To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Eureka! Odkryłem sens życia!
#1
Sens życia to rozmnażanie się i zapewnienie potomstwu warunków do przetrwania. Bo tylko tak nasze geny mają szanse istnieć wiecznie.

Oto cały sens życica! Czy jego prostota nie jest piękna? Uśmiech
Odpowiedz
#2
Piekna, za to jedyne nawiazanie do nauki to chyba w tym "Eureka" Uśmiech

A swoja droga co z ludzmi bezplodnymi/homoseksualistami...ich zycie nie ma sensu? Oczywiscie, ze nie. Dlatego, nim znow krzykniesz Eureka przemysl to Uśmiech No chyba, ze mowisz tylko o sobie. Jesli to poprostu Twoj wybor, to pozostaje mi zyczyc powodzenia.
Uczony jest człowiekiem, który wie o rzeczach nie znanych innym i nie ma pojęcia o tym, co znają wszyscy. -Einstein Albert-
Odpowiedz
#3
wower-> Przyznaj, to dość pociągający sens życia.

Ja zaś twierdzę za egzystencjonalistami - sensu nie ma i nie było. I dlatego właśnie jest. Bo skoro go nie ma, tego sensu życia, to wszystko może mieć sens. Taki Vacariusz i taki wower też.

Czy to, psia mać, nie jest piękne?
Odpowiedz
#4
wower napisał(a):Piekna, za to jedyne nawiazanie do nauki to chyba w tym "Eureka" Uśmiech

A swoja droga co z ludzmi bezplodnymi/homoseksualistami...ich zycie nie ma sensu? Oczywiscie, ze nie. Dlatego, nim znow krzykniesz Eureka przemysl to Uśmiech No chyba, ze mowisz tylko o sobie. Jesli to poprostu Twoj wybor, to pozostaje mi zyczyc powodzenia.
Ci którzy się nie rozmnażają mają i tak bardzo podobne DNA do tych co się rozmnażają. A więc tak samo sensem życia jest dążyć do samodzielnego rozmnażania się. Jak i w tym pomagać komuś z rodziny.

Wysłano po 8 minutach 29 sekundach:

reksio napisał(a):Ja zaś twierdzę za egzystencjonalistami - sensu nie ma i nie było. I dlatego właśnie jest. Bo skoro go nie ma, tego sensu życia, to wszystko może mieć sens. Taki Vacariusz i taki wower też.
Ile razy ja już to słyszałem ze sens zycia kazdy sobie sam okresla.
A tak naprawdę każdy człowiek wie jaki jest sens życia. Dążenie do wykonania tego sensu mamy zakodowane w genach i tego nie zmienimy.
Nawet jeśli ktoś jest homoseksualistą to wcześniej czy później zamarzy o posiadaniu własnego potomstwa.
Odpowiedz
#5
Vacarius napisał(a):A tak naprawdę każdy człowiek wie jaki jest sens życia. Dążenie do wykonania tego sensu mamy zakodowane w genach i tego nie zmienimy.

Od bakterii 3-4 miliardy lat temu do człowieka obecnie, można powiedzieć, że taki był sens życia. A co będzie gdy w przyszłości odrzucimy swe biologiczne ciała? W czym wtedy będzie tkwił sens życia? Bo nie w DNA, którego przecież już nie będziemy mieli. No chyba, że wtedy już nie będziemy pasować do definicji życia, zatem i nie będzie sensu życia.

