Socjalistą nie jestem. Ale na chłopski rozum, ludziom których spłodzili życiowi nieudacznicy, mimo chęci i starań własnych bez pieniędzy nic nie pomoże. Całkiem spory odsetek ludzi tu mieszkających to debile. Ale pośród tego gówna trafi się kwiatek, uzdolniony artysta, sportowiec czy naukowiec co wtedy? Bez kasy, nawet niewielkiej nikt uczyć go nie będzie. Nie słyszałem o udzielaniu darmowych lekcji. Czy to słuszne by uczyć mogli się tylko ci których na to stać. To że ktoś rodzi się w bogatej rodzinie to raczej skutek pracowitości przodków i farta. A urodzeni w biednych rodzinach lecz inteligentni mają gnić, bo... są biedni. Masz może jakieś wyjście z tego pata, bo liczenie na cudzą łaskę to jak liczenie na cud. Marnuje się mnóstwo kasy na rzeczy o wiele mniej potrzebne temu państwu: państwowa kolej, spółki różnej maści, urzędy i urzędnicy co nic nie robią. Może by tak odpis od podatku, który szedł by na pokrycie kosztów edukacji najbiedniejszych. Coś w wypadku zdolnych acz biednych zrobić trzeba, strata uzdolnionego ucznia odbija się na całym społeczeństwie. To jeden inżynier mniej, który zwiększał by jakość życia. To jeden artysta mniej, który mógłby zarabiać miliony i płacić tu podatki, jeden sportowiec mniej, który zarabiał by świetnie i kupował by polskie produkty. Bogaty nie znaczy mądry, a biedny głupi. A przynajmniej nie zawsze.
Sebastian Flak