Soul33 napisał(a): Przede wszystkim przeczytaj bardzo uważnie jak są sformułowane twierdzenia. Np. na samej górze masz absurdalne tezy obalane przez absurdalne odpowiedzi (odwołanie się do jednego zdyskredytowanego badania z lat '70).
Z podobną uwagą należy czytać wszystkie twierdzenia pochodzące z badań lub środowisk psychologicznych, ponieważ zwykle twierdzą ściśle to, co twierdzą i absolutnie nic ponadto. I trzeba się też dokładnie zapoznawać z metodologią badań.
I od razu uprzedzam, że manipulacje są obecne po obu stronach barykady.
W dodatku autorzy tego "komiksu" są aż tak żałośni, że tekst po lewej jest napisany jak przez jakiegoś durnia, który nawet zdania nie potrafi normalnie zbudować ani stosować znaków przestankowych.
Nihil novi sub sole. Bardziej niż o umiejętności retoryczne autora idzie o zgrubne podsumowanie jednomyślności środowiska akademickiego. Coś, co powinno być tam wytłuszczone to niedawne zgodne oświadczenie 60k pediatrów (miast psychologów właśnie).
Soul33 napisał(a): Aha, i wzorce wyniesione z domu zawsze są ważne, więc bezczelnie pozwolę sobie wrócić do pytania - jak osoby wychowane w związkach jednopłciowych radzą sobie potem we własnych związkach (oczywiście w większości hetero)?
Zawsze też podkreśla się, że dla dziecka bardzo ważny jest wzorzec jaki daje ojciec i matka. A w przypadku dyskusji o adopcji przez pary homo nagle staje się cud - i już nie jest ważny. Zastanawiające, prawda?
Nieprawda. Ktoś podkreślający to może być jedynie ignorantem małpującym "zdroworozsądkowe" argumenty jakie gdzieś wcześniej usłyszał jednym uchem. Jak wisi we wstępie nawet na polskiej Wikipedii (poletko wojenek edycyjnych) - Powszechne przekonanie, że dzieci potrzebują zarówno matki, jak i ojca nie znajduje potwierdzenia w badaniach naukowych, za How Does the Gender of Parents Matter?
Zgodnie z obecną wiedzą, można to dość prosto zaprezentować hierarchicznie:
1. Pary w stałych związkach, niezależnie od płci;
2. Samotni rodzice, również niezależnie;
3. Bidule.
Gdyby komuś zależało na rzetelnej nauce i/lub trosce o dobrobyt dzieci, powinien walczyć o radykalne uszczuplenie tych trzecich, nawet jeśli to miałoby oznaczać stawianie w kolejce hetero przed homo. Tak nie jest, ale co niektórzy (nie mówię koniecznie, że ktoś ze zgromadzonych) próbują swoją prywatną awersję ubrać w mundurek empatii. Kończy się to katastrofą.
Roan Shiran napisał(a): Takie na przykład: http://papers.ssrn.com/sol3/papers.cfm?a...id=2500537
Donald Paul Sullins, poważnie? Może jego przynależność do drugiej największej organizacji antygejowskiej na świecie byłaby do obrony, ale dodatkowo Family Research Council i apologetyka pseuodnauki w wykonaniu Regnerusa już chyba nie. Polecam doczytać o tym papierze, bo już się pojawiały głosy o analogicznych błędach.