Można spojrzeć na to tak:

1. Sens życia - przekazywanie informacji DNA z pokolenia na pokolenie, czego czasem efektem ubocznym jest powstanie inteligencji.
2. Sens istnienia inteligencji - różny, w zależności od tego jaki to będzie typ inteligencji i jaki kierunek rozwoju obierze cywilizacja powstała dzięki niej (jednak ten sens musi mieć coś wspólnego ze wzrostem tejże inteligencji (chyba)).
Odpowiedz
#6
Vacariusie, co z tego, że dużo razy to słyszałeś. Taki jest sens, że go nie ma. Bezsens.
Odpowiedz
#7
S0LTYS napisał(a):Od bakterii 3-4 miliardy lat temu do człowieka obecnie, można powiedzieć, że taki był sens życia. A co będzie gdy w przyszłości odrzucimy swe biologiczne ciała? W czym wtedy będzie tkwił sens życia? Bo nie w DNA, którego przecież już nie będziemy mieli. No chyba, że wtedy już nie będziemy pasować do definicji życia, zatem i nie będzie sensu życia.
Odrzucenie swoich biologicznych ciał to jest śmierć i tylko chore jednostki to robią.
Ale tobie chyba chodzi o to co będzie, kiedy przebudujemy swoje ciała tak ze będziemy istnieć wiecznie.
Lecz nawet jeśli osiągniemy zdolność do życia wiecznego to zawsze jakiś wybuch bomby atomowej prosto w twarz mógłby to życie przerwać. A wiec zawsze naszym celem będzie dążenie do przetrwania naszych genów nawet jeśli będziemy żyć wiecznie.
Zycie wiecznie to jest ciągła walka o przetrwanie i póki żyjemy to ta walka będzie naszym celem.


S0LTYS napisał(a):1. Sens życia - przekazywanie informacji DNA z pokolenia na pokolenie, czego czasem efektem ubocznym jest powstanie inteligencji.
Inteligencja nie powstała znienacka. Prostsze formy życia mają prostszą inteligencje. Inteligencja to nie jest efekt uboczny tylko cel. Ewolucja ma cel to stworzyć super inteligencje czyli boga.
Jeśli ewolucja będzie nadal działać, a prawdopodobnie działa nie tylko na naszej planecie. To powstanie z tego bóg.

S0LTYS napisał(a):Sens istnienia inteligencji - różny, w zależności od tego jaki to będzie typ inteligencji i jaki kierunek rozwoju obierze cywilizacja powstała dzięki niej (jednak ten sens musi mieć coś wspólnego ze wzrostem tejże inteligencji
Celem inteligencji jest zdobywanie wiedzy aż do tego czasu kiedy ta widza będzie wszechwiedzą. I wtedy ta inteligencja będzie bogiem.

reksio napisał(a):Vacariusie, co z tego, że dużo razy to słyszałeś. Taki jest sens, że go nie ma. Bezsens.
Jeśli dla ciebie bezsensem jest rozmnażanie się przez miliony lat, walka o przetrwanie i naturalna selekcja tylko po to aby za miliony lat powstała jakaś super inteligencja to jest to zupełnie zrozumiałe. Bo z twojego punktu widzenia, z punktu widzenia jednostki. Ciebie nie obchodzi to co będzie za miliony lat. Ciebie tylko obchodzi to abyś ty jako jednostka żył. A to co będzie z ewolucją za miliony lat dla ciebie jest nieważne. Z twojego punktu widzenia, z punktu widzenia jednostki giniesz ty i reszta nie ma sensu. Ale naprawdę reszta ma sens!
Całe życie na ziemi jest jak jeden wielki organizm i nie każda komórka tego organizmu musi wiedzieć po co jest całość. Tak jak nie każda komórka ludzkiego organizmu wie do czego służy całość. Tylko wyobrażając siebie ze jestem całością można zrozumieć po co to jest.
Ludzki umysł tak sobie właśnie wyobraża ze jest całością człowieka. Ale tą całością tak naprawdę nie jest. Np. zanim obetniemy paznokcie to nasz umysł wyobraża sobie ze jest tymi paznokciami a kiedy leżą już obcięte to już nami nie są i nasz umysł to wie.
To tylko nasz umysł nam mówi ze te paznokcie nami są lub nie są. A wiec skoro człowiek sobie tylko wyobraża ze jest sobą to podobnie można sobie wyobrazić ze jest się czymś większym wykraczającym poza ludzkie ciało.
I to właśnie ja zrobiłem. Aby zrozumieć po co jest ewolucja wyobraziłem sobie ze nią jestem i wtedy ujrzałem cel mojego życia jako jednostki.
Wyobrażając sobie ze jestem paznokciem nie mógłbym określić do czego służę. Lecz wyobrażając sobie ze jestem człowiekiem już mogę określić do czego służy paznokieć. A wyobrażając sobie ze jestem ewolucją mogę okresie do czego służy człowiek. A wyobrażając sobie ze jestem całym światem mogę okresie do czego służy ewolucja.
Nie wiem co jeszcze można sobie wyobrazić ale wiem ze to czy jako jednostki znajdziemy cel w życiu czy nie, zależy tylko od naszej wyobraźni.
Odpowiedz
#8
Vacarius napisał(a):Odrzucenie swoich biologicznych ciał to jest śmierć i tylko chore jednostki to robią.

To Twoje osobiste odczucie. Inny człowiek może twierdzić inaczej. Żadne chore jednostki, bo żadne jeszcze tak nie robią. Ale kiedy sztuczne ciała będą wydajniejsze, to prędzej czy później ludzkość zmieni swą postać.

Vacarius napisał(a):Lecz nawet jeśli osiągniemy zdolność do życia wiecznego to zawsze jakiś wybuch bomby atomowej prosto w twarz mógłby to życie przerwać. A wiec zawsze naszym celem będzie dążenie do przetrwania naszych genów nawet jeśli będziemy żyć wiecznie.

Tak na moje oko, "era genów" skończy się w ciągu najbliższych 200 lat.

Vacarius napisał(a):Inteligencja to nie jest efekt uboczny tylko cel. Ewolucja ma cel to stworzyć super inteligencje czyli boga.

Ewolucja nie ma żadnego celu. Jest to proces opierający się na przypadku. Polega na przystosowywaniu się do otoczenia. Dąży do stworzenia stanu równowagi. Jeśli środowisko jest niesprzyjające inteligencji, to ta nigdy nie powstanie. Mogą istnieć na przykład planety pokryte jedynie roślinopodobnymi formami życia.

Vacarius napisał(a):Celem inteligencji jest zdobywanie wiedzy aż do tego czasu kiedy ta widza będzie wszechwiedzą. I wtedy ta inteligencja będzie bogiem.

W przypadku ludzkości, jednym z celów jest zdobywanie wiedzy. Tyle, że nigdy nie osiągniemy czegoś takiego jak wszechwiedza. Po pierwsze, zawsze będzie coś ponad nami, co będziemy mogli poznać. Po drugie pojęcie wszechwiedzy generuje serię paradoksów (jakich? było na tym forum wiele razy).
Odpowiedz
#9
wower napisał(a):Piekna, za to jedyne nawiazanie do nauki to chyba w tym "Eureka
Wower,z punktu widzenia neodarwinizmu tak właśnie jest.

wower napisał(a):A swoja droga co z ludzmi bezplodnymi/homoseksualistami...ich zycie nie ma sensu? Oczywiscie, ze nie. Dlatego, nim znow krzykniesz Eureka przemysl to
Z pozoru homoseksualizm stanowi zagadkę nie do rozwiązania.
Tymczasem Weinrich,Trivers i Wilson rozpatrzyli różne możliwości pozwalające uznać, że w przeszłości homoseksualiści byli odpowiednikami sterylnych robotnic,tzn.mogli trudy opieki nad krewnymi kosztem własnego
rozrodu,wciąż więc priorytetem pozostaje zachowanie ciągłości genów.
Zgodnie z ostatnią hipotezą "samca cwaniaka" natomiast homoseksualizm byłby alternatywną taktyką ułatwiającą dostęp do płodnych osobników
płci odmiennej.W grupie,gdzie samice są strzeżone przez dominujące samce osobnik znany jako homo jest lepiej tolerowany,mniej
obserwowany,niż hetero,przez co zwiększa szansę na nielegalne
kopulacje z samicami dominanta(dominantów).
Zresztą możliwości jest jeszcze kilka,dla mnie jednak najważniejsze
jest coś innego.Homoseksualizm może stanowić problem tylko wówczas,
gdy istnieją genetyczne podstawy różnicy między homo- a heteroseksualistami.Nie ma na to jednoznacznych dowodów.
Przyjmijmy jednak,że występuje gen homoseksualizmu.
Jego fenotypowy efekt jest koncepcją sensowną jedynie w
kontekście określonego środowiska,włączając w nie także
inne geny obecne w danym genomie.Gen cechy A w w
środowisku X może się okazać genem cechy B w środowisku Y.
Mówienie o efekcie fenotypowym jakiegokolwiek genu w sensie
abstrakcyjnym,bez uwzględnienia kontekstu środowiskowego,
nie ma sensu.Co to oznacza?
Nawet jeśli istnieją geny,które w dzisiejszym środowisku dają
fenotypowy efekt homoseksualizmu,to te same geny w innym
środowisku-powiedzmy naszych plejstoceńskich przodków-mogły
mieć ten efekt zgoła odmienny.Gen homoseksualizmu w vaszym społeczeństwie mógł być genem czegoś całkiem innego w plejstocenieewolucjoniści nazywają to efektem opóźnienia.Co więcej,jest możliwe że homoseksualizm nie istniał w plejstocenie,
mimo że istniał gen homoseksualizmu.

S0LTYS napisał(a):Od bakterii 3-4 miliardy lat temu do człowieka obecnie, można powiedzieć, że taki był sens życia. A co będzie gdy w przyszłości odrzucimy swe biologiczne ciała? W czym wtedy będzie tkwił sens życia? Bo nie w DNA, którego przecież już nie będziemy mieli. No chyba, że wtedy już nie będziemy pasować do definicji życia, zatem i nie będzie sensu życia.
Cytat:Tak na moje oko, "era genów" skończy się w ciągu najbliższych 200 lat.
Cyfrowo zapisana przez DNA informacja-to właśnie jest życie.
Odrzucając DNA,musisz znależć jego formę zastępczą,inaczej
unicestwisz życie.
Chęć istnienia,dążenie do poszerzania terytorim,emocje-wszystko to
są efekty działania genów,mające zródło w mózgu,który przecież
też jest zaprogramowany przez geny.Obawiam się,że era genów
to jedyna alternatywa,jaką mamy.
Pomyśl tylko-tryliony organizmów kręcących sie dokoła, każdy pod hipnotycznym działaniem jedynej prawdy, wszystkie te prawdy identyczne i wszystkie logicznie sprzeczne ze sobą: Moje dziedziczne tworzywo jest najważniejszym tworzywem na Ziemi; jego przetrwanie usprawiedliwia twoją frustrację, ból, a nawet śmierć. I ty jesteś jednym z tych organizmów, i przeżywasz swoje życie w niewoli logicznego absurdu.
R.Wright [i]Moralne zwierzę
Odpowiedz
#10
Avidal napisał(a):Cyfrowo zapisana przez DNA informacja-to właśnie jest życie.
Odrzucając DNA,musisz znależć jego formę zastępczą,inaczej
unicestwisz życie.

Całkiem możliwe, że nie będziemy pasować już do definicji życia.

Avidal napisał(a):Chęć istnienia,dążenie do poszerzania terytorim,emocje-wszystko to
są efekty działania genów,mające zródło w mózgu,który przecież
też jest zaprogramowany przez geny.Obawiam się,że era genów
to jedyna alternatywa,jaką mamy.

Niedługo robota też będzie można zaprogramować tak, by stawiał sobie dokładnie te same cele co my. A skoro on nie będzie miał DNA, to znaczy, że my też będziemy mogli zmienić swoją postać.
Odpowiedz
#11
"Eureka! Odkryłem sens życia!"

W takiej sytuacji proponuję założyć kościół lub świątynie. Proszę zarejestrować swój pomysł u miejscowego notariusza, po czym zwrócić się ze swoim prototypem sensu życia do instytutu "Jedyna Prawda", gdzie zostanie on przetestowany.

Dziękujemy

Liga Hiszpańskich Cukierników
Stalk the weak, crush their skulls, eat their hearts, and use their entrails to predict the future.
Odpowiedz
#12
Sesn życia? Chyba nie ma Język Chociaż jeśli wierząc w to co mowisz, że sensem zycia jest romnazanie, to życie nie mialoby sensu Język Wkońcu to by się znudziło...
Ale jak teraz sobie siedzie i myślę nad tym, to mam dziwne myśli Duży uśmiech
Hmm... Teraz, jak sobie, myśle, to żyje po to żeby skończyc dobrą szkołe, znaleśc dobrą pracę...i utrzymac przy sobie moją dziewczynę. Ale to chyba nie jest "sesns życia"...Bo bardzo możliwe, że jutro to się zmieni.
Taaa...jestem człowiekiem...to źle?
"You're one microscopic cog
in his catastrophic plan
Designed and directed by
his red right hand"

Odpowiedz
#13
S0LTYS napisał(a):Całkiem możliwe, że nie będziemy pasować już do definicji życia.
Mocno wątpię,czy znajdą się chętni na taki rodzaj transformacji,
który doprowadziłby do tego.Zbyt dużo mamy do stracenia.
Miłość,zmysłowa rozkosz,nawet zalety fizycznej niedoskonałości
są wytworami biologii,nierozerwalnie przynależnymi aspektowi życia.
Rezygnacja z całego bogactwa darów,które życie ze soba niesie,
okazać się może grą niewartą świeczki.

Cytat:Niedługo robota też będzie można zaprogramować tak, by stawiał sobie dokładnie te same cele co my. A skoro on nie będzie miał DNA, to znaczy, że my też będziemy mogli zmienić swoją postać.
Poruszę w tym miejscu pewien problem.Największą bodaj
zaletą istnienia DNA,z punktu widzenia jego nośnika,jest
zmienność powodowana mieszaniem materiału genetycznego.
Dynamiczna pula genetyczna gwarantuje odporność na
zabójcze ataki intruzów ,takich jak wirusy.Można to porównać
do wyścigu zbrojeń.Stagnacja oznacza śmierć.Dlatego na przykład
nie możemy sobie poradzić z wirusem hiv,który mutuje tak
szybko,że zanim układ odpornościowy,czy medycyna skonstruują
skuteczną broń,okazuje się ona być juz przestarzała.I choć mówię
tutaj o wirusie pochodzenia organicznego,dostrzegam możliwośc
pojawienia się w przyszłości zagrożenia o podłożu ,dajmy na to,
cybernetycznym.Zreszta ,po co szukać daleko,wszyscy znamy
aż nadto dobrze wirusy komputerowe.
Inne moje zastrzeżenia na obecną chwilę zachowam dla siebie.
Ich ciężar gatunkowy nie jest znaczący.
Pomyśl tylko-tryliony organizmów kręcących sie dokoła, każdy pod hipnotycznym działaniem jedynej prawdy, wszystkie te prawdy identyczne i wszystkie logicznie sprzeczne ze sobą: Moje dziedziczne tworzywo jest najważniejszym tworzywem na Ziemi; jego przetrwanie usprawiedliwia twoją frustrację, ból, a nawet śmierć. I ty jesteś jednym z tych organizmów, i przeżywasz swoje życie w niewoli logicznego absurdu.
R.Wright [i]Moralne zwierzę
Odpowiedz
#14
Avidal napisał(a):Mocno wątpię,czy znajdą się chętni na taki rodzaj transformacji,
który doprowadziłby do tego.Zbyt dużo mamy do stracenia.
Miłość,zmysłowa rozkosz,nawet zalety fizycznej niedoskonałości
są wytworami biologii,nierozerwalnie przynależnymi aspektowi życia.
Rezygnacja z całego bogactwa darów,które życie ze soba niesie,
okazać się może grą niewartą świeczki.

Każda zmiana pociąga za sobą jakieś straty, ale i przynosi korzyści. Kiedy korzyści przeważają nad stratami, warto wykorzystać szansę. Jeśli odrzucając swe człowieczeństwo, ocalimy ludzkość, to czemu tego nie robić?

Avidal napisał(a):Poruszę w tym miejscu pewien problem.Największą bodaj
zaletą istnienia DNA,z punktu widzenia jego nośnika,jest
zmienność powodowana mieszaniem materiału genetycznego.
Dynamiczna pula genetyczna gwarantuje odporność na
zabójcze ataki intruzów ,takich jak wirusy.Można to porównać
do wyścigu zbrojeń.Stagnacja oznacza śmierć.Dlatego na przykład
nie możemy sobie poradzić z wirusem hiv,który mutuje tak
szybko,że zanim układ odpornościowy,czy medycyna skonstruują
skuteczną broń,okazuje się ona być juz przestarzała.I choć mówię
tutaj o wirusie pochodzenia organicznego,dostrzegam możliwośc
pojawienia się w przyszłości zagrożenia o podłożu ,dajmy na to,
cybernetycznym.Zreszta ,po co szukać daleko,wszyscy znamy
aż nadto dobrze wirusy komputerowe.
Inne moje zastrzeżenia na obecną chwilę zachowam dla siebie.
Ich ciężar gatunkowy nie jest znaczący.

Zawsze będą jakieś zagrożenia. Im bardziej będziemy rozwinięci, tym zagrożenia będą bardziej wyszukane. Tyle, że ewolucja trwa miliony razy wolniej niż technoewolucja. Kiedy całkowicie przejmiemy nad nią kontrolę, to będziemy o wiele szybciej uodparniać się na nowe niebezpieczeństwa. Przez co przyspieszymy swój rozwój.


Co do DNA jako nośnika życia, to bardzo mnie dziwi, że wielu naukowców zakłada, że podstawą życia na innych planetach jest komórka i DNA. A niby dlaczego miałoby tak być? To, że na Ziemi wykształcił się taki naturalny nośnik danych, nie oznacza, że gdzieś indziej musiał identyczny. Może to być przecież zupełnie inna struktura. My sami przecież tworzymy różne sztuczne nośniki danych (taśmy, dyskietki, płyty, twarde dyski). Dlatego też wydaje mi się mało prawdopodobne by ziemski organizm mógł zarazić się chorobą pochodzącą z innego świata, co często jest opisywane w opowiadaniach science-fiction.
Odpowiedz
#15
S0LTYS napisał(a):Od bakterii 3-4 miliardy lat temu do człowieka obecnie, można powiedzieć, że taki był sens życia. A co będzie gdy w przyszłości odrzucimy swe biologiczne ciała? W czym wtedy będzie tkwił sens życia?

Po przez komendy ''kopiuj'' i ''wklej'' Duży uśmiech
A poza tym zgadzam się z Sołtysem, to jest dość ''prymitywny'' sens życia identyczny dla organizmów mniej inteligentnych. Ja tam jestem na drodze poszukiwań i biorę to na poważnie,a nie zaśmiecam forum spamem w stylu ''Łoo ! obciołem paznkocia'' Język
[Obrazek: quasiuserbarfi1.png]
Odpowiedz
#16
Sensem życia jest walka o to, żeby nikt nie ustanowił "OFICJALNEGO SENSU ŻYCIA" w stylu religii - czyli obrona krytycznego, racjonalnego i humanistycznego spojżenia na świat. Walka z przesądem i zabobonem, a zwłaszcza z ortodoksyjnymi religiami w stylu Islamu.
I najważniejsze - samodoskonalenie i autorozwój zainteresowań. Obrona darwinizmu i ośmieszanie KREACJONISTÓW [no to już moje wstawki Oczko]
Można dopisywać co kto lubi.

Pozdrawiam
Wydaje się, że wiara w cuda znika w jednej dziedzinie tylko po to, by zagnieździć się w innej. Karol Marks
Jedyne, co - jak sobie pochlebiam - zrozumiałem bardzo wcześnie, jeszcze przed dwudziestką, to to, że nie powinno się płodzić. Emil Cioran
Kapitalizm bez bankructwa jest jak chrześcijaństwo bez piekła. Frank Borman

EL Duży uśmiech
Odpowiedz
#17
Heh, znałem kiedyś kreacjoniste... szkoda z takimi gadać bo rozmowa sprawadza się u ich do wypowiedzi ''bo tak!''.

A ty Gocek uważasz, że nie ma takiego czegoś jak sens życia? Bo to jest ciężka sprawa jeśli jest się ateistą i trzeba ''stawiać fundamenty od podstaw''. Przynajmniej nie żyjemy w kłamstwie Uśmiech
[Obrazek: quasiuserbarfi1.png]
Odpowiedz
#18
Luka Wars napisał(a):Heh, znałem kiedyś kreacjoniste... szkoda z takimi gadać bo rozmowa sprawadza się u ich do wypowiedzi ''bo tak!''.

A ty Gocek uważasz, że nie ma takiego czegoś jak sens życia? Bo to jest ciężka sprawa jeśli jest się ateistą i trzeba ''stawiać fundamenty od podstaw''. Przynajmniej nie żyjemy w kłamstwie Uśmiech

"Fundamenty od podstaw"? Czyli kompletny deprograming masz na myśli? Budowa nieobciążona chrześcijańskimi ideami [głównie, a raczej tylko, chodzi o etyke]? Immoralizm?

"Nie żyjemy w kłamstwie"? Jeżeli życie w matriksie sprawia komuś radoche, to po cóż mu ją odbierać? Zresztą, i tak uważam że każdy z nas tworzy własny "matrix"[zobacz w podpis :wink: ]
Stalk the weak, crush their skulls, eat their hearts, and use their entrails to predict the future.
Odpowiedz
#19
Rothein napisał(a):nie ma faktów, są tylko interpretacje
nie ma takiego czegoś jak jakaś obiektywna prawda znajdująca się poza naszym zrozumieniem/percepcją; w ten sposób, wszystko jest prawdziwe i możliwe
Rothein setnakt

Rothein jawił się mi jako relatywista w sferze wartości ale zaczynam się gubić czy deklaruje sie jako naturalista,materialista jak dawniej czy też jako sympatyk czegoś w rodzaju femomenalizmu,idealizmu subiektywnego,a co z podziałem na racjonalizm-antyirracjonalizm u Ciebie?

Wysłano po 15 godzinach 12 minutach 52 sekundach:

Koleś napisał(a):a co z podziałem na racjonalizm-antyirracjonalizm u Ciebie

chodziło mi rzecz jasna o wybór między racjonalizmem a irracjonalizmem
Odpowiedz
#20
Koleś napisał(a):Rothein jawił się mi jako relatywista w sferze wartości ale zaczynam się gubić czy deklaruje sie jako naturalista,materialista jak dawniej czy też jako sympatyk czegoś w rodzaju femomenalizmu,idealizmu subiektywnego,a co z podziałem na racjonalizm-antyirracjonalizm u Ciebie?

Trudno Rotheinowi przyczepić łatke [oczywiście można stwierdzić ze tylko bełkocze, i po kłopocie, ale to by było zbyt proste]. Nic Nie Jest Prawdziwe-Wszystko Jest Dozwolone. Dewiza nowych czasów. Odnalezienie prawdy [pewności] to jednoczesnie ograniczenie siebie samego. Ostatecznie ludzie padają ofiarami własnych przekonań i wierzeń. Bez zmiany, nie ma życia.
Gdzieś ostatnio przeczytałem, że fundamentalnym wierzeniem wsółczesnego świata jest materializm. Wsześniej była jakas forma monoteizmu, i wiele z niej jeszcze ostało się w myśleniu człowieka zachodu. Ateizm ze swoim wnioskiem "bogów nie ma" jest niczym, jednak każdy ateista jest "wiernym"... Stwierdzenie "bogów nie ma" to ateizm, jednak nie znaczy to że ateizm to brak wiary. Obecnie miesza się pewne elementy starej wiary z nową. Czyni się starania by uchronić podstawowe skorupy etyki starej wiary i wcisnąć je w struktury nowej. Oczywiście nikt już nie mówi "kochaj bliźniego jak siebie samego", tylko to, co zawarte jest w tym przykazaniu serwuje się w nowej racjonalno-humanistycznej formie, i mówi się że "to coś nowego", "element nowego, nieteistycznego światopoglądu". Ale śmierć starej wiary, to zgon całkowity. Nie ma miejsca na kompromisy. Jednak człowiek to hipokryta. Zabije boga, i pławi się w złudzeniu wyzwolenia - złudzeniu, bo kajdany starej wiary nadal go krępują. W tym momencie pojawiają sie najróżniejsze, eleganckie "racjonalizacje", byle tylko uchronić stare nawyki.
To co napisałem powyżej, to lakoniczne przedstawienie tego, jak nowa wiara pełna jest elementów starej. Przede wszystkim pod względem despotyczno-dogmatycznym. "Inny" nadal jest traktowany tak samo jak za panowania starej wiary - jako jąkała, heretyk, ktoś kogo należałoby spalić lub co najmniej nie zadawać się z nim. Nadal panuje despotyzm "jedynej słusznej drogi i wyznania". I tutaj pojawia się ktoś i mówi "Nic nie jest prawdziwe- wszystko jest dozwolone". Etatowi etycy i ateistycznie nastawieni moherowi moralizatorzy aż ślinią się i trzęsą z obrzydzenia, trwogi i awersji. Strażnicy ładu i porządku kiwają z niedowierzaniem głowami. Co zrobić z takimi, co to głoszą że nic nie jest prawdziwe, i że można wszystko? Ano, najlepiej nic. Ewentualnie można ich sporadycznie wyśmiewać, by nikt nie pomyslał że ktoś może ich brac na powaznie. Najlepiej nawet nie myślec że to może się dziac na powaznie. No coż, mimo starań ślepców z wyboru, to się dzieje. Bo "nic nie jest prawdziwe, wszystko jest dozwolone" to dewiza nowej wiary, wolnej od skorup starej. Innym wyrażeniem tego jest "Twórz, Niszcz, Baw się". Niedawno na klatce schodowej zobaczyłem napis "challenge everything, because life is a game" i stwierdziłem że bardzo mi ta maksymka odpowiada. Einstein nie był w stanie dopuścić do siebie myśli jakoby bóg grał z nami w kosci. Ale Abert był człowiekiem "monoteizmu", wychowanym w mysleniu iż wszystko musi byc ładnie i slicznie poukładane. Oto jak wiara i przekonanie tworzy błędy. Life is a game o nieznanym zakończeniu. Rzeczywistość jest grą.

Wchodzimy w nowe czasy i albo sie zaadaptujemy [chocby nawet za cene własnej osobowości i posądzenia o bełkot] albo pozostaniemy przy zwłokach Boga, udając że nie czujemy smrodu zgnilizny. Współczeny ateizm, zorientowany na racjonalizm i materializm, to właśnie pozostawanie przy zwłokach Boga [byc może z nadzieją na reanimację :wink: ].

Znosze wszystkie podziały, tworze nowe. Posiadam multi-osobowość, i nazywam się 0. Kim jestem? Głupcem. Szczęśliwy

Btw jakies błędy mi tutaj sobie brykają Szczęśliwy
Stalk the weak, crush their skulls, eat their hearts, and use their entrails to predict the future.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości