie mający pod czaszką takie czarne dziury znajdują zatrudnienie w redakcjach? Nie chcę dyskusji ideologicznej (że Agora etc.), bo takie babole zdarzają się w e-prasie od prawa do lewa. Rozumiem lichą korektę (lub jej brak) w necie, ale coś takiego to nie jest błąd, tylko katastrofa. Co się stało z tym zawodem i dlaczego?