To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Władca Gejistów - Dystopia na miarę XXI wieku
#1
Podczas bliżej niesprecyzowanej wojny nuklearnej, samolot ewakuujący z Londynu grupę chłopców i dziewczynek rozbija się na niezamieszkanej przez ludzi tropikalnej wyspie. Dwóch ocalałych chłopców, Hans i Teranin, odnajduje w wodzie przy brzegu egzotyczną muszlę. Teranin dmie w konchę, na jej odgłos schodzi się więcej dzieci, które przeżyły katastrofę, wśród nich DobryChłopak ze swoim chłopięcym, lecz niestety zniewieściałym, chórem szkolnym. Okazuje się, że nikt z dorosłych nie przeżył. Dzieci organizują pierwsze zgromadzenie, na którym Teranin zostaje wybrany na przywódcę. Nikt ze świata zewnętrznego nie wie, w którym miejscu na oceanie rozbił się samolot, więc odnalezienie rozbitków jest mało prawdopodobne. Nowy wódz za najważniejszą rzecz uznaje podtrzymanie tradycyjnych wartości - rodziny, sprawiedliwości, wolności . Teranin zarządza budowę obozowiska, a także pozyskanie jedzenia oraz picia. DobryChłopak obiecuje, że zrobi z nieśmiałych chłopców mężczyzn, którzy będą w stanie porozumieć się z dziewczynami i dzięki temu możliwe stanie się przetrwanie plemienia rozbitków. Hans, przy użyciu swoich okularów, jest w stanie wzniecić ogień.

Z czasem chór DobregoChłopaka przekształca się w kółko gejowskie, które urządza sobie obsceniczne zabawy. DobryChłopak wmawia dziewczynkom, że każde zbliżenie z płcią przeciwną wywołuje niesamowite bóle, a także krwawienie. Część dziewczynek, przerażona dołącza się do grupy gejistów. Te zdarzenia wywołują konflikt między dwoma przywódcami, Teraninem a DobrymChłopakiem.

Choć częśc dzieci nie wierzy w bajki DobregoChłopaka, pierwszy cykl menstruacyjny jednej z dziewczynek wpływa na zmiane ich zdania. Hans przekonuje, że tego typu krwawienie jest naturalne dla każdej dojrzewajacej dziewczynki i jest nieszkodliwe. DobryChłopak oskarża Hansa o homofobie. Twierdzi, że Hans specjalnie chce zatuszować zły wpływ intymnego kontaktu chłopców z dziewczynkami, aby zranić dziewczynki, a także gejistów. Wspólnota zostaje rozbita. Jeden z chłopców, Saeed, zakochuje się w pewnej dziewczynce - Annie - z wzajemnością. Dochodzi pomiędzy nimi do zbliżenia i dzięki temu odkrywają, że kontakty z przeciwną płcią są zupełnie nieszkodliwe. Gdy Saeed i Anna biegną z tą informacją do pozostałych, odbywa się właśnie parada gejistów i przekabaconych na gejistowską stronę dziewczynek. Trwa transowy taniec podczas którego dziewczynki symbolicznie wymieniają się ubraniami z chłopcami. Rolę w społeczeństwie ulegają odwróceniu. Saeed i Anna ogłaszają swe nowiny, lecz DobryChłopak oskarża ich o homofobię. Tłum dzieci rzuca się na tę dwójkę, w konsekwencji czego Saeed i Anna zostają zgnieceni i umierają.

Po paradzie gejistów reszta chłopców opuszcza Teranina i przyłącza się do DobregoChłopaka, który przenosi się do Skalnego Zamku, naturalnej fortecy na cyplu wyspy. Ponieważ gejistom potrzebny jest ogień, kradną okulary, jedynemu pozostałemu przy Teraninowi, Hansowi. Teranin i Hans zabierają konchę i wybierają się do Skalnego Zamku, aby rozpocząć negocjacje z DobrymChłopakiem. Hans wygłasza swoją przemowę, w której nawołuje do powrotu do prawowitego modelu rodziny. Przekonuje dzieci, że ich gejistowskie zapędy spowodują całkowite wymarcie plemienia rozbitków. DobryChłopak nie widzi potrzeby w przedłużaniu gatunku, nazywa Hansa homofobem, który poprzez chęć zbliżenia chłopców do dziewczynek chce wyrządzić cierpienie. DobryChłopak następnie każe zrzucić na przybyszy głaz, który zabija Hansa i niszczy trzymaną przezeń konchę. Teranin musi ratować się ucieczką. Następnego dnia rozpoczynają się łowy na uciekiniera. Aby wykurzyć go z gęstwiny, gejiści podkładają ogień. Zajmuje się niemal cała wyspa. Teranin uciekając trafia na plażę, gdzie natrafia na dorosłego człowieka – oficera marynarki, który pojawił się tu, gdyż pożar wyspy zwrócił uwagę przepływającego nieopodal okrętu.
#2
O boziu xd
Padłem jak to czytałem.
Jakby ktoś miał wątpliwości to potwierdzam: Tak jestem zjebanym prawakiem, który każdego dnia zjada niemowlaka. Hitler to mój idol, a Stalin to dziadek. Ogólnie chcę siać zło i spustoszenie. Czy cokolwiek jeszcze tam lewica przypisuje ludziom o moich poglądach.

Oczywiście nienawidzę kobiet, bo jestem prawiczkiem. Inaczej nie może być.
#3
Sir Hans Golding? Uśmiech

Ale to trochę nie ten dział, mimo ciekawej alegorii, imho.
Vi Veri Veniversum Vivus Vici
#4
exodim napisał(a):Ale to trochę nie ten dział, mimo ciekawej alegorii, imho.
Uznałem, że nie ma przeciwwskazań, aby wypowiadać się w tym dziale w alegoryczny sposób Oczko

@@ exodim : Ok, masz rację.
#5
Lepsze niż Homo-pułapki.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
#6
Hans Wegeżynsten napisał(a):Uznałem, że nie ma przeciwwskazań, aby wypowiadać się w tym dziale w alegoryczny sposób Oczko

Ja to widzę trochę inaczej, szczególnie, że nie ma jasno sprecyzowanego tematu dyskusji.
Ergo przenoszę topic do "Naszych publikacji".
Vi Veri Veniversum Vivus Vici
#7
O właśnie! Tego jeszcze nie było! Dopisujemy dalsze ciągi!

Kapitan Elton Commediante nie wierzył własnym oczom. Z pomiędzy płonących drzew wybiegł osmalony od stóp do głów dzieciak. Wrzeszczał wniebogłosy i wygrażał pięściami swoim wybawcom, za plecami mając ścianę ognia. Zdumienie kapitana było tym większe, że potrafił rozpoznać przekleństwa, jakimi ciskał w niego mały diabełek, bo robił to w nienagannym angielskim z londyńskim akcentem. Wolał zachować bezpieczną odległość.
- Jesteśmy tu żeby pomóc! - zawołał składając dłonie w trąbkę - Nie bój się... Stój tam gdzie stoisz!
Towarzyszu Tegiecow? -skinął głową na mężczyznę stojącego w czapce - uszatce zpalającego papierosa od płonącego kikuta palmy. Czerwona gwiazda przypięta do jego piersi zalśniła w ogniu.
- Eta ribiota, tawariść kapitan!
- Wiem, Towarzyszu Tegiecow! - starał się przekrzyczeć huk buchającego płomienia kapitan - Co mamy z nim zrobić?
- Ribiota poniemaju szto zdzielalo sie tu. Pogawariszczi z nim, a poniemajum o co kaman.
- Dobra myśl!
Młodzieniec dobiegł właśnie do kapitana i jego towarzyszy i rozpoczął swoją spowiedź (to co napisał Hans). Kapitan zmarszczył brwi i pomyślał o tych, którzy mogli nie zdążyć uciec z lasu. Odwrócił się w stronę Towarzysza Tegiecowa i rzekł mu:
- Mamy tu jakiegoś pierdolonego władce much, Towarzyszu.
- Eta ribiata Robinsonowicz Kruzow?
- Coś w tym rodzaju, Towarzyszu.
Na szczęście pożar nie trwał zbyt długo. Niemal od razu spadł rzęsisty deszcz, który zgasił ogień i spłukał popiół z małego Teranina. Nowo przybyli zdecydowali nie marudzić dłużej na brzegu. Wzięli więc maczety i ruszyli w dżunglę wyrąbać sobie przejście do mistycznej góry, o której opowiadał Teranin.
- Commediante? - zapytał Teranin
- Słucham Teraninie? - odpowiedział kapitan, lekko zadyszany w parnej dżungli.
- Czy mogę urwać Ci nogi?
- Słucham?
- Pytałem dlaczego mówisz na Tegiecowa "towarzysz". Jest komunistą?
- Ależ skąd Teraninie. On ma na imię Towarzysz. A na naziwsko Tegiecow. Towarzysz Tegiecow!
Wspomniany człek, idący na szpicy, odwrócił się na dźwięk swojego imienia. Wzniósł piersiówkę trzymaną w dłoni i rzekł:
- Na strovie - Po czym chlupnął jej zawartość na jeden raz.
Wędrówka upłynęła im na wyrębywaniu drogi i krótkich rozmowach w przerwach od tej ciężkiej pracy. Światło słoneczne migotało padając poprzez gęste, falujące, leśne sklepienie. Po jakimś czasie dotarli do miejsca najmocniej dotkniętego pożogą.
- Chciałbym urwać ci palec i wetknąć go do oka - wyznał podekscytowany Teranin
- Co proszę? - zapytał Elton Commediante z roztargnieniem
- Jesteśmy już blisko, kapitanie! - uspokoił go młodzieniec
Towarzysz Tegiecow usiekł ostatniego gęstego krzaczora i zaklął siarczyście. Odwrócił się powoli i wskazał wysoko przed siebie. Gdy dym pogorzeliska się rozwiał ich oczom ukazała się... Skalista góra o kształcie armaty wspartej dwoma kulistymi kamieniami.
#8
El Commediante napisał(a):O właśnie! Tego jeszcze nie było! Dopisujemy dalsze ciągi!

Kapitan Elton Commediante nie wierzył własnym oczom. Z pomiędzy płonących drzew(...)


[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcS3N93AQZEwhE6TkNf0Jtb...sYK0oC2mfl]
#9
Słaba puenta.
A gdzie latające flaki DobregoChłopca, wyłupione oczy Terranina, seks z nieletnią i przypalanie boczków Hansa.
To ja zostanę przy "Władcy much".
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
#10
Sofeicz napisał(a):Słaba puenta.
A gdzie latające flaki DobregoChłopca, wyłupione oczy Terranina, seks z nieletnią i przypalanie boczków Hansa.
To chyba jeszcze nie koniec.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
#11
El Commediante napisał(a):O właśnie! Tego jeszcze nie było! Dopisujemy dalsze ciągi!

Bylo, ale w dosc bardziej abstrakcyjnej formie -> tworzylismy razem opowiadanie dopisujac wylacznie 7 wyrazow.

http://ateista.pl/showthread.php?t=7651

Glownymi bohaterami byl Gandalf i Lenin ;-)
Niech zyje Lenin, Stalin i Jaroslaw Kaczynski!
#12
Towarzysz Tegiecow zachwiał się, lecz nie było to wynikiem jego niezbyt dysponowanego stanu.
- Nieech to Lenin przewróci się w grobie! Prawiem, że się wyjeboł o jakiś kawałek mięcha- powiedział
-To są zwłoki! - wykrzyknął kapitan Commediante
- Zaraz zaraz... Czy to aby nie syn Jenerała Berzerkera... Hans? - spytał Tegiecow
- Faktycznie, musimy je stąd zabrać. Strach pomyśleć co zrobi Generał Berzerker, gdy się dowie, że jego syn pierworodny został zamordowany- oznajmił Commediante
Towarzysz Tegiecow wziął głębszego łyka wody ognistej, przełożył butelkę do lewej ręki, a prawą chwycił zwłoki Hansa i zarzucił je na plecy.
Szli dalej, aż do ich uszu zaczęły dochodzić niezwykle dzikie okrzyki.
Ich oczom ukazała się grupa chłopców odprawiająca rytualny taniec wokół ogniska, w którym można było dostrzec dopalające się ciała. Były to ciała dziewczynek, omamionych wcześniej przez ideologię DobregoChłopca
-To koniec! Trzeba wymordować tych szaleńców, nie zasługują na dalsze życie! - wykrzyknął zrozpaczony Teranin.
-Brrrr... Ja ciem zaraz zamorduje, brudasie - wyburczał Tegiecow i rzucił zmarłego Hansa na ziemię.
-Towarzysz Tegiecow ma rację. Nie możemy ich zabić. Tym chłopcom brak dyscypliny. Transportujemy ich do Anglii, a potem poddamy resocjalizacji i wcielimy z powrotem do społeczeństwa.
Wtem nagle, nie wiadomo skąd, zjawił się Generał Berzerker ze swoją strażą przyboczną. Najpierw zerknął na zwłoki swojego syna, potem na zapijaczonego Towarzysza Tegiecowa, a następnie na stado zdziczałych chłopców odprawiających dzikie rytuały.
- Generale Berzerker! Jak dobrze, że Pan się zjawił. Tym chłopcom należy się leczenie, musimy ich zabrać do An... - nie dokończył Commediante, gdyż przerwał mu Generał Berzerker policzkując go w twarz.
- Dość tego twojego lewackiego pierdolenia. Te dzikusy zabiły mojego syna, zamordowały część swojego stada i teraz tańczą pośród palących się ciał. Musiałbym być niezwykle chory na umyśle, żeby zabierać do Anglii taką skażoną tkankę, narażając społeczeństwo na złapanie tej zarazy. Wydam tylko jeden rozkaz i go nie zamierzam powtarzać. Zabić! - powiedział Generał Berzerker.
- Ależ to nie humanita... - Commediante znowu dostał policzka w twarz
-Pooo moim truupieee... - wysapał Towarzysz Tegiecow robiąc kółko dookoła siebie, po czym stracił równowagę i wywrócił się na ziemię twarzą w piasek.
- A tego pijaczynę oddelegować i postawić przed sądem polowym. Nie mogę na niego patrzyć - westchnął Berzerker.
Aha i jeszcze jedno, tamten wygląda na ich przywódcę... - wskazał palcem Generał Berzerker
-Tak! To DobryChłopiec. To on zasiał tę chorą ideologię w umysłach tych wszystkich dzieci - wyjaśnił Teranin
W takim razie zajmę się osobiście tym DobrymChłopcem. Proszę ściąć drzewo i przygotować pal żołnierze. DobryChłopiec dostanie to o czym zawsze marzył - powiedział Berzerker zacierając ręce.

Przesiąknięci gejizmem chłopcy zostali zabici i dzięki temu uwolnieni od tej chorej ideologii. DobryChłopiec, który zasłużył na specjalne traktowanie, umierał wbity na pal przez dobre, kilkanaście godzin.
I wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Koniec.
#13
Łapcie Duży uśmiech


Opowiadanie zatytułowane

"Piekielne Kontinuum, czyli Srogie Borowiki, kobieto nietutejszych manier"

D'ans ocknął się z narkotycznej matni. Znowu śnił o internecie, forum i interaktywnym zdobywaniu poklasku wśród ludzi którzy nie mieli pojęcia, że w gruncie rzeczy czatują z licealistą posiadającym spory problem z własną emocjonalnością i marihuaną.
- Wisiurmisten! Do odpowiedzi- mruknęła podstarzała polonistka w liceum dla "zdolnej" młodzieży imienia Jana Pawła II
- Ale pani psor, ja zgłaszam enkę!- wybełkotał, starając się wrócić do rzeczywistości po stu miligramach spalonego suszu roślinnego wybitnie podejrzanego pochodzenia.
- To już trzeci raz dzisiaj, masz Ty rozum i godnośc człowieka?
- PRECZ Z SEKSUALNOŚCIĄ- warknął D'ans, unosząc rękę w sposób sugerujący chęć zadania poważnych ran biednej nauczycielce....


Ocknął się ponownie, teraz naprawdę. Wciąż był uczniem, lecz tym razem otaczała go szara rzeczywistość Ochotniczych Hufców Pracy bliżej niezidentyfikowanego miasta na śl... w południowobrudnej Polsce. Kursy szydełkowania, klepania desek i zapychania dziurek od klucza zapałkami stanowiły tu chleb powszedni, podobnie jak dwuznaczne zachowanie dyrektora, robiącego częste wizytacje wśród swoich "miśków". Dyrektor, nazwijmy go Bireneusz, był podchodzącym pod czterdziestkę, niespełnionym tirowcem, rozpaczliwie szukającym ucieczki od świata w internecie. To właśnie on upodobał sobie Ganza jako swojego pomagiera i pocieszyciela na tym wartym łez padole...

Wans był bliski zapaści oddechowej i wiedział o tym. Astronomiczna ilość kodeiny wypłukanej przez skarpetę z leku przeciwbólowego "Antidol" robiła swoje, a on nie do końca zdawał sobie sprawę że impreza w Berlińskim Gaybarze, tym samym który często odwiedzał David Bowie, może szybko przerodzić się w jego ostatnią, jeśli nie zbierze się do kupy. Wracające koszmary, nieprzewidywalne flashbacki i narastająca psychoza, mąciły jego myśli z siłą maszyny do fistingu NRD'owskiej produkcji. Sen o "zwalczaniu gejistow" bardzo szybko zamienił się w przepełnioną narkotykami otchłań, z której losowo wyłaniały się przebudzone demony z dzieciństwa, rozdrapane rany, otwarte ponownie anielskim pyłem i DMT. Piekło, koszmar! Nazywajcie to jak chcecie, ale psychika Wansa ledwo znosiła tortury o tym natężeniu, moi drodzy. Wans był bowiem w gruncie rzeczy niezwykle wrażliwym młodzieńcem, który stał się ofiarą własnych fantazji.


-Lecz działania, o tak, działania nam trzeba było!- deklamowała jego rozszczepiona niczym rozbite lustro osobowość, walcząca z pozostałymi konkurentami o laur świadomości właściciela skromnej puszki mózgowej...


-Nie! Nie! Nie!- Darł się, zakuty w skórzane pasy młodzianin.
- Kurwa, to jakiś terminator! Schodzi nam druga paczka Valium a on nadal tańczy- krzyknął zdziwiony ordynator szpitala psychiatrycznego pod patronatem Kelthuzza...


asdvuyb023 94678]

sdf 79 632

wufy 23497865
kdusufy!


BOŻE DLACZEGO MNIE POTĘPIŁEŚ?!
Get into the car
We'll be the passengers
We'll ride through the city tonight
We'll see the city's ripped backside
We'll see the bright and hollow sky
We'll see the stars that shine so bright
Stars made for us tonight!


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